czwartek, 31 października 2019

Zakładki są jak czipsy, a czasem nawet jak cukierki.

Pierwsza część tytułu to jest oczywiście parafraza znanego powiedzonka o kotach, które są jak czipsy - na jednym nigdy się nie kończy :). 

Zanim jednak przejdę do zakładek (i małej niespodzianki, czyli cukierków z drugiej części tytułowego zdania), to jeszcze dwa słowa na temat gdzie byłam jak mnie nie było, bo od poprzedniego wpisu za moment miną dwa miesiące. 

W sumie to nic nowego - praca, wyjazd na urlop, jesienne ogarnianie ogrodu, dokarmianie okolicznych kotów, w domu mały remoncik i duże po nim sprzątanie, ot - życie :). 
Ale tak całkiem o blogu nie zapomniałam, w tak zwanym międzyczasie próbowałam dopracować jakąś część wersji roboczych nowych postów. Szło mi jednak jak po grudzie, z różnych powodów. Trochę w tym było niemocy twórczej, a czasem nadmiar emocji przy trudniejszych tematach - człowiekowi się wydaje, że ma tyle do przekazania, a jak trzeba przelać myśli na papier, to już nie jest to takie proste... Zwłaszcza, że milion spraw odrywa co chwila od warsztatu twórczego czy komputera... 
Poza tym wciąż mam dylemat - czy trzymać się konsekwentnie zaplanowanej na początku tematyki (rękodzieło, obrazki, sztuka, trochę kotów), czy pisać o wszystkim, co mi tam w duszy zagra? 
Nie zamierzam pisać o polityce, ale już na przykład o klimacie, ekologii, to i owszem, chyba w końcu zacznę te tematy poruszać, przynajmniej od czasu do czasu...
Chyba częściej pojawią się także jakieś książkowe recenzje. Prawda jest taka, że lubię je pisać, a że książek czytam dość sporo, więc co mi szkodzi podzielić się wrażeniami z lektury :). Będzie to jednak tylko margines mojej blogowej działalności. Ekhm... jakiej działalności, jak mnie tu ostatnio prawie nie ma?! No plan jest taki, że to się wkrótce zmieni i blog ruszy z kopyta :).

Ale wróćmy do rzeczywistości - dzisiaj bez rewelacji, pokażę Wam mój zakładkowy urobek, bo to jest kontynuacja poprzednich wpisów, a nowości będą w kolejnych postach.

Niespodziewanie dla mnie samej spodobało mi się tworzenie zakładek, a konkretniej rzecz ujmując - takich małych form rysunkowych w stylu nawiązującym do Zentangle. Dodatkowo zdopingowały mnie pokazane niedawno przez Wandę jej zakładki (tutaj - klik!). Podpatrzyłam kilka elementów i proszę bardzo, sama nie wiem kiedy narobiło mi się tych zakładek o tyle:




Może nie jest to ilość hurtowa, ale i tak nie sądziłam, że tyle tego się namnoży.

Pomysł z motywem tulipanów podpatrzyłam właśnie u Wandzi, tak mi się ten projekt spodobał, że właściwie to odgapiłam bezczelnie wszystkie elementy - kwiaty, liście i te kuleczki pomiędzy listowiem, chociaż starałam się nie skopiować całego rysunku identycznie. Rozgrzeszam się tylko tym, że Wandzia także zainspirowała się rysunkiem znalezionym w internecie. Miałam pomysł na kolejne motywy kwiatowe, ale ostatecznie udało mi się jakoś sensownie zaprojektować i narysować tylko taką konwaliową:




Pewnie niektórzy z Was pamiętają, że lubię rysować mandale, więc kilka zakładek zawiera ich fragmenty. Jakby ktoś chciał sobie pooglądać moje wcześniejsze posty z mandalami w rozmiarze A3, to są tutaj (klik) - pod etykietą "mandale".


Pozostałe wzory to inspiracja Zentangle, zaczerpnięta z bloga Denimix.pl, w tym dwa to niemal wierne kopie z pomysłów opracowanych przez Danusię. Rysując je traktowałam to jako naukę i polecam taki sposób każdemu, kto chciałby nauczyć się rysować Zentangle, czy cokolwiek innego. Od wieków młodzi adepci malarstwa uczyli się zaczynając od kopiowania dzieł mistrzów! A Danusia Popowicz na swoim blogu, Fb i IG zachęca do naśladownictwa i podpowiada jak się zabrać za rysowanie w stylu Zentangle.



Jak widać z rysowaniem bardziej mi ostatnio po drodze niż z malowaniem. Kolejne rysunki pokażę w najbliższym czasie - i nie będą to już zakładki! Różne pozaczynane projekty też są bardziej rysunkowe, nawet jeśli zdarza mi się łączyć techniki. 


Wróćmy do zakładek. Produkuję je w ilościach dla mnie samej niespodziewanych - bo przecież dopiero co opowiadałam, że nie lubię używać zakładek, bo nawet te niezbyt grube przeszkadzają mi bardziej niż pomagają... A tu proszę - zakładki sypią się jak z rogu obfitości! Więc żeby je jakoś sensownie zagospodarować, a przy okazji jakoś zrekompensować Wam te przydługie przerwy w mojej obecności na blogu, postanowiłam zorganizować małą rozdawajkę czyli tzw. CANDY :). 



W charakterze cukierków wystąpią dwa komplety: każdy zawiera książkę, o której ostatnio pisałam - "Sen winowajcy" Gustawa Strukowskiego, oraz zestaw losowo wybranych pięciu zakładek z widocznych powyżej. Oryginały zostały przeze mnie narysowane czarnym cienkopisem na białym brystolu i wycieniowane ołówkiem, mają rozmiary ok. 5,5 x 18 cm. W każdym zestawie zakładkowym znajdzie się jedna kwiatowa, jedna lub dwie z mandalami i pozostałe w stylu Zentangle. Ponieważ oryginalne rysunki, z uwagi na użycie ołówka, szybko uległyby zniszczeniu, więc w zestawach prezentowych będą zalaminowane wysokiej jakości wydruki laserowe zeskanowanych oryginałów.



Nie wiem kogo tym upominkiem mogłabym uszczęśliwić - więc jeśli ktoś ma ochotę na taki zestaw, to proszę tylko zgłosić to w komentarzu, czekam do 30 listopada

Jeśli zgłoszą się więcej niż dwie osoby, to wybiorę spośród nich albo metodą na chybił trafił, albo według własnego widzimisię, albo... się zobaczy. 
Jednym słowem - to nie jest konkurs z zasadami, tylko cukierki bez zasad. Rzec by można - kwaśne cukierki :). 
Nic więcej nie trzeba robić, zostawać obserwatorem, linkować, ogłaszać na swoim blogu itp, ale jakby ktoś bardzo chciał zwyczajem blogowym zamieścić u siebie banerek, to proszę bardzo:



I to by było ode mnie tyle w temacie halloweenowym :). Czyli w zasadzie taki Wam temat zastępczy podrzucam, bo Halloween to ja raczej nie obchodzę. Wśród moich znajomych też jakoś się ten zwyczaj nie przyjął. 
A jak tam u Was? Mam nadzieję, że nie kupowaliście plastikowych strojów i dekoracji na tę okazję?!


*****