niedziela, 6 grudnia 2020

Katedra na Wawelu (olej).

 Sama się dziwię, że takie coś namalowałam. Nie przepadam za malowaniem architektury, nie przepadam za tak drobiazgowym malowaniem. A tu jakoś tak wyszło... Wciągnęło mnie w te detale.



W realu na obrazie wieże mają kolor szmaragdowy, a niebo kilka bladych (!) odcieni błękitu i nie jest to tak rozmazane. Tak, wiem, nie powinnam tego tłumaczyć, tylko w końcu zmienić aparat. Ech...

Katedrę na Wawelu zawsze chciałam namalować, ale ciągle nie mogłam się za to zabrać, a to brak weny, a to brak koncepcji, a to brak czasu, i tak schodziło... No ale w końcu zebrałam się w sobie i jest. Prawdopodobnie będą kolejne wersje, w innych ujęciach, ze szczególnym uwzględnieniem Kaplicy Zygmuntowskiej, do której mam szczególną słabość :).  I mam nadzieję, że z mniejszą precyzją, bo tutaj trochę mnie poniosło z tym dziubaniem szczególików. Ale na tym temacie krakowska przygoda się nie skończy, bo w Krakowie jest przecież także mnóstwo innych ciekawych miejsc, jak choćby Planty, Sukiennice, czy mój ulubiony kościółek św. Wojciecha, który raz już się na moim blogu pojawił w wersji symbolicznej - przy okazji zabawy w rysowanie w stylu Zentangle skojarzeń z miastami (tutaj).

Kraków jest miastem moich marzeń. Są dwa miejsca, o których często myślałam, że chciałabym tam zamieszkać - Kraków i Bieszczady. O Bieszczadach już kiedyś także pisałam - przy okazji recenzji książki ze zmarnowanym tytułem (tutaj). A skoro tak się z tym malowaniem rozkręcam ostatnio, to i bieszczadzkie połoniny na pewno pojawią się na moich obrazkach, bo już mi chodzą po głowie :). Ale dzisiaj czas na Kraków.

Pomysł w zasadzie był taki, żeby namalować tylko fragment z kopułami Kaplicy Zygmuntowskiej i Kaplicy Wazów, znalazłam nawet kilka zdjęć z ciekawymi ujęciami, ale potem pomyślałam, że na pierwszy ogień wezmę bardziej ogólny widok na katedrę. Miało być bardziej schematycznie, taka próba przed malowaniem kaplicy. Ale zaczęłam oczywiście od szkicu, no i jakoś tak wyszło, że chyba za bardzo się do tego szkicu przyłożyłam, narysowałam mnóstwo detali i potem w trakcie malowania szkoda mi było te szczegóły pominąć :). Tak to szło:










Obraz olejny o wymiarach 40x50cm.

Kolory na obrazie wyszły dość realistycznie, trudno mi jednak było na zdjęciach uzyskać dobry balans między turkusowo-szmaragdowymi wieżami na tle błękitnego nieba - a ceglanymi murami, złotą kopułą i resztą kolorów. Za dużo wyzwań na jeden raz dla mojego aparatu :).

A dlaczego Kraków? Trudno mi jednoznacznie wskazać pierwotne źródło tej fascynacji, bo mam to jeszcze z dzieciństwa. Pierwsze wycieczki i zwiedzanie Krakowa, we wczesnej podstawówce - z tatą, który studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej, więc spędził tam kilka lat i znał miasto doskonale. Potem, w dorosłym życiu, też nie omijałam żadnej okazji do kolejnych wycieczek. Moje malarskie pasje również prowadziły do Krakowa, wszak mówi się, że jest miastem artystów - więc biografie wielu mistrzów nierozerwalnie wiązały się z Krakowem, tam jest bogactwo zgromadzonych dzieł sztuki, tam też - obiekt moich westchnień, najstarsza w Polsce Akademia Sztuk Pięknych.
A więc były też marzenia związane ze studiami na krakowskiej ASP. I te wszystkie historie typu "zaczarowana dorożka", artystyczna bohema itd. Wiecie, człowiek młody, to mu się roi :). Nie będę się dzisiaj zagłębiać w opowieści o moich krakowskich sentymentach, może opowiem stopniowo przy kolejnych obrazkach z tego miasta.
Ale to nieprędko, na razie dość mam dziubania cegiełek, gzymsików itd. Na sztalugach inne tematy :).

*****