Z rozpędu namalowałam jeszcze jedne malwy. Ale to nie był dobry pomysł, a w każdym razie niezbyt dobrze przygotowany. Miało być spontanicznie, ale malowanie z wyobraźni nie było nigdy moją mocną stroną. Następnym razem muszę poszukać modeli, albo przynajmniej jakieś zdjęcie sobie postawić na widoku.
W tym miejscu będzie dygresja z innej beczki, w związku z samym procesem pisania tego posta. Piszę i się wkurzam na nowego bloggera. Przy pierwszych trzech zdaniach trzy razy musiałam ponawiać ustawienia czcionki i wyrównania tekstu. Blogger wie lepiej, jaki tekst mi się podoba. Upiera się przy czcionce Times zamiast Arial i wyrównuje mi do lewej, zamiast wyjustować, tak jak lubię. On wie lepiej.
Nie podoba mi się przycisk "opublikuj" tak łatwy do znalezienia i puszczenia w ruch, że można go pacnąć całkiem przypadkiem i niechcący. Natomiast opcja zapisu jest ukryta pod bladym przyciskiem podglądu, który trzeba rozwinąć i dopiero można wybrać "zapisz". To jest nawigacja przystosowana dla nastolatek, które z telefonu co kwadrans puszczają w świat foty z zawartością kosmetyczki, talerza, szafy i kto wie czego jeszcze.
Ja mam zwyczaj przed publikacją sprawdzić tekst, obejrzeć wygląd całości itd. I tak czasem coś przeoczę, no ale się staram. A nowy blogger jest dla tych, co nie chcą się starać.
Rozmyślam nad migracją do wordpressa, ale tak szczerze - nie wiem jakie tam się czają zasadzki :). Muszę najpierw zbadać grunt.
Tutaj malwy z malowanymi wcześniej bodiakami - oba obrazki malowane akrylami na podobraziach (płótno na blejtramie), rozmiary 30x40cm. W realu ździebko lepiej te kolory wyglądają :).
Jakoś znowu płasko mi to wyszło, ale kładę to na karb malowania z wyobraźni. Zrobię jeszcze jedno podejście do tematu, a że malwy raczej przekwitły, to poszukam jakiegoś zdjęcia do inspiracji.
Poniżej - dla porównania - przypominam moje poprzednie malwy, malowane z panem Tomkiem i panią Darią z pracowni OKO:
Ten obrazek był malowany na płycie MDF. A ponieważ Luna pytała mnie o mój sposób gruntowania takiej płyty, to powtórzę tutaj ten prosty i niezawodny przepis, bo może się komuś jeszcze przyda.
Od niepamiętnych czasów gruntuję płótna, płyty i tektury w ten sam sposób, z niewielką tylko modyfikacją. Dwie rzeczy są potrzebne: klej i farba emulsyjna.
Na początku przygody z farbami olejnymi nauczyłam się co prawda uczciwego, solidnego gruntowania pierwszej warstwy przy pomocy kleju kostnego (którego przygotowanie jest istną masakrą). Później dowiedziałam się, że znacznie prościej jest zastąpić klej żelatyną. Żelatyna (albo klej) zakleja dziurki w płótnie, usztywnia je i dodatkowo odrobinę jeszcze napina, dotyczy to zwłaszcza płócien lnianych. Tu jako ciekawostkę dodam, że zaczynałam malować w czasach, kiedy trzeba było samemu sobie płótno naciągnąć na blejtram (krosno) i mogę udzielić instrukcji jak się to robi, żeby było lepiej niż fabrycznie :). Natomiast w przypadku innych podłoży klej/żelatyna tworzy przede wszystkim pierwszą warstwę impregnującą, zapobiegającą nadmiernej absorbcji farby przez płytę czy tekturę.
Dzisiaj zamiast żelatyny stosuje się na klej, na przykład Wikol. Smarujemy płótno czy płytę tym Wikolem. W przypadku "pijącego" podłoża, jak płyta czy tektura, trzeba to zrobić dwa razy przynajmniej, dobrze jest także przekleić drugą stronę (tył), co zapobiega wyginaniu się płyty. Ja klej minimalnie rozcieńczam, żeby lepiej scalił się z podłożem.
Druga warstwa gruntu to nieodmiennie od lat najzwyklejsza farba emulsyjna, taka do ścian. Zawsze po remoncie coś zostaje, to się ta resztka akurat przydaje do gruntowania. Kolor nie ma znaczenia, chyba że zależy nam na jakimś konkretnym w charakterze podmalówki.
Nie ma sensu babrać się z klejem kostnym, ani inwestować w drogie gessa (specjalne gotowe preparaty do gruntowania). Pierwsze moje obrazki olejne powstały lat temu... ekhm... czterdzieści! Jeden z nich, malowany olejami na twardej płycie pilśniowej, mam do dzisiaj i nic kompletne się z nim nie dzieje, a poniewierał się przez lata w różnych niesprzyjających warunkach. Proszę bardzo, to moje młodzieńcze dzieło (olej na płycie pilśniowej 55x65cm), nie nadgryzione zębem czasu ani żadną erozją (w realu trochę mniej żółte):
Tak że spokojnie polecam ten sposób gruntowania, wnuki jeszcze będą wieszać na ścianach Wasze obrazy, bez potrzeby wzywania konserwatora zabytków :).
*****
A mnie się te nowe malwy bardzo podobają, nawet bardziej niż te poprzednie i ten archiwalny koń bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńWikolu używam do moich dyniaków. Na dwa sposoby, albo na początku gruntuje dynię jeśli jest brzydki naskórek, albo na koniec jako utrwalacz.
Czyli na wyspę bezludną najważniejsza rzecz to wszechstronny klej Wikol :).
UsuńDziękuję za pochwałę kwiatków, podnosisz mnie na duchu!
Te malwy są fantastyczne,ja też nigdy nie jestem zadowolony ze swoich obrazów i często ich nie kończę
UsuńMnie tez się te dzisiejsze malwy podobają. A co do kleju to poleć jakiś bo wikoli to chyba kilka firm i jak go rozcieńczasz? Pędzlem nanosisz? No ja jestem zielona...
OdpowiedzUsuńAż tak to ja się nie znam, nie zwracam uwagi na firmę, ale skład chyba zawsze podobny. Niedawno gdzieś czytałam, że popularny klej Magic to z uwagi na skład to samo co wikol, tylko czemuś droższy, bo inna firma go robi. W tej chwili mam wikol firmy Hobby-Model", kupiony razem z farbami chyba w internetowym sklepie "Szał-art". Dodaję ciutkę wody, tak tylko żeby się to lepiej rozsmarowywało i nie zostawiało grubszych smug czy plam (bo się brzydka faktura zrobi), maziam jakimś grubszym pędzlem i już. Ilość wody może zależy faktycznie od tego jaka firma zrobiła ten klej, bo wydaje mi się, że miewałam bardziej gęste wikole, niż ten obecny. Jak wyschnie to macam czy podłoże jakoś zmieniło swoją chropawą powierzchnię, napiło się tego kleju i czy jest nadzieja że jest zaimpregnowane wystarczająco. No tak na oko to wszystko. Jak masz obawy to spróbuj na jakiejś tekturze, potem sama wyczujesz co i jak, ile tego trzeba.
UsuńDzięki, jak tylko będzie okazja to kupie wikol i się pobawię, mam kilka płyt, drogie nie są to mogę jedną poświecić na testy:)
UsuńWiadomo, zawsze najlepiej samemu wypraktykować. To jak z pieczeniem ciasta - niby przepis jeden, a każdemu jakoś inaczej wychodzi :).
UsuńPS. ja przy okazji różnych remontów domowych i firmowych odzyskuję zawsze "plecki" z szafek, w tych współczesnych meblach one są zazwyczaj z twardej płyty pilśniowej, która świetnie się nadaje do malowania. Do większych obrazów lubię nawet te płyty z fakturą w taką drobną siateczkę-krateczkę, potem to wygląda jak malowane na grubszym płótnie. Koń z tego wpisu był właśnie na czymś takim malowany.
UsuńŚwietne porady dotyczące gruntowania, przygotowanie bazy jest bardzo ważne. U mnie to najczęściej Wikol i Śnieżka, sprawdza się nawet na tekturze:) Zacznę od tyłu - obraz z koniem jest niesamowity! Wyczytałam kiedyś, że tylko prawdziwy artysta potrafi namalować konia. Malwy - widzę, że nie dają Ci spokoju. Próbowałam sobie porównać oba Twoje obrazy i chyba ten drugi podoba mi się bardziej. Jest na nim więcej głębi, chyba za sprawą intensywniejszych i ciemniejszych plam liści. Obraz nie wygląda płasko, raczej tak, jakby słońce świeciło w tyłu. To oczywiście tylko moje odczucia. A bloger - chyba się jeszcze dociera:) Już trzy razy zmieniali sposób formatowania zdjęć i ciągle czegoś szukam ale może w końcu zacznie działać jak należy.
OdpowiedzUsuńUściski Małgosiu.
Serdecznie Ci dziękuję, Ewo, za pochwałę i w ogóle za ten komentarz :). Ty zawsze tak rzeczowo odnosisz się do tematu, co bardzo mnie cieszy, bo to są dla mnie konkretne wskazówki co robię dobrze, co źle, jak widzą to inni.
UsuńKonie malowałam dawniej namiętnie, ale już z psem czy kotem był większy problem, bo też mniej mnie pociągało ich uwiecznianie. Konie są po prostu pięknymi modelami :). A malwy rzeczywiście nie dają mi spokoju, cały czas myślę jak je inaczej namalować.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Tak sobie myślę, że poszukiwania są najfajniejsze bo dzięki nim nie tylko szlifujemy umiejętności ale poznajemy także siebie:) Daleko mi Małgosiu do udzielania Ci wskazówek, moja wiedza na temat malowania jest skromniutka. Piszę raczej o własnych odczuciach jako odbiorcy. Jeśli jednak jest to jakaś pomoc to bardzo się cieszę. Buźka!
UsuńKażda uwaga jest cenna! Obiektywna informacja o odczuciach odbiorcy pomaga spojrzeć na obraz w inny sposób, dostrzec jego dobre lub złe strony. Jest taki ciekawy sposób, żeby ocenić swoją pracę - ogląda się obraz patrząc na jego odbicie w lustrze. Taka prosta sztuczka, a sprawia, że nagle widoczne są wtedy rozmaite błędy :).
UsuńPodziwiam i zazdroszczę po cichu talentu, bo moje rysunki są na poziomie klas I-III (hihi).
OdpowiedzUsuńTeż zastanawiam się nad odejściem z bloggera. Czytałam, że jeśli już to lepiej wybrać WordPress.org. niż WordPress.com.
Pozdrawiam:)
O masz, to nie wiedziałam, że są aż takie różnice. Muszę się jeszcze dużo dowiedzieć, zanim gdzieś się przeniosę.
UsuńBardzo Ci dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że obrazki Ci się podobają :). Talent natomiast każdy ma, tylko jeden go wykorzystuje, szlifuje i doskonali swoje umiejętności, a inny zajmuje się czymś innym, co go bardziej pociąga. Trudno być dobrym we wszystkim, ale ważne, żeby robić to, co się lubi :).
Kocham malwy, więc wybór jest trudny. Po długich oglądaniach, przyglądaniach i powiększaniach jednak wygrywają dzisiejsze malwy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
To jestem zaskoczona, ale jednocześnie bardzo się cieszę :))). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńSielskie malwy. Bardzo ładne. Zwłaszcza, że z wyobraźni ✌️😉 Co do nowego bloggera, to na początku klęłam jak szewc, ale chyba już zaczynam się przyzwyczajać, a nawet widzieć plusy 🤭
OdpowiedzUsuńJa na razie widzę tylko "plusy ujemne" :))). Ale człowiek przyzwyczaja się do różnych niedogodności, no bo skoro nie ma na to wpływu, to trzeba się przyzwyczaić i nie marudzić. Albo wyemigrować :).
UsuńMalwy bardzo mi się podobaja.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :))).
UsuńJak na malowane z wyobraźni wyszło super:) Co do nowego bloggera to już się przyzwyczaiłam, ale też zawsze sprawdzam podgląd kilka razy i lubię justować tekst.
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Jasne, do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale takie nietrafione innowacje bywają irytujące. Pozdrawiam!
UsuńPiękne malwy Ci wyszły i nie masz co narzekać, a koń świetny:-)
OdpowiedzUsuńFajnie opisałaś o tym gruntowaniu, a taka wiedza może się przydać, dzięki:-)
Pozdrawiam cieplutko:-)
Sama często szukam takich informacji, więc chętnie dzielę się także swoimi doświadczeniami, może komuś się to przyda. Serdecznie Ci dziękuję za miłe słowa pod adresem moich obrazków :). Pozdrawiam gorąco!
UsuńWitaj Kochana :)) Pieknie malujesz :)) Ja dopiero sie ucze , wiec cala droga przede mna :)) O gruntowaniu np nie wiedzialam ,ciekawa jestem czy jak kupuje plotno czy pod farby akrylowe tez musze gruntowac ? Na prawde nie znam sie nic ,wczesniej wogole nie bylo mi po drodze z farbami :)) Co do bloggera to rzeczywiscie te zmiany nie zawsze sa na korzystne. Nie chce zmieniac strony ,przenosic , mam nadzieje jednak ze nie beda nam wiecej utrudniac zycia :)) Cuuudowny Kon :)) Pozdrawiam Cie Cieplutko Gosiu :)))
OdpowiedzUsuńWitaj, Agusiu :). Bardzo się cieszę, że podoba Ci się to co piszę i maluję :). Jeśli chodzi o płótna, to myślę, że masz na myśli gotowe podobrazia, czyli krosna (blejtramy) z naciągniętym już płótnem, lub inne gotowe tzw. płyty malarskie (płótno naklejone na płytę lub karton). One przeważnie są już zagruntowane, na opakowaniach i w opisach w sklepach internetowych taka informacja zawsze gdzieś jest umieszczona. Płyt malarskich nie polecam, bo czasem płótno się odkleja, ale podobrazia na krosnach są na ogół dobrej jakości. W poście odniosłam się przede wszystkim do gruntowania płyt surowych, bez płótna, które można sobie samemu w domu przygotować. To najtańsza opcja podobrazia - płyta lub gruby karton i własnoręczne gruntowanie. Do akryli są też specjalne bloki z zagruntowanym kartonem, do kupienia w sklepach plastycznych - taki blok jak rysunkowy, tylko kartki są z bardzo grubego i zagruntowanego kartonu.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Piękne malwy😍
OdpowiedzUsuńTen nowy bloger nie jest taki prosty w obsłudze, ja ciągle nie mogę się przyzwyczaić.
Dziękuję za odwiedziny mojego bloga.
Malwy wszystkie cudowne. Nowy bloger mnie wkurza . Po co zmieniają to co było dobre. Pozdrawiam cieplutko 💖💖💖
OdpowiedzUsuńDziękuję. miło mi, że malwy Ci się spodobały :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJa na wordpress piszę Fumy Turystyczne i generalnie obsługa jest przyjazna użytkownikowi, tylko nie ma przycisku justowania w edycji tekstu we wpisie... Obchodzę to dodając w odpowiednim miejscu opcji "Advanced" CSS justify-text i działa, ale muszę o tym pamiętać za każdym razem kiedy piszę wpis. No i tam jest trochę inna filozofia tworzenia posta - dodaje się bloki o różnym charakterze: tekst, obrazek, wideo, itp, więc każde formatowanie odnosi się do pojedynczego bloku i jeśli masz 10 bloków tekstu podzielonych zdjęciami, to każdy blok ma swoje formatowanie i trzeba pamiętać o tym dodawaniu justowania ręcznie.
OdpowiedzUsuńTeż mnie wkurza nowy blogger, ile się "save'a" naszukałam!!!... A z tym "aplikacja wie lepiej" to mnie doprowadza do szału autokorekta w telefonie, zawsze wie lepiej co chciałam napisać i poprawia mi słowa, i wychodzą idiotyzmy!
Mój telefon już się "nauczył" jakich słów używam, a jakich sobie nie życzę, więc nawet sensownie mi uzupełnia. Ale powinnam go już wymienić na nowszy model, tylko właśnie obawiam się tych wszystkich cudowności, które miałyby mi ułatwić życie, a z pewnością raczej utrudnią, zwłaszcza na początku.
UsuńJestem zupełną nogą w obsłudze jakichkolwiek aplikacji, dobrze nie nauczyłam się obsługi starego blogera i już jest nowy. Dziś dopiero znalazłam justowanie. Też chciałam się troszkę powściekać na wizji na blogera, ale doszłam do wniosku, że nic to nie zmieni, trzeba sobie jakoś radzić, albo przeprowadzka, czego osobiście bardzo bym nie chciała, bo będę znowu musiała się uczyć czegoś nowego. A obrazy ładne niezależnie, czy malowane z natury, zdjęcia czy wyobraźni.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję :))).
UsuńJa w sumie jestem przyzwyczajona do techniczno-informatycznych rewelacji, które nie są dopracowane, albo zamiast ułatwiać utrudniają. Ale to przyzwyczajenie z pracy, natomiast w życiu prywatnym chciałabym mieć już lżej, korzystać z produktów przygotowanych dla mnie tak, żebym nie musiała się gimnastykować z szukaniem ukrytych pod zbędnymi wodotryskami podstawowych funkcji. No ale jest jak jest, blogger nie dostosuje się do nas, wiec my musimy dostosować się do niego :).
malwy jeszcze piękniejsze niż poprzednio a koń aaa <3 cudeńko! uwielbiam konie i taki profil, rewelacja!
OdpowiedzUsuńDzięki :))). Z końmi chyba zawsze lepiej sobie radziłam, niż na przykład z kwiatami. Po prostu lubiłam konie malować, rysować, robiłam to często, no i w efekcie lepiej mi to wychodzi. Wniosek: trzeba ćwiczyć!
UsuńZ tego co widzę nie tylko mi podobają się nowe malwy. :) A bo są ładne. Co do bloggera i ewentualnej zmiany... przez wiele lat działałam na WordPressie i przyznaję, jest bardzo dobry. Jednak trzeba się go nauczyć bo wygląda zupełnie inaczej niż to miejsce. Stale się zmienia, aktualizuje, przez co różnie bywa z wtyczkami, ale te dobre i popularne zazwyczaj też się aktualizują. Krótko - dobry jest, ale trzeba mu poświęcić trochę czasu. A jeśli już WP to najlepiej z własną domeną no i serwer. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, Danusiu! To w sumie dobrze, że ten obrazek pokazałam, bo miał być skazany na zapomnienie lub nawet unicestwienie :). Te przyjazne komentarze podniosły mnie na duchu :).
UsuńCo do bloga, to zdaję sobie sprawę, że lekko nie będzie, samo nic się nie zrobi. Na razie nie bardzo mi się chce z tym walczyć, ale kiedyś nadejdzie taki dzień... :)
Koń to najlepszy przykład, że masz talent do malowania.
OdpowiedzUsuńBardzo się uśmiałam, że moje wnuki z moimi obrazami nie będą musiały latać do konserwatora zabytków. Tylko czy mi życia starczy, żeby w sobie odkryć talent do malowania? Kto wie, kto wie. Podobno był jeden taki co żył (Abraham) 175 lat.🤣
Poszukaj sobie informacji o Grandma Moses - zaczęła malować po 70-ce i malowała setnych urodzin, a jej obrazy osiągały imponujące ceny. Tak że wszystko przed nami :))).
Usuńśliczny obrazek! a co do nowego bloggera to też przechodzę etap poznawania się i momentami ''zgrzytania zębami'' z bezsilności:) pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że obrazek Ci się podoba :). Na bloggera ponarzekamy, ale cóż robić, przyzwyczaimy się. Pozdrawiam serdecznie!
Usuńmalwy piękne, ale bodiaki najbardziej mnie urzekły:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mamy podobne odczucia w tej kwestii :). Bodiaki są wzorowane na przepięknym obrazie Stanisławskiego, nie jest to dokładna kopia, ale wyszło mi coś bardzo zbliżonego do oryginału. Ja też bardzo lubię ten obrazek :). Natomiast malwy to były takie eksperymentalne malowanki, z nauką łączenia barw, kompozycji, sposobu malowania.
UsuńMalwy przepiękne - od razu przywołują wspomnienia najlepszych wakacji u Pradziadków. Prababcia, starowinka już praktycznie nie wychodziła z domu, ale lubiła wyglądać przez okno gdzie miała swój cudowny ogródek a tam... bajeczne malwy! Takie jak Twoje:)
OdpowiedzUsuńKoń fantastyczny - jak żywy!
Dziękuję za pochwały, bardzo mi miło :))). U mojej babci były floksy, których dzisiaj już prawie nigdzie nie spotykam, i czerwone pelargonie w oknach. Takie pelargonie mam zawsze w skrzynkach i przypominają mi babcię. Fajne są takie wspomnienia :).
UsuńPięknie malowane, ach :-) ps. Mnie się też nie podoba nowy bloger.Pewnie się przyzwyczaję za jakiś czas i już. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :). No tak, nie ma wyjścia, do bloggera trzeba się przyzwyczaić :). Pozdrawiam gorąco!
Usuńja także mam problem z malowaniem tylko z wyobraźni :) Lubię mieć jakiś "odnosnik" np w formie fotografii.
OdpowiedzUsuńMyślę że Twoje malwy -niezależnie w której wersji -mają swój urok :)
Do gruntowania używam gesso, i tak zużywam go dość dużo np do decoupage, i kupuję regularnie :)
Nowy blogger też nie podbił mojego serca, bardzo powoli się z nim oswajam... :)
Bardzo rzadko tak maluję, czyli wyłącznie "z głowy". No i za każdym takim razem przekonuję się, że lepiej jednak mieć jakiś punkt odniesienia. Jeśli nawet nie maluję dokładnie tego co widzę, to łatwiej mi wtedy rozłożyć światłocienie, "zbudować" bryłę czy jakąś głębię. Gesso przez jakiś czas kupowałam i używałam, ale szczerze mówiąc nie widzę żadnej jego wyższości nad klejem i emulsją, a nawet wydaje mi się, że w przypadku bardziej nasiąkliwych podłoży te stare chałupnicze metody są lepsze, lepiej trzymają się płótna czy tektury. Być może w decoupage działa to inaczej, tam są inne powierzchnie, nie mam w tej technice doświadczenia.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Małgosiu kochana to, o czym piszesz to dla mnie jakiś kosmos i nowości zupełne, ale fajnie się czegoś dowiedzieć. Nigdy nie malowałam farbami, więc temat zupełnie obcy dla mnie :) Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego wszystkiego ;) Chylę czoła nad Twoimi pracami! Dla mnie jako totalnego laika wyglądają po prostu przepięknie.
OdpowiedzUsuńReniu, serdecznie Ci dziękuję za przemiłe słowa :). O tych technicznych szczegółach piszę czasem tak obszernie, bo zaglądają do mnie osoby, które też malują, lub dopiero zamierzają się uczyć malowania, i takie informacje są im potrzebne. Dla tych, którzy nie malują, to pewnie trochę nudne, ale zdarza się, że ktoś po przeczytaniu takich informacji dochodzi do wniosku, że nie taki diabeł straszny i podejmuje pierwsze próby. Ja tak nauczyłam się haftować: najpierw tylko oglądałam ładne hafty, potem zaczęłam czytać jak to się robi, jakie płótno czy muliny trzeba kupić, no i zaczęłam w końcu sama stawiać pierwsze krzyżyki :).
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ostatnio ciągle się spóźniam z odwiedzinami na ulubionych blogach, zaniedbuję swojego bloga........jakasik niemoc twórcza i towarzyska mnie ogarnęła, ale mam nadzieję, że to mini. Podobają mi się Twoje malwy, choć malwy z poprzedniego posta troszkę lepiej wyszły, może przez zróżnicowanie kolorów kwiatów. Ja też nie potrafię malować z wyobraźni(poza abstrakcją), muszę mieć coś na wzór. Podziwiam te osoby( w tym wypadku Ciebie), które same przygotowują płótna do malowania. Od zawsze kupowłam gotowe podobrazia, i nie chodziło o to, że mi się nie chciało gruntować, przypinać itd. a raczej o obawę, że sobie z tym nie poradzę.
OdpowiedzUsuńCo do nowgo blogera, to wkurzam mnie nie mniej niż Ciebie a może jeszcze bardziej, hehe. Po co, na co, komu przeszkadzał stary wygląd?. Zawsze przycinałam post, teraz nie mogę tej opcji znaleźć. Z czcionkami to samo. Jeszcze jedno mnie denerwuje, ktoś odwiedzając bloga mógł sobie kliknąć na zdjęcie i pokazywały się wszystkie które w danym poście zamieściłam. Teraz wyświetla się tylko jedno zdjęcie, to na które się kliknie. Nie mam pojęcia dlaczego, albo gdzie szukać tej opcji. Ponoć do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale nie wiem czy uda mi się to samo z nową wersją blogera. Pożyjemy, zobaczymy. Małgosiu, zapomniałabym dodać, że konik jest świetny. Bardzo oszczędna gama kolorystyczna, super. Pozdrawiam Cię bardzo gorąco:)
Dziękuję Ci serdecznie, Wandziu, za przemiłe słowa :). Ten ostatni obrazek z malwami coraz bardziej mi się nie podoba, więc z całą pewnością zostanie przemalowany, trochę sobie jeszcze na nim potrenuję, gorzej chyba nie będzie :). Oszczędna gama kolorystyczna czasem mi się podoba i celowo maluję monochromatycznie, ale niekiedy chciałabym od tego odejść dość daleko i jednak nie do końca mi się to udaje. Muszę nad tym popracować. Natomiast co do gruntowania... czasem kupuję gotowe podobrazia, ale szczerze mówiąc uważam, że sama robię to lepiej :). Najwięcej zabawy jest z naciąganiem płótna, ale nie spotkałam się z gotowym naciągniętym na blejtram płótnem NIE zagruntowanym. Zresztą to fabryczne naciąganie to dość kiepskie jest, sama robię to porządniej. Ale w sumie to najbardziej lubię malować na sztywnych podobraziach, na desce lub płycie.
UsuńWandziu, ja też miewam blogowe przestoje, to chyba normalne, prawie każdemu się zdarza. Ostatnio trochę się rozkręciłam, bo nabrałam chęci do malowania, więc jest o czym opowiadać i pokazywać. Blogger nie ułatwia tego, niestety, ale powoli jakoś to oswoimy :).
Ściskam Cię mocno i pozdrawiam!
Przydatna lekcja. Jak widać, masz piękny jubileusz pracy artystycznej- gratuluję. A koń spodobał mi się bardzo.
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Basiu, tak naprawdę to w tej "pracy artystycznej" była wielka dziura, czyli wieloletnia przerwa. Malowałam we wczesnej młodości, ale potem życie ułożyło się inaczej niż sobie kiedyś marzyłam, przytłoczyły mnie różne rodzinne i zawodowe obowiązki, no i -jak wiele osób - powróciłam do ulubionych zajęć dopiero "na stare lata" :))). Mam teraz więcej wolnego czasu i mogę go wykorzystać tak jak lubię. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńMnie też się te nowe malwy podobaja, zwłaszcza ładnie się komponują w duecie z bodiakami.
OdpowiedzUsuńA ten klej kostny to z kości? Nie wiem czemu, ale wyobraziłam sobie, że z ludzkich (co ja taka dzisiaj makabryczna jestem?!) ;-)
Owszem, klej kostny jest z kości, głównie bydlęcych, podobnie jak klej skórny ze skór bydlęcych - obecnie coraz rzadziej stosowane, na przykład w renowacji starych mebli, ale także przy produkcji banknotów. To bardzo stare technologie, współcześnie zastępuje się te kleje chemicznymi polioctanowinylowymi preparatami typu Wikol. Czyli albo chemia albo kości. Trochę słaby wybór, niestety :(.
UsuńDziękuję za pochwałę pod adresem malw :). Ja jednak im dłużej na nie patrzę, tym mniej mi się podobają, tak więc zanosi się na recykling tego obrazka :).
Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo mnie się podobają i malwy i koń. Pozdrawiam. :) .
OdpowiedzUsuńMałgosiu to ja z wordpressa. www.ocodziennosciemerytki.wordpress.com
UsuńBardzo się cieszę, że podobają Ci się moje obrazki :))). Dziękuję i pozdsrawiam serdecznie!
UsuńBardzo mnie się podobają i malwy i koń. Pozdrawiam. :) .
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję :))))
UsuńCzytam, że problemy z pisaniem mamy podobne, nawet tu człowiek musi się wykurzać.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co Ci się w Twoich obrazach nie podoba, ja widzę świetne prace, chętnie te malwy powiesiłabym u siebie.
Na sztuce znam się o tyle, że albo cos lubię od razu albo nie i Twoje obrazy maja klimat , jaki lubię:-)
Bardzo się cieszę, to wszystko co piszesz jest dla mnie ogromnie miłe i motywujące :))). Dziękuję za przesympatyczny komentarz!
UsuńNo tak, twórcy bloggera trochę namieszali, ale co zrobić, jakoś się przyzwyczaimy...
Pozdrawiam serdecznie!
Owszem widać różnicę w obrazach. Ten malowany pod okiem opiekunów jest jaśniejszy, dlatego wydaje się żywszy. To moje spostrzeżenie i skojarzenie, chociaż w dziedzinie malarstwa jestem laikiem. Mówię tylko jak odbieram Twoje obrazy. Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze dzieła.
OdpowiedzUsuńPiękne malwy namalowałaś.
OdpowiedzUsuńJa też mam problemy z nowym bloggerem.
Serdecznie pozdrawiam :)
Dziękuję :). Z nowym bloggerem nie mają problemu chyba tylko jego twórcy :).
UsuńPozdrawiam gorąco!
Ah, klej kostny, złe wspomnienia wróciły ;D Gesso czasem pozwala na uzyskanie bardziej intensywnych kolorów, ale niestety przy częstszym malowaniu ceny nie zachęcają. I po przekalkulowaniu jakoś aż tak dużych różnic już się nie zauważa ;D
OdpowiedzUsuńOstrzegam, że na wordpressie z wyjustowaniem również jest problem. Jest na to podobno jakiś patent, ale jeszcze go nie odkryłam ;)
To ja poczekam, aż się przegryziesz przez zasadzki wordpressa, żeby w razie czego podpytywać jak rozwiązać problemy :))).
UsuńKupowałam przez jakiś czas gesso, ale różnicy nie widziałam, a jeśli już, to na korzyść domowych sposobów. Więc skoro w domu zawsze jest jakieś wiaderko farby emulsyjnej i słoik wikolu, to korzystam z tego co pod ręką.
Wyjustowanie w wordpress jest bajecznie proste: klikasz w akapit, na górze pojawiają się różne ikonki, klikasz w drugą od prawej (to chyba strzałka w dół), na samym dole jest "wyjustuj" :)))
UsuńJak wyjustować akapit to wiemy, ale jest problem z ustawieniem wyjustowania w odniesieniu do całego posta, blogger nie chce tego pamiętać (o wordpressie się nie wypowiadam, bo nie znam). Jak na razie to musiałam co chwila poprawiać, bo co akapit to wracał do wyrównania z lewej strony. Mam nadzieję, że to jedno z licznych niedociągnięć i wkrótce zostanie naprawione :).
UsuńMałgosiu, przejrzałam twój blog i jestem zachwycona tym co robisz! Cudowne arcydziełka i do tego strasznie ci zazdroszczę talentu! Pozdrawiam serdecznie - Ewa
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję za entuzjastyczny komentarz, szalenie miło jest czytać takie pochwały :))). Cieszę się, że Ci się podobają moje bazgrołki :). Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
UsuńA czy Ty Małgosiu, nie jesteś zbyt krytyczna wobec swoich obrazów? Kwiaty są piękne! Jesteś bardzo utalentowaną osobą, pracowitą i dokładną :)
OdpowiedzUsuńFakt, z tym nowym bloggerem łatwo nie jest, tez wolałam starą wersję. No, ale cóż...
Pozdrawiam gorąco...
Polu, ja po prostu chcę malować lepiej, uczę się i staram się korygować to, co źle robię. Jeśli wpadnę w samouwielbienie, to nic więcej nie osiągnę :). Moje krytyczne podejście do własnych prac nie jest dołujące, lecz motywujące.
UsuńDziękuję serdecznie za miłe słowa :). Bardzo mnie cieszy, że moje obrazki się podobają, to dodatkowa zachęta do dalszej pracy :). Pozdrawiam serdecznie!
Upss Małgosiu, ależ się zawstydziłam. Zawsze kupuję gotowce już zagruntowane. Na płycie nigdy nie malowałam.
OdpowiedzUsuńPlecki od mebli - mówisz:))) Dziękuję za porady jak gruntować.
Koń cudny - to wyższa szkoła jazdy. Podziwiam i gratuluję.
:)
No coś Ty, jaka tam wyższa szkoła jazdy... takie konie to dawniej hurtowo malowałam... mnie się to proste wydaje, taki akurat koń wcale nie jest jakiś wybitny... za to z kotem czy kwiatkiem mam często problemy :))).
UsuńGotowce zagruntowane nikomu ujmy nie przynoszą, jak kto lubi tak wybiera. Ja lubię sztywne, stabilne podłoża, a te kupowane to często są jakieś takie wiotkie, płótno słabo naciągnięte... Wolę deskę albo płytę. Bo samej naciągać płótno to już mi się nie chce :).
Malwy są naprawdę wspaniałe :) Jestem pod wrażeniem. Konik też uroczy
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :))).
UsuńKoń fantastyczny
OdpowiedzUsuńDziękuję :). A obrazek z malwami już całkiem przemalowany!
UsuńPiękny ten koń
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń