Przez cały ubiegły rok opublikowałam 4 wpisy. Słownie: cztery. No, po prostu rewelacja, ech... Jestem rekinem, czy tam jastrzębiem, blogosfery :/
Aż się dziwię, że w ogóle ktoś jeszcze tutaj zagląda - a nawet przybyło kilka miłych osób na liście obserwatorów (!). No to chyba muszę się ogarnąć i uaktywnić, skoro społeczeństwo czeka ;). Co prawda trochę ciężko z tą aktywnością, bo pogoda jakaś nienormalna tej zimy i najchętniej to bym się zaszyła w takim gniazdku jak nasza Basiunia:
Nigdy nie robiłam tak zwanych postanowień noworocznych. Wiecie - że niby coś tam od 1 stycznia zacznę robić. Bo niby dlaczego akurat od 1 stycznia, a nie od dzisiaj, czy najbliższego piątku? No, ale co tam, tym razem spróbuję, chociaż tak po prawdzie mamy już prawie koniec stycznia, ale postanowienie urodziło się jednak gdzieś około Sylwestra. A zatem: postanawiam zmobilizować się blogowo i systematycznie wstawiać tu treściwe posty. Niekoniecznie długaśne tasiemce, jak mi się to czasem zdarzało, ale za to częściej niż raz na kilka miesięcy. Może nawet uda mi się dojść do cotygodniowych wpisów...? Taki jest plan, w każdym razie.
Drevni Kocurek domagał się niedawno wpisów książkowych, ale dwa ostatnie były właśnie książkowe, więc może nie tym razem... Obrazków mam parę namalowanych, ale czekają do ogarnięcia, w sensie sklejenia na ich potrzeby wpisu blogowego, a tu z weną pisarską ostatnio krucho... Jest jeszcze kilka tematów, o których zamierzałam napisać, najnowsza idea to blogowe polecenia, czyli polecanie ciekawych blogów - i o tym między innymi dzisiaj będzie. Bo ja jestem fanką blogów. Nie polubiłam Facebooka ani tym bardziej Instagrama, że o Twitterze nie wspomnę, zaglądam tylko czasem na Pinterest, wyłącznie w celu poszukiwania inspiracji do obrazków. No i pojawiają się ostatnio inicjatywy mające na celu rozruszanie blogosfery... Ale o tym za moment, najpierw mały przegląd tego co było, jak mnie nie było.
Przede wszystkim - w końcu z grubsza urządziłam pokój przeznaczony na pracownię. Ciągnęło się to pół roku, a właściwie to wciąż było odkładane z różnych powodów, które wchodziły w paradę (a to remonty, a to przetasowania w organizacji domu, zmiany planów rodzinnych, pracowych i wszelakich innych, tudzież koncepcji wnętrzarskich, no i szereg innych zajęć). W końcu jednak wszystkie plastyczne akcesoria i zachomikowane po kątach obrazki zostały zgromadzone w jednym miejscu na to przeznaczonym. Okazało się, że sporo tego mam, ale tak było poupychane i skompresowane w rozmaitych zakamarkach, że nawet nie miałam pojęcia o stanie posiadania :). A poważniejsze malowanie obrazków odkładałam na czas, kiedy będę mogła rozstawić na stałe sztalugi, co niedawno wreszcie nastąpiło, ufff...
Gdzieś tam w międzyczasie kończyłam też studia podyplomowe, a pisanie pracy dyplomowej, z uwagi na interesujący mnie temat, trwało dość długo, bo się bez opamiętania zaczytywałam w dodatkowej literaturze fachowej i umykało mi o czym to ja właściwie miałam pisać, nie mówiąc już o zajmowaniu się czymś innym poza tym. Próbuję też uczyć się włoskiego (no, z tym to różnie...) i w miarę systematycznie ćwiczyć jogę, i takie tam inne jeszcze michałki...
Może dwa słowa o tej podyplomówce. To już trzecia w moim życiu i ciekawa jestem, czy zgadniecie, czym ja się właściwie zawodowo zajmuję. Otóż mam zaliczone studia podyplomowe: z rolnictwa, z informatyki, oraz z rachunkowości i kontroli finansowej. Taki różnorodny zestawik :). A zawodowo to właściwie nic z tych rzeczy konkretnie, chociaż to i owo się oczywiście przydaje, jak to w życiu. No i chętnie bym znowu coś postudiowała :))). Ale wiecie, jak to jest - a to z kasą trzeba się liczyć, bo są inne potrzeby, a to czasu na wszystko za mało...
Co jeszcze się działo? Jak wiecie, mam stado zwierzaków... Czarny Grubcio zamieszkał u nas na stałe, przyjaźni się z Dżemikiem, ale od kocich dziewczynek trzeba go trochę izolować, bo one się go wciąż jeszcze trochę boją. Jesienią niestety odeszła za Tęczowy Most nasza najstarsza, blisko 18-letnia Czarnuszka. Niektórzy zaprzyjaźnieni blogowi kociarze wiedzą, że chorowała, ale w tym samym czasie u Drevniego Kocurka trwała walka o zdrowie i życie Mefiego, więc na koniec nie pisałam tam już o mojej Czarnuszce, żeby nie siać dodatkowego przygnębienia. Zostało więc teraz pięć kotów (Sabinka w tym roku kończąca 7 lat, trzy siostrzyczki Basiunia, Balbinka i Kocia - po prawie 4 lata, i Grubcio niewiadomego wieku, ale sądzimy, że ciut starszy od Sabinki) i roczny owczarek niemiecki Dżemik, duże psisko z niespożytą energią, które ciągle wierzy, że jest malutkim kotkiem. Sypia zresztą często z Grubciem, a ostatnio też z Sabinką.
Co do malowania, to ostatnio jakoś tak wciągnęły mnie malutkie obrazeczki i abstrakcje. Nawet zaczęła mi się legnąć myśl, że może z czasem zacznę takie chałturki sprzedawać, bo mi się nazbierało tego sporo. A może nie tylko chałturki... bo dlaczego nie.

Te oto wytworki to efekt eksperymentowania na temat "jak namalować kosmos". Przypadkowo zobaczyłam gdzieś króciutki filmik z tutorialem i spodobała mi się ta zabawa :). Pomalowałam kawał papieru A3 w ramach tego eksperymentu (a potem jeszcze drugi), ot tak z nudów, żeby zobaczyć jak mi to wyjdzie. Wyszło ciekawie, więc przyszło mi do głowy, żeby to jakoś zagospodarować. Pocięłam całość na odpowiednie kawałki, w planie jest podklejenie i zalaminowanie, no i będzie z tego zestaw zakładek. Kolejny zresztą... bo przy porządkach i organizowaniu pracowni przypomniałam sobie, że kiedyś już dwa zestawy innego rodzaju zakładek stworzyłam. Szczerze mówiąc, zdziwiłam się, że tyle ich już w ogóle mam, nie wiem jak i kiedy to się tak rozmnożyło... Sama nie używam, a ileż tego można rodzinie i znajomym wciskać, tak więc śmiała wizja jakiejś sprzedaży zorganizowanej zaczęła chodzić mi po głowie. Od czasu do czasu ktoś pyta też o możliwość kupienia obrazków, na razie odmawiałam, ale coraz częściej jednak o tym myślę. Wykluczam malowanie na zamówienie, ale z tego co sama sobie a muzom namaluję, to dlaczego nie. Ale muszę to przemyśleć, czy to ma być jakaś zorganizowana sprzedaż, czy raczej tylko jak się trafi jakiś zdesperowany fan mojego bazgrolenia.

*****
A teraz kilka słów krytyki na temat aktualnej wersji bloggera, trochę tytułem wyjaśnienia, bo może zauważyliście drobne (niezamierzone) zmiany. Otóż chciałam zrobić porządki z listą ulubionych blogów na bocznym pasku. Usuwanie tych wygasłych, albo tych, które dawno przestały mnie interesować, nie dawało skutku, zmiany nie można było zapisać. Wiem, że wiele osób miało ten sam problem. No więc wymyśliłam genialnie, że usunę całą listę i wstawię od nowa tylko to, co mi potrzebne, czyli około 50 blogów. Gadżet się owszem daje wstawić, ale wszystkie blogi muszę teraz pojedynczo dodawać z listy czytelniczej, każdy oddzielnie zapisać. Dawniej można było wstawić całą listę czytelniczą i usunąć niepotrzebne jednym klikiem, albo zaznaczyć wybrane i jednym ruchem wstawić cały zestaw na pasek swojego bloga. Teraz trzeba się nakombinować, masę czasu to zabiera. Odechciało mi się więc, bo mam tych blogów blisko setki, wybranie i zapisanie połowy z nich godzinę by mi zajęło, bo w dodatku pamiętam je raczej tylko po nazwach, a na liście do wyboru są adresy www, które nie zawsze kojarzę. Dlaczego to nie jest intuicyjne i proste dla użytkownika, jak było dawniej? Co za idioci pracowali nad tą nową wersją...? A podobno mamy tysiące genialnych (i świetnie opłacanych) informatyków! Tylko jakoś coraz częściej udaje im się schrzanić coś, co dobrze funkcjonowało. Nie spotkałam jeszcze osoby, która by była zadowolona ze zmian w tej ostatniej wersji bloggera, natomiast narzekania są dość częste. To że coś jest nowe, nie znaczy, że jest lepsze.
A skoro mowa o liście czytelniczej i ciekawych blogach...
Polecam do poczytania wpis Olgi Jawor z bloga "Pod tym samym niebem":
https://wewanderers.blogspot.com/2023/01/nowe-w-nowym.html
Olga pisze tam o blogosferze, o poszukiwaniu nowych, interesujących blogów, o znikaniu tych, które kiedyś polubiła... I prosi o polecanie ciekawych miejsc, blogów ciekawych, inspirujących, a przy tym nadal aktywnych. Bo rzeczywiście w ostatnich latach blogi są wypierane przez obrazkowe social media, Fb, Insta, YT itd. Ale są też jaskółki powrotów do zakurzonych blogów - blogerzy, którzy przenieśli się jakiś czas temu na zatłoczony Fb, zatęsknili za nieśpiesznym blogowaniem. Powstał więc pomysł poleceń blogowych. Olga prosiła o napisanie jej w komentarzu o blogach, które uważamy za godne polecenia, ale ja potrzebowałam trochę czasu do przygotowania odpowiedzi, pomyślałam wiec, że zrobię to porządnie na swoim blogu. Bo może jeszcze komuś się to przyda, a może ktoś inny "zarazi się" pomysłem i także poleci swoje ulubione blogi?
Blogów na mojej liście czytelniczej jest około setki. O niektórych nawet nie pamiętam, bo mocno zwolniły tempo, albo całkiem się zawiesiły, a inne przestały mnie interesować, więc też do nich nie zaglądam. Jakiego rodzaju są to blogi? A otóż:
- blogi zaprzyjaźnionych kociarzy (i tu ostatnio zaglądam najczęściej);
- blogi kilkorga Polaków, którzy mieszkają w innych krajach, a ja z jakiegoś powodu kiedyś zaczęłam do nich zaglądać, coś mnie tam urzekło i wciąż trzyma :)
- blogi o sztuce (wystawy, biografie, omówienia twórczości różnych artystów);
- blogi artystów malarzy i sympatycznych osób malujących od czasu do czasu amatorsko;
- blogi, które mi pozostały na liście z czasów, kiedy pasjonowały mnie robótki typu hafty i dzierganie na drutach;
- kilka blogów książkowych,
- kilka trudnych do skategoryzowania, ale fajnie się czyta :).
Przymierzając się do zrobienia listy polecanych blogów narzuciłam sobie rygor max 7-8 pozycji. Bez tego "szlabanu" wrzuciłabym tu listę minimum 50 blogów, a o każdym chcę kilka zdań napisać, więc wolę to podzielić i co jakiś czas wrzucić kilka kolejnych. Uznałam też, że powinny to być blogi aktywne, czyli z wpisami średnio nie rzadszymi niż raz w miesiącu. Niestety, sporo bardzo inspirujących blogów zaprzestało publikacji, albo całkiem zniknęło...
A zatem - prezentacja (uwaga! nazwy blogów są podlinkowane, zachęcam do zajrzenia na nie!):
- Niezła sztuka - najlepszy według mnie blog o sztuce, w przystępny sposób popularyzujący wiedzę o sztuce, jest tam mnóstwo lekko i ciekawie napisanych artykułów o polskich i zagranicznych artystach, kopalnia wiedzy i rozmaitych ciekawostek.
blog Izy, która nieustająco mnie zachwyca i inspiruje swoimi pracami artystycznymi, ostatnio szczególnie markerowymi obrazkami aniołów i świętych, których stworzyła już całą plejadę, a z każdym kolejnym portretem wspina się na coraz wyższe stopnie twórczego mistrzostwa.
- Pintar a la acuarela - blog znakomitej hiszpańskiej akwarelistki Noemi Gonzales: oprócz własnej twórczości i kursów malowania Noemi prezentuje także wspaniałe akwarele innych artystów, także filmiki z malowania na żywo - lubię popatrzeć, jak robią to mistrzowie, zawsze to czegoś uczy;
Nie jestem szczególną fanką blogów typowo wnętrzarskich, bo dużo w nich sztuczności a mało przydatnych konkretów. Blog "Bibeloteka" nie jest jednak typowo wnętrzarskim blogiem, trudno go jednoznacznie wrzucić do konkretnej szufladki. Jest o rzeczach pięknych, o otaczającej przyrodzie, o miłych chwilach. Autorka nienachalnie wprowadza czytelnika w świat uroczych przedmiotów, dostrzeżonych miłych drobiazgów i pięknych kadrów z ogrodu, wreszcie - własnoręcznych dekoracji. Cela sama o sobie pisze tak: "Po przeprowadzce na wieś pod Puszczą Kampinoską zakładam nowy ogród i urządzam swoje wymarzone miejsce na ziemi. Pasjonuje mnie rękodzieło, malowanie mebli, ratowanie staroci, szycie patchworków i robienie wianków. Kolekcjonuję różową i kobaltową porcelanę oraz fajans, pozostaję pod urokiem pięknych wnętrz, przedmiotów i tkanin."
- Dom z kamienia - moje niedawne odkrycie, blog Kasi Nowackiej, Polki, która od około 10 lat mieszka w nieturystycznym zakątku Toskanii i codziennie (!) zamieszcza niebanalne wpisy o życiu codziennym we Włoszech, o zwyczajach i krajobrazach, o sztuce i architekturze, o nieoczywistych miejscach wartych poznania we Florencji i innych miejscach na mapie Włoch.
Kasia jest autorką kilku ciekawych książek - wydane już zostały o Florencji oraz o Toskanii i Romanii, a kolejna ukaże się lada dzień. Dla mnie najciekawsze na blogu "Dom z kamienia" są relacje z wszelkich lokalnych wydarzeń i zwyczajnych codziennych sytuacji, jakie są udziałem mieszkańców leżącego z dala od turystycznych szlaków Marradi.
- Jyoti - blog najbardziej zakręconej, jaką znam, blogerki :)
Joasia tworzy rzeczy niezwykłe, ma coraz to nowe pomysły: mandale w najprzeróżniejszych kształtach, wymiarach i technikach (akryl, monotypia, tekturki, drewienka, pióra itd), przedziwne i bajecznie kolorowe dziergane akcesoria odzieżowe - szamańskie czapy, chusty, a także urocze kartki, albumy i nie pamiętam co jeszcze, ale jej wyobraźnia z pewnością nie zna granic!
- Trzeci pokój - blog Justynki, która zajmując się dwójką swoich pociech nie rezygnuje ze swoich pasji, jakimi są: malowanie akrylami i akwarelami, a także inne rękodzieło, jak kartki czy decoupage.
Od dłuższego czasu obserwuję twórczość Justynki i jest to ogromnie miłe podziwiać, jak z każdą kolejną pracą robi niesamowite postępy. Uwielbiam zwłaszcza jej akwarelki, bo na nich widoczny jest najbardziej ten twórczy progres.
- Relacje z życia rodzinki, w której najważniejsze miejsce zajmują koty - zwykle jest ich około tuzina (w normalnym niedużym mieszkaniu w bloku)! Niedawno wydarzyła się tam niestety tragedia, po długiej chorobie odszedł za Tęczowy Most senior Mefisto... ale kto wie, czy nie zrobił miejsca dla młodszych, porzuconych gdzieś kocich nieszczęść, które od czasu do czasu do domku Drevniego Kocurka trafiają... Tutaj są kochane, dokarmiane, leczone, stają się członkami rodziny. I dodajmy, że jest to całkiem zwyczajna rodzina, której, jak to się mówi, nie przelewa się, więc utrzymanie takiego kociego stada jest nie lada wyczynem. Na potrzeby związane zwłaszcza z leczeniem i specjalistycznym żywieniem chorych kotków założona jest zbiórka na POMAGAM.PL - bardzo proszę Was o wsparcie, bo tam jest wieczny minus u weta, który ma świętą cierpliwość i wielkie serce dla tego stada:
Oczywiście lista poleceń mogłaby być znacznie dłuższa, ulubionych blogów mam więcej, ale będę ich prezentację kontynuować stopniowo w przyszłości.
*****