Po serii książkowych wpisów pora wrócić do pokazywania obrazków. Prezentuję Wam dzisiaj kolejny kwiatowy malunek, tworzony ze Swietłaną Rodionową (było już kilka wpisów na ten temat). Miałam - jak zwykle, haha! - kłopot z uchwyceniem na zdjęciach w miarę realistycznej kolorystyki obrazu. Jest tam kilka odcieni fioletów, od niemal całkiem niebieskiego, przez wrzosowy i liliowy, aż do prawie czerwonego, na zdjęciu wyszło za bardzo niebiesko, no i nic nie umiem na to poradzić. Zresztą dużo zależy w tej materii od monitora - na komputerze widzę ten obrazek w niebieskościach, ale na smartfonie paleta barw jest bardziej urozmaicona, nawet dość realistycznie to wygląda. W sumie to właśnie te eksperymenty z mieszaniem różnych odcieni czerwieni i błękitów były głównym powodem podjęcia tego akurat tematu. W założeniu miała to być tylko etiuda, czyli malunek szkicowy, taka jakby wprawka na temat kontrastów fioletów i zieleni, łączenia błękitów z czerwieniami itd. W realu wyszło całkiem nieźle, ale przyznam się Wam, że z tego malowania z Rodionową najbardziej mi się do tej pory podobały floksy - tutaj można je obejrzeć: https://sztukawpapilotach.blogspot.com/2024/01/biae-na-biaym-floksy.html
Zatem wersja w dziennym oświetleniu (na smartfonie widzę budyniową żółć, której tam nie ma):
Obraz olejny na płycie pilśniowej, 40x50 cm.
Obrazek namalowałam na odwrocie przeznaczonej do kasacji wyblakłej reprodukcji - zwykła płyta pilśniowa (tzw. twarda) z powierzchnią wyciśniętą w charakterystyczną krateczkę, która od biedy może udawać fakturę grubego płótna. Wspominałam kiedyś, że lubię malować na twardym i stabilnym podłożu - w bardzo dawnych licealnych czasach, kiedy nie było gotowych podobrazi, a samodzielne przygotowanie wymagało sporego wysiłku, często malowałam właśnie na takich płytach, oczywiście odpowiednio zagruntowanych. Dzisiaj maluję już trochę inną techniką i takie podłoże okazało się jednak mało komfortowe. Tak więc był to raczej jednorazowy "wyczyn" :).
Detale w pierwszej wersji:
I w drugiej, po poprawkach, w dziennym świetle (znowu ten budyń!):
*****
Nadal udzielam się "Na kanapie", chociaż mój entuzjazm nieco ostygł, bo nie wszystko mi się tam podoba, no ale nikt nie obiecywał, że będzie idealnie. Na razie nie będę rozwijać wątku, przyglądam się, a na wnioski i podsumowania będzie jeszcze czas.
Moje najnowsze recenzje:
- JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI - "Jelita".
https://nakanapie.pl/recenzje/wspaniala-powiesc-herbowa-jelita
- HENRYK WANIEK - "Finis Silesiae".
Moja ocena - 7/10, link do recenzji:
https://nakanapie.pl/recenzje/taki-byl-slask-finis-silesiae
- THOMAS SCHLESSER - "Oczy Mony".
Moja ocena - 8/10, link do recenzji:
https://nakanapie.pl/recenzje/dla-pasjonatow-sztuki-oczy-mony
Aktualnie czytam książkę Hugh Eakina "Wojna o Picassa" - mnóstwo interesujących faktów o tym, jak sztuka nowoczesna trafiła z Europy do Ameryki.
*****
A tutaj są wszystkie recenzje, które dotychczas zamieściłam "Na kanapie" - https://nakanapie.pl/gosiaprive/recenzje .
Wstawiam tam także stopniowo te dawniej napisane, które publikowałam już tutaj na blogu - bo chcę je wszystkie mieć w jednym miejscu.
Natomiast na sztaludze kończy się kolejny obrazek z serii "rodionowej" ;).
EDIT:
Po krótkim pobycie w serwisie "Na kanapie" zrewidowałam swoje poglądy na temat tego serwisu. Opinią i wnioskami na ten temat dzielę się w następnym wpisie: https://sztukawpapilotach.blogspot.com/2024/06/wszedzie-dobrze-ale-na-blogu-najlepiej.html
*****