Plan był inny, miałam zabrać się za karczocha, chodzi mi on cały czas po głowie, ale kiedy zaczęłam przeglądać posiadany zasób mulinek, okazało się, że do karczocha muszę zamówić większość kolorów, a do jaśminu mam wszystkie i nawet odpowiednią kanwę. A że weekend akurat się zaczynał i na zamówienie trzeba by poczekać parę dni, to zabrałam się za jaśmin.
Wydawało mi się, że haftowanie tych drobnych płateczków będzie uciążliwe, ale poszło całkiem sprawnie i bez pomyłek. Znacznie bardziej dał mi w kość oset z poprzedniego posta :).
Na zdjęciach cały obrazek niestety wygląda dość blado, w rzeczywistości tkanina jest jasnobeżowa, kwiaty białe z błękitnym podcieniowaniem i kremowymi akcentami - dość dobrze kontrastują z tym tłem. Mój aparat ma niestety tendencję do "zniebieszczania".
Dla porównania położyłam obok siebie trzy dotychczas wyhaftowane "zielniki": jaśmin na tkaninie beżowej, irys na ecru i oset na kości słoniowej. W tym zestawieniu kolory jaśminu wypadły nieco bardziej realistycznie:
Co teraz wrzucić na tamborek z zaplanowanej serii?
Znowu się waham - karczoch, który już po raz drugi wypadł z kolejki, czy może jednak wisteria, która też mnie kusi od pewnego czasu? Poza tym wisteria (glicynia) swoją "strukturą" przypomina mi nieco jaśmin - mam na myśli te drobne płatki w powtarzalnych kolorach, które przedtem mnie przerażały, a teraz już wiem, że haftuje się je całkiem przyjemnie :). Biję się z myślami, ale już coś tak czuję przez skórę, że karczoch będzie musiał poczekać...
*****
Czas najwyższy zaprezentować ukończony jakiś czas temu haft ze znanej serii zielnikowej zaprojektowanej przez Veronique Enginger. Kolory na zdjęciach nieco przekłamane (haftowałam na aidzie w kolorze kości słoniowej).
Popularnie nazywany niebieskim ostem, ale właściwie to jedna z odmian rośliny o mało znanej nazwie przegorzan. To jedno ze znalezionych w internecie zdjęć, najbardziej przypominające "oset" z haftu:
W pewnym momencie trochę się zniechęciłam do tego wzoru, bo w trakcie wyszywania nie wszystkie kolory mi się podobały. Patrząc na ostateczny efekt jestem zadowolona, całość mi się bardzo podoba, ale haftując drugi raz zmieniłabym na pewno jeden z kolorów, dość zjadliwy turkus, który moim zdaniem jest zbyt jaskrawy i nie pasuje do sąsiadujących odcieni. Ale drugiego razu na pewno nie będzie :).
Najbardziej namęczyłam się przy tej najeżonej kulce, gdzie co krzyżyk to inny kolor. Jak mi się raz coś pomieszało, to potem ciężko było "spasować" wzór, tak żeby oset był podobny do ostu. Wprawne oko dojrzy te kiksy, ale ogólnie obrazek wygląda fajnie i w towarzystwie irysa (o którym było w tym poście) świetnie się prezentuje :). W planie mam wyhaftowanie całej kolekcji w tonacji niebiesko-fioletowo-białej, czyli będzie jeszcze wisteria, karczoch, jaśmin i być może hortensja w wersji niebieskiej.
*****