Po raz kolejny wracam do blogowego świata z mocnym postanowieniem systematycznej aktywności. A byłam już bliska decyzji o likwidacji mojego zakątka internetu... Waham się też ciągle nad kwestią tematyki i profilu bloga. Jak wiecie - lubię pisać o książkach, maluję obrazki, mam koty. I o tym pisałam najczęściej. Mam jednak skłonność do systematyzacji i porządkowania rzeczywistości, więc od czasu do czasu nachodzi mnie myśl, że blog też trzeba jakoś poukładać, bo nie chcę, żeby był tutaj misz-masz, pamiętnik o wszystkim czy inny bałagan. Na ten moment koncepcja rysuje się zatem następująca:
- Posty o książkach będą nieco bardziej hmmm... recenzenckie (przynajmniej mam taką nadzieję) i na zasadzie: jeden post - jedna książka - jedna recenzja. Od dawna kusiło mnie pójście w tym kierunku, bo czytam sporo i zawsze o literaturze lubiłam pisać i rozmawiać. Zmobilizowałam się też w końcu i założyłam sobie konto na portalu "Na kanapie" i planuję przystąpienie do Klubu Recenzenta, co będzie się wiązało z większą aktywnością w tej dziedzinie, zarówno na portalu, jak na blogu i w innych literacko-recenzenckich miejscach. Na bocznym pasku bloga widać wklejkę z linkiem do mojego konta w serwisie "kanapowym" i moje książki, które dopiero zaczynam tam dopisywać, więc pewnie trochę potrwa, zanim będzie komplet ;).
- Posty malarskie - tutaj w planie mam założenie konta na Instagramie (co też jeszcze chwilę potrwa, bo na razie jestem zaabsorbowana Kanapą), z nadzieją, że będę tam częściej, niż bywało to na blogu, zamieszczać moje obrazki. Na blogu więcej napiszę, tam więcej i częściej pokażę :).
- ANGELO LONGONI - "Książę Modigliani".
- Wydawnictwo ARKADY, Warszawa 2023r, 520 str., okładka twarda lakierowana.
O Modiglianim, a właściwie o jego biografii pióra Pierre'a Sichela, pisałam już jakiś czas temu - kto ciekawy niech zajrzy pod ten link: "Książki o sztuce. Modigliani". Jest to biografia kompletna, szczegółowa, a ja czytałam (i mocno przeżywałam) ją wielokrotnie, mam więc utrwalony obraz artysty, jak i jego otoczenia. I dodać trzeba, że malarstwo Modiglianiego uwielbiam. Do każdej kolejnej książki o Modim podchodzę więc - mimowolnie - naładowana wiedzą zaczerpniętą z tej sichelowskiej biblii. I potem czepiam się szczegółów. Tak było z powieścią Sylwii Ziętek "Lunia i Modigliani", o której pisałam tutaj: "Książki. O Freudzie, o Garbo, o Modiglianim". Podobnie potraktowałam historię Modiego opisaną przez Longoniego - z pewną rezerwą i nieufnością ;).
Książka jest dość potężnym, liczącym ponad 500 stron, tomiszczem. Kiedy więc po 60 stronach lektury moje rozczarowanie zaczęło rosnąć, obawiałam się, że nie dojadę do końca i prawie żałowałam zakupu. Ale po kawałku jednak brnęłam dalej i w końcu jakoś się do tej opowieści przekonałam. Co mnie tak rozczarowało i zniechęciło? Otóż książka, w moim mniemaniu, jest straszliwie przegadana. Jeśli przekartkuje się ją pobieżnie, to widać mnóstwo dialogów, często złożonych z krótkich zdań, bez słowa komentarza. Z kontekstu trzeba się domyślać kto i z kim rozmawia, o emocjach, mimice i innych okolicznościach nic nie wiemy, W zasadzie brak rozbudowanych wypowiedzi w trakcie rozmów i dyskusji, kilka słów rzucanych to przez jedną osobę, to przez drugą, niekiedy raptem kilka zdań w jednej wypowiedzi. Może niektórzy ludzie tak rozmawiają, ale raczej nie wszyscy.
No i ja lubię opisy. Gdzieś w redakcyjnej notce wspomniano o wspaniałej scenografii. Ależ tam nie ma żadnej scenografii! Dobrze, że ja znam z innej literatury tę epokę, to wiele mogłam sobie dopowiedzieć, ale autor w tej kwestii raczej się nie popisał. Nie ma odautorskich komentarzy, rozbudowanych wprowadzeń do poszczególnych scen i wydarzeń. Niemal wszystkiego dowiadujemy się z dialogów lub monologów i listów różnych osób.
Ale przejdźmy do konkretów, bo jednak nie wszystko w tej książce jest złe.
Angelo Longoni zastosował ciekawy zabieg dla urozmaicenia swojej opowieści, a mianowicie podzielił książkę na dużą ilość króciutkich rozdziałów, z których każdy kolejny ma nieco inną formę. Mamy zatem - oprócz licznych wspomnianych już dialogów - wplecione, jako odrębne rozdziały, monologi pojawiających się postaci, czasem jakiś list Amadea do matki. Nie ma więc jednego narratora, całość nie jest opowieścią autora czy jednego bohatera, każdy rozdzialik ma inną formę literacką, inny styl, innego narratora... lub jego brak. Trochę to wprowadziło urozmaicenia, ale mnie ta kombinacja nie przekonała. W pewnym momencie wciągnęłam się w tę historię, przedstawioną z różnych punktów widzenia, ale do zachwytu było mi daleko. Przeszkadzało mi też odmienne od moich wyobrażeń przedstawienie głównych postaci i nadmiar fantazji w niektórych kwestiach. Oczywiście - to jednak nie jest biografia, a powieść i fikcja literacka, ale na przykład kontakty Modiego z Picassem w rzeczywistości nie miały aż tak intensywnego charakteru, miałam więc poczucie naciąganego nadmiaru. Oczywiście czystą fantazją są też szczegóły relacji z ważnymi dla Modiglianiego kobietami, tak naprawdę wiemy o nich niewiele, no ale takie jest prawo powieści, żeby to co nieznane - wymyślić i ubarwić.
No i cóż... może ja nie powinnam czytać powieści o autentycznych postaciach, zwłaszcza tych, których życiorysy dobrze przestudiowałam...? Trudno mi być obiektywną, denerwują mnie trochę różne historyczne nieścisłości. Ale - starając się jednak o obiektywizm - przyznaję, że Longoni wykonał kawał dobrej roboty, wyciągnął z biografii Modiego wszystkie istotne szczegóły, spróbował wejść w role - samego artysty, jego bliskich, przyjaciół, kochanek. Interesująca pozycja, na pewno może zafascynować kogoś zainteresowanego życiem niezwykłego artysty, księcia paryskiej bohemy, Amadeo Modiglianiego.
Wielka szkoda, że nie ma w książce ilustracji, bo wiele obrazów jest opisanych i miło by było móc je od razu obejrzeć, zamiast szukać po internetach. Plus za piękną okładkę z obrazem Modiglianiego w tle (portret Jeanne Hebuterne, muzy i partnerki życiowej Modiego, matki jego córki), oraz Anouk Aimee, francuską aktorką, odgrywającą rolę Jeanne w filmie "Montparnasse 1919".
Jeśli zaciekawiła Was ta pozycja, to zapraszam do przeczytania nieco poszerzonej wersji tej recenzji w serwisie "Na kanapie" (tutaj).
*****