Książka Pierre'a Sichela "Modigliani" to niezwykle poruszająca historia życia i twórczości jednego z najsłynniejszych malarzy wszechczasów, Amadeo Modiglianiego. Bardzo rzetelna i szczegółowa, napisana z wielką pasją, a przy tym lekkim piórem, biografia niezwykłego człowieka, legendy Montmartre'u, księcia bohemy paryskiej początku XX wieku. Znajdziecie w niej romantyzm i wielką miłość, szaleństwa, skandale, zarazem ogromną samotność i niezrozumienie, niezwykłe przyjaźnie, narodziny wielkiej sztuki, tragiczną śmierć...
Zabierałam się do napisania o tej pozycji od wielu miesięcy. Bo książka jest genialna, rewelacyjnie napisana, no i opowiada o życiu i twórczości mojego ulubionego malarza. Mnóstwo jest w niej emocji i ja - czytając ją po raz kolejny - przeżywam te emocje w sposób niezwykle silny. Jak to wszystko przekazać? Może dla kogoś, kto nieszczególnie interesuje się sztuką, cała ta historia byłaby jedynie dość ciekawą opowieścią o wzlotach i upadkach nieco ekscentrycznego malarza z początku XX wieku...
Ale pozwolę sobie zacytować autora książki, Pierre'a Sichela:
"Wielcy artyści są szczęśliwsi niż królowie, mężowie stanu, generałowie i dyktatorzy (...). Nie zostawiają po sobie nowych państw ani też rozbioru innych krajów, ani ujarzmionych cywilizacji, ani nadziei i szans straconych, ani ludów zmiażdżonych lub zamordowanych. W swoich obrazach, rzeźbach, symfoniach i książkach zostawiają niezniszczalną spuściznę. Dzięki nim naprawdę, bardziej niż dzięki komukolwiek innemu, człowiek - to brzmi dumnie".
Któż nie zna tych szczególnych obrazów, portretów kobiet z łabędzimi szyjami, czy aktów - w jego czasach uznanych za skandalizujące - pełnych erotyzmu a zarazem łagodności, ciepła i spokoju?
Modigliani uznawany jest za jednego z najbardziej interesujących, oryginalnych malarzy XX wieku. To artysta jedyny w swoim rodzaju, z niepowtarzalnym, własnym stylem, pełnym subtelności i elegancji. Nie da się go zaszufladkować, przypisać do jakiegoś określonego kierunku w malarstwie, a jednocześnie jego obrazy rozpoznaje się od pierwszego spojrzenia.
Urodził się we włoskim Livorno w 1884r, umarł na gruźlicę mając niespełna 36 lat, w skrajnej nędzy. Dzisiaj jego dzieła rozsiane są po muzeach na całym świecie, a na aukcjach osiągają zawrotne sumy. W 2015 r. w nowojorskim Christie’s , jego .”Akt leżący” został sprzedany za ponad 170 mln USD.
Zabierałam się do napisania o tej pozycji od wielu miesięcy. Bo książka jest genialna, rewelacyjnie napisana, no i opowiada o życiu i twórczości mojego ulubionego malarza. Mnóstwo jest w niej emocji i ja - czytając ją po raz kolejny - przeżywam te emocje w sposób niezwykle silny. Jak to wszystko przekazać? Może dla kogoś, kto nieszczególnie interesuje się sztuką, cała ta historia byłaby jedynie dość ciekawą opowieścią o wzlotach i upadkach nieco ekscentrycznego malarza z początku XX wieku...
Ale pozwolę sobie zacytować autora książki, Pierre'a Sichela:
"Wielcy artyści są szczęśliwsi niż królowie, mężowie stanu, generałowie i dyktatorzy (...). Nie zostawiają po sobie nowych państw ani też rozbioru innych krajów, ani ujarzmionych cywilizacji, ani nadziei i szans straconych, ani ludów zmiażdżonych lub zamordowanych. W swoich obrazach, rzeźbach, symfoniach i książkach zostawiają niezniszczalną spuściznę. Dzięki nim naprawdę, bardziej niż dzięki komukolwiek innemu, człowiek - to brzmi dumnie".
*****
portret Luni Czechowskiej |
Któż nie zna tych szczególnych obrazów, portretów kobiet z łabędzimi szyjami, czy aktów - w jego czasach uznanych za skandalizujące - pełnych erotyzmu a zarazem łagodności, ciepła i spokoju?
Modigliani uznawany jest za jednego z najbardziej interesujących, oryginalnych malarzy XX wieku. To artysta jedyny w swoim rodzaju, z niepowtarzalnym, własnym stylem, pełnym subtelności i elegancji. Nie da się go zaszufladkować, przypisać do jakiegoś określonego kierunku w malarstwie, a jednocześnie jego obrazy rozpoznaje się od pierwszego spojrzenia.
Urodził się we włoskim Livorno w 1884r, umarł na gruźlicę mając niespełna 36 lat, w skrajnej nędzy. Dzisiaj jego dzieła rozsiane są po muzeach na całym świecie, a na aukcjach osiągają zawrotne sumy. W 2015 r. w nowojorskim Christie’s , jego .”Akt leżący” został sprzedany za ponad 170 mln USD.
Ja zrobiłabym dokładnie tak samo :).
To bez wątpienia świetnie napisana, obiektywna - lecz jednocześnie szalenie poruszająca - historia genialnego i wymykającego się jakimkolwiek próbom zaszufladkowania malarza i fascynującego człowieka, który już za życia stał się legendą. Niewiele pozostało wiarygodnych dokumentów, relacje współczesnych były sprzeczne co do faktów, za to pełne skrajnych emocji, więc odtworzenie wielu informacji o jego życiu było zadaniem niezwykle karkołomnym. Trudno było oddzielić prawdę od fantazji, domysłów i subiektywnych opinii. Pierre Sichel wykonał naprawdę kawał solidnej roboty, składając te wyłuskane drobinki potwierdzonych faktów w obszerną i szczegółową biografię.
A więc kilka zdań o Modiglianim.
Młodość spędził we Włoszech, gdzie studiował ze szczególną uwagą sztukę antyku i renesansu. W 1906 przeniósł się do Paryża,gdzie spotkał się z Picassem czy Brancusim, jednak nigdy nie przyłączył się do żadnego z rozwijających się wówczas kierunków, jak kubizm czy fowizm.
Twórczość Modiglianiego to przede wszystkim obrazy i rysunki, chociaż przez długi czas uważał się za rzeźbiarza i w latach 1909–1914 poświęcił się głównie rzeźbie. Głównym motywem jego twórczości prawie zawsze był człowiek. Namalował zaledwie kilka pejzaży, martwa natura w ogóle go nie interesowała.
Udało mi się znaleźć tylko kilka fotografii Modiego, a poniżej dla porównania - jego autoportret:
Legenda o Modiglianim to obraz niedocenianego, nieco ekscentrycznego artysty, który żyje w biedzie, ale gardzi jałmużną (Gertruda Stein mówiła o nim: "ten dumny nędzarz", a Ossip Zadkine: "był młodym bogiem przebranym w niedzielny strój robotnika"), oddanego bez reszty sztuce, namiętnego i szalenie przystojnego kochanka, korzystającego z uroków życia i jednocześnie nadużywającego alkoholu i narkotyków...
Pierwszą ważną wystawą w życiu Modiglianiego był Salon Niezależnych w 1908r, gdzie (za namową doktora Paula Alexandre'a, który stał się mecenasem dla niektórych młodych malarzy) pokazał sześć obrazów (w tym słynną "Żydówkę"), podobnie było dwa lata później, a w 1912r na Salonie Jesiennym wyeksponowano osiem jego rzeźb. Jednak jego twórczość nie wzbudzała entuzjazmu, zbyt odstawała od modnych wówczas trendów, a on sam nie był związany z żadną grupą ani nurtem. Jednym z pierwszych i nielicznych nabywców jego obrazów był kolekcjoner i marszand Guillaume Appolinaire. Najbardziej zasłużonym dla Modiego marszandem stał się jednak poeta polskiego pochodzenia Leopold Zborowski, który nieraz ratował swojego przyjaciela i podopiecznego niemal od śmierci głodowej.
Rzeźba "Głowa kobiety" A. Modigliani (źródło) |
Mówiono o Modiglianim, że był wykształcony, elegancki i kulturalny, charyzmatyczny, z magnetycznym wręcz urokiem, a jednocześnie ciągnęła się za nim sława pijaka, awanturnika, który włóczył się po barach Montparnasse'u i Montmartre'u, gdzie za alkohol sprzedawał swoje rysunki. Był częścią paryskiej bohemy, a jednocześnie samotnym indywidualistą. Nie pociągały go eksperymenty ówczesnych artystów, nie utożsamiał się z żadnym modnym ugrupowaniem, tworzył swój indywidualny, ponadczasowy i niepowtarzalny styl.
Największą miłością Modiglianiego stała się Jeanne Hebuterne, o 13 lat młodsza od niego studentka malarstwa i dobrze zapowiadająca się malarka. Była delikatną, nieśmiałą i cichą dziewczyną, bezgranicznie zakochaną w Modim. Nie próbowała go zmieniać, akceptowała go takiego, jakim był, poświęciła mu się bez reszty. To była obustronna wielka miłość i fascynacja. Jeanne była jego muzą, natchnieniem i zarazem oparciem. On namalował mnóstwo jej portretów, ona wyciągała go z knajp nad ranem, kiedy nie był już w stanie sam wrócić do domu. Jej rodzice nigdy nie zaakceptowali tego związku, Jeanne nie miała w nich żadnego oparcia.
Jeanne Hebuterne i jej portret pędzla Amadeo Modiglianiego |
Opis ostatnich tygodni życia jednego z największych malarzy w dziejach ludzkości to chwytający za serce, dramatyczny wręcz obraz skrajnej nędzy i opuszczenia. W zimnym, pustym pokoju, na nędznym barłogu, między puszkami po sardynkach, które ktoś litościwy czasem podrzucał, a które były przez ostatnie dni jego jedynym pożywieniem, bez lekarstw i opieki, umierał - w objęciach ukochanej Jeanne - książę paryskiej bohemy.
Zmarł w szpitalu de la Charite 24 stycznia 1920 roku. Miał zaledwie 36 lat. Jeanne, bezgranicznie w nim zakochana, i będąca w dziewiątym miesiącu ciąży, następnej nocy o 4 nad ranem wyskoczyła z piątego piętra, z okna domu swoich rodziców. Zginęła na miejscu osierocając czternastomiesięczną Jeanne.
Tuż po jego śmierci ceny obrazów, znajdujących się w rękach marszandów i kolekcjonerów, zaczęły błyskawicznie szybować w górę. On umarł w nędzy, oni zarobili miliony.
Marie - A. Modigliani (źródło) |
*****
Tego nie ma w książce, ale żeby dopełnić obraz wielkości artysty, warto dodać, że wiele dzieł Modiglianiego uważa się za zaginione, choć jest bardzo prawdopodobne, że znajdują się w prywatnych kolekcjach. Jednocześnie szacuje się, że w obiegu znajduje się przynajmniej 1000 sfałszowanych dzieł Modiglianiego. Pierwsze falsyfikaty tworzone były niemal zaraz po śmierci artysty, ale większość z nich powstała w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Głośna była sprawa zamknięcia włoskiej wystawy dzieł Modiglianiego w Pałacu Dożów w Genui, w 2017 roku, która została zidentyfikowana jako zbiór falsyfikatów (z 21 wystawionych obrazów aż 20 było sfałszowanych!).
*****
Jeśli lubicie czytać biografie, lub jeśli lubicie takie poruszające, dramatyczne a zarazem romantyczne historie, lub jeśli interesuje Was sztuka, lub jeśli podobają się Wam obrazy Modiglianiego... przeczytajcie tę książkę, na pewno na długo pozostanie w Waszej pamięci.
*****
"Modigliani"
Autor tekstu: Stanisław Grochowiak
Kompozytor: Romuald Żyliński
Śpiewała: Renata Kretówna (1974)
https://www.youtube.com/watch?v=waCP1OZjvco
Płonący wazon maków
Płonący wazon
Wiatr w gorejącym krzaku
Kurzawę ptaków
Srebrzysty dym bodiaków
Blask nocnych kuźni
Zamieć galaktyk i gwiazd
Ukoi błękit
Modigliani go wniósł
W cieniste wnęki
Czyichś oczu i ust
W załomy światła
Na porannej pościeli
W podmuch wietrznej niedzieli
Scałowanej z twych ust
Wstydliwość róży
Modigliani ją brał
Z dziewczęcych ramion
Z alabastru ich ciał
Z wysokich dzwonnic
Przebudzonej miłości
Z mowy deszczu i roślin
Modigliani ją znał
Piołunną gorycz rozstań
Piołunną gorycz
Peronów puste wyspy
Odjazdów rozpacz
Szydercze krzyki ptaków
Na zimnych mostach
Kiedy nie będzie już nas
Ukoi błękit
Modigliani go wniósł
W cieniste wnęki
Czyichś oczu i ust
W załomy światła
Na porannej pościeli
W podmuch wietrznej niedzieli
Scałowanej z twych ust
Wstydliwość róży
Modigliani ją brał
Z dziewczęcych ramion
Z alabastru ich ciał
Z wysokich dzwonnic
Przebudzonej miłości
Z mowy deszczu i roślin
Zainteresowałaś mnie :) wstyd przyznać, ale nazwiska Modigliani nie kojarzyłam wcześniej (tylko obrazy, które tutaj pokazałaś - tak, już je widziałam). Dzięki Tobie poszerzyłam trochę swoją wiedzę z zakresu malarstwa ;) i naprawdę z uwagą przeczytałam o życiu Modiglianiego. Najbardziej wstrząsnęło mnie to, co napisałaś na końcu - że on sam umierał w biedzie, a po jego śmierci wszyscy inni zaczęli zarabiać pieniądze na jego twórczości...
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten post :)
Zawsze, ilekroć myślę o Modiglianim, mam żal do świata, że nie docenia prawdziwych artystów. Tę biografię czytałam wielokrotnie i za każdym kolejnym razem przeżywam ją bardziej. A dzisiaj uświadomiłam sobie, że własnie w tym miesiącu minie setna rocznica śmierci Amadeo Modiglianiego.
UsuńNazwisko jest mi znane, ale nie umiałam sobie przypomnieć jakiegoś konkrentego obrazu. Zaraz zajrzę do zasobów internetowych.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująco o nim napisałaś. Gdyby kiedyś trafiła sie okazja, to z wielką chęcia sięgne po tę książkę. Dzieki za polecenie :)
Nawet jeśli nie przeczytasz biografii, to warto pooglądać obrazy, są naprawdę wyjątkowe. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńNatychmiast zamówiłam książkę w antykwariacie. Lubię obrazy Modiglianiego, ale nie miałam do nich stosunku emocjonalnego. Twój wpis jest tak emocjonalny, że od razu zapragnęłam kupić książkę. Kto wie, może po jej lekturze i ja zakocham się w artyście. Geniusze często odchodzili tak wcześnie, oczywiście za wcześnie, ale jak napisał autor biografii są szczęśliwsi niż inni ludzie, mimo, że cierpią biedę, niedostatek, upokorzenia. Za to możliwość tworzenia tak pięknych obrazów, jaka jest ich udziałem daje taką energię, takie uniesienia, taką ekstazę, jaka zwykłemu zjadaczowi chleba nie przydarza się nigdy w życiu. I pozostaje na wieki. I unieśmiertelnia. Spełnia marzenie każdego człowieka o nieśmiertelności. Dzięki za ten wpis. A książka już niedługo będzie w moim posiadaniu. Czy stanie się moją ulubioną biografią- nie wiem? Będzie miała sporą konkurencję, czy to w powieściach Stone`a czy biografiach Julii Frey, La Mure`a czy Grzebałkowskiej. Ale napewno nie zawiedzie.
OdpowiedzUsuńJa Tobie bardzo dziękuję za ten piękny komentarz :). Wzruszyłaś mnie zamówieniem tej książki. Wiem, że bliższa Ci jest sfera muzyczna i teatralna, ale sztuka to sztuka, artyści z różnych dziedzin mają podobną wrażliwość i emocjonalność, więc sądzę, że biografia Modiego Cię zaciekawi i poruszy. Dla mnie Pierre Sichel jest tak samo genialnym autorem biografii jak Julia Frey czy La Mure, chociaż ten drugi mniej trzyma się faktów, beletryzuje swoje opowieści (pisałam też na blogu o biografiach Toulouse-Lautreca ich autorstwa). Bardzo jestem ciekawa Twojej opinii po przeczytaniu :). Ja tę książkę przeczytałam po raz pierwszy w liceum i do dzisiaj noszę ją w sercu.
UsuńTo jeszcze nie wiesz, że uwielbiam biografie, zwłaszcza malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy, słowem artystów.:) W tej chwili, kiedy musiałam ograniczyć moją bibliotekę do kilkudziesięciu pozycji z uwagi na czasowe przebywanie w gościnie (zanim nie kupię mieszkania) śmiało mogę powiedzieć, że 90 procent moich zbiorów to biografie. Ostatnie zakupy i prezenty to biografie Boznańskiej, Stryjeńskiej, Misi Sert (de domo Godebskiej- nie do końca artystki, ale muzy artystów), Komedy. O biografiach T.L autorstwa Frey i La Mure`a też pisałam kiedyś na blogu. To prawda, że ten drugi bardziej beletryzuje, ale moim zdaniem nie przekracza tej cienkiej granicy poza którą taka opowieść przestaje mieć cokolwiek wspólnego z realną postacią. Trzyma się klimatu, albo też jego wyobraźnia stwarza klimat, który odpowiada i moim wyobrażeniom, trafia na podatny grunt mojego literackiego zapotrzebowania. Ależ się wysiliłam, aż mi się zwoje przegrzały. Pamiętam że La Mure czytałam dawno temu, jakieś dwadzieścia lat minęło i kiedy zobaczyłam ją w bibliotece ucieszyłam się tak, jakby nie wiem, jakie szczęście mnie spotkało. A Frey byłam absolutnie oczarowana. Poleciła mi ją Lirael- nieodżałowana nieobecna dziś blogerka, która kilka lat temu ku nieopisanemu żalowi blogosfery zamilkła. Tak więc Małgosiu- ja uwielbiam biografie. I myślę, że nawet jeśli nie pobije moich ukochanych to będę czerpała przyjemność z lektury. Jedno mnie martwi kolejka książek, które oczekują na czytanie. Pozdrawiam cię serdecznie.
UsuńAha, jeszcze jedno skojarzenie z Modiglianim. Inna blogerka, którą miałam przyjemność poznać niezwykle subtelna dziewczyna, artystyczna dusza mówiła mi, że to jej ukochany malarz. A to jeszcze jeden powód, aby poznać go lepiej. Poznając zainteresowania naszych przyjaciół (choćby tylko wirtualnych) poznajemy i ich lepiej.
Już po napisaniu poprzedniego komentarza zajrzałam jeszcze na Twój blog, żeby się przyjrzeć, czy ja aby nie mam jakichś wypaczonych wyobrażeń o Twoich zainteresowaniach :). No i faktycznie znalazłam wpisy - miedzy innymi o biografiach malarzy i rzeźbiarzy - których jeszcze nie czytałam. Zaczęłam już je studiować po kolei, ale to trochę potrwa, bo piszesz dużo ale przy tym bardzo interesująco, więc chcę to sobie spokojnie smakować. Pamiętam, że - chociaż poznałam Cię w blogosferze całkiem niedawno, to szperając po wcześniejszych wpisach zapoznałam się już z niektórymi z nich, np. bardzo wnikliwie czytałam o Florenckiej Piecie Michała Anioła (bo dla mnie najpiękniejszą rzeźbą świata jest Pieta Watykańska - Twój tekst trochę tym moim przekonaniem zachwiał). Swoją drogą, wstyd przyznać, że "Udręki i ekstazy" jeszcze nie czytałam, choć wiele o tej pozycji słyszałam. Zaraz poszukam i odrobię tę fatalną zaległość!
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam :).
Już wiem , że muszę ją przeczytać .!!! Dziękuję za podpowiedź nie znałam tej książki ale znam malarza.
OdpowiedzUsuńKoniecznie więc przeczytaj, na pewno wciągnie i poruszy Cię ta niezwykła historia genialnego malarza!
UsuńCzytałam. Kocham biografie wielkich ludzi, a szczególnie artystów. Niezwykła historia, niezwykły człowiek. Niezwykły malarz, ktorego dorobek ma wartość nie do przecenienia dla światowego dziedzictwa. Dziękuję za piękne przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Pola
Bardzo się cieszę, że podzielasz moje zdanie :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńMałgosiu, jak zawsze doskonała, świetnie napisana recenzja.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Gosia - Guciamal, ja też jestem wielką fanką biografii. Czytałam i mam w swoich zbiorach książkę Pierre'a Sichela "Modigliani". Wg mnie biografia Modiego jest świetna. Widziałam tylko kilka jego obrazów. Do tej pory bardzo żałuję, że miałam zbyt mało czasu by odwiedzić muzeum w Livorno i zobaczyć jakieś pamiątki i jego prace. W porcie już czekał prom wypływający na Korsykę.
Ślę Ci moc serdeczności:)
Ja niestety w realu nie widziałam żadnego z obrazów Modiglianiego, podziwiam tylko reprodukcje (chyba wolę dobre reprodukcje niż kiepskie kopie!). Ale kto wie, może kiedyś uda mi się zorganizować taką wycieczkę, żeby zobaczyć choć jeden oryginał - bardzo bym tego chciała. Pozdrawiam Cię, Lusiu, serdecznie!
UsuńBardzo ciekawie opowiedziałaś jego historię. Tak dramatycznie skończył , a teraz jego obrazy warte są miliony...:(
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęcająca do sięgnięcia po książkę !
Dość grube tomiszcze, ale pasjonująca lektura! Pozdrawiam serdecznie!
UsuńNiestety, często artyści umierają w nędzy, a dopiero ich potomni zarabiają krocie na tym co stworzyli. Doskonale napisana recenzja - dziękuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alina
Tak dokładnie, to w tym przypadku nawet nie potomni w sensie dosłownym, bo w rękach rodziny Modiego nie pozostały żadne obrazy, wszystko było u marszandów i prywatnych kolekcjonerów, a nawet dość przypadkowych osób, które kiedyś dały za nie jakieś marne grosze biednemu malarzowi. Podobno w chwili, kiedy Modigliani umierał, niektórzy marszandzi celowo wstrzymywali sprzedaż jego obrazów, bo rynek już wyczuł, że to są doskonałe dzieła, a Modi nic już więcej nie namaluje. Kilka dni po jego śmierci po obrazy ustawiały się kolejki chętnych z grubą kasą.
UsuńZnam malarza, znam obrazy - są tak charakterystyczne. Czasami robiłam kolaże wykorzystując, wycinajac elementy z nich. Te głowy, twarze, dłuuuugie szyje. Zawsze.mi się podobały. Ale szczegółow, w igóle biografii malarza nie znałam, nie wnikałam. Chętnie przeczytam, co polecasz. Myszę porozglądać się w "mojej" bibliotece. Dzięki za inspirację 😉🙂
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ty także lubisz obrazy Modiglianiego :). Tym bardziej więc zachęcam do sięgnięcia po tę biografię. Zupełnie inaczej patrzy się na dzieło, znając historię życia jego twórcy.
Usuńprzyznam szczerze, że nie miałam styczności z tym artystą, ale chyba większośc z nas nie ma niestety dobrej wiedzy na temat historii., Smutne, ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuńO historii sztuki to już w ogóle wiedza w społeczeństwie jest mizerna - w szkołach nas tego prawie nie uczą. Taki mamy system edukacji. A wrażliwości na piękno nie da się wtłoczyć do głowy jak tabliczkę mnożenia. Nie chcę rozwijać tego tematu, bo mnie przy nim ponosi, i nie chodzi tylko o wiedzę o sztuce, oczywiście. W każdym razie między innymi po to właśnie piszę o tych wielkich malarzach i książkach o sztuce, żeby ktoś, kto nie ma w tym temacie żadnej wiedzy, a zawiesił kiedyś oko na pięknym obrazie, zastanowił się też nad tym, jak ten obraz powstał i kto go stworzył. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńDoceniam dzieła, choć nie jestem jakąś szczególną fanką tego artysty. Mimo to Twoja recenzja mocno zachęca mnie do sięgnięcia po książkę. Super, że przekazałaś kilka bibliograficznym informacji. Nie wiedziałam o nim praktycznie nic. Smutne jest to, że najwięksi zostają często doceniani dopiero po śmierci. Chętnie poczytam o jego życiu, jak tylko gdzieś dorwę tę książkę nie zawaham się po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to świetna lektura, nawet jak się nie jest fanem malarstwa. Polecam :).
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ojejejej, tak się rozpisałam............i niechcący skasowałam wpis.......No nic, spróbuję jeszcze raz. Uwielbiam czytać Twoje recenzje, tak ciekawie opisujesz książkę, że w te pędy leciałabym do biblioteki lub księgarni.......i na pewno tak zrobię. Kiedyś myliłam Modiglianiego z Matissem. Nie wiem dlaczego?, bo przecież ich prace tak bardzo różnią się od siebie, chyba chodziło tylko o nazwiska. Do odbioru prac Modiglianiego musiałam dorosnąć. Kiedyś dziwiłam się, jak można malować tak szczupłe postaci, tak długie szyje, lub tak dziwne, małe oczy, czasem niesymetrycznie ułożone. No cóż, dorosłam i podziwiam. Był ekstrawagancki, żeby nie powiedzieć lekko szalony, choć alkohol i narkotyki też robiły swoje. Zresztą wielu wspaniałych artystów, bardzo "odstawało" od reszty...... nie tak "kolorowych" ludzi, ale bardziej poukładanych. Może ten "wieczny głód twórczy", czynił ich innymi, a my możemy podziwiać ich wyobraźnię, fantazję i przede wszystkim ogromny talent. Szkoda tylko, że tak wielu z nich żyło i umierało w nędzy a zostali docenieni dopiero jak ich zabrakło. Smutne to. Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Wandziu za piękny komentarz :). Ja obrazami Modiglianiego zachwyciłam się jak tylko po raz pierwszy ujrzałam ich reprodukcje, a zaraz potem przeczytałam tę właśnie biografię. To było jeszcze w liceum i do dzisiaj Modi pozostał moim najulubieńszym malarzem, a biografię czytałam wielokrotnie. Skojarzenia z Matissem? - hmmm... obaj tworzyli w podobnym okresie, ale obrazy Matisse'a są zdecydowanie bardziej drapieżne, w końcu był fowistą! A Modiliani - subtelny, delikatny, łagodny. Obcowanie z rodzącymi się na przełomie XIX i XX wieku nurtami w malarstwie, modna wtedy fascynacja sztuką japońską czy afrykańską - to w jakimś stopniu odbijało się jednak na twórczości niemal wszystkich ówczesnych malarzy, więc podobieństw można się doszukać. Ściskam Cię mocno i pozdrawiam!
UsuńDobrze , że recenzujesz takie książki. Człowiek nie jest w stanie wszystkiego przeczytać, więc poprzez recenzję łyknie trochę wiedzy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że na coś się ta moja pisanina przydaje :))). Pozdrawiam!
Usuńteraz patrząc na te długie szyje przypominało mi się że byliśmy w Abu Dhabskim Louvrze w grudniu na wystawie okresowej o paryskich malarzach międzywojnia z kilkoma dziełami Modiglianiego (ciekawe czy oryginałami, czy falsyfikatami...). Historia rzeczywiście tragiczna, cóż tak jak z moim ulubionym van Goghiem. Tym bardziej przejmują jego dzieła. A pisali czemu te szyje takie długie malował? Czy dlatego że będąc gruźlikiem ciągle pewnie kasłał i szyja była ważna dla niego?
OdpowiedzUsuńOn się chyba nigdy nikomu z tego nie tłumaczył, żadnej wzmianki nie znalazłam. Malarze malują tak, jak widzą oczami duszy :). Popatrz na dzieła Picassa - on chciał ukazać bryłę, trójwymiarowość na płaskiej powierzchni. Modigliani był w pewnym okresie zafascynowany afrykańskimi drzeworytami, pewnie stąd to wydłużanie postaci.
UsuńO tym "Waszym" Luwrze muszę poczytać, jak to jest z tymi dziełami. Podejrzewam jednak, że tam są wyłącznie kopie, może niekoniecznie falsyfikaty, ale oryginały mogą być najwyżej okresowo wypożyczane. Może zresztą akurat miałaś szczęście i to był moment, kiedy oryginały tam gościły :).
wydaje mi się że honor Szejków nie pozwoliłby na kopie (a kasę mają że ho!ho!), oni chyba na jakiś czas pożyczają, nawet nazwę Louvre mają wypożyczoną za jakieś bajeczne pieniądze na jakiś okres
UsuńDobrze, że całego Luwru nie wypożyczyli :)))). Wiem, że mają kasę, ale nie wiem jak to działa - pewnie są czasowe wystawy wypożyczonych oryginalnych dzieł, tak samo jak na całym świecie w różnych muzeach, ale możliwe, że mają też stałe wystawy, gdzie pokazywane są kopie. To zresztą nic niezwykłego, niektóre wyjątkowo cenne dzieła trzymane są czasem w skarbcach, a publiczności pokazuje się perfekcyjnie zrobione w tym właśnie celu kopie. Ale w sumie fajnie, że mają takie pomysły, dzięki temu ludzie w tym rejonie mają szansę obejrzeć te skarby bez konieczności wyprawiania się na drugi koniec świata :).
Usuń