czwartek, 20 lipca 2023

Zakładki.

Miało być o czymś zupełnie innym, ale namnożyło mi się trochę tych zakładek, więc przyszła pora, żeby jakąś część pokazać. Dzisiaj takie kwiatkowe, z naklejanymi suszkami, eksperymentalne poniekąd, świeżynki najnowsze. 




Kiedyś już pisałam o tym, że ja w zasadzie nie używam zakładek, bo przeszkadza mi w książce wszystko, co jest grubsze niż kartka papieru. Ale robić je lubię :).

Zakładki, podobnie jak różne malutkie rysuneczki i inne bazgrołki, są fajną odskocznią i urozmaiceniem w trakcie pracy nad większym formatem. A ja właśnie mam na sztaludze obraz, który miał powstać raz-dwa, bo miałam w głowie konkretną wizję... Ale jakoś idzie mi jak po grudzie, codziennie maźnę pędzlem kilka razy i potem siedzę i dumam, czy to na pewno tak ma być. Zaglądam do niego kilka razy dziennie i mam wątpliwości. Czasem lepiej zostawić taki ciężko idący projekt, odpocząć, zająć się czymś innym. Bo życie nie znosi próżni, więc jakoś tak mimochodem zabrałam się za drobiazgi.




Kilka kwiatków zasuszyłam jeszcze w ubiegłym roku, zupełnie o nich zapomniałam, a tu nagle wypadły z książki... Drugim elementem była torebka prezentowa, która do dalszego użytku się nie nadawała, bo coś tam się naderwało... Ale papier był ciekawy - gruby szaro-brązowy papier typu eko, z nadrukiem w stylu vintage. Znalazłam jeszcze kawałek papieru czerpanego, no i tak jakoś poskładałam te różne elementy i powstały zakładki. Nie lubię, jak się za dużo naraz dzieje na kartce papieru, wolę minimalizm, więc ozdobny papier "robi" tył zakładek, a kwiatki umieściłam na gładkim tle, dodając tylko tu i ówdzie odrobinkę złotego żelopisu. Tak wyglądają ich "plecki":



Chwościki zrobiłam z muliny, której zapasy nieprzebrane mam z czasów, kiedy namiętnie haftowałam. Do haftu raczej nie wrócę, a na pewno nie przerobię tych wszystkich nici, więc znalazłam dla nich takie właśnie zastosowanie :).



Napisałam, że zakładki są w pewnym sensie eksperymentalne, bo trochę się przy ich tworzeniu uczyłam. Z tego też powodu nie wszystko poszło zgodnie z planem i nie wszystko się udało ;). Nie załamuję rąk, bo to była zabawa dla siebie samej, a że kilka wyszło całkiem nieźle, to będą się nadawać choćby na prezenty, jako dodatek do książek na przykład.



Pierwsza nowość dla mnie to chwościki, które zrobiłam wzorując się na filmikach znalezionych na YT. Niby prościzna, ale dopiero po kilku średnio udanych zaczęło mi to wychodzić jak należy. Musiałam dopracować metodę zawiązywania i znaleźć odpowiednią długość sznureczka do zawieszenia przy zakładce, jak i samego chwosta. W sumie jednak nie jest to jakaś skomplikowana sprawa, tak że ten punkt mogę uznać za opanowany :).



Gorzej mi poszło z laminowaniem. Co prawda zakładki z zasuszonym kwiatkiem mają większy urok bez laminatu, ale są na tyle delikatne, że przy normalnym użytkowaniu te kwiatki szybko by się pokruszyły i osypały. Pierwszym pomysłem było więc pokrycie kwiatków klejem, np. rozwodnionym wikolem, który jest bezbarwny po wyschnięciu. Wahałam się miedzy klejeniem a laminowaniem... Ostatecznie zdecydowałam się jednak na laminowanie - i to był błąd.




Posiadam laminator, taki zwyczajny do domowo-biurowego użytku. Ale! Taka maszynka nadaje się świetnie do zabezpieczania dokumentów i zwyczajnych zakładek z papieru czy kartonu, to już przerabiałam i wyszło świetnie, natomiast tutaj doszły jeszcze zasuszone kwiatki, niektóre o konkretnej grubości (na przykład lawenda). Była obawa, że się to zatnie w laminatorze i nie wiadomo, co z tego wyniknie. No więc - zainspirowana internetowymi poradami - sięgnęłam po żelazko. Albowiem mając folię do laminowania można zamiast laminatora użyć żelazka, w końcu chodzi tutaj o temperaturę i odpowiedni nacisk.


No i właśnie ten punkt programu raczej nie wypalił, albo - można powiedzieć - wypalił średnio. Cieńsze zakładki wyszły spod żelazka mniej więcej tak jak powinny, w zasadzie jest ok, natomiast te grubsze, z lawendą i kłosami, już nie za bardzo. Folia nie przykleiła się dokładnie, pomimo dość długiego czasu nagrzewania, dociskania itd. Powody mogły być różne, od zbyt niskiej temperatury żelazka (w internetach pisali, żeby ustawić na najniższą, ja i tak dałam tak po środku), przez słaby docisk (no nie powiem, żebym dała z siebie wszystko), po zbyt grubą do takiego eksperymentu folię laminacyjną. Ona jest świetna do dokumentów, ale tutaj prawdopodobnie cieńsza lepiej by się "dopasowała" do kwiatka. Tak więc gdybym miała kiedyś robić tego typu zakładki, to musiałabym jeszcze poćwiczyć kwestię laminowania, może da się to zrobić lepiej. 




Jednak wczorajszy post Justynki (tutaj) upewnił mnie, że klej jest doskonałym wyborem. Więc na przyszłość: trzeba zawierzyć intuicji i wybrać to, co nam przychodzi do głowy w pierwszym przebłysku. Kolejne eksperymenty z kwiatkowymi zakładkami będą więc z użyciem kleju, to zdecydowanie lepsza opcja i wygląd kwiatków będzie bardziej naturalny. Lawenda kwitnie, wkrótce będzie się suszyć :).

To teraz wracam do mojego obrazu, który jakoś nie chce sam się namalować...



*****

56 komentarzy:

  1. Cudeńka Małgosiu! Podziwiam. Uwielbiam suszone roślinki na zakładkach. Bardzo podoba mi się pomysł na domalowanie elementów żelopisem - świetnie to wygląda. Laminowanie na pewno przedłuży trwałość roślinek. Ja swoje kleję tylko, czasami właśnie maznę cieniutko klejem po wierzchu, gdy mam obawę, że się pokruszą rośliny. Przy delikatnym obchodzeniu z zakładką roślinki trzymają się. Wiem, bo robiłam wywiad:))) Kiedyś roślinę polakierowałam, ale efekt nie podobał mi się. Zakładkę tę mam u siebie, z sześć lat już, więc lakierowanie zdałoby egzamin, gdyby nie wyraźny ślad po lakierze.
    Chwościki super. Mulina ma lekki połysk i tak ładnie wygląda:) W następnym poście pokażę swoje zakładki z suszkami - sporo ich wykonałam ostatnio.
    Ściskam mocno Małgosiu:)
    PS. Bazyl nie rozstaje się z piłką, która poleciłaś. Piszczałka już ponad dwa tygodnie działa dalej:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo się cieszę, że Bazylowi tak się spodobała :). Jakbym Dżemika widziała - ta piłka to jego ulubiona zabawka. Niestety jedna wytrzymuje tę dżemikową miłość około dwóch-trzech miesięcy i potem trzeba kupować nowe - właśnie muszę zamówić kolejną partię :).
      Izuniu, Twoje zakładki są niedoścignioną dla mnie doskonałością, uwielbiam je! Moje to takie tam amatorskie wprawki :))). Ale sprawia mi przyjemność robienie takich drobiazgów, może z czasem będą mi lepiej wychodzić. I z tym klejem koniecznie spróbuję. A chwościki też następnym razem zrobię z muliny rozdzielonej na pojedyncze nitki, będą wyglądały delikatniej i bardziej... hmmm... elegancko. Teraz poszłam na łatwiznę :).
      Dziękuję Ci serdecznie za przemiłe słowa i pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  2. Wspaniałości. Takie małe, a wymaga tyle pracy 😉 Ale warto. Suszę kwiatki mimochodem, od tak zwanego zawsze. Nie mogę się opanować i z każdego spaceru/miejsca zrywam jakiś kwiatek, listek. Tylko potem zapominam, gdzie włożyłam i mimo obiecywanek dawanych samej sobie, nic z nich nie robię. Czasem po 20 latach znajduję miedzy kartkami książek stare kwiatki 🙃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawniej miałam z tym suszeniem podobnie, kwiatki wypadały z książek, ale potem brakowało mi pomysłu, a może zapału, żeby coś z tym dalej robić, więc przestałam. Na stare lata mi wróciło :))). Ale teraz mam na to pomysły i więcej zapału :).

      Usuń
  3. No, bo sztuka to eksperymenty, ileż razy to się pomyliłam. Ważne, że jest ciekawie, jest zabawa, są wspomnienia i nauka. Każda zakładka mi się podoba, mam też faworytów. Mój styl, bo ciemne, tajemnicze, a ja to uwielbiam w sztuce. Tworzenie zakładek nie jest łatwe, małe to i może zmylić, że łatwo, szybko się robi, ale to nie jest prawda. Każdą wykonałaś przepięknie!!!! No i zdjęcia fajne, plus te nożyczki, świetny klimat dawnych lat. Pozdrawiam cieplutko. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Agnieszko, tworzenie małych rzeczy wcale nie jest łatwiejsze, czasem nawet bywa odwrotnie i właśnie większe robi się łatwiej, szybciej. Różnie się zdarza, to zależy od pomysłu, jasnej wizji, naszych umiejętności itd. Ale lubię robić takie drobiazgi, nawet jak nie mam dla nich zastosowania :). Leżą sobie w szufladzie i czasem nadchodzi ich dzień, bo na przykład nagle potrzebny jest drobny dodatek do prezentu. Dziękuję Ci za przemiłe słowa, pozdrawiam Cię najserdeczniej!

      Usuń
  4. Bardzo ładne zakładki, mnie też podobają się te uzupełnienia złotym żelopisem i ta prezentowa torebka bardzo ciekawa i świetnie ją wykorzystałaś! :)
    Używam kleju magic do konserwacji ususzonych roślin, tylko że on pogrubia, ale taka roślinka nim powleczona jest nie "do zdarcia" ;)
    Pamiętasz dyniaka któremu dorobiłam ważki? Te ważki zrobione są z miechunki i drucika i powleczone klejem magic. Jest on mi niezbędny do moich cudaków, używam go do nadbudowywania niektórych elementów, często robię z niego i druty dłonie. Jakbyś chciała wiedzieć jak to robię, to jak będziesz we Wrocławiu to zapraszam do siebie na małe szkolonko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach...! Bardzo dziękuję za zaproszenie! Czasem bywam we Wrocku, może nadarzy się okazja, to z przyjemnością Cię odwiedzę :). Co do kleju, to ja polubiłam wikol, w niektórych wypadkach trzeba go nieco rozwodnić, właśnie żeby nie był za gruby. No, trzeba poćwiczyć, w każdym razie :).
      Dziękuję za uznanie dla moich eksperymentalnych zakładek :). Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  5. Świetne zakładki z kwiatami! Bardzo klimatyczne. Jestem typowym molem książkowym, więc uwielbiam wszelkie "umilacze" czytania. I oczywiście suszone kwiaty między kartkami... Czar wspomnień! Od razu przypomniał mi się pewien cytat. "Gesty dobroci są jak letnie kwiaty wsunięte między kartki książki: uczucia z nimi związane ożywają nawet po latach", Pam Brown. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny cytat :). Ogromnie mi miło, że spodobały Ci się moje zakładki :). Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  6. Małgosiu śliczne są te zakładki z kwiatami. Sama też nie przepadam za laminowaniem, ale pamiętam jak kiedyś chciałam coś zabezpieczyć, dobrze sprawdził się matowy werniks. Serdeczności dla Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podpowiedź, Danusiu :). Kiedyś wypróbuję także ten sposób. Na razie suszę roślinki, bo spodobało mi się to zakładkowanie :). Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  7. Wszystkie zakładki bardzo ładnie się prezentują :D Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładne zakładki. Każda inna i każda ma swój urok. Dobre dla fanów książek. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  9. Urzekły mnie te zakładki :) i te klimatyczne fotki! Wszystko tak pięknie, gustownie dobrałaś i skomponowałaś :) Plecki zakładeczek też robią wrażenie! Zgadzam się, że taki mały format to naprawdę przyjemny przerywnik przy większych projektach :)
    Cieszę się, że mogłam swoim postem podpowiedzieć/potwierdzić metodę z klejem ;) przyznam szczerze, że w ramach eksperymentu po "klejowaniu" i wysuszeniu gałązek lawendy zaczęłam nimi stukać o różne powierzchnie, żeby sprawdzić czy kwiatki będą odpadały:D bardzo lubię kiedy coś jest porządne i trwałe, i stąd właśnie to moje stukanie gałązkami ;) odpadły dwa kwiatuszki więc metodę uznałam za skuteczną;) pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super, można powiedzieć, że to niemal crash-test :))). I po takiej próbie to już mamy pewność, że kwiatki "oklejone" będą bardzo trwałe :). Jak mi się wysuszą nowe lawendy, to zrobię kolejne podejście do kwiatkowych zakładek!
      Dziękuję za miłe słowa na temat tych moich eksperymentów zakładkowych! Niezbyt jestem zadowolona z powodu tego laminowania, no ale czegoś się nauczyłam, a Twoja pozytywna ocena podnosi mnie na duchu :). Pozdrawiam Cię, Justynko, najserdeczniej!

      Usuń
  10. Małgosiu, cudowne rzeczy tworzysz. Jak ja zazdroszczę takim ludziom jak Ty, którzy mają w rękach i w głowie tyle talentu. Piękne są te zakładki, niesamowicie różnorodne i bardzo twórcze. Najbardziej wpadły mi w oko te na ciemnym tle, są z taką wyrazistą nutką tajemniczości. Jestem pełna podziwu dla Twojej inwencji i kłaniam się nisko Twojemu talentowi. Uściski, Małgosiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Iwonko, ja Tobie zazdroszczę pasji ogrodniczej i jej fantastycznych efektów! Ale to dobrze, że każdy ma jakiegoś swojego bzika i nieco inny talent. Bez tych różnic świat byłby mniej ciekawy :). Dziękuję Ci za przesympatyczny komentarz, ogromnie miło jest czytać takie budujące słowa! Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  11. Ależ piękne te Twoje zakładki, Małgosiu. I każda jest inna. Podziwiam osoby, które zostały obdarzone takim talentem i w dodatku potrafią go spożytkować na stworzenie prawdziwych cudeniek. Z takimi zakładkami to aż przyjemniej się czyta książki. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to czytać, dodajesz mi skrzydeł :). Dziękuję za przemiły komentarz i pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!

      Usuń
  12. uwilbiam lawendę, więc nie dziwię się że chciałaś te cudne kwiaty zachować w zakładce! wiadomo że są grubsze niż jakieś inne kwiaty, no ale czego się nie robi... :) przeczytałam że nie wrócisz do haftu, nie ma wzorów które Cię urzekają czy zajmuje to za wiele czasu? jestem ciekawa Twojego spojrzenia na to.
    Wiele serdeczności! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z lawendowymi zakładkami będą kolejne eksperymenty, tym razem z pomocą kleju, ale kwiatki dopiero zbieram i suszę, tak więc wrócę do tego tematu chyba gdzieś na jesieni. Jeśli chodzi o haft, to nie powiem, kusi wciąż, mam sporo wspaniałych wzorów zapisanych w komputerze, muliny, jak wspomniałam, są w sporych ilościach, inne hafciarskie przydasie także. Problemem jest brak czasu na wszystkie miłe zajęcia, a także problemy ze wzrokiem. Po sesji haftowania zawsze odczuwam pogorszenie, a ja także pracuję oczami, można powiedzieć (komputer, dokumenty itd), czytam sporo książek, więc z czegoś jednak muszę zrezygnować. Malowanie, rysowanie - nie obciążają wzroku tak bardzo jak haft. Na drutach też mogę dziergać tylko zerkając od czasu do czasu, więc oczy się przy tym nie męczą. Tak to wygląda. Całkiem haftu nie skreśliłam, chciałabym jeszcze kiedyś uzupełnić swój mały zbiór zielników Veronique Enginger - mam jaśmin, irysa, wisterię i oset, marzą mi się jej róże. Może kiedyś... Natomiast chętnie zrobiłabym jeszcze jakiś needlepointowy wzór w typie APOM, bardzo mi się ten wzór podobał i haftowało się go migiem. Ale jakoś nie spotykam takich wzorów, jeszcze do tego tak rozpisanych krok po kroku jak tamten. Więc na razie bez żalu wykorzystuję zbiory mulin na inne drobiazgi :).

      Usuń
  13. Zakładek nigdy za mało to na pewno! :)
    Nie no takie są ładne, że ciężko wybrać najpiękniejsza.
    Ja nie mam cierpliwości chyba do zasuszenia. Zawsze gdzieś się to zgubi albo jaki kotek zainteresuje... Ostatnio Emrys śpi na wąskim 10cm przed książkami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emrys pilnuje książek, żeby nie spadły z półki :). Ja suszę kwiatki rzadko, a potem zapominam... Teraz może się zmobilizuję, żeby poćwiczyć z tymi zakładkami, jak je dobrze i ładnie robić. Z tym laminowaniem to nie był dobry pomysł...

      Usuń
  14. Mam podobnie z zakładkami, choć ja ich nie tworzę, ale uwielbiam kupować jako pamiątki z podróży w muzealnych sklepikach z reprodukcjami obrazów, ich fragmentów, rzeźb. Tyle, że jeszcze żadna nie służyła mi jako zakładka w książce. Dopiero ostatni zakup w Oranżerii - zakładka z gałązką migdałowca tak jakoś mi podpasowała do tego celu, do jakiego została stworzona, że żałuję, że mam taką jedną, a książek czytam naraz dwie lub trzy. Twoje zakładki własnoręcznie robione jak wszystko co robisz pomysłowe i piękne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często się zdarza, że coś mi się podoba - obraz, mebel, ubranie, kolor, zwierzątko itd, ale to wcale nie znaczy, że chciałabym mieć to u siebie, dla siebie. Bo nie pasuje mi do całej koncepcji, bo jest niepraktyczne, niewygodne, nie chcę, żeby mi to towarzyszyło codziennie itd. Tak jest też z rzeczami, które tworzę - obrazkami, haftami, zakładkami - praca nad nimi sprawiała mi ogromną przyjemność, ale potem leżą w szufladach, bo wcale nie mam potrzeby używania ich czy oglądania każdego dnia. Ważniejszy jest proces, niż ostateczny efekt. Droga (podróż), nie cel na jej końcu. Pozdrowienia :).

      Usuń
  15. Och, mogę tylko westchnąć, Małgosiu. Prawdziwy artysta to i z .... potrafi coś wspaniałego wyczarować. Podziwiam pomysł i wykonanie i nie chcę słuchać skarg na laminowanie, bo ja niczego nie zauważyłam, a zakładki obejrzałam naprawdę dokładnie.
    Nie znoszę książek rozłożonych do góry grzbietem, mam wrażenie, że się potwornie męczą, dlatego tym bardziej te zakładki mi się podobają, chyba najbardziej te na czarnym tle. Naprawdę świetny pomysł. Pozdrawiam Cię serdecznie,:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, Kochana, za tyle miłych słów, dodajesz mi otuchy po tym niezbyt udanym eksperymencie :). Efekt tych czarnych zakładek trochę mnie zaskoczył, bo nie robiłam sobie wielkich nadziei, że poskładam coś ciekawego z tych kilku kwiatków, ale jakoś się udało, a dodatkowo kolor się zrobił bardziej intensywny po operacji laminowania. Tak więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :). Zakładek takich jednak nie używam, bo wolę cieniutkie karteczki, a w razie ich braku pod ręką po prostu zapamiętuję stronę. W żadnym razie nie rozkładam książek do góry grzbietem!
      Serdeczności przesyłam, Celu!

      Usuń
  16. Świetny pomysł z tymi kwiatowymi zakładkami, zastanawiałam się, jak je zabezpieczyłaś i doczytałam o laminowaniu, ale mówisz, że klej lepszy?... W tej formie na pewno będą trwałe. Nie wiem, czy bym ich używała do zakładania książek, bo też wolę coś superpłaskiego, żeby nie deformowało kartek, ale to uroczy prezent, własnoręcznie wykonany. *^o^*~~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To laminowanie po prostu nie wygląda najlepiej, z klejem efekt powinien być bardziej naturalny. Za jakiś czas spróbuję z nowymi "suszkami", teraz zabrakło i kwiatków ususzonych i czasu. Ale kilka z nich nada się na upominki :).

      Usuń
  17. Uwielbiam takie drobiazgi. Zakładki wyszły pięknie. Pozdrawiam z wakacji 🍿🍿🥤🥤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Marysiu, za miłe słowa :). Życzę Ci udanych wakacji i pozdrawiam Cię najserdeczniej!

      Usuń
  18. Ależ cudowne są te zakładki, zwłaszcza te lawendowe! Ale ja może to tak subiektywniej, bo kwitnącą lawendę darze miłością przeogromną!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to bardzo mi miło, ogromnie się cieszę, że tak Ci się podobają, bo ja sama jakoś nie byłam zadowolona z efektu :). Jednak spróbuję zrobić trochę ulepszoną wersję, już z nowych zbiorów lawendy :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  19. Cudne zakładki Małgosiu. Podziwiam ile pracy w nie włożyłaś. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Trochę się napracowałam, ale to było bardzo przyjemne zajęcie :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  20. Dziękuję pięknie za inspirację. U nas książki kursują po rodzinie i czasem drażnią mnie śmieci, które z nich wyłażą (hi, hi, niekiedy sama tak robię), czyli bilety, etykietki i paragony. Już od dawna noszę się z pomysłem porobienia i powkładania zakładek do książek.
    Oczywiście, mam te od Ciebie i wiernie służą, ale czasami chce się spróbować samemu coś innego zdziałać.
    Twoje są piękne, aż żal schować je do czeluści książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei mam na odwrót - robię od czasu do czasu zakładki, sprawia mi frajdę ich wymyślanie i tworzenie, ale sama nie lubię ich używać... no cóż... wolę "śmieci" :)))) - najczęściej są to kolorowe biurowe małe karteczki do notatek, czasem trafia się paragon! Denerwuje mnie wszystko co jest grubsze od kartki papieru i rozpycha się w książce.
      Ogromnie Ci dziękuję za miłe słowa! No i cieszę się, że tamte zakładki się przydały :). Ściskam Cię mocno i pozdrawiam najserdeczniej!

      Usuń
  21. Piękne zakładki, motyw florystyczny dodaje im romantycznego zabarwienia... dopracowane w każdym detalu. Sama, jako zakładki do książki używam najczęściej starego paragonu, albo kawałka jakiegoś przypadkowego papieru... ale podziwiać lubię:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :) no właśnie! ja też wolę zakładać książki paragonami i papierkami :))) - ale lubię zakładki oglądać... i robić. Tylko potem zastanawiam się, co ja mam z nimi zrobić :). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  22. Ha, a ja uwielbiam zakładki. Mam ich całkiem sporą kolekcję, chociaż niektórych nie używam przez sentyment (np. dostałam jedną od nieżyjącej już koleżanki z Norwegii i boję się ją zniszczyć). Twoje zakładki mają bardzo dużo uroku, papier jest pierwszej urody i idealnie pasuje do takich prac. Wg mnie wszystko wyszło jak należy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za tyle miłych słów, ciepło mi się zrobiło na sercu :). Ja sama nie używam zakładek, ale lubię je tworzyć, wymyślać jakieś nowe tematy i techniki, lubię również oglądać zakładki zrobione przez inne osoby, podobają mi się takie drobiazgi, ale w książce trochę mi przeszkadzają. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  23. Bardzo mi się podobają Twoje "florystyczne" naturalne zakładki, ich pomysłowe i dopracowane wykonanie. Ja lubię zakładki - często są zakładki z mojej ulubionej księgarni, ale wykorzystuję również zwykłe tekturki z pudełka z herbatą :) Przesyłam pozdrowienia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że moje "wytworki" Ci się podobają :). To mi dodaje skrzydeł i sprawia, że chce się coś dalej tworzyć! Dziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  24. Śliczne zakładki zrobiłaś, rewers też klimatyczny. Kiedyś brat przywiózł mi z wycieczki z Zakopanego zakładkę z szarotką alpejską (lata 70-te). Jestem od tamtej pory zauroczona suszonymi kwiatami w zakładkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :). Bardzo się cieszę, że trafiłam w Twój gust i zakładki Ci się spodobały. Miło jest wiedzieć, że to co się tworzy, podoba się jeszcze komuś poza samym twórcą :). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  25. Ja znów uwielbiam zakładki i nie wyobrażam sobie czytania książki bez zakładki. Sama też czasem porobię różne kolorowe, ale na pewno nie są takie cudowne jak te twoje Małgosiu. Jest na czym oko zawiesić, naprawdę.
    Ściskam mocno mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że moje zakładki zyskały Twoje uznanie :). Ja lubię robić takie drobiazgi, ale akurat zakładek sama nie używam, przeszkadzają mi. Zawsze jednak znajdują się na nie chętni wśród rodziny i znajomych, mam więc motywację, żeby od czasu do czasu znowu kilka zrobić :).
      Serdeczności przesyłam!

      Usuń
  26. Śliczne zakładki wychodzą spod Twojej ręki! :) A i praktyka czyni mistrza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To prawda, im każda kolejna zakładka była łatwiejszym zadaniem, a ostatnia chyba wyszła mi najlepiej :).

      Usuń

Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).