Być może w tytule wpisu powiało lekko grozą... ale spokojnie, to nie będzie dreszczowiec w stylu "Ptaków" Hitchocka czy inny horror z tajemnymi zjawami nie z tego świata ;). Chcę Wam dzisiaj pokazać obrazki z ptaszkami, ale każdy z tych obrazków skrywa pewną tajemnicę...
Inspiracjami - jak to często u mnie bywa - były fotografie znalezione na Pintereście, niewyczerpanej skarbnicy pomysłów :). Obrazki namalowane farbami olejnymi na twardych płytach o rozmiarach 30x40cm (A3).
.Tym razem nie użyłam nowych podobrazi, tylko wykorzystałam wcześniejsze moje malunki, które mi się nie podobały. I tak oto - pod tym obrazkiem są malwy, które pokazywałam tutaj: "Malwy". Może nie był to najgorszy obrazek, ale mi się opatrzył, a ostatnio to w zasadzie leżał w stercie innych szpargałów i nie widziałam dla niego zastosowania. No to się teraz przydał :).
... a pod tym obrazkiem jest ukryta martwa natura w krzykliwych kolorach, którą pokazałam tutaj: "Martwa natura z dynią". Pierwotnie miała zawisnąć w kuchni, ale te kolory jednak pasują do mojego domu jak pięść do nosa, a im dłużej na to dzieło patrzyłam, tym mniej mi się podobało. To była jedna z akrylowych wprawek pod kierunkiem pana Tomka Wełny, spełniła swoją rolę i na tym koniec jej kariery. Teraz jest podobraziem do tego oto ptasiego portreciku rodzinnego.
Trudno to było sfotografować, a zwłaszcza oddać kolory, bo jest dużo błękitów i zieleni, ale też ciepłe rudości piórek ptasiej mamy i różowo-oranżowe gardełka maluchów. Manipulacje z filtrami spowodowały dziwne kontrasty tam gdzie ich nie ma i przeciwnie - rozmycie i rozjaśnienie innych partii (rodzice w realu mają dużo ciemniejsze, granatowe główki). Na pierwszym zdjęciu widać kawałeczek ściany - ona w naturze jest biała!!! Obróbka zdjęć nie jest moją mocną stroną, więc dałam w końcu spokój tym kombinacjom.
No i - wracając do tytułu posta - to jest właśnie cała tajemnica z duchami, ponieważ taki obraz namalowany wcześniej, a potem przykryty kolejnym obrazem, nazywany jest "duchem". Często się zdarza, że przy badaniu cennych dzieł sztuki konserwatorzy odkrywają głębsze warstwy farby, lub po nietypowej fakturze domyślają się, że pod właściwym obrazem może się skrywać coś jeszcze. Obraz jest więc prześwietlany promieniami rentgenowskimi, oglądany w podczerwieni itp., no i czasem okazuje się, że artysta zamalował swój wcześniejszy obraz (lub czasem - cudzy). I takie właśnie "duchy" są ukryte w moich obrazkach z niewinnymi ptaszkami :).
*****
Ostatnio wspominałam o mojej nowej pasji - patchworkach,. Dużo było oglądania zdjęć, przeglądania blogów, wzdychania, planowania, no i w końcu zabrałam się do roboty. Nie ukrywam, że powolutku mi to idzie, brak wprawy, wiadomo, a do tego jeszcze co chwila mam inną koncepcję i już sama nie wiem jak to ma ostatecznie wyglądać. W gruncie rzeczy prosty projekt zaczyna mi się komplikować, bo sama sobie dokładam w nim roboty. Nie szyję według żadnego konkretnego wzoru, pomysł jest mój w całości, w dodatku wielokrotnie modyfikowany w trakcie pracy - jeden totalny eksperyment. Łączę również rozmaite techniki. będzie między innymi aplikacja i haft... Mam nadzieję, że to się będzie nadawało do pokazania ;). A pokażę, dopiero jak skończę, proszę więc jeszcze o chwilę cierpliwości.
Przy okazji przypominam o zbiórce datków na przeżycie dla dwunastu kotków przygarniętych przez Drevniego Kocurka. Pisałam o tym w poprzednim poście.
Powiem szczerze, że coś ciężko idzie ta zbiórka, więc trochę mnie to smuci... Po kilku pierwszych wpłatach dłuuugo nic nie przyrastało na koncie, dopiero niedawno pojawiły się nieśmiało nowe datki. Wiem, że nie każdy może się dorzucić, zwłaszcza większą kwotą. Ale to nie chodzi o zapełnianie całego koszyczka w pojedynkę. Dychę to chyba prawie każdy jest w stanie wysupłać (no dobrze, też nie każdy, ale napisałam przecież, że prawie każdy, a jak nie dyszkę, to piątaczka chociaż może, co...?). A dziesięć datków po 10 złotych, to już stówka. Ileż to dobra dla kotków można za to kupić!
No więc załóżmy, że mamy w kieszeni dychę, z którą bylibyśmy może nawet w stanie się rozstać, przeznaczając ją na jakiś szlachetny cel... Więc co jeszcze jest potrzebne? Potrzebne jest dobre serce dla kociaków. Bo sama operacja wpłaty nie jest ani trochę skomplikowana ani czasochłonna. Z profilu zbiórki, do której niżej podaję link, można wybrać (lub wpisać) dowolną kwotę i przenieść się automatycznie na stronę swojego banku, zalogować się, zaakceptować przygotowany automatycznie przelew i już. Trzy minuty wszystko razem, prościzna. Do wyboru zresztą jest jeszcze kilka form płatności, karta bankowa, zwykły przelew, co kto woli.
Liczy się każda wpłata, bo grosz do grosza... wiadomo. Drevni Kocurek utrzymuje przygarnięte kocie biedaki w niewielkim mieszkaniu, za własną skromną wypłatę, okrojoną jeszcze drastycznie z powodów dokładniej znanych pracodawcy, a tłumaczonych wiarygodnie pandemią, zastojem w branży i ogólnym kryzysem. Nie pozwólmy, żeby ten kryzys odbił się na kotkach, które potrzebują nie tylko ciepła i miłości, ale też zwyczajnej strawy (która kosztuje), niektóre kotki - karmy specjalistycznej (wiadomo - droższej), czystej kuwety (żwirek też kosztuje) i leczenia (a to czasem kosztuje jeszcze więcej). Zbiórka jest na POMAGAM.PL pod tym adresem:
Zapraszam!
To tylko dwa z kotków mieszkających u Drewniego Kocurka. A oprócz nich jest jeszcze dziesięć do wykarmienia! |