piątek, 23 lutego 2024

Książki. Ristujczina z Klimtem, Palikot z Leśmianem i Dehnel z Chopinem.

Dzisiaj jedna książka z mojej bajki, ale dwie pozostałe takie mniej oczywiste. Zobaczcie sami, co mi się trafiło...



*****


  • JANUSZ PALIKOT - "Nic-nic. Ontologia na marginesach Leśmiana". Wyd. Centrum Kultury w Lublinie, 2018r, 300 str., okładka miękka ze skrzydełkami i obwolutą.



Nie miałam nawet świadomości, że mamy tę książkę. Mąż dostał ją jakiś czas temu w prezencie, ale jakoś mu nie podeszła tak od razu do czytania, odstawił na półkę i zapomniał. Niedawno szperając w biblioteczce wygrzebał ją i dał mi, mówiąc - "chyba ci się spodoba, bo to taka intelektualna lektura". Hmm??? No dobra, zobaczmy, cóż to takiego. Przyznam szczerze, że mimo pewnej sympatii z dawniejszych czasów (nieco zweryfikowanej późniejszymi działaniami biznesowymi tego pana, ale w ten wątek nie będę się tutaj wdawać), jakoś specjalnie nie interesowała mnie pozapolityczna działalność pana Palikota. Wydawało mi się, że jego filozoficzne dywagacje wtrącane w rozmaitych wypowiedziach są jakimś marginalnym zjawiskiem, zupełnie nie znałam też jego twórczości literackiej, chociaż owszem, coś mi się tam o uszy obiło. Bardziej kojarzył mi się jednak z biznesem i piwem :). No więc trochę mnie ta książka zaskoczyła.



Jak określić jednym zdaniem to dzieło? Poza tym, oczywiście, że jest to dzieło z dziedziny ontologii, jak sam tytuł wskazuje. Mam z tym problem, bo jest to książka dość trudna, wymagająca. Trzeba się do niej trochę przygotować, przypomnieć sobie poezję Leśmiana, zanurzyć się najpierw w tej poezji, a potem, mając ją w sobie, spróbować podążać za tokiem rozważań Palikota, jego nowatorską interpretacją leśmianowskiej poezji. 

Może posłużę się cytatem z obwoluty, autorstwa Piotra Augustyniaka, żeby zobrazować Wam lepiej, z czym mamy do czynienia:

Janusz Palikot pisał tę książkę nie tylko, jak głosi jej tytuł, na marginesach Leśmianowych wierszy. Pisał ja transowo między ich wersami, słowami i sylabami, odsłaniając przed sobą i nami świat w jego fascynującej nieoczywistości. Palikot objawia się tu szerszemu kręgowi czytelników jako myśliciel drapieżny, bezkompromisowy, dogłębny, ostry. Rozcinając przy pomocy brzytwy aforyzmu naskórek rzeczywistości, narosły ze zdroworozsądkowych banałów i obiegowych półprawd,, zapada się w otchłań jej paradoksów i nierozstrzygalności. Być może ktoś mógłby napisać podobną książkę bez wierszy Leśmiana. Pisząc ją jednak z Leśmianem i przy Leśmianie Janusz Palikot przywraca jego poezji należne miejsce w polskiej literaturze jako twórczości na wskroś metafizycznej, a nawet - jak mógłby się wyrazić Cezary Wodziński - trans-metafizycznej.

A co to w ogóle jest ontologia? Dawno temu, w czasach licealnych, interesowałam się filozofią, czytałam dość sporo na ten temat, ale to było wieki temu, dzisiaj mnie to tak nie wciąga, a i wiele teorii wyleciało mi zupełnie z głowy. Coś mi więc dzwoniło, ale tak żeby komuś to wyjaśniać, to już nie bardzo... Więc cytując za Wikipedią:

Ontologia – dział filozofii dotyczący bytu; zajmuje się strukturą rzeczywistości oraz pojęciami istoty, istnienia, jego sposobów, przedmiotu i jego własności, przyczynowości, czasu, przestrzeni oraz możliwości i konieczności; w analizie ostatnich dwóch pojęć korzysta z logik modalnych Ontologię czasem utożsamia się z metafizyką, jednak niektórzy rozdzielają te dyscypliny; przykładowo robi to tradycja fenomenologiczna.

 




O tej książce można opowiadać długo, rozbierać ją na czynniki pierwsze bez końca, ale powstałaby z tego kolejna książka. Autor snuje rozważania filozoficzno-obyczajowo-kulturowe, zagłębia się zarówno w porównania podobnych wątków u innych twórców, jak i przekłada je na własne obserwacje życiowe. Jeśli interesuje Was poezja, Leśmiana zwłaszcza, a może przeciwnie - mieliście w latach szkolnych problem z jej odbiorem - warto przeczytać tę ontologię, spojrzeć inaczej na Leśmiana, a może przy okazji - także na Palikota.




Dodatkowym atutem książki jest duża ilość niezwykle interesująco dobranych ilustracji, cytatów - nie tylko z Leśmiana, ale też nawiązań do innych znanych dzieł wielkich mistrzów i rozmaite inne smaczki i dygresje. Rzecz wielowątkowa i wielowarstwowa, do przemyśleń. 

Akurat trafiłam na wpis R.A.Ciężkiej o książkach filozoficznych i filozofujących, pod wartym zacytowania tytułem: "Jeśli nie wiesz, czy coś jest mądre, czy dziwne, to zapewne było filozoficzne". Jeśli lubicie takie klimaty, zajrzyjcie też pod ten link, jest tam wymienionych kilka pozycji w tym duchu.


*****


  • JACEK DEHNEL - " Serce Chopina". Wyd. Biuro Literackie, Stronie Śląskie, 2018r, 38 str., okładka miękka.



Kupiłam tę książeczkę jakiś czas temu, przy okazji zamawiania któregoś tomu opowieści o śledztwach profesorowej Szczupaczyńskiej. Autorami tej serii, pod pseudonimem Maryla Szymiczkowa, są Piotr Tarczyński i Jacek Dehnel. A że panów kojarzę raczej słabo, jeśli chodzi o literaturę, to pomyślałam sobie, że warto się zapoznać z ich inną twórczością, skoro kryminały ze Szczupaczyńską tak bardzo przypadły mi do gustu. Poezja nie jest, co prawda, moim ulubionym gatunkiem, ale przeczytałam gdzieś intrygującą recenzję tomików Dehnela, zatem sięgnęłam po pierwszy z brzegu, jaki znalazłam w internetowej księgarni. W pierwszym podejściu i po pobieżnym przekartkowaniu "Serca Chopina" raczej nie byłam oczarowana, ale odłożyłam sobie książeczkę na jakiś wolny wieczór. I się okazało, że przy odpowiednim nastawieniu czyta się świetnie, w końcu to rzecz na pół godzinki raptem, wliczając w to odpłynięcia myślami w nurcie poezji i rozważania własne.




Okładka i układ tomiku (strona A, strona B) imitują płytę winylową, a konstrukcja wiersza nawiązuje do muzyki Chopina, stanowiąc jeden długi utwór, w którym zmieniają się tonacje i nastroje, natężenie dźwięków, tempo i rytm. Zaczynamy od wspomnienia Chopina i jego serca, które odbyło długą drogę do polskiej ziemi, potem zaglądamy do domów mieszkańców Warszawy, zwykłych ludzi, wnikamy w ich emocje, przeżycia, tęsknoty, nadzieje, wędrujemy z nimi po Europie, szukając ukojenia i spełnienia. Utwór wciągający emocjonalnie, wielowymiarowy, wzruszający i poruszający, zmuszający do przemyśleń.

*****


  • LUBA RISTUJCZINA - "Gustaw Klimt. Twórca złotej secesji". Wydawnictwo SBM, 240 str., okładka twarda.


Moja ulubiona ostatnio autorka książek o sztuce - Luba Ristujczina i jej książka/album o Klimcie. Opowiadałam już wcześniej o innych książkach tej autorki, historyczki sztuki: "Stanisław Wyspiański. Artysta i wizjoner" (tutaj)"Józef Mehoffer. Geniusz polskiej secesji" (tutaj)"Wojciech Kossak. Najwybitniejszy batalista" (tutaj)

Po tym ostatnim tekście odezwała się do mnie pani Luba , pisząc w mailu o tym, że taki pozytywny odbiór motywuje ją do dalszej pracy i pisania kolejnych książek, oraz dołączyła podziękowanie za miłą recenzję. Oczywiście bardzo mnie ucieszył ten sympatyczny gest, świadczący o tym, że autorka rzeczywiście myśli o swoich czytelnikach. Skłoniło mnie to też do pewnych przemyśleń na temat tych moich opinii/recenzji o książkach. Recenzjami trudno je nazwać, w każdym razie nie spełniają podstawowych wymagań dla recenzji profesjonalnych. Piszę raczej skrótowo o osobistych refleksjach związanych z przeczytaną książką, nie zawsze jestem obiektywna. Od pewnego czasu poprawiłam się tylko na tyle, że zamieszczam metryczki, czyli informacje "techniczne" o samej książce (ilość stron, rok wydania, wydawnictwo, okładka). A z drugiej strony - lubię książki czytać i o nich pisać. Więc może powinnam pisać bardziej profesjonalnie? Na moim blogu jest pewien misz-masz, trochę o książkach, trochę o moich obrazkach, czasem wstawki z życia moich zwierzaków czy z ogrodu. Od pewnego czasu chodziło mi po głowie, żeby trochę to ogarnąć, skupić się tylko na książkach i obrazkach, no i jeśli chodzi o tematykę, to tak powoli zaczyna to wyglądać. Nie mam jednak ambicji prowadzenia profesjonalnego bloga recenzenckiego, to wymagałoby porządnego przyłożenia się do pracy, dogłębnej i wszechstronnej analizy ocenianego dzieła itd. Ale na to brakuje mi po prostu czasu.  Zatem - lecimy po staremu, czyli będę się tutaj z Wami dzielić moimi skrótowo ujętymi refleksjami po lekturze.






Album o Klimcie to wspaniale opracowane kompendium wiedzy o tym znanym artyście, w przepięknej szacie graficznej. Poznajemy życie malarza na tle interesująco zarysowanej epoki i jego twórczość w zestawieniu z malarstwem innych artystów tamtych czasów. Jaki był Klimt? Pracowity, perfekcyjny i zdyscyplinowany, niezbyt towarzyski, a przecież uznany za skandalistę belle epoque i guru Wiedeńskiej Secesji. Na początku artystycznej drogi zajmował się wykonywaniem dekoracji dla teatrów, malowaniem konwencjonalnych portretów na zamówienie i szeregiem innych zajęć. które pomagały mu podreperować wątły budżet. Ostatecznie jednak stał się twórcą niezależnym, którego sztuka jednych gorszyła, innych przyciągała. Najbardziej nam znane obrazy ze "złotego" okresu zostały namalowane u schyłku nurtu art nouveau, w związku z czym wkrótce zostały uznane za przestarzałe i niemodne. Dopiero w latach 60tych XX wieku odżyło zainteresowanie twórczością Klimta. W 2006r jego obraz "Portret Adele Bloch-Bauer" został sprzedany za 135 milionów dolarów, a niemal wszędzie na świecie w sklepach z pamiątkami i bibelotami można kupić porcelanę i inne drobiazgi ozdobione motywami z obrazów Klimta.






Wspaniale opracowana pozycja, ogrom wiedzy przy jednoczesnej oszołamiająco bogatej ikonografii. Polecam gorąco, rzecz warta swojej ceny, a nawet, powiedziałabym, w cenie okazyjnej, Często bywa tak, że za ciężkie pieniądze dostajemy album w grubej lakierowanej okładce, z modnym nazwiskiem twórcy, ale z mizerną treścią i niewielką liczbą ilustracji. W przypadku książek/albumów Ristujczyny czytelnik otrzymuje naprawdę niemal kompletne opracowanie o życiu i twórczości artysty, a także o innych towarzyszących okolicznościach i tle historycznym, w dodatku z ogromną ilością świetnych ilustracji - reprodukcji obrazów i zdjęć z epoki.

*****