Dzisiaj temat zastępczy, bo nie mogę się zebrać z wpisem z obrazkami (albo ciągle coś w tych obrazkach poprawiam, albo zdjęcia zupełnie nie wychodzą, albo z tekstem coś mi nie idzie). Otóż chcę Wam polecić (a w dwóch czy trzech przypadkach - odradzić) kilka książek, które wybrałam sobie do czytania na jesienne wieczory.
ups, jedna książka się nie załapała na zdjęciu... |
Od pewnego czasu chętnie sięgam po biografie znanych osób, głównie z szeroko rozumianych kręgów artystycznych, ale także - biznesowych. Pomiędzy nimi zawsze mam coś do poczytania z zakresu historii sztuki, oczywiście uwielbiam też bogato ilustrowane albumy poświęcone malarstwu, lubię tematykę psychologiczno-socjologiczną, z tym że raczej w formie esejów lub wywiadów, niż poradników czy dzieł stricte naukowych. Gdzieś pomiędzy czasem trafia się beletrystyka, z tym że najczęściej jest to klasyka, nowości jakoś rzadziej trafiają w mój gust, kiedyś już o tym pisałam...
A zatem mam tutaj w małym listopadowym stosiku czytelniczym:
- "Polki na Montparnassie"
- "Tamara Łempicka. Triumf życia"
- "Pola"
- "Dom Gucci"
- "Nie ma się czego bać"
- "Samotny jak Szwed?"
- "Mehoffer - geniusz polskiej secesji"
"Polki na Montparnassie" - Sylwia Zientek.
Z noty wydawniczej:
"Nieznane historie polskich malarek w legendarnej dzielnicy Paryża. W Warszawie i Krakowie nie tylko zabraniano im portretowania nagich modeli, ale nawet malowania obrazów historycznych. Ówcześni artyści – z Matejką na czele – uważali, że malarstwo jest wbrew naturze kobiety. Najodważniejsze wsiadały więc w pociąg do Paryża, by tam uczyć się, rozwijać i spełniać marzenia o karierze.
W dzielnicy Montparnasse, stolicy artystycznego świata, żyło blisko dwieście Polek-artystek. Malowały, ale i kochały, przeżywały życiowe dramaty i uniesienia, nierzadko przymierając głodem. Ciężko pracowały, nie godząc się na wykluczenie ze świata sztuki. Anna Bilińska-Bohdanowicz, jako pierwsza polska malarka cieszyła się międzynarodową karierą; Alicja Halicka, ukrywająca swą twórczość przed mężem, znanym malarzem, stała się cenioną kobietą-kubistką; obrazy Meli Muter, przyjaciółki Władysława Reymonta i R.M Rilkego, ulubionej portrecistki paryskich elit międzywojnia, zmarłej w nędzy i zapomnieniu, dziś poszukiwanie są przez muzea i kolekcjonerów na całym świecie.
Żyły wreszcie jak chciały. Maria Dulębianka, propagatorka równouprawnienia kobiet, została partnerka życiową Marii Konopnickiej. Aniela Pająkówna utrzymywała ojca jej córki, Stanisława Przybyszewskiego, niewiernego kochanka. Irena Reno, bezpruderyjna, umiejąca cieszyć się życiem, nie bała się żyć w trójkącie z dwoma mężczyznami.
Sylwia Zientek dotarła do unikalnych, często nigdy niepublikowanych materiałów, na których oparła tę napisaną z pasją i miłością książkę. Jej tłem są niezwykle burzliwe czasy: od zaborów, przez trudy wojny 1914-1918, szaleństwo lat 20., niepokój lat 30., tragedię II wojny światowej."
okładka to kolaż z kilku obrazów różnych artystek |
Świetna, fascynująca wręcz opowieść, choć drażnił mnie pomysł na przeplatanie wątków dotyczących konkretnych osób. Jeden rozdział o kawałku życia Meli Muter, potem rozdział o Annie Bilińskiej, kolejny o Oldze Boznańskiej i znowu rozdział o Muter, takie puzzle. Chodziło chyba o w miarę równoległe i chronologiczne (choć też nie zawsze) przedstawienie dziejów poszczególnych bohaterek i zarazem życia paryskiej bohemy. Nie przekonał mnie ten zabieg, raczej wolałabym każdą bohaterkę mieć w jednej opowieści, niż w rozrzuconych odcinkach. Dajmy na to: wciąga mnie historia Bilińskiej, a tu nagle ciach! w połowie wątku, koniec rozdziału, a kolejny o Pająkównie czy Halickiej, dopiero trzy rozdziały dalej znowu odcinek o Bilińskiej...
Ale dość o tym, bo konstrukcja książki jest chyba jedynym, jak dla mnie, mankamentem. Autorce trzeba przyznać, że na 480 stronach zgromadziła naprawdę dużo interesujących informacji o naszych artystkach, dotarła do wielu mało znanych faktów i dokumentów, i potrafiła zrobić z tego doskonałą opowieść. Dodatkowy plus za ilustracje (chociaż mogłoby być ich więcej) i za przepiękną okładkę (na zdjęciu niestety nie widać aksamitnej faktury i połysku detali w kolorze starego złota). Miło trzymać w ręku taką książkę :).
"Tamara Łempicka. Triumf życia" - Małgorzata Czyńska.
Obrazy Tamary Łempickiej były cenione już za jej życia, a obecnie osiągają zawrotne ceny. Jest trzecią na świecie najdrożej "sprzedającą się" malarką na świecie, Ponad 20 jej dzieł sprzedano za kwoty ponad milion dolarów. Ostatni rekord to "Portret Marjorie Ferry" - ponad 16 mln funtów. Konsekwentnie, z dużą fantazją i odwagą budowała sama swoją legendę, zabiegała o dobre zamówienia u bogatych, znanych i wpływowych ludzi, ubierała się w najlepszych domach mody, bywała tam gdzie trzeba, malowała tak jak chciała, nie ulegając panującym trendom. Talent, spryt, pragnienie sławy i bogactwa, pełne kontrowersyjnych epizodów i skandali życie osobiste, romanse z mężczyznami i kobietami, do tego ciężka praca - tak się osiąga sukces.
Portret Marjorie Ferry - sprzedany za ok. 82 mln zł |
Nazwisko Łempickiej przyciąga czytelników, więc powstało mnóstwo mniej lub bardziej udanych publikacji na jej temat. O jednej pisałam już tutaj: "Książki - nie tylko o sztuce (...)". Książka Czyńskiej należy do grupy "pomiędzy", jest bowiem tylko krótkim opracowaniem tego, co powszechnie wiadomo, z naciskiem na skandale i rozmaite nieobyczajności kobiety wyzwolonej, ekstrawaganckiej i niezależnej, femme fatale, jaką była, lub - na jaką pozowała - Łempicka. Ktoś w recenzji napisał, że ta książka prezentuje poziom Harlequina. No, może to przesada, ale faktem jest, że autorka niespecjalnie się natrudziła. Zebrała garść znanych faktów, dorzuciła trochę ubarwiających szczegółów, ale książka nie wnosi nic nowego. Nadal mam więc niedosyt, jeśli chodzi o informacje o życiu Łempickiej. Postać tej niezwykłej malarki była tak wyjątkowa na tle epoki, że dla czytelnika słabo zorientowanego w jej biografii książka pani Czyńskiej może się wydawać szalenie interesująca. Ja jednak oczekiwałam więcej szczegółów, konkretów, faktów, ciekawostek dotąd nie odkrytych, może opartych nie o powszechnie i łatwo dostępne źródła, ale na przykład o wypowiedzi osób, które znały Łempicką, o jakieś mniej znane dokumenty... Nic takiego tam nie ma. Książka krótka i rozczarowująca.
"Pola" - Daniela Droscher.
Beletrystyczna opowieść o niektórych epizodach z życia Poli Negri. Kupiłam tę książkę pod wpływem przeczytanej gdzieś entuzjastycznej opinii. No i się niestety rozczarowałam.
Główny wątek miał chyba w założeniu dotyczyć okresu współpracy Poli Negri z hitlerowską wytwórnią filmową, ale dochodzimy do tego dopiero w połowie książki, po drodze skacząc po różnych mniej i bardziej istotnych wydarzeniach, zarówno z okresu świetności gwiazdy, jak i jej dzieciństwa, w rozmaitej kolejności, pomijając przy tym ważne dla artystycznej biografii epizody, a za to z jakąś dziwaczną szczegółowością wnikając w detale o żadnym znaczeniu. Autorka książki chciała prawdopodobnie ubarwić swoją opowiastkę, próbując wciągać czytelnika w nudne (moim zdaniem) pogawędki i kłótnie rodzinne, dodając "smaczki" scenograficzne i bez polotu opisując emocje, nie porwała mnie jednak ta niespójna mieszanka, czasem nawet budząc pewien niesmak usilnym dramatyzowaniem i sztucznością. Podobno książka jest dowcipna... mnie raczej znudziła. Kilka razy chciałam ją całkiem odłożyć, ale miałam nadzieję, że to się jakoś rozkręci i luźne skrawki posklejają w zgrabną całość. Dobrnęłam do końca z poczuciem zmarnowanego czasu.
Przyznam się też, że na początku podejrzewałam, że namieszała trochę tłumaczka (Sława Lisiecka), bo nawet pojedyncze zdania są jakoś nieskładnie skonstruowane, użyte wyrazy i określenia czasem nie pasują do sceny i rażą niezgrabnym stylem, jakby ktoś nie umiał dobrze przełożyć na język polski zawartej w zdaniu myśli czy idiomu. No, nie wiem... Przekładem można zepsuć najlepszą książkę, ale przecież można też to i owo naprawić, zatem rola tłumacza ma wielką wagę. Ogólna konstrukcja i cały pomysł na tak - a nie inaczej - poprowadzoną historyjkę, to już jednak "wina" autorki. Źle mi się to czytało, nie jest to ani wybitne dzieło literackie, ani dobrze napisana biografia. Czytałam ostatnio sporo naprawdę dobrze napisanych biografii, a także świetnej beletrystyki opartej o życiorysy słynnych osób, i na tym tle "Pola" jest brzydkim kaczątkiem, ubogą krewną. Nie polecam.
"Dom Gucci" - Sara Gay Forden.
I tutaj, dla kontrastu, mamy przykład świetnie napisanej i dobrze dopracowanej w szczegółach historii kilku pokoleń rodu Guccich, ze szczególnym naciskiem na markę Gucci. Na tej książce oparto film, który zebrał doskonałe recenzje, niestety ja go jeszcze nie widziałam. Od razu wyjaśnię, że nie jestem wielką fanką mody, a sygnowane nazwiskiem Gucci miewam czasem tylko perfumy (no tak, jestem fanką perfum marki Gucci, ale perfumy to akurat raczej poboczny nurt działalności tej firmy). Pamiętam mgliście, sprzed blisko 20 lat, doniesienia medialne o zastrzeleniu Maurizio Gucciego i ciągnącym się dwa lata śledztwie, ale wtedy to w ogóle mało mnie to obchodziło. Teraz sięgnęłam po tę akurat książkę przeczesując księgarnie w poszukiwaniu ciekawych biografii, w tym - znanych biznesmenów. Pociągają mnie takie historie typu "od zera do milionera", o drodze do fortuny, o budowaniu marki, o zarządzaniu wielkimi firmami, wreszcie (czasami) - o przyczynach ich upadku.
I powiem Wam, że to jest naprawdę doskonała lektura, świetnie napisana opowieść, której niezwykły scenariusz napisało po prostu życie. Aż trudno uwierzyć, że tyle niesamowitych zdarzeń i zwrotów akcji przytrafiło się w stuletniej historii rodziny. Mamy tu klasyczną drogę od chłopca okrętowego i boya hotelowego do założyciela jednej z najbardziej znanych marek modowych, ale dalej jest coraz ciekawiej, bo poza rozwojem firmy, kolejnymi pomysłami biznesowymi i nowymi projektami - mamy wielkie miłości, sławę i oszołamiające bogactwo, rozrywki milionerów, międzynarodowe kontrakty, znane nazwiska polityków, artystów, a w ślad za wielkimi pieniędzmi - oszustwa, kryminalne afery, zdrady, knowania, pościgi, wreszcie morderstwo, śledztwo z rozmaitymi komplikacjami, przypadkowe i zaskakujące rozwiązanie tajemnicy... Są akcenty humorystyczne, wątki romantyczne, kryminał i dramat... wszystko. A całość napisana lekko i zgrabnie, wciągająca i trzymająca w napięciu. Owszem, są też dość obszerne rozdziały opisujące szczegółowo kwestie ekonomiczne, podziały i łączenie spółek, wycenę udziałów, podkupowanie konkurencji, notowania giełdowe itp..., więc wielu czytelników te fragmenty, mocno naszpikowane cyframi, pewnie znużą, ale dla mnie to było również bardzo ciekawe, lubię takie konkretne informacje, one zresztą były częścią życia Guccich.
"Nie ma się czego bać. Rozmowy z mistrzami" - Justyna Dąbrowska.
Kolejna interesująca pozycja autorstwa Justyny Dąbrowskiej, po "Miłość jest warta starania" - o której opowiadałam we wpisie "Książki - nie tylko o sztuce". Zbiór fascynujących wywiadów ze znanymi postaciami polskiej kultury, nauki, ludźmi w wieku mocno zaawansowanym, a jednocześnie pełnymi optymizmu i werwy, bardzo aktywnymi, zaangażowanymi w rozmaite prace i przedsięwzięcia, dzielącymi się swoimi jakże mądrymi i pozytywnymi przemyśleniami o życiu, o wartościach, o tym, co jest ważne. Lektura bardzo budująca, budząca ciepłe uczucia, szalenie pozytywna, dobra na stany depresyjne i długie jesienne wieczory. Polecam :).
"Samotny jak Szwed?" - Katarzyna Tubylewicz.
Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książeczki. Sporo sobie po niej obiecywałam, miałam nadzieję na bardziej wnikliwe potraktowanie tematu, na nostalgiczną, ale pełną uroku opowieść o magii Skandynawii... Tymczasem mamy tutaj garść wywiadów z rozmaitymi, dość przypadkowymi, osobami, które od zawsze lub od niedawna mieszkają w Szwecji, ich obserwacje i przemyślenia na temat legendarnego zamiłowania Szwedów do samotniczego trybu życia i do "osobności". Okraszone mało efektownymi zdjęciami syna autorki i mało istotnymi refleksjami o kupowaniu bułek, łażeniu po pustkowiach i relacjach autorki z synem. Przyznam się, że ostatnie rozdziały tylko przekartkowałam. Nudne, miałkie, nijakie. Nie polecam.
"Józef Mehoffer - geniusz polskiej secesji" - Luba Ristujczina.
Tym razem zaskoczenie bardzo pozytywne - ta pozycja to doprawdy wspaniała rzecz. Spodziewałam się klasycznego albumu z dużą ilością reprodukcji dzieł Józefa Mehoffera, ale z małą ilością treści, a tymczasem - ku mojemu przyjemnemu zdumieniu - znalazło się miejsce i na jedno, i na drugie :). Może z minimalną szkodą dla jakości reprodukcji, ale ilość zarówno ilustracji, jak i szczegółów biograficznych, jest doprawdy imponująca. Przy cenie około 65zł (w promocji, po przecenie z około 100zł) 240-stronicowe dzieło o wymiarach 24x33cm, w twardej okładce, naszpikowane ilustracjami i ogromną wiedzą, uważam za bardzo trafiony zakup.
Kilka zdjęć z wnętrza książki (na marginesach drobnym druczkiem cytowane są fragmenty listów Mehoffera i innych dokumentów źródłowych):
Luba Ristujczina jest historykiem sztuki, o twórczości Mehoffera opowiada więc bardzo fachowo i rzeczowo, a jednocześnie bardzo interesująco prowadzi narrację dotyczącą drogi życiowej i rozwoju artystycznego swojego bohatera. Szczerze mówiąc, ta książka otworzyła mi oczy na twórczość Mehoffera, którego dotąd uważałam za artystę mniejszej rangi niż jego przyjaciel Stanisław Wyspiański. Po tej lekturze mam zupełnie inne wyobrażenie i pojęcie o ogromie dorobku artystycznego Mehoffera. Z całego serca polecam osobom zainteresowanym twórczością tego artysty, mimo dość wysokiej ceny - naprawdę warto. A ja już sobie ostrzę zęby na inne pozycje autorstwa pani Ristujcziny, może Mikołaj coś mi przyniesie :))).
*****
A na koniec Basiunia i jej stosunek do otaczającego świata. Jak widać na wszystko ma wywalone, liczy się tylko pełny brzuszek i święty spokój :).
absorbowanie ciepełka z ostatnich promieni jesiennego słoneczka |
wbrew pozorom to nie chwilowe wygibasy, ale półgodzinna drzemka w najwygodniejszej pozycji |
kula futra i tłuszczyku |
***
Kocham czytać biografie, dlatego dziękuję Ci Małgosiu za propozycje, które dodatkowo zrecenzowałaś, dając mi wiele podpowiedzi.
OdpowiedzUsuńZbieram się do biblioteki, ale brak czasu skutecznie mnie od tej myśli odwodzi. Jednak na czas świąteczno-noworoczny jakąś lekturę sobie zapewnię :)
Jeśli chodzi o film Dom Guccich, to jest na 1 miejscu do obejrzenia w najbliższym czasie. Już się umówiłyśmy z koleżankami...
Pozdrawiam Cię milutko...
Dawno nie byłam w kinie, szczerze mówiąc... A na Netflixie nie lubię oglądać filmów, to jednak nie ta jakość przeżyć :). Może faktycznie po lekturze "Domu Guccich" powinnam obejrzeć ekranizację. Książka świetna, a film ma znakomite recenzje.
UsuńPozdrawiam Cię Polu serdecznie!
Małgosiu, moja słabość do literatury jest widoczna na moim blogu, więc nie kryję, że lubię u innych też podglądać ich czytelnicze plany i przemyślenia. Dziękuję Ci za tyle ciekawych podpowiedzi i za słowa krytyki pod dwiema książkami, które mnie interesowały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dobrych lektur w grudniu!
Cieszę się, że mój wpis na coś się przydał :). Co prawda te książki, które mnie nie zachwyciły, mają też w internecie pozytywne opinie, może warto więc samemu zajrzeć do środka.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Jaki dobry wpis! Widać że naprawdę umiesz korzystać z czasu i też tak chcę. Oraz cieszyć się obecnością futerek😀. One, tak jak i rozległość zainteresowań i działań, oraz miłość dodają życiu smaku! Umiesz w te klocki❤️
OdpowiedzUsuńOd razu rezerwacja pozycji "Nie ma się czego bać" w bibliotece. O Gucci też, tu kolejka😀
Ta mądrość korzystania z czasu przyszła z wiekiem :). Ale fakt, że pomysłów na to korzystanie mam znacznie więcej, niż samego czasu, zwłaszcza wolnego!
UsuńA ma czym śpi Basiunia? To białe bardzo a bardzo. Sama Basiusia, mów co chcesz, ma stosunek do życia godny zazdrości 😀
UsuńO tak, Basiunia jest moim wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o (nie-)przejmowanie się rzeczywistością :))).
UsuńA śpi na moim łóżku przykrytym narzutą kupioną wieki temu na internetowym pchlim targu. Gruba bawełna, niemiecka produkcja, wygląda jak porządne rękodzieło, uwielbiam ją :).
Wcale się nie dziwię że Basiunia wzór i że uwielbiasz te narzutę 😀. Wcale a wcale.😀
Usuń:))))).
UsuńZ książkami jest jak z życiem, zachwyty i rozczarowania. Za to zwierzaki i dzieci zawsze zachwycają, no i przyroda!
OdpowiedzUsuńO, to jest święta prawda, Jotko :))).
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Raczej biografii nie kupuję. Staram się pożyczać z biblioteki, właśnie dlatego, że nie zawsze mnie "porywają". Bardzo ciekawie Małgosiu opisałaś powyższe pozycje. Poszukam na półkach te polecane przez Ciebie:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Ech, no cóż... parę razy się nacięłam, ale generalnie tak mam, że lubię książki mieć. Mąż korzysta z biblioteki, czasem czytam coś z tego, co przynosi, i jak książka mnie zainteresuje, to potem kupuję ten sam tytuł, żeby go mieć na własność. Do ciekawych książek wracam wielokrotnie, fajnie jest móc po prostu wyciągnąć potrzebną pozycję z półki wieczorową porą :). Może to nieracjonalne, ale tak mam :). Dawniej więcej kupowałam stacjonarnie, więc mogłam przejrzeć książkę na miejscu i zapoznać się z jej zawartością i wartością. Teraz łatwiej jest w sieci, no ale wiąże się to czasem z takim ryzykiem. Nieudane zakupy nie są jednak całkiem bez sensu, bo przekazuję je do biblioteki w pobliskim szpitalu.
UsuńOd kotki chyba musimy się uczyć:):
OdpowiedzUsuńdzięki za recenzje
Tak jest, kotki są mądre!
UsuńPozdrawiam :).
:):):)
UsuńCiekawe recenzje i ciekawe spostrzeżenia. Przez ostatni tydzień sprzątałam i katalogowałam swoją bibliotekę, spisałam ponad 800 szt. Czytałam w życiu już wszystko tzn. miałam różne "fazy" tematyczne. Teraz bujam w kosmosie ale chyba zacznę od początku:))) Z biografiami jednak jakoś nie było mi po drodze. Zapisałam sobie "Dom Gucci", może mi się spodoba. Uściski Małgosiu.
OdpowiedzUsuńTo mamy podobnie, Ewuniu, z tymi fazami itd :). Biografie zaczęłam czytać nie tak dawno temu i spodobał mi się ten gatunek, dawniej mnie to nudziło. Książki lubię kupować (raczej nie korzystam z bibliotek), odziedziczyłam też trochę po tacie, mąż też często kupuje (chociaż on częściej wypożycza z biblioteki), więc jest ich sporo. O katalogowaniu nie myślałam, ale kiedyś z ciekawości policzyłam ile tego jest, pamiętam, że wyszło mi coś ponad dwa tysiące, a od tego czasu sporo przybyło.
Usuń"Dom Gucci" przeczytałam jednym tchem, a teraz chętnie obejrzałabym film :).
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Witaj Małgosiu.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażenien Twoich recenzji, ktore są napisane wnikliwie i ciekawie.
A może by tak krytykiem literackim zostać. Masz do tego dryg.
Lubię czytać ksiązki i nieraz je oceniam. Z reguły dobrze.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
O, dziękuję za uznanie :))). Owszem, chyba mam pewien dryg w tym kierunku, ale to chyba trochę za mało, żeby o tym myśleć poważnie :).
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Michale!
Mam totalny kryzys czytelniczy i chyba tylko biografie są w stanie mnie z niego wyciągnąć. O Łempickiej czytałam - to był dobry numer 😉 O Poli oglądałam świetny dokument niedawno. Muszę dorwać te "Polki na Montparnassie" i o Mehofferze. W Krakowie na rondzie Mogilskim są mozaiki poświęcone jemu. Lubię takie klimaty...
OdpowiedzUsuńJak się tak zastanowiłam, to mnie z kryzysu czytelniczego też wyciągnęły właśnie biografie :).
UsuńW Krakowie jest więcej miejsc związanych z Mehofferem i ozdobionych jego dziełami (obrazami, polichromiami i witrażami), bo większość część życia ten artysta spędził właśnie w Krakowie. Teraz wiem już sporo na ten temat i chętnie bym sobie kiedyś zrobiła wycieczkę śladami Mehoffera :).
Kiedy zobaczyłam, że znowu piszesz o książkach rozsiadłam się wygodnie i się zaczytałam. Pięknie piszesz nie tylko o malarstwie, ale i o książkach. W dodatku o biografiach ludzi, których bardzo cenię, no i ten czas literacki jest mi bardzo bliski. Polki w Paryżu i Mehoffer są mi najbliżsi, zwłaszcza ten ostatni, na jego prace natknęłam się w Katedrze włocławskiej, w muzeum secesji w Płocku, świetny artysta, no i zawsze w cieniu Wyspiańskiego .
OdpowiedzUsuńDziękuję, Małgosiu, za cenne rady, naprawdę masz smykałkę do recenzowania. Sprawdzę w naszej bibliotece polecane pozycje.
Pozdrawiam Cię cieplutko.:)
Ogromnie mi miło, że podoba Ci się to co piszę i że na coś się te moje wynurzenia przydają :). To nawet nie są recenzje, tylko garść refleksji w związku z przeczytanymi książkami. Trzeba też brać pod uwagę, że to są moje bardzo subiektywne przemyślenia. Książka o Łempickiej będzie całkiem dobrą lekturą dla osoby nie znającej jeszcze życiorysu tej artystki, ale moje oczekiwania były większe, więc napisałam o swoim rozczarowaniu.
UsuńPozdrawiam Cię, Celu serdecznie!
Trzeba brać przykład z Basiuni :)
OdpowiedzUsuńTak jest! To najlepsza opcja, zwłaszcza na jesienną pluchę za oknem :).
UsuńMamy podobne upodobania literackie, też uwielbiam biografie ludzi sztuki i też chętnie czytuję klasykę. Nieco zmartwiłaś mnie opinią o książce Czyńskiej, bo zamówiłam sobie u Mikołaja, pocieszam się tym, że nie znając biografii Tamary zupełnie czegoś się z niej dowiem. Ja natomiast obawiam się Polek na Montparnassie, jak często obawiam się książek - składanek - wydaje mi się, że kiedy bohaterów jest zbyt wielu to autor nie poświęca każdemu należytej uwagi, choć z tego co piszesz wcale tak nie jest. Książkę Justyny Dąbrowskiej chętnie przeczytam, po Miłości wartej starania mam o autorce bardzo dobre zdanie. Zainteresowała mnie też książka o Mehofferze. Też wydawało mi się, że to raczej będzie album.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :))). Co do książki o Łempickiej, to weź pod uwagę, że napisałam o zderzeniu moich, może nadmiernych, oczekiwań, z treścią książki. Nie jest to więc całkiem obiektywna recenzja, tylko moja osobista refleksja. Ja liczyłam na coś więcej, ale dla osoby nie znającej życiorysu Tamary będzie to z pewnością całkiem ciekawa lektura. Na początek znajomości z Łempicką mogę polecić :). Ja poszukam jeszcze czegoś bardziej dopracowanego. Ale Ristujczinę i jej Mehoffera polecam z całego serca, widziałam w księgarni kilka jej opracowań, na pewno kupię Wyspiańskiego, a potem kolejne książki :).
UsuńMimo, że zachęcają niektóre recenzje, na nic mnie tym razem nie namówisz. 😉
OdpowiedzUsuńPiętrzy się stos książek do przeczytania (Mikołaj pewnie przytaszczy nastepne). Powiększa się lista filmów do obejrzenia. Mimo, że nie jestem fanką Netflixa , to Sprzątaczka wciągnęła mnie na amen.
Jeszcze basen, może kino, szycie...
Ech, a życie jedno.
Basiunia przypomina mi moją Tituśkę.
Znam ten ból, chciałoby się pochłonąć wszystkie interesujące książki, ale doba nie jest z gumy :).
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Z chęcią sięgnę po biografie , bo bardzo lubię je czytać. Wspaniałe recenzje . Czytam tylko wieczorami już w łóżku , bo w dzień nie mam czasu. Często po jednej stronie książka już spada na nos. Pozdrawiam serdecznie Małgosiu 🎄🎄🎄🎄🎄
OdpowiedzUsuńMnie się to też zdarza :))). Ściskam Cię mocno, Marysiu!
UsuńChętnie wybieram biografie i pamiętniki. Większość Twoich wybranych lektur czytałam ( nie czytałam Domu Gucci i Samotny jak Szwed). Mehoffera zapamiętam w szczególny sposób bo to tomisko dźwigałam wraz z czterema innymi opasłymi tomami z najdalszej dla mnie biblioteki. Fakt, bardzo bogaty album w treść i ilustracje. Czytałam ją po lekturze książki; "Wyspiański dopóki starczy życia" i bardzo dobrze połączyły mi się te dwie postacie.
OdpowiedzUsuńO Wyspiańskim czytałam sporo i w ogóle od zawsze uwielbiałam jego twórczość (pastele, witraże itd), ale po przyjemności, jaką sprawiła mi lektura tej książki o Mehofferze, zamierzam kupić też album Ristujcziny właśnie o Wyspiańskim.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Powinniśmy się wszyscy od Basiuni uczyć jak żyć, a nie być stale kłębkiem nerwów! *^v^*
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie same odczucia po przeczytaniu książki o Szwedach... Obiecywałam sobie dużo więcej! A na Guccich do kina się wybieram, zauroczył mnie trailer, jaki zobaczyłam przed innym filmem, książkę już postawiłam w kolejce do przeczytania. Dziękuję za wszystkie rekomendacje! ^^*~~
Co do Guccich, to ja nie wiem, czy pójdę na film, i chciałabym i boję się :). Naczytałam się opinii, poza tym media informują o pozwie rodziny Guccich, bo uważają, że zostali oczernieni, przedstawieni jako żądni kasy barbarzyńcy. Twórcy filmu zapewne ubarwili to i owo, ale w przypadku produkcji - bądź co bądź - biograficznej, opartej na rzetelnie opracowanej książce, oczekiwałabym mniej atrakcji, a więcej prawdy. No ale chyba jednak trzeba samemu zobaczyć, żeby wyrobić sobie własny pogląd.
UsuńWszystkie zaprezentowane książki chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńBiografie niekiedy lubię, zwłaszcza takie nie ubarwione zanadto. Książka o rodzinie Gucci zaciekawiła mnie, brzmi intrygująco także o Mehofferze nie mniej ciekawie się zapowiada, zwłaszcza, że lubię ten okres w sztuce polskiej. Dzięki bardzo za te antypolecajki ;) Twoje recenzje przekonały mnie. Kotki jak zwykle cudowne, uwielbiam zdolności do do dziwnych wygibasów tych zwierzaków. :) Pozdrawiam ciepło i jeszcze jesiennie :)
OdpowiedzUsuńJa też wolę biografie rzetelnie napisane, oparte na faktach, a nie na plotkach czy fantazjach autora. Nie przepadam za książkami beletrystycznymi, których bohaterami są prawdziwe osoby - zawsze się wtedy zastanawiam, ile tu prawdy, a ile wyssanych z palca bajek. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńDokładnie, zgadzam się z Tobą w 100% :) Pozdrawiam bardzo!
Usuńwspaniale się czyta Twoje recenzje, zachęciłaś mnie Domem Gucciego i książką o Mehofferze :D póki co odkurzyłam swoje półki z książkami i okazało się że mam na razie sporo do nadrobienia, więc... muszę sobie po kolei poukładać co i jak
OdpowiedzUsuńa Basiunia cudnie <3 taka to ma życie i ugruntowane priorytety :D
Czasem to bym chciała być taką Basiunią :))). Książki polecam, bardzo wartościowe i dobrze się czyta. Ja się przymierzam do obejrzenia filmu "Dom Gucci", ale naczytałam się recenzji i sama już nie wiem, czy mam ochotę na filmową wersję, artystyczną wizję rzetelnie napisanej biografii. Podobno trochę karykaturalnie tych Guccich przedstawiono. No cóż, dla mnie zazwyczaj książka ma większą wartość.
UsuńAlleluja Małgosiu!! Wszystko Ok mam nadzieję! Stos życzeń dla Cię i Twoich, niech będzie zdrowo, radośnie i milośnie. Twórczo i futerkowo!
OdpowiedzUsuń