środa, 31 lipca 2019

Książkowe rytuały.

No i proszę, lipiec zleciał, a u mnie ostatni wpis jeszcze z czerwca... 
No to rzutem na taśmę, żeby się na lipiec załapać ;))) - post, który przygotowałam chyba z pół roku temu i miałam go rozwinąć, ale w tych upałach weny brak... 
Przyznam się Wam szczerze, że takich zaczętych wersji roboczych mam już... 35! Serio. Niektóre nawet z obrazkami i dość rozbudowane, ale w większości to tylko jako zapis pomysłu, inspiracji. Przychodzi mi coś do głowy, wrzucam więc takie luźne myśli do kolejnego roboczego posta, potem czasem coś dorzucam... 
Ale w tym upiornym klimacie po prostu nie mam siły tego ogarnąć. Po pracy jestem w domu około 16-17tej, a chatę i ogród też trzeba ogarnąć, zwierzaki też domagają się uwagi...

Dzisiaj wpis bez obrazków, natomiast ponieważ planuję wrócić do rozpoczętego jakiś czas temu mojego malutkiego cyklu książkowego, pomyślałam, że wrzucę tu kilka... hmm... ciekawostek(?) w tym temacie.


Jakiś czas temu była taka międzyblogowa zabawa, w której trzeba było odpowiedzieć na 11 pytań dotyczących naszych zwyczajów związanych z czytaniem książek. Odpowiadałam wówczas na te pytania na moim starym, nie istniejącym już obecnie blogu, pytania mi zostały w archiwum, odpowiedzi nieco zaktualizowałam :).


1. Czy masz ulubione miejsce do czytania w domu?


W zasadzie może być dowolne miejsce, byle w miarę ustronne, czyli żeby mi nikt nie przeszkadzał, nie ryczał telewizor, no i z dobrym światłem. Zazwyczaj czas na czytanie mam wieczorem, więc najchętniej czytam w sypialni albo na sofie w tzw. salonie, gdzie rozkładam się w pozycji półleżącej, z lampą za głową, nogi ugięte w kolanach i książka oparta na udach. W marzeniach wyobrażam sobie nieco bardziej wyrafinowane umeblowanie kącika do czytania, ale warunków na takie specjalne miejsce nie mam, a poza tym jak zatapiam się w lekturze, to już takie drobiazgi jak sofa czy szezlong, kocyk czy kominek itp., nie są istotne.


2.  Zakładka czy świstek papieru?


Coś pomiędzy :). Ale raczej świstek niż gruba ozdobna zakładka. Na ogół są to jakieś małe karteczki, takie z bloczków do notowania, z braku laku zdarza się czasem jakiś uszarpany kawalątek gazety czy paragon. Może być wizytówka albo ulotka. Przy ciekawej lekturze te wszystkie dodatki są nieistotne.

W każdym razie nie znoszę, jak w książce tkwi cokolwiek grubszego niż kartka papieru. Żadnych długopisów czy ołówków! Już raczej zamknę książkę bez zakładania czymkolwiek. W końcu nie jest tak trudno znaleźć miejsce, gdzie się skończyło czytać.

Nie rozumiem w ogóle idei ozdobnych, sztywnych i grubych zakładek - np. drewnianych (!) - w życiu bym nie wpadła na to, żeby wsadzać do książki deseczkę!, albo haftowanych, uszytych z dwóch warstw tkaniny i jeszcze jakiegoś usztywniającego wkładu. I żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie neguję ich urody, lecz nie widzę użyteczności. Widuję takie zakładki, często się nawet zachwycam ich wyglądem, ciekawym projektem i starannym wykonaniem, naprawdę bywają piękne, ale zupełnie nie wyobrażam sobie, żebym miała coś tak grubego wkładać do książki. Tak że tego typu zakładki dla mnie to są tylko śliczne, ale niestety bezużyteczne gadżety. 

Swoją drogą - czasem tak sobie myślę, że mogłabym zaprojektować i zrobić kilka zakładek, podobnie zresztą jak ekslibris, fajnie by było :). Nie tyle do używania, co dla samej frajdy ich tworzenia, jak kółeczka Zentangle z poprzedniego wpisu. 

Bardzo lubię książki z wklejoną tasiemką do zakładania, ale taki gadżet mają tylko niektóre, porządnie wydane książki w twardych okładkach.


3. Umiesz przerwać lekturę w dowolnym miejscu, czy musisz doczytać do końca strony/rozdziału itd?


No cóż, bywają sytuacje, kiedy muszę przerwać czytanie w najciekawszym miejscu i wcale nie zionę żądzą mordu z tego powodu, ale na ogół raczej staram się doczytać przynajmniej do końca jakiegoś wątku. Były jednak takie czasy w moim życiu, kiedy oderwanie mnie od książki groziło (odrywającemu) utratą zdrowia lub życia.


4. Czy jesz lub pijesz przy czytaniu?


Jak jem, to nie zajmuję się innymi rzeczami, nie jadam ani przy telewizji, ani przy czytaniu - to są zasady dotyczące zdrowego odżywiania.

Ale... w czasach licealno-studenckich bywało inaczej, ponieważ wtedy czytałam w zasadzie bez przerwy, więc owszem jadłam w czasie czytania. Oprócz łączenia czytania z jedzeniem podstawowych posiłków, uwielbiałam brać sobie "do książki" ulubione przekąski: jabłka, albo mleko z lodówki plus słoik z miodem - do słoika z miodem wlewałam zimne mleko i jadłam to łyżką do zupy. Na jedno posiedzenie czytelnicze na ogół szło około 1/4 słoika (litrowego!) miodu i litr zimnego mleka. Pycha! Do dzisiaj lubię to połączenie, może to taka namiastka lodów, które też uwielbiam? W tamtych czasach jabłka kupowało się u nas skrzynkami, a u znajomego pszczelarza mieliśmy rabat za zakupy hurtowe :). Dużo się zresztą do dzisiaj nie zmieniło w tej kwestii.


5. Wielozadaniowość. Muzyka, telewizja w trakcie lektury?


Jak książka jest ciekawa, to nie lubię, jak mnie coś rozprasza. 
Natomiast jak książka nie jest ciekawa... to po co ją w ogóle czytać? 
Oczywiście muzyka może gdzieś tam w tle sobie lecieć, ale taka nieabsorbująca i niegłośna, najlepiej instrumentalna, albo w niezrozumiałym dla mnie języku :).


6. Jedna książka naraz czy kilka?


To zależy, ale na ogół jedna. 
Nie łączę czytania dwóch książek beletrystycznych, ale zdarza mi się, choć rzadko,  mieć w czytaniu jednocześnie beletrystykę i coś z literatury fachowej (biznes, ekonomia, zarządzanie itp), albo dokumentalno-historycznej, popularnonaukowej, esejów itp. Czasem biorę do ręki kolejną książkę, kiedy jestem przy końcu czytania innej, ale zwykle tylko przeglądam i kładę na podręcznym stoliku, żeby była w pogotowiu, jak skończę bieżącą lekturę. 

Nie lubię mieć rzeczy pozaczynanych, nieukończonych, rozgrzebanych. Moje posty robocze to doprawdy wyjątek i służą raczej jako szufladki do gromadzenia pomysłów :).
Kiedy zdarzy mi się mieć jednocześnie kilka zaczętych pozycji, to czuję się nieco sfrustrowana, że nie ogarnęłam jednego zadania i mam teraz do ogarnięcia kilka, czyli bałagan. To chyba wiele o mnie mówi :).


7. Czytasz w domu, czy wszędzie?


W domu, a na urlopie w hotelu, czyli raczej w miejscach zacisznych i z dobrym oświetleniem. Nie lubię czytać w samochodzie albo w plenerze. Dawniej dużo jeździłam pociągami, to tam owszem czytałam książki, żeby się czymś zająć w podróży, ale nie czułam się z tym komfortowo.


8. Czytasz głośno, czy po cichu?


Głośno? W sensie, że sobie samej z użyciem strun głosowych? 

Tak czytają chyba tylko dzieci, które się uczą czytać, albo osoby, które w ogóle mają jakiś problem z czytaniem i muszą sobie "przepowiadać" widziany tekst, żeby trafił do mózgu? 
Nie wiem, o co w tym chodzi, nie czytałam nigdy w życiu na głos sama do siebie. Głośno czytałam tylko moim dzieciom, jak były małe. 

Czytam bardzo szybko i jakieś mruczenie jest dla mnie tylko stratą czasu. Nie czytam sylabami, ani wyrazami, na ogół nawet nie zdaniami. Nie będę się w to zagłębiać, ale czytam naprawdę SZYBKO.

Nie lubię też jak ktoś mi czyta, bo sama przeczytałabym znacznie szybciej. Z tego też powodu nie lubię audiobooków. Męczy mnie czekanie na koniec zdania, w tym czasie przeleciałabym już wzrokiem pół strony.


9. Zerkasz w nieprzeczytane części książki? Przeskakujesz strony?


Jasne! 
Zdarza się, że jakaś książka nie przekonuje mnie do siebie, ale np. słyszałam o niej dobre opinie, więc czytam kawałki z różnych miejsc, gdzieś daję się wciągnąć akcji, i tak zdarza mi się fragmentami - czasem w odwrotnej kolejności, czyli od końca do początku - przeczytać całą książkę :). W kryminałach lubię wiedzieć kto zabił, w romansach - czy on się z nią ożenił itd :). Bardziej mnie pasjonuje droga bohaterów do finału, niż sam konkretny efekt finalny.


10. Łamiesz grzbiet książki, czy wolisz, żeby pozostał jak nowy?


Do książek mam stosunek dość nabożny, więc staram się ich nie niszczyć, nie kładę ich byle gdzie, nie odkładam rozłożonych w czytanym miejscu grzbietem do góry, nie zaginam rogów. Ale jeśli książka jest źle sklejona, tzn. nie rozkłada się samoczynnie, bo ma zbyt sztywny grzbiet, czyli jest bublem, to owszem łamię, bo ważniejszy jest komfort przy czytaniu. Ale w myślach przeklinam producenta takiego egzemplarza. 


11. Piszesz w książkach?


Nigdy w życiu! Nawet w czasie studiów używałam do zakreślania w podręcznikach jedynie ołówka i po sesji wymazywałam wszystkie notatki gumką. Wiem, wiem, ewenement na skalę światową, ale tak już mam :).


*****

I to by było na tyle, coś tam o mnie można się z tego dowiedzieć :). A może ktoś z Was, Kochani, miałby ochotę napisać o sobie coś podobnego? Chętnie przeczytałabym Wasze odpowiedzi na te pytania.


Obiecuję, że w kolejnym poście będą obrazki!


*****