sobota, 28 października 2023

Kicz, czyli latarnia morska. I rozważania o czosnku.

Taki oto kicz mi wyszedł niespodziewanie. Znalazłam fajne zdjęcie w internecie i koniecznie zachciało mi się ten widok namalować. Nawet całkiem podobnie wyszło, a jednak na zdjęciu jest cudnie, za to obraz wydaje mi się okropnie kiczowaty. Co prawda... zawsze powtarzam, że najbardziej spektakularne kicze tworzy sama natura ;).




Kolorki oczywiście nieco przekłamane. Niestety, połączenie w jednym zdjęciu głębokich błękitów z odcieniami sieny, żółci i oranżu zachodzącego słońca, przekracza możliwości mojego aparatu. No i prawda jest też taka, że całkiem inaczej to wygląda na ekranie komputera, a inaczej na telefonie.

Właściwie to miałam Wam pokazać zupełnie inny obrazek. Ale tamten nie chciał się namalować. To znaczy owszem, malowałam go, malowałam..., ale w żaden sposób nie mogłam dojechać z tym malowaniem do szczęśliwego finału. Gdzieś w połowie utknęłam i zupełnie straciłam koncept. Nie będę się tutaj rozwodzić nad tym nieukończonym dziełem, bo jednak mam nadzieję, że po dłuższej przerwie spłynie na mnie jakaś cudowna wena i uda mi się go dokończyć - a wtedy zaprezentuję go światu i opowiem bardziej szczegółowo jego historię. 




A tymczasem... Po kilku tygodniach paraliżu twórczego, kiedy już z pewnym obrzydzeniem patrzyłam na tamten niedokończony obrazek (a jak miałam go na sztaludze, to nie szło mi też z czymkolwiek innym, próbowałam rysować i malować akwarelami małe obrazki, ale ten niedokończony patrzył na mnie z wyrzutem), doszłam do wniosku, że potrzebna mi jest odskocznia, zmiana tematu. Czyli po prostu muszę go schować gdzieś za szafę na jakiś czas i czym prędzej namalować coś zupełnie innego. Tak też zrobiłam i pewnego pięknego weekendu wyszło spod mojego pędzla takie coś. Inspiracją, jak to często bywa, było zdjęcie znalezione w przepastnych głębinach Pinteresta. 




Obraz olejny na podobraziu płytowym (płótno naciągnięte na płytę), rozmiar 50x70 cm.
Tak jak widać na powyższym zdjęciu - lubię malować na takim stabilnym, sztywnym podłożu, niestety podobrazie płytowe nie nadaje się do zawieszenia na ścianie bezpośrednio (no, chyba że za pomocą taśmy dwustronnej), więc dopóki nie mam natchnienia na zawiezienie tych obrazków do oprawy, to stoją tak sobie w różnych miejscach w domu, na podłodze i na różnych półkach i komodach.

*****


A co poza tym...? Kotki zdrowe, pies jeszcze bardziej ;). Tylko najstarsza Sabinka coś niemrawa ostatnio, z obserwacji nic konkretnego nie wynika, ale może weźmiemy ją do weta, żeby obejrzał, krewkę pobrał itd. Człowieki jak koty - im starsze, tym bardziej niemrawe, ale tak ogólnie nieźle się trzymamy. Jak co roku jesienią - aplikujemy sobie miksturę czosnkową zapobiegawczo na wszelkie zarazki i zaraz Wam zapodam recepturę, a przy okazji garść istotnych informacji. 

Składniki w następujących proporcjach: na 100ml miodu (oczywiście od wiarygodnego pszczelarza, nie z marketu!) - sok z jednej cytryny i jedna główka czosnku. To nam da razem pojemność około jednej szklanki (200ml) mikstury. Te ilości można dowolnie mnożyć, stosownie do potrzeb lub w miarę posiadanych składników. Ja robię zwykle razy 4, to wychodzi mi jeden słoik. Jak się zużyje połowa, to nastawiam kolejną porcję, bo to musi trochę odstać. Proporcje można oczywiście trochę modyfikować, zwłaszcza że cytryna cytrynie nie jest równa, to samo dotyczy czosnku - główki bywają różnej wielkości, a i "moc" czosnku też może być większa lub mniejsza.

Przygotowanie: najpierw obrać i przecisnąć przez praskę czosnek, jak nie mamy praski to dobrze zgnieść lub posiekać. I koniecznie odstawić na minimum 15 minut, a dlaczego, to będzie dalej. Po tym czasie połączyć miód, sok z cytryny i czosnek (jak miód jest już twardy, to trzeba go rozetrzeć albo bardzo delikatnie podgrzać, nie więcej jak do 30 stopni), odstawić całość w chłodne i ciemne miejsce, najlepiej do lodówki, na 2-3 tygodnie. Potem można po prostu odcedzić i używać leczniczo sam płyn, a czosnek dodawać do różnych potraw - świetnie się nadaje do surówek jako składnik sosu vinegrette, a mój mąż czasem robi z niego nalewkę z dodatkiem aronii i czegoś tam jeszcze (na nadciśnienie). Druga metoda to zmiksowanie całej mikstury łącznie z czosnkiem i zażywanie w takiej gęstej postaci (po rozcieńczeniu wodą), ewentualnie można wykorzystać jako słodko-kwaśny sos do sałatek, pasztetów itp. W takim przypadku nie musi to "naciągać" tak długo, w zasadzie można używać od razu.

Stosuje się około 1 łyżki dwa razy dziennie, najlepiej rozpuszczone w pół szklanki letniej wody. Można bez rozcieńczania, ale jest ryzyko podrażnienia przewodu pokarmowego. Dawka dotyczy dorosłych, dzieciom oczywiście daje się mniej, w zależności od wieku. No i trzeba wziąć pod uwagę ewentualne przeciwwskazania z uwagi na problemy z wątrobą i temu podobne, ale to nie jest porada medyczna, więc nie rozwijam wątku.

W tym miejscu pozwolę sobie jednak wrzucić odrobinkę mądrości, bo nie wszyscy wiedzą, jak przygotować czosnek, żeby wyciągnąć z niego jak najwięcej korzyści dla zdrowia. Czosnek, żeby uwolnić swoje prozdrowotne właściwości, musi mieć przerwane błony komórkowe, co powoduje, że uwalniają się i łączą ze sobą dwa składniki - alliina i enzym allinaza, z których powstaje allicyna, czyli to, co jest nam potrzebne najbardziej. Kiedy zjadamy całe ząbki czosnku, allicyna nie powstaje (dezaktywuje się w PH poniżej 3, a w żołądku mamy około 1,5). Natomiast po zmiażdżeniu ząbków i odczekaniu kilkunastu minut (żeby nastąpiła właściwa reakcja), czosnek można już poddawać dowolnej obróbce - smażyć, gotować itd. Allicyna nadal zachowa swoje cenne właściwości, nie szkodzi jej wysoka temperatura.

Czosnek jest najsilniejszym antybiotykiem naturalnym, porównywalnym z penicyliną - wystarczy (na przykład podczas przeziębienia) jeść jeden ząbek dwa razy dziennie, skutek jest taki sam jak przy podawaniu antybiotyku. Oczywiście - wcześniej trzeba ten ząbek przygotować, czyli zmiażdżyć i pozwolić zadziałać allinazie na alliinę! Ja w razie ataku chorób grypopodobnych wyciskam codziennie porcję kilku ząbków do małej filiżanki i potem sukcesywnie dodajemy to sobie do zupy, twarożku, na kanapkę itd.

Właściwości czosnku (źródło):

  • działa wazoprotekcyjnie (czyli ochronnie wobec naczyń krwionośnych) i antyagregacyjnie (zapobiega tworzeniu zakrzepów), przez co zapobiega miażdżycy tętnic;
  • obniża ciśnienie tętnicze krwi (skurczowe i rozkurczowe, poprawia przepływ krwi u pacjentów ze zmianami wieńcowymi);
  • reguluje profil lipidowyobniżając stężenie lipidów we krwi (zarówno allicyna jak i ajoen zawarte w czosnku hamują syntezę cholesterolu, w efekcie czego czosnek obniża poziom cholesterolu we krwi);
  • Wpływa pozytywnie na skład mikroflory jelit, działa leczniczo w dysbiozach — stosowanie czosnku wpływa na poprawę mikrobioty — zwiększa jej różnorodność biologiczną, wzrasta liczba gatunków Lactobacillus i Clostridia (w przeprowadzonych badaniach efekt odnotowano już po 3 miesiącach suplementacji czosnkiem);
  • działa przeciwdrobnoustrojowo wobec patogenów wywołujących próchnicę i zapalenia przyzębia — Porphyromonas gingivalis, Aggregatibacter actinomycetemcomitans i Streptococcus mutans;
  • wykazuje silne działanie przeciwbakteryjne — wobec wielu bakterii gram dodatnich i gram ujemnych, a nawet wobec niektórych szczepów antybiotykoopornych;
  • wykazuje działanie przeciwzakrzepowe — działa antyagregacyjnie;
  • zapobiega rozwojowi nowotworów, działa antyoksydacyjnie (działa neutralizująco na wolne rodniki, chelatująco na jony miedzi i żelaza). 
  • Z własnych rodzinnych doświadczeń zaobserwowałam, że jak od października do marca systematycznie pijemy ten "eliksir" (1 łyżka dziennie), to choróbska jesienno-zimowe nas omijają, albo co najwyżej tylko delikatnie muskają. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że mój mąż jest silnie uczulony na wszelkie pszczele produkty, a w tej miksturze miód mu zupełnie nie szkodzi.  Oboje wyleczyliśmy też czosnkiem, bez aptecznych antybiotyków (plus wspomagająco restrykcyjna dieta, probiotyki itd) w ubiegłym roku zakażenie paciorkowcami i candidą. A więc - polecam, zwłaszcza jako profilaktykę w sezonie grypowym.

    Zdrówka wszystkim życzę, Waszym czworonożnym pupilom także!



    *****

    60 komentarzy:

    1. Małgosiu, kocham kicz - serio. Zresztą po moich malowankach to widać:) Prosty, łatwy w odbiorze i bardzo, bardzo wzruszający. Mnie przede wszystkim o wzruszenie chodzi - bo ten stan też kocham:))) Pamiętasz Jelenie na rykowisku - kiczowate obrazki, makatki? Jako dziecko przepadałam za nimi:) I tak mi zostało, bo niosą ze sobą właśnie wspomnienia z dzieciństwa. Ostatnio mężuś mi kupił haftowane makatki typu - Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Śliczne są. Niesamowicie kiczowate:))) A Twoja latarnia nie jest wcale taka prosta i oczywista. Cudna jest. Malownicza bardzo scena, więc się nie dziwię, że trafiła na "płótno" - nie wiem jak się nazywa to sztywne podłoże;) Kolorystyka też piękna. Dla mnie to wspaniała praca, nie kicz. Widać artyzm i już.
      Ściskam mocno:)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Bardzo Ci dziękuję, Kochana, za życzliwe słowa :))). Ja też czasem lubię zwyczajny kicz, nie snobuję się ani na artystkę, ani na koneserkę sztuki wysokich lotów :). Nie ukrywam jednak, że czasem walczy we mnie skłonność do tzw. tanich, acz miłych dla oka efektów, z chęcią bardziej ambitnego malowania. Ale o tym, co jest kiczem, a co nie, można dyskutować godzinami. Masz rację, że te różne makatki i obrazki, które były powszechne w czasach naszego dzieciństwa, sympatycznie nam się kojarzą, przywołują miłe wspomnienia (wakacje u babci na wsi!). Takie makatki haftowała moja kuzynka, wisiały potem w kuchni u babci, u cioci, u nas w miejskim mieszkaniu też coś było, zdaje się "jak ja ugotuję, każdemu smakuje" :))). No i wiele osób lubi te klimaty, ja to doskonale rozumiem, chociaż u siebie preferuję trochę inny styl. Natomiast mój mąż przytargał jakiś czas temu od znajomych kicz prawdziwy, obraz dość paskudny sporych rozmiarów z górskim widoczkiem, z myślą o tym, że ozdobna rama i blejtram porządne, to może naciągnę nowe płótno i coś namaluję. Na razie stoi to pod ścianą i co na to popatrzymy, to mówimy, że trzeba by tam jeszcze jelenia domalować :). U nas jednak zupełnie to nie pasuje do wnętrza. Kiedyś pokażę to dzieło.
        Serdeczności przesyłam!

        Usuń
    2. Mnie się Twój obraz podoba i w ogóle jaki jest duży :).

      A kicz kojarzy mi się przede wszystkim z czymś oryginalnym :).

      Z ciekawością poczytałam informacje o czosnku.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Bardzo mi miło, że podoba Ci się ten obrazek :). No i w sumie masz rację, kicz to zazwyczaj coś nieszablonowego i oryginalnego. A czy się komuś podoba, to już inna sprawa - no cóż, o gustach się nie dyskutuje :).
        Pozdrawiam serdecznie!

        Usuń
    3. Kich mówisz? Co piękne, a co brzydkie, to rzecz względna i na szczęście każdemu podoba sie coś innego. Mi tam podoba się Twoja interpretacja latarni i chętnie ją przygarnę, jeśli Ty jej nie chcesz :)
      Czosnek, prawdziwe dobrodziejstwo, tylko jeszcze potem żeby nie było tego zapachu, który wydziela nawet skóra, ale cóż tam, czasami można sobie pozwolić.
      Pozdrawiam Alina

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dzięki za miłe słowa! Co do czosnku, to u nas w rodzinie, ale i wśród znajomych, prawie wszyscy go lubią, więc nikt nie robi problemu z zapachu. W pracy też uzgodniliśmy, że lepiej być zdrowym i pogodzić się z tym zapachem. Zresztą staram się zażywać go po powrocie z pracy, żeby jakoś specjalnie nie "zionąć", no i nie jadam go przed jakimiś ważnymi spotkaniami, ma się rozumieć :). Poza tym zauważyłam, że czosnek w postaci w jakiś sposób przetworzonej nie powoduje tak intensywnego wydzielania woni po zjedzeniu. Tak że jakoś można sobie z tym poradzić :).
        Pozdrawiam serdecznie!

        Usuń
    4. Kicz kiczowi nie równy. Mnie się ta latarnia podoba, ale żurawie bardziej, a naj, naj ten koń, jakby z mgły powstawał.... :) Pozdrawiam serdecznie .

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dziękuję! Mój ulubiony obraz z tych widocznych tutaj, to te żurawie po lewej, obok konia. I zaraz potem koń :). Bardzo się cieszę, że podobają Ci się moje obrazki, to ogromnie miłe i motywujące! Serdeczności przesyłam!

        Usuń
    5. Jaki znowu kicz. Ludzie wieszają na ścianach różne obrazki i nawet te kupione w sklepie chińskim :-). U mnie z tym malowaniem jest różnie ale najczęściej obraz powstaje długo nawet miałam przypadek że kilka lat. Teraz jeż coś maluję ale bez spiny nie wiem kiedy skończę. Pozdrawiam :-).

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Masz rację, nie ma co rozmyślać nad wartością artystyczną obrazu, ważne jest, żeby się podobało!
        Ja nie lubię długo pracować nad obrazem, kończy się to zwykle całkowitym przemalowaniem. Albo coś idzie, albo nie, to wtedy - do kosza!
        Pozdrawiam gorąco!

        Usuń
    6. Kurcze, a gdzie mój komentarz? Na wypadek gdyby całkiem zniknął bez wpadania do spamu, powtórzę: Obrazek uważam za udany😀. Cieszę się że wszyscy zdrowi -tak trzymać, Sabinka ma się dostosować 😀.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Raczej zniknął bez śladu, w spamie nie ma :(((. Dzięki za miłe słówko i życzenia dla kotków - przekażę!

        Usuń
    7. Nie miałam pojęcia o tej obróbce czosnku, całe życie jadłam go źle!... Zapisuję wszystko i będę stosować, dziękuję bardzo! *^V^*
      Mnie tam się podobają wszystkie Twoje prace, mogłyby razem wisieć bo mają wspólną paletę kolorów. Koń jest świetny przez to niedopowiedzenie kształtów!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. A no widzisz, też kiedyś nie wiedziałam o co chodzi z tym czosnkiem, nawet myślałam, że wręcz przeciwnie - zadziała lepiej, jak się go rozgryzie i przy okazji poparzy język i podniebienie :))).
        W malowaniu mam teraz okres błękitny, jak niegdyś Picasso :))). Mam nawet kolejne pomysły, jakoś przypadkiem wszystkie w podobnej kolorystyce. Dawniej większość moich obrazów biła po oczach ognistymi czerwieniami i żółciami, później było czarno-biało, teraz jakoś niespodziewanie wzięło mnie na te niebieskości.

        Usuń
    8. Dobry wieczór, jestem tu dzięki Brahdelt, skorzystam z przepisu i wiedzy, dziękuję :-)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Witaj, bardzo mi miło :). Korzystaj, na zdrowie!
        Pozdrawiam serdecznie!

        Usuń
    9. Od czego by tu zacząć?
      Po pierwsze: Uwielbiam ten proces twórczy. O nim piszesz, a ja chłonę jak gąbka. Bo mnie zawsze interesuje jak mają inni. I co? Okazuje się, że tak samo jak ja :) A podczas procesu dzieją się zjawiska niesamowite, nieodgadnione, nieprzewidywalne... I to jest niesamowicie fascynujące...
      Po drugie: Kochana, jeśli uważasz, że temat jest kiczem, to Ty, zdolna Kobietko, odkiczowiłaś go w 100 procentach, nadając mu subtelne, niekiczowate barwy, spokojny nastrój i bardzo przyjemny wyraz.
      Ja nie znoszę kiczu, ale to jest sprawa dyskusyjna, bo mam np oleodruczek jeden, który tez można byłoby go tak skategoryzować, ale w tym miejscu na ścianie pasuje on idealnie i nic innego tam nie widzę.
      Po trzecie: Uwielbiam czosnek i stosuję go w kuchni bardzo dużo. Wierzę w jego medyczną moc i gdy tylko dorwie mnie jakiś katar, stosuję go zawsze z pozytywnym skutkiem :)
      Chyba tyle. Na koniec zachwycona obrazkiem konia, ściskam najserdeczniej i miłej, dłuższej niedzieli życzę:)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Kochana, bardzo Ci dziękuję za tak obszerny komentarz i przemiłe słowa pod adresem mojego obrazka! Trochę mnie podniosłaś na duchu :). Z tymi kiczami to masz rację, czasem podoba nam się zwyczajny kicz i nie ma co się wypierać, w końcu kicz z definicji ma się podobać :). A że często przy okazji wartość artystyczna jest wątpliwa, to też nie ma się co przejmować, skoro sprawia nam przyjemność oglądanie takiego akurat obrazu. Dom to nie galeria sztuki, ma być nam miło i już.
        Ściskam Cię mocno i pozdrawiam najserdeczniej!

        Usuń
    10. Ty to nazywasz kiczem??? Przecież to jest piękne. Zgadzam się z Tobą Małgosiu, że monitor bardzo zmienia kolory. I u mnie tak jest, że moje zdjęcia najbardziej podobają mi się na telefonie, na komputerze kolory już są inne, a na blogu i tak jeszcze inne. To znaczy, najgorsze. Ale Twoje dzieła są cudowne. Wiesz o tym, że żurawiami już się zachwycałam, a teraz też zachwycił mnie koń... Jest niesamowity, mam wrażenie, jakby miał za chwilę wyjść z tego obrazu i kopytami wzbić w powietrze ziarna piasku... Ale ta latarnia??? Normalnie czuję na twarzy bryzgi wody i jej wilgotną mgiełkę, nie mogąc jednocześnie oderwać wzroku od nieba - które gra rolę drugiego planu, ale wcale tym drugim planem nie jest... Dla mnie te obrazy są doskonałe. Stanowczo, kochana, nie doceniasz własnego talentu...

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ojej, Iwonko, aż mi się ciepło zrobiło na duszy i skrzydła mi chyba urosły! Niby maluję tylko dla własnej przyjemności, ale to zawsze bardzo miłe, jak komuś jeszcze też się podoba :). Bardzo Ci dziękuję za tyle komplementów, to ogromnie motywuje! Ten obraz będę jeszcze dopracowywać, bo zauważyłam, że bardziej mi się podoba jak stoi w ciemniejszym kącie, a w jasnym oświetleniu wychodzą różne toporności. Czyli trzeba popracować trochę laserunkami, a to wymaga czasu... Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie, bo laserunków zwykle nie stosuję, a więc będzie jakieś nowe doświadczenie.
        Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję i pozdrawiam gorąco!

        Usuń
      2. Nie wiem czemu mnie tu nie było:)
        Muszę sporo nadrobić.
        Zgadzam się z Iwonką, że niestety fotki nie oddają oryginalnych kolorów.Za każdym razem nie jesteśmy zadowoleni z tego co załączyliśmy bo to ma się nijak do tego co chcemy pokazać.
        Twoje obrazy są świetne i nie powinnaś mieć żadnych wątpliwości. Maluj bo masz talent.
        A ja pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego życzę 🧡

        Usuń
      3. Bardzo Ci dziękuję za życzliwy komentarz, bardzo mi miło, że podobają Ci się moje obrazki :). Pozdrawiam serdecznie!

        Usuń
    11. Gdyby To był kicz to kolory musiałyby być "prosto z tubki" ;) Bardzo mi się podoba to wspomnienie namalowane na płótnie. Milego tygodnia:)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie ma to jak prosta definicja kiczu :))). Ale tak szczerze mówiąc, to z mieszaniem kolorów za bardzo się tutaj nie napracowałam, nawet myślę, że powinnam jeszcze dopracować ten obrazek laserunkami.
        Ale cieszę się, że Ci się podoba, to dla mnie wielka radość :). Pozdrawiam Cie serdecznie!

        Usuń
    12. Znawczynią nie jestem, ale mi się podoba latarnia morska i obraz z nią. Wygląda wspaniale!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Ogromnie mnie to cieszy! Dziękuję za uznanie i pozdrawiam serdecznie :).

        Usuń
    13. Małgosiu droga, Twoje obrazy na pewno nie są kiczem i nie waż się ich tak nazywać. Są pełne artyzmu, szczerości i umiejętności. Kicz jest wtedy, kiedy brakuje tych trzech rzeczy, a w dodatku tym sposobem powstałe "dzieło" jest powielane maszynowo.
      Twoje obrazy są piękne, mnie najbardziej urzekają żurawie i koń wyłaniający się z mgły
      Dziękuję za informację na temat czosnku.
      Pozdrawiam Cię serdecznie.:))

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dziękuję Ci, Celu, za te przemiłe słowa :). Wiesz, te obrazy z koniem i żurawiami to moje ulubione, więc cieszę się, że Tobie też się podobają :).
        Ściskam mocno i pozdrawiam gorąco!

        Usuń
    14. Mi się podoba... A czosnek w sezonie jesienno-zimowym świetna rzecz! Nawet niedawno recenzowałam ciekawą książkę o nim, opinia jest w dziale "Biblioteczka". ;)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dzięki :). Nie wiedziałam, że jest książka o czosnku! Zaraz zajrzę do Ciebie. Pozdrawiam!

        Usuń
    15. Całkiem ładny obrazek Ci wyszedł :D Nie wiem o co chodzi z tym laserunkiem , ale sama jestem ciekawa co się zmieni w obrazku jak to dopracujesz ;-) Zachwycam się tym koniem obok i żurawiami po lewej !
      Co do mikstury to robię od kilku lat podobną , ale zamiast cytryn jest ocet jabłkowy. Jedna szklanka miodu , jedna szklanka wody ,pół szklanki octu jabłkowego , plus dwie główki czosnku - oczywiście pokrojone lub zmiażdżone. Odstawić do lodówki na dwa tygodnie , potem przelać przez sito.
      O tym żeby dać pooddychać czosnkowi po rozdrobieniu nie wiedziałam , dlatego dziękuję za tą wiedzę :*

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Moja mama robi miksturę tak jak Ty, nazywa to winkiem czosnkowym :). Ja jednak wolę po mojemu, a ocet jabłkowy własnej produkcji piję czasem z wodą i odrobiną miodu, albo tylko z wodą.
        Laserunek to warstwa mocno rozcieńczonej farby o słabym kryciu, która nadaje odpowiedni ton całemu obrazowi albo jakimś fragmentom. U mnie doskonale powinny się sprawdzić wszelkie błękity rozpuszczone w medium olejowym. Chodzi o to, żeby obraz przyciemnić, nadać głębi, tajemniczości. W realu mam doskonałe porównanie, jak zupełnie inaczej wygląda ten obraz w jasnym oświetleniu (za bardzo niebieściutki i za jasny), a inaczej i według mnie lepiej - w ciemnym kącie (mniej kontrastowy, tajemniczy i magiczny). Zobaczymy, co z tego wyjdzie, bo w laserunkach nie mam wprawy, no i to dość żmudna praca, nakłada się wiele warstw, a po każdej trzeba odczekać do wyschnięcia. Ale obrazy malowane laserunkowo mają niezwykłą głębię. To podobnie jak w akwareli - lepiej wygląda obrazek malowany wieloma warstwami, niż jednorazowym pociągnięciem gęstą farbą.

        Usuń
      2. Winko czosnkowe nieźle brzmi ;-))) Skoro znasz i wolisz swoje z cytrynką - to ja z ciekawości zrobię sobie z cytrynką i spróbuję po Twojemu :D
        No i już wiem co to laserunek , dzięki piękne :*

        Usuń
    16. Jeśli uświadomi się sobie, że kiczem nazywano zarówno dzieła Van Gogha, jak i Picassa to inaczej to brzmi. Pojęcie kiczu jest względne i pojemne. A najważniejsze jest to co się komu podoba. Mnie się obrazy Picassa mało podobają, niektóre i owszem, od innych odwracam wzrok, a to przecież geniusz malarstwa był. Uświadamiając to sobie inaczej patrzymy na coś, co ktoś nazywa kiczem. Ja tam nie widzę kiczu w twoich obrazkach i innych tworach. Co do czosnku chyba sobie zaaplikuję, bo w tym sezonie wyjątkowo często dopada mnie przeziębienie, co może nie jest groźne, ale uciążliwe i uziemia w domu, kiedy świat nadal wzywa. Pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Picasso - moim zdaniem - nie był geniuszem malarstwa, ale był pracowity i konsekwentny, miał ciekawe wizje, znakomitych przyjaciół (Gertruda Stein, kolekcjonerka i protektorka współczesnych jej twórców, z Picassem na czele) i świetnego marszanda (Kahnweilera, który nota bene sam zaczął karierę w tej dziedzinie właśnie od Picassa), który z kolei miał wizję jak sprzedawać obrazy Pabla. Słynnymi malarzami są niekoniecznie ci najlepsi, częściej ci, którzy potrafią swoje dzieła odpowiednio zareklamować lub sprzedać odpowiednim osobom. Poza kilkoma oryginalnymi i wybitnymi obrazami też uważam, że wiele dzieł Picassa to kicze. Pozdrawiam serdecznie :).

        Usuń
    17. Ta latarnia jest genialna!!! Ale koń... Boże, jak chciałabym umieć tak malować. Zawsze marzyłam o tym, że kiedyś namaluję podobnego konia, nawet kupiłam specjalnie dla niego płótno, i nigdy nie zaczęłam tej pracy. Podziwiam Twój talent. :) Pozdrawiam.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. No sama widzisz, nie zaczęłaś, więc nie namalowałaś ;). Trzeba zacząć! Jak to ktoś powiedział: każda, nawet najdalsza podróż, zaczyna się od pierwszego kroku. Jak ja nie maluję przez dłuższy czas, to nic mi potem nie wychodzi, wszystkie obrazki są beznadziejne. Ale jak trochę poćwiczę, rozmaluję się, to każdy kolejny zaczyna wychodzić lepiej. Edytko, masz talent plastyczny, kwestią Twojego wyboru jest w jakim kierunku będziesz go rozwijać. Mnie się podoba ceramika, kiedyś poszłam na warsztaty, żeby spróbować, ulepiłam jakieś okropieństwo, no i uznałam, że musiałabym poświęcić sporo czasu, żeby się nauczyć i nabrać wprawy. A przecież najbardziej na świecie kocham malować. Więc wybrałam malowanie i tego się trzymam :).
        Bardzo Ci dziękuję za entuzjastyczny komentarz, sprawił mi ogromną radość :).
        Pozdrawiam Cię najserdeczniej!

        Usuń
    18. Jaki kicz? :) Zresztą to bardzo dziwne określenie i jakoś do mnie nie przemawia. Wychodzę z założenia, że ładne jest to, co nam się podoba, co wzbudza nasze zainteresowanie i uwagę :)
      Otwierając Twój najnowszy post najpierw mój wzrok skupił się na Twoim obrazie latarni morskiej - jeszcze zanim zaczęłam czytać moją myślą było "jakie to fajne, jakie ciekawe kolory, i ta latarnia! Uwielbiam latarnie!" :D dopiero później zauważyłam słowo "kicz" i, serio, nigdy nie przypięłabym takiej "etykietki" do Twojego obrazu :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dziękuję, ogromnie miło mi to czytać :). Pozdrawiam serdecznie!

        Usuń
    19. Jaki kicz , piękne malarstwo. Twoje obrazy są świetne. Dziękuję za przepis na miksturę , na pewno skorzystam. Pozdrawiam serdecznie 🌺🌺🌺

      OdpowiedzUsuń
    20. Obrazy piękne ❤️ Od lat obiecuję zaprzyjaźnić się z farbami, ale jakoś mi nie po drodze

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dziękuję! Wiesz, chyba warto przynajmniej spróbować, to przyjaźń może sama przyjdzie :). Pozdrawiam!

        Usuń
    21. Mnie się podoba ten obraz z latarnią morską - szczególnie te dynamiczne, rozbryzgujące się fale kontrastujące ze spokojnym morzem na pierwszym planie. Niebo pełne kolorów też robi wrażenie. Jestem oczarowana koniem i tymi lecącymi żurawiami. Serdeczności dla Ciebie :)))

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dziękuję! Ogromnie się cieszę, że spodobały Ci się moje obrazki :). Nad latarnią jeszcze trochę pracuję, a ten koń i żurawie to moi ulubieńcy :). Pozdrawiam Cię najsterdeczniej!

        Usuń
      2. Zapomniałam jeszcze napisać o miksturze czosnkowej - też ją stosuję profilaktycznie jesienią i zimą, tylko jeszcze dodaję drobno pokrojony imbir.

        Usuń
      3. Super! U nas imbir występuje w różnych daniach, robimy też herbatkę imbirową z miodem i cytryną, gotujemy od razu cały gar wywaru imbirowego, bo "schodzi" błyskawicznie :). Samo zdrowie!

        Usuń
    22. A mnie się bardzo podoba latarnia morska w Twojej Małgosiu interpretacji! :) I podobają mi się ogromnie obrazy z koniem i z żurawiami - są wyjątkowe!
      A czosnek króluje u nas już od dawna, przy infekcjach jest niezbędny. Przy bólu gardła ssiemy ząbek czosnku jak pastylkę - niezawodnie przynosi ulgę. Ważne, żeby wybierać polski czosnek, jeśli nie ma się własnego. Niestety, to co w sklepach oznaczone jest jako polski czosnek, nie zawsze z polski pochodzi.
      Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
      P.S Ależ się namęczyłam z dodaniem komentarza.. problemy z zalogowaniem, potem problemy z publikacją. Już miałam rezygnować. Niestety, pod tym względem blogger zmienił się na gorsze.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. To prawda, blogger zrobił się okropny, ciągle coś znika albo się zawiesza, nie ma też niektórych fajnych funkcji z poprzedniej wersji.
        Czosnek dostaję od mamy, która uprawia go w ogródku, albo kupuję w certyfikowanym gospodarstwie ekologicznym. Staram się zwracać uwagę na pochodzenie artykułów spożywczych, w miarę możliwości kupujemy od znajomych rolników albo na targach ekologicznych. Odkryłam tak i polubiłam kozie sery, których prawie nie spotykam w sklepach. A w lokalnym, osiedlowym sklepie spożywczym, mamy stoisko z produktami bio-, eko-, wege- itp, z certyfikowanych gospodarstw. Bardzo mnie cieszy ten trend, to ważne, skąd żywność pochodzi i co tak naprawdę zawiera.
        Dziękuję Ci ogromnie za pochwałę moich obrazków, bardzo mnie cieszą i motywują takie miłe słowa :).
        Pozdrawiam najserdeczniej!

        Usuń
      2. O tak, wczoraj tylko u Ciebie udało mi się dodać komentarz, bo ciągle pojawiał się komunikat że nie da się zalogować albo że nie mogę dodać komentarza.. Zrezygnowałam z dalszego komentowania u innych dziewczyn. Wielka szkoda, że tak to teraz wygląda.

        Ja też mam czosnek od rodziców, bo mój rośnie malutki :) Wspaniale czytać Małgosiu, że zwracasz uwagę na to, co jesz! Niestety nie jest to zbyt popularna postawa, zauważyłam, że ludzie w ogólności dosyć nonszalancko podchodzą do tego, co kładą na talerzu. Czasem zatrważające są produkty, które wykładają na taśmę sąsiadujący ze mną przy kasie ludzie, włączając jedzenie dla małych dzieci. Całe góry przetworzonego jedzenia z toną cukru i nikłą wartością odżywczą. Aż smutno patrzeć. A jeszcze gorsza jest postawa, z którą też nierzadko zdarza mi się spotykać, kiedy rozmawia się o zmianie nawyków żywieniowych i zwracanie uwagi na to, co się kupuje i je, to rozmówca często odnosi się do tego z drwiną, uważa to za przesadę i odbiera to jako osobisty atak na jego własne nawyki żywieniowe, przed którym uważa że musi się zaciekle bronić. Najczęściej zdarza się to - o zgrozo - w kontekście rozmów o niekorzystnych dla zdrowia produktach podawanych dzieciom. Dlatego wspaniale, że jesteś świadomą Konsumentką!

        Usuń
      3. Szczerze mówiąc, trochę mnie zaskoczyłaś, bo mnie się wydawało, że ostatnio coraz bardziej rośnie świadomość ludzi w zakresie właściwego odżywiania i wpływu tego, co jemy, na nasz organizm. Może po prostu mam akurat takich znajomych...? No ale faktem jest, że ktoś jednak te wszystkie obrzydlistwa kupuje - przesłodzone, przesolone, chemiczne wyroby jedzeniopodobne. I komuś na tym zależy, żeby te artykuły były wciąż produkowane i co gorsza - reklamowane. Wiadomo, co za tym stoi - duża kasa! A przecież jest też dużo programów i artykułów o zdrowym odżywianiu, tylko jeszcze trzeba chcieć je oglądać/czytać.
        Wszystkiego dobrego dla Ciebie! Pozdrawiam Cię serdecznie :).

        Usuń
    23. A mnie się ta latarnia morska podoba, wyszła taka romantyczna. Lubię czosnek i wręcz nie wyobrażam sobie kuchni bez niego. Pozdrawiam serdecznie

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Bardzo mi miło, cieszę się, że obrazek Ci się podoba :). Pozdrawiam serdecznie!

        Usuń
    24. Ja bym chciała tak ,,kiczowato,, malować :), jesteś niesprawiedliwa wobec siebie i innych :), ja kocham takie obrazki czy to oznacza, ze nie mam gustu?:)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Haha, no cóż, niektórzy lubią właśnie kicz :))). Nie ukrywam, że sama często ulegam urokowi tak zwanych kiczowatych obrazków i innych przedmiotów :). W każdym razie - dziękuję Ci serdecznie za miłe słowa! Pozdrawiam gorąco!

        Usuń
    25. Nie uważam, że jest kiczowaty... mnie się podoba, ma w sobie dynamikę... Czosnek uwielbiam, być może wypróbuję taką miksturkę... właśnie wychodzę z infekcji, przeczołgana przez nią okrutnie:))) Pozdrawiam cieplutko!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dziękuję :). I zdrówka Ci życzę! Sezon grypowy w pełni, ja się już od pewnego czasu zapobiegawczo "impregnuję" czosnkiem ;). Pozdrawiam serdecznie!

        Usuń
    26. Kochana nie narzekaj latarnia wyszła obłędnie z tymi falami. Żaden kicz. Dajesz radę. Żeby mnie tak wychodziło. Jestem zachwycona.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. No to czuję się pocieszona :))). Tak szczerze to trochę już poprawiłam ten obrazek i mniej mnie drażni.
        Pozdrawiam gorąco!

        Usuń

    Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).