czwartek, 30 maja 2024

Łubin.

Po serii książkowych wpisów pora wrócić do pokazywania obrazków. Prezentuję Wam dzisiaj kolejny kwiatowy malunek, tworzony ze Swietłaną Rodionową (było już kilka wpisów na ten temat). Miałam  - jak zwykle, haha! - kłopot z uchwyceniem na zdjęciach w miarę realistycznej kolorystyki obrazu. Jest tam kilka odcieni fioletów, od niemal całkiem niebieskiego, przez wrzosowy i liliowy, aż do prawie czerwonego, na zdjęciu wyszło za bardzo niebiesko, no i nic nie umiem na to poradzić. Zresztą dużo zależy w tej materii od monitora - na komputerze widzę ten obrazek w niebieskościach, ale na smartfonie paleta barw jest bardziej urozmaicona, nawet dość realistycznie to wygląda. W sumie to właśnie te eksperymenty z mieszaniem różnych odcieni czerwieni i błękitów były głównym powodem podjęcia tego akurat tematu. W założeniu miała to być tylko etiuda, czyli malunek szkicowy, taka jakby wprawka na temat kontrastów fioletów i zieleni, łączenia błękitów z czerwieniami itd. W realu wyszło całkiem nieźle, ale przyznam się Wam, że z tego malowania z Rodionową najbardziej mi się do tej pory podobały floksy - tutaj można je obejrzeć: https://sztukawpapilotach.blogspot.com/2024/01/biae-na-biaym-floksy.html

Trochę się nakombinowałam, ale i tak żadne zdjęcie nie oddaje wiernie kolorów, bo mój aparat nie uznaje połączenia w jednym obiekcie chłodnych błękitów i ciepłych pasteli. No cóż, lepiej nie będzie. 

Zatem wersja w dziennym oświetleniu (na smartfonie widzę budyniową żółć, której tam nie ma):



Wersja w sztucznym świetle:


Obraz olejny na płycie pilśniowej, 40x50 cm.

Obrazek namalowałam na odwrocie przeznaczonej do kasacji wyblakłej reprodukcji - zwykła płyta pilśniowa (tzw. twarda) z powierzchnią wyciśniętą w charakterystyczną krateczkę, która od biedy może udawać fakturę grubego płótna. Wspominałam kiedyś, że lubię malować na twardym i stabilnym podłożu - w bardzo dawnych licealnych czasach, kiedy nie było gotowych podobrazi, a samodzielne przygotowanie wymagało sporego wysiłku, często malowałam właśnie na takich płytach, oczywiście odpowiednio zagruntowanych. Dzisiaj maluję już trochę inną techniką i takie podłoże okazało się jednak mało komfortowe. Tak więc był to raczej jednorazowy "wyczyn" :).

Detale w pierwszej wersji:


I w drugiej, po poprawkach, w dziennym świetle (znowu ten budyń!):



*****

Nadal udzielam się "Na kanapie", chociaż mój entuzjazm nieco ostygł, bo nie wszystko mi się tam podoba, no ale nikt nie obiecywał, że będzie idealnie. Na razie nie będę rozwijać wątku, przyglądam się, a na wnioski i podsumowania będzie jeszcze czas.

Moje najnowsze recenzje:


  • JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI - "Jelita".


Moja ocena: 8/10  , link do recenzji:

https://nakanapie.pl/recenzje/wspaniala-powiesc-herbowa-jelita



  • HENRYK WANIEK - "Finis Silesiae".


Moja ocena - 7/10, link do recenzji:

https://nakanapie.pl/recenzje/taki-byl-slask-finis-silesiae



  • THOMAS SCHLESSER - "Oczy Mony".


Moja ocena - 8/10, link do recenzji:

https://nakanapie.pl/recenzje/dla-pasjonatow-sztuki-oczy-mony


Aktualnie czytam książkę Hugh Eakina "Wojna o Picassa" - mnóstwo interesujących faktów o tym, jak sztuka nowoczesna trafiła z Europy do Ameryki.

*****

A tutaj są wszystkie recenzje, które dotychczas zamieściłam "Na kanapie" - https://nakanapie.pl/gosiaprive/recenzje . 

Wstawiam tam także stopniowo te dawniej napisane, które publikowałam już tutaj na blogu - bo chcę je wszystkie mieć w jednym miejscu. 

Natomiast na sztaludze kończy się kolejny obrazek z serii "rodionowej" ;).

EDIT:

Po krótkim pobycie w serwisie "Na kanapie" zrewidowałam swoje poglądy na temat tego serwisu. Opinią i wnioskami na ten temat dzielę się w następnym wpisie: https://sztukawpapilotach.blogspot.com/2024/06/wszedzie-dobrze-ale-na-blogu-najlepiej.html

*****


26 komentarzy:

  1. Piękny jest ten obraz. Bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosiu, obraz piękny, cieszę się, że go nam pokazałaś. Z recenzji najbardziej zainteresowały mnie Oczy Mony,choć pomyślałam,że chodzi o oczy Mony Lisy, tylko skąd ta dziewczyna z perłą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, odzyskałam możliwość komentowania z komórki, a już traciłam nadzieję, że to w ogóle możliwe.
      Serdecznie pozdrawiam.:))

      Usuń
    2. Celu, dziękuję Ci bardzo za miłe słowa :).
      Tytuł i okładka książki "Oczy Mony" są pewnego rodzaju grą słów i znaczeń, a zarazem zapowiedzią ciekawej historii związanej z tracącą wzrok dziewczynką o imieniu Mona, oraz jej wędrówkami po paryskich muzeach w towarzystwie dziadka, pasjonata sztuki. Obwoluta książki ma zresztą jeszcze pewną tajemnicę - jest kilka razy złożona, a po rozłożeniu widać na niej reprodukcje 52 obrazów, o których mowa w tej opowieści. Zajrzyj do recenzji, tam jest nieco więcej wyjaśnione :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Malujesz pięknie Małgosiu. Podziwiam. Moje doświadczenia z malowaniem na płótnie są raczej niewielkie. Na płycie nigdy nie malowałam. No i nie malowałam też nigdy olejnymi. Cały czas czekam na pierwszy raz i nadmienię, że farby olejne już mam:))) Czy one się psują? Leżakują u mnie długo.
    Uściski dla Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Lubię czasem poeksperymentować z podłożem, każda powierzchnia płaska budzi we mnie chęć zamalowania jej :). A w młodych latach często malowaliśmy właśnie na takich płytach, mam zresztą z tamtych czasów kilka swoich obrazków, świetnie się trzymają :). Co do farb, to miałam sporo farb jeszcze z liceum, seria van Gogh marki Talens - później przez długi czas w ogóle nie malowałam, te farby gdzieś schowałam i zapomniałam o nich, potem kupiłam nowe, a przypadkiem kilka lat temu odkryłam w szpargałach pudełko tamtych wiekowych staruszek, no i się okazało, że prawie wszystkie są w doskonałej formie :). Tylko dwie stwardniały i ciężko było je wycisnąć z tubek. Tak że jest duża szansa, że Twoim też nic się nie stało. Maluj, bardzo jestem ciekawa Twoich olejnych dzieł!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Piękny obraz. Świetna kolorystyka. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny obraz, ogromnie mi się podoba.
    Łubiny są pięknym kwiatami i doskonale oddałaś na tym obrazie ich urok.
    Co do kolorów, to fakt, często sama widzę swoje zdjęcia inaczej w komórce, a inaczej na monitorze laptopa, niestety, fotki przekłamują barwy.
    Ale akurat tutaj na Twoim obrazie te kolory są bardzo realistyczne.
    Pozdrawiam Cię cieplutko, Małgosiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, Iwonko, za miłe słowa :). Ściskam Cię mocno i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Ojej, to bardzo miłe, dziękuję Ci serdecznie :))). Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  7. Eksperymenty z kolorem są zawsze intrygujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zdarza mi się całe popołudnie spędzić na robieniu próbek i zabawie kolorami :).

      Usuń
  8. Bardzo mi się spodobał obraz. Choć muszę przyznać, że dopiero po obejrzeniu zbliżenia na fragment, kiedy dojrzałam szczegóły. Sprawdziłam też, jak prezentuje się na smartfonie - rzeczywiście, paleta barw jest bardziej urozmaicona i kolory są bardziej nasycone. Przypomniałaś mi tym obrazem o łubinie :) Tutaj jakoś rzadziej go widuję i zupełnie zapomniałam o istnieniu tej rośliny.
    Fajnie, że dodałaś informację o swoich nowych recenzjach. Będę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, same zdjęcia w moim wykonaniu są dalekie od doskonałości, a jeszcze te przekłamania przy wstawianiu na blog, a później wyświetlanie na różnych monitorach... ech, efekt zwykle jest bardzo daleki od oryginału. Inna rzecz, że obrazek też już trochę poprawiłam, może później dorzucę nowe zdjęcie, ale i tak nie wiem, czy te różnice będzie widać.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Nie można tego obrazu nazwać wprawką - wyszedł naprawdę dobrze i ciekawie. U mnie na monitorze laptopa widać dużo odcieni poza czerwonym :(
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, czerwonego nie widać, a i żółtego jest odrobina, a też nie widać. No cóż, fotograf ze mnie kiepski, a aparat jeszcze kiepściejszy :))). Serdeczności!

      Usuń
  10. Oczywiście wiem, że nazwa Jelita w tytule powieści nie oznacza tego, co pierwsze nam na myśl przychodzi, nie mniej jednak przychodzi i już. Jelit nie czytałam, ale czytałam inną powiastkę o równie niewdzięcznym tytule Rejent Wątróbka. Natomiast książkę Oczy Mony z chęcią przeczytam. Uważam, że pomysł jest przedni, raz, że prowadzi się dziecko do galerii i oswaja je z obrazem, choć sposób w jaki robi to bohater niekoniecznie jest właściwy. Wystarczyłoby wybrać dzieło i opowiedzieć jakąś ciekawostkę. Ten sposób zapoznawania byłby odpowiedniejszy w przypadku młodej kobiety. Dwa, że jedno dzieło na jedną wizytę. Mój Boże, jakże ja ubolewam, iż będąc we wspomnianych paryskich galeriach nie miałam możliwości poprzestania na jednym obrazie. Wróć- możliwości miałam, gorzej, że nie miałam serca poprzestać na jednym, wiedząc, iż kolejna taka wizyta może się trafi za kilka lat, a może wcale. Trzy, że wybierał dzieła nieoczywiste. Lubię takie nieoczywiste odkrycia z czasami błahych powodów, które mogą się potem okazać wcale nie takie błahe. Jak moje odkrycie Carlo Crivellego przez pryzmat ogórka czy tykwy w Zwiastowaniu ze św. Eligiuszem :). A malunki jak zwykle cudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przede wszystkim zazdroszczę bohaterom książki tego, że mieszkają w Paryżu, więc bez problemu mogą się delektować co tydzień jednym obrazem. O tym właśnie cały czas myślałam. Bo jak moje dzieci były w wieku szkolnym, to chciałam z nimi chodzić jak najczęściej do muzeów i na wystawy, ale niestety w moim mieście rzadko było coś interesującego do obejrzenia, trzeba było więc organizować eskapady do dużego miasta, a to już była nieco bardziej skomplikowana operacja logistyczna.

      Usuń
    2. Ps. a nazwa "Jelita" w tytule powieści oznacza przecież dokładnie to, co nam na myśl przychodzi (chyba). Jelita, które stały się herbem rodowym, wzięły nazwę od jelit bohatera bitwy pod Płowcami, ponieważ był on poważnie raniony właśnie w brzuch. To trochę jak z Orderem Podwiązki ;).

      Usuń
  11. witam serdecznie 💗

    ..uwielbiam malarstwo.. Twój obrazek jest cudowny, jestem zachwycona .. podobają mi się obie wersje.. kolory są piękne.. dziękuję bardzo za fantastyczną Ucztę dla oczu i duszy 😍🤩🥰
    zaciekawiła mnie książka 'Oczy Mony' 😊

    - pozdrawiam najcieplej, życzę Ci Kochana dobrych dni i uroczych chwil 🤗😘🌞🍀💚🌼

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za tyle ciepłych słów! Ogromnie mi miło, że spodobał Ci się obrazek. Mam nadzieję, że uda Ci się przeczytać "Oczy Mony" a lektura sprawi Ci przyjemność :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  12. Obraz jest niesamowity. Żebym ja tak umiała malować. Dziękuję za polecajki książkowe. Obecnie nowy post o sztuce drzeworytu na starym blogu, bo dawno nic nie wstawiałam. Miłego weekendu Gosiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Cieszę się, że Ci się podoba, bo ja go ciągle poprawiam, wciąż jestem niezadowolona :))).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).