"Bodiaki pod słońce" Jana Stanisławskiego to jeden z moich najulubieńszych obrazów. Więc kiedy na stronie "Szkoły Rysunku, Malarstwa, Rzeźby i Grafiki "OKO" znalazłam kolejną lekcję prowadzoną przez doktora Tomasza Wełnę, której tematem był właśnie ten obraz... nie mogłam odmówić sobie przyjemności podjęcia próby namalowania czegoś na kształt... hmmm... imitacji tego dzieła. Bo kopia to z cała pewnością nie jest, za daleko odbiega od oryginału ;). Powiedzmy, że to jest... "wariacja na temat bodiaków Stanisławskiego". I bardzo proszę o przymknięcie oczu na liczne niedoskonałości mojego dzieła, ponieważ był to mój debiut z akrylami :). W lekcji nie chodziło zresztą o namalowanie wiernej kopii, cel był nieco inny, ale... o tym za chwilę :). Najpierw kilka zdań o akrylach.
Pisałam kiedyś o tym, że malowałam w czasach szkolnych temperami, które uwielbiałam, potem bardzo długo farbami olejnymi, a ostatnio próbuję oswoić akwarele. Ale z akrylami jakoś moje drogi wciąż się mijały. A ponieważ akryle znalazły się w moim "kuferku skarbów", to skorzystałam teraz z okazji, żeby je wypróbować :).
Pierwsze wrażenia: może tempery nie bardzo już pamiętam, ale wydaje mi się, że nierozcieńczone wodą akryle są nieco cięższe, bardziej "maślane" w konsystencji. Trochę bliżej im do farb olejnych, ale oczywiście znacznie szybciej schną, tu nawet nie ma porównania. Olejami malowałabym ten obraz minimum kilka dni, i to pod warunkiem stosowania mediów przyśpieszających schnięcie i nakładając cienkie warstwy farby. Akryle schną w mgnieniu oka, jak na farby wodne przystało. Co czasem jest zaletą, ale trzeba tę właściwość umiejętnie wykorzystać. Malowanie warstwami, nakładanie kontrastowych plam barwnych jedna na drugą, lub tuż obok siebie - wymaga wyschnięcia poprzedniej warstwy, żeby kolory się nie mieszały i nie brudziły nawzajem - w olejach wymagana jest więc anielska cierpliwość.
Przy tym doświadczeniu zrozumiałam nadzwyczajną popularność akryli. Powodem jest szybkość malowania. Olejami maluje się wolniej, bo trzeba wliczyć czas na schnięcie, ale za to można spokojnie wykorzystać ten czas na mieszanie kolorów bezpośrednio na obrazie, co właśnie bardzo mi się podobało w tych farbach. Tak więc każdy rodzaj farb ma swoje szczególne właściwości i trudno deliberować czy któreś z nich są lepsze lub gorsze. Są po prostu inne. Ja na razie akrylami nie jestem oczarowana. Ale muszę namalować kilka obrazów już samodzielnie, to dopiero będę mogła coś więcej powiedzieć o swoich wrażeniach i doświadczeniach.
A co było najważniejsze w tym ćwiczeniu ? - otóż obraz malowaliśmy tylko trzema podstawowymi kolorami. Żadnych tam dodatkowych skomplikowanych odcieni, kilkunastu tubek z gotowymi farbami. Oto moja paleta - żółć cytrynowa, magenta i błękit cyjanowy, plus odrobina bieli dla rozjaśnienia tu i ówdzie:
I to tyle w temacie użytych kolorów :).
Teoretycznie to ja niby wiem, że w zasadzie każdy obraz można namalować tylko tymi podstawowymi kolorami. Z nich tworzy się wszystkie dopełniające i całą resztę. Ale co innego wiedzieć, a co innego - umieć. No dobrze, nawet trochę umiem, ale robić to krok po kroku pod okiem mistrza, to lekcja cenniejsza niż miesiące własnych eksperymentów po omacku.
Efektem lekcji nie jest może wybitne dzieło, bo nie wszystko poszło u mnie zgodnie z planem, ale najważniejsza sprawa, to nabycie pewnej wprawy w łączeniu kolorów. Często korzystamy z gotowej palety farb, frustrując się, kiedy brakuje nam odpowiedniego odcienia, zamiast przyłożyć się do szukania własnych mieszanek. W sumie to najlepiej by było powtórzyć to malowanie bodiaków raz jeszcze i w ogóle częściej korzystać z ograniczonego zestawu barw. Oczywiście niektóre odcienie ciężko jest uzyskać z tych trzech podstawowych w domowych warunkach, kiedy stoimy z pędzlem w dłoni przed sztalugą, bo chcemy mieć ten konkretny odcień zaraz-teraz-już-natychmiast, a nie kombinować ile atomów cyjanu i żółci dodać do magenty, żeby uzyskać to o co nam chodzi... Ale w każdym razie - warto próbować, eksperymentować, bo w ten sposób dochodzi się do pewnej biegłości w tworzeniu pożądanej kolorystyki na własnym obrazie.
A tutaj oryginał, czyli zdjęcie obrazu Jana Stanisławskiego. W sumie to musiałabym zobaczyć go kiedyś na własne oczy, bo na zdjęciach w internecie każda wersja ma nieco inną tonację, na jednych zdjęciach przewaga błękitów, od turkusów po fiolety, na innych wybijają żółcienie w różnych odmianach, od limonkowych po pomarańcze. Tutaj akurat bardziej granatowo-fioletowa.
Uwielbiam takie obrazy: swobodna, dzika łąka, dużo światła, wyraźne kontrasty między refleksami słonecznymi i głębokimi cieniami, nasycone kolory natury. Sama mam problem z malowaniem w ten sposób, mam skłonność do zacierania ostrej granicy między światłem i cieniem, między plamami poszczególnych barw. Dlatego moje obrazki bywają zazwyczaj nieco rozmyte, zamglone, pastelowe, monochromatyczne, płaskie... Nie do końca jestem z tego zadowolona, więc uczę się malować inaczej, odważniej, oddzielonymi wyraźnie akcentami kolorów i światłocieni. A uczyć się trzeba od najlepszych :).
Pisałam kiedyś o tym, że malowałam w czasach szkolnych temperami, które uwielbiałam, potem bardzo długo farbami olejnymi, a ostatnio próbuję oswoić akwarele. Ale z akrylami jakoś moje drogi wciąż się mijały. A ponieważ akryle znalazły się w moim "kuferku skarbów", to skorzystałam teraz z okazji, żeby je wypróbować :).
Pierwsze wrażenia: może tempery nie bardzo już pamiętam, ale wydaje mi się, że nierozcieńczone wodą akryle są nieco cięższe, bardziej "maślane" w konsystencji. Trochę bliżej im do farb olejnych, ale oczywiście znacznie szybciej schną, tu nawet nie ma porównania. Olejami malowałabym ten obraz minimum kilka dni, i to pod warunkiem stosowania mediów przyśpieszających schnięcie i nakładając cienkie warstwy farby. Akryle schną w mgnieniu oka, jak na farby wodne przystało. Co czasem jest zaletą, ale trzeba tę właściwość umiejętnie wykorzystać. Malowanie warstwami, nakładanie kontrastowych plam barwnych jedna na drugą, lub tuż obok siebie - wymaga wyschnięcia poprzedniej warstwy, żeby kolory się nie mieszały i nie brudziły nawzajem - w olejach wymagana jest więc anielska cierpliwość.
Przy tym doświadczeniu zrozumiałam nadzwyczajną popularność akryli. Powodem jest szybkość malowania. Olejami maluje się wolniej, bo trzeba wliczyć czas na schnięcie, ale za to można spokojnie wykorzystać ten czas na mieszanie kolorów bezpośrednio na obrazie, co właśnie bardzo mi się podobało w tych farbach. Tak więc każdy rodzaj farb ma swoje szczególne właściwości i trudno deliberować czy któreś z nich są lepsze lub gorsze. Są po prostu inne. Ja na razie akrylami nie jestem oczarowana. Ale muszę namalować kilka obrazów już samodzielnie, to dopiero będę mogła coś więcej powiedzieć o swoich wrażeniach i doświadczeniach.
A co było najważniejsze w tym ćwiczeniu ? - otóż obraz malowaliśmy tylko trzema podstawowymi kolorami. Żadnych tam dodatkowych skomplikowanych odcieni, kilkunastu tubek z gotowymi farbami. Oto moja paleta - żółć cytrynowa, magenta i błękit cyjanowy, plus odrobina bieli dla rozjaśnienia tu i ówdzie:
I to tyle w temacie użytych kolorów :).
Teoretycznie to ja niby wiem, że w zasadzie każdy obraz można namalować tylko tymi podstawowymi kolorami. Z nich tworzy się wszystkie dopełniające i całą resztę. Ale co innego wiedzieć, a co innego - umieć. No dobrze, nawet trochę umiem, ale robić to krok po kroku pod okiem mistrza, to lekcja cenniejsza niż miesiące własnych eksperymentów po omacku.
Efektem lekcji nie jest może wybitne dzieło, bo nie wszystko poszło u mnie zgodnie z planem, ale najważniejsza sprawa, to nabycie pewnej wprawy w łączeniu kolorów. Często korzystamy z gotowej palety farb, frustrując się, kiedy brakuje nam odpowiedniego odcienia, zamiast przyłożyć się do szukania własnych mieszanek. W sumie to najlepiej by było powtórzyć to malowanie bodiaków raz jeszcze i w ogóle częściej korzystać z ograniczonego zestawu barw. Oczywiście niektóre odcienie ciężko jest uzyskać z tych trzech podstawowych w domowych warunkach, kiedy stoimy z pędzlem w dłoni przed sztalugą, bo chcemy mieć ten konkretny odcień zaraz-teraz-już-natychmiast, a nie kombinować ile atomów cyjanu i żółci dodać do magenty, żeby uzyskać to o co nam chodzi... Ale w każdym razie - warto próbować, eksperymentować, bo w ten sposób dochodzi się do pewnej biegłości w tworzeniu pożądanej kolorystyki na własnym obrazie.
A tutaj oryginał, czyli zdjęcie obrazu Jana Stanisławskiego. W sumie to musiałabym zobaczyć go kiedyś na własne oczy, bo na zdjęciach w internecie każda wersja ma nieco inną tonację, na jednych zdjęciach przewaga błękitów, od turkusów po fiolety, na innych wybijają żółcienie w różnych odmianach, od limonkowych po pomarańcze. Tutaj akurat bardziej granatowo-fioletowa.
Uwielbiam takie obrazy: swobodna, dzika łąka, dużo światła, wyraźne kontrasty między refleksami słonecznymi i głębokimi cieniami, nasycone kolory natury. Sama mam problem z malowaniem w ten sposób, mam skłonność do zacierania ostrej granicy między światłem i cieniem, między plamami poszczególnych barw. Dlatego moje obrazki bywają zazwyczaj nieco rozmyte, zamglone, pastelowe, monochromatyczne, płaskie... Nie do końca jestem z tego zadowolona, więc uczę się malować inaczej, odważniej, oddzielonymi wyraźnie akcentami kolorów i światłocieni. A uczyć się trzeba od najlepszych :).
Znalazłam na stronie Pracowni OKO wiele filmów, które chciałabym "przerobić", o ile tylko czas pozwoli. Jest tam rysowanie postaci, pejzaży, architektury, kwiatów i zwierząt, nawet abstrakcja, malowanie tuszem, olejami, akwarelą, akrylami, rysowanie ołówkiem, węglem, kredkami, pastelami suchymi i olejnymi... Lekcje w całości odbywają się na żywo, w trakcie można zadawać pytania.
Lekcja malowania "Bodiaków" (prawie dwie godziny) jest tutaj - KLIK!
Oryginalny obraz Stanisławskiego to olej na płótnie (dokładnie płótno na tekturze) o wymiarach 30x40cm, a więc wcale nie tak duży, jak się wydaje :). W takim też rozmiarze jest mój obrazek, z tym że namalowałam go akrylami, tak jak pokazywał to pan Tomasz.
A tutaj screen ekranu z końcówki lekcji - zestawienie zdjęcia oryginalnego obrazu Stanisławskiego z akrylową wersją pana Tomasza Wełny i pani Darii Rzepieli. Zwróćcie uwagę na tonację, znacznie cieplejszą niż na zdjęciu, które pokazałam wyżej. Malowaliśmy według tej poniższej wersji, więc kolory są jaskrawsze.
Moje dzieło ma się do tego chyba nie najgorzej, ale nie to jest najważniejsze, tylko nauka :). Obraz Stanisławskiego był tutaj jedynie pretekstem do ćwiczeń w zakresie łączenia kolorów, ta lekcja naprawdę dużo mi dała.
Temat bodiaków w słońcu jest jednak tak urokliwy, że pewnie popełnię jeszcze obraz z tym motywem. Chciałabym z natury, ale to już raczej nie w tym roku, lato się kończy i bodiaki raczej przekwitły. A może próba kopiowania któregoś z innych obrazów Stanisławskiego...? A może te same bodiaki, ale olejami...?
Oryginalny obraz Stanisławskiego to olej na płótnie (dokładnie płótno na tekturze) o wymiarach 30x40cm, a więc wcale nie tak duży, jak się wydaje :). W takim też rozmiarze jest mój obrazek, z tym że namalowałam go akrylami, tak jak pokazywał to pan Tomasz.
A tutaj screen ekranu z końcówki lekcji - zestawienie zdjęcia oryginalnego obrazu Stanisławskiego z akrylową wersją pana Tomasza Wełny i pani Darii Rzepieli. Zwróćcie uwagę na tonację, znacznie cieplejszą niż na zdjęciu, które pokazałam wyżej. Malowaliśmy według tej poniższej wersji, więc kolory są jaskrawsze.
Moje dzieło ma się do tego chyba nie najgorzej, ale nie to jest najważniejsze, tylko nauka :). Obraz Stanisławskiego był tutaj jedynie pretekstem do ćwiczeń w zakresie łączenia kolorów, ta lekcja naprawdę dużo mi dała.
Temat bodiaków w słońcu jest jednak tak urokliwy, że pewnie popełnię jeszcze obraz z tym motywem. Chciałabym z natury, ale to już raczej nie w tym roku, lato się kończy i bodiaki raczej przekwitły. A może próba kopiowania któregoś z innych obrazów Stanisławskiego...? A może te same bodiaki, ale olejami...?
Moja wersja bodiaków :). |
*****
Twoja wersja bodiaków Małgosiu jest wspaniała. Bardzo mi się podoba. Uwielbiam, gdy moi studenci malują tylko przy pomocy barw z talerzyka. Ileż jest wtedy zabawy, okrzyków... domieszaj tego koloru, potem tego - zazwyczaj malujemy wtedy jesienny pejzaż, a mnie bawią ich zmagania z brązami:) Dla mnie farby akrylowe są naj! W zasadzie maluję tylko nimi. Tak jak napisałaś, szybko schną, fajnie się mieszają. Lubię bardzo. Nie mam żadnego doświadczenia olejnymi, ale z tego co piszesz, nie są dla mnie. Brakuje mi cierpliwości;) Lekcje u pana T. Wełny tez mnie wciągnęły. Żałuję, że nie wzięłam się za nie na początku wakacji - można powiedzieć, że dużo czasu straciłam.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam moc uścisków:)
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :). Ta lekcja była bardzo pożyteczna, bo nabrałam nieco większej biegłości w mieszaniu kolorów, a przy okazji mam teraz na ścianie całkiem nie najgorszą wersję moich ulubionych "Bodiaków" :). Akrylami na pewno będę malować, ze względu na szybkość schnięcia, ale farby olejne lubię własnie ze względu na tę konieczność "medytacyjnego" podejścia, spokoju, cierpliwości, no i świadomość obcowania ze szlachetnym tworzywem. Płótno zamalowane olejami przy akrylach - jest jak złoto przy tombaku. Też ładnie wygląda, a jednak jest różnica :).
UsuńBardzo podoba mi się wersja bodiaków w stylu... Małgosia. :) Muszę zainteresować się wreszcie tymi lekcjami, może coś mnie bardziej zmobilizuje do większych prac. Co do farb, muszę przyznać, że moim faworytem były zawsze olejne. Fakt, wieki temu ostatnio nimi malowałam, ale mimo wszystko. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńDanusiu, tam jest sporo lekcji także z małymi szkicami węglem czy ołówkiem, rysowanie kredkami lub tuszem, różnego rodzaju ćwiczenia, które po prostu uczą operowania rozmaitymi narzędziami, a także podstaw rysunku i malarstwa - budowania bryły, perspektywy itd. Jest tak dużo tematów, że naprawdę każdy może znaleźć coś ciekawego dla siebie, a pan Tomek cały czas mówi, tłumaczy, wyjaśnia, odpowiada też na pytania uczestników. Zachęcam, zajrzyj :). Dziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńMam fioła na punkcie światła, staram się chwytać go na fotografii, bo malarstwo to jednak nie moja bajka, po prostu mi nie podchodzi.
OdpowiedzUsuńU Stanisławskiego światło pokazane jest perfekcyjnie, tak jak lubię najbardziej. Na twoim obrazie tez jest fajne światło, a z tym światłem nie jest prosto.
Masz rację, to wielka sztuka - pokazać światło tak, jak potrafił to Stanisławski. Tego między innymi bardzo chcę się nauczyć. Dlatego też napisałam, że może za jakiś czas podejdę do tego tematu raz jeszcze, żeby zrobić to lepiej. U pana Wełny jest jeszcze jedna lekcja inspirowana obrazem Stanisławskiego z malwami - na pewno też będę je malować. Dziękuję i pozdrawiam najserdeczniej!
UsuńMałgosiu niesamowity masz talent malarski, onieśmiela mnie za każdym razem! Pięknie malujesz, a przy tym masz w sobie tyle pasji, że aż miło czytać Twoje posty. Wspaniale poradziłaś sobie z obrazem. Chociaż ja nie maluję to często podglądam sobie kursy OKO na fb :). Miłego wieczoru!:)
OdpowiedzUsuńZ tego podglądania może kiedyś wyniknąć chęć malowania :))).
UsuńDziękuję Ci serdecznie za przemiły i motywujący komentarz! Bardzo się cieszę, że mój obrazek zyskał Twoje uznanie :). Pozdrawiam gorąco!
Małgosiu, pięknie, naprawdę pięknie. Prawdę mówiąc Twoja praca bardziej mi się podoba. Jest żywsza i przez to nie tak "ciężka". Oczywiście oryginał z zasady powinien być najlepszy i praca Stanisławskiego jest naprawdę świetna(choć nie jestem znawcą), ale taka odrobinę mroczna, choć światło wspaniale oddane. Jeśli chodzi o akryle, to ja nie polubiłam tego medium. Kolory jakoś nie bardzo mi sie mieszały, albo były zbyt ostre, albo zbyt blade......no nie wiem, po prostu zdecydowanie wolę olejne. Fajnie że korzystasz z lekcji, po to one są. Ja niestety jestem taki dziwny LUDŹ, że wszystko sama, podczytuję jak dobierać kolory, jakie media stosować, jak poprawić technikę itd. ale cała reszta to uczenie się na błędach. Zazdroszczę Ci Małgosiu tego zapału. Ja się przeżuciłam na makramę(co nie znaczy że przestanę malować)..........ale od paru dni nic kompletnie nie robię. Tak przez własną głupotę się załatwiłam.......i to prawa ręka. Nie złamałam, ale paskudnie skręciłam w nadgarstku. Teraz trochę odpuszcza, ale we wszystkim zdaję się na męża, bo sama ani rusz. Jeszcze raz napiszę, bardzo mi się podoba Twoja praca. W pierwszej chwili myślałam, że to akwarela, bo tak delikatnie to wygląda. Super. Pozdrawiam gorąco i czekam na kolejne prace.
OdpowiedzUsuńPS. Obejrzałam wcześniej poprzednie posty, ale napiszę coś więcej jak już ręka będzie bardziej sprawna, bo klikanie w klawiaturę jednym palcem zbyt długo trwa, hehe.
Oj, to okropne, Wandziu, bardzo Ci współczuję, mam nadzieję, że ręka szybko się zregeneruje. Co do akryli, to było dopiero moje pierwsze podejście, ale myślę, że dobrze wybrałam lekcję, bo było akurat dużo mieszania kolorów i to było bardzo pouczające, ale i przyjemne doświadczenie. Może polubię te farby :). Ja bardzo długo też sama dochodziłam do różnych rzeczy, ale jak trafiłam na stronę pana Wełny i obejrzałam najpierw na sucho kilka filmów, to się przekonałam, że lekcje prowadzone są z wielką pasją i można z każdej wynieść naprawdę mnóstwo wiedzy, przerobionej od razu w praktyce :). Dziękuję Ci za przemiłe słowa i życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia! Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJestem pod wrażeniem. Twój obrazek bardzo mi się podoba. A dzięki wpisowi uświadomiłam sobie, iż muszę zrobić porządek w moich zdjęciach. Jestem pewna, że robiłam zdjęcia obrazków Stanisławskiego w MNW, a i w innych muzeach, a jak na złość nie mogę nic znaleźć. Mam urlop, więc poświęcę na to trochę czasu, choć jest to praca ogromna pogrupować tysiące zdjęć. Ale przyjemna, bo można powspominać.
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie w ogóle nie robię zdjęć, poza jakimiś koniecznymi, dokumentacyjnymi, a tego jest niewiele. Natomiast często zapisuję sobie w komputerze zdjęcia znalezione w internecie, jako inspiracje do rysowania czy malowania. I po pewnym czasie okazuje się, że jest tego milion, i jak mi zaświta, że jakieś konkretne zdjęcie gdzieś mam, to jest problem, żeby je znaleźć :).
UsuńDziękuję za komplement dla obrazka :))). Pozdrawiam serdecznie!
Jestem pod wielkim wrażeniem tego co namalowałaś i tego co napisałaś!!! Ja to największy laik w tej materii. Ale przecież artyści nie malują tylko dla znawców, ale i dla laików. Uczyć się techniki malowania nie będę, pozostanę przy podziwianiu i własnym odbiorze, powiedzmy artystycznym. Maluj dalej, rozwijaj się, a ja będę mieć ucztę dla ducha. Serdeczności zostawiam:))
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że obrazek Ci się spodobał :). Dziękuję Ci za przemiły komentarz! Ja podziwiam Twoje prace, te szydełkowe maskotki są fantastyczne, pamiętam też piękny łapacz snów :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńPrzy Tobie Małgosiu czuję się taka malutka:) Przysiądę do tych kursów jesienią, jak skończę sezon w ogrodzie i może się czegoś nauczę. Moje malowanie to takie emocjonalne wyładowanie, kompletnie instynktowne - czasami po prostu muszę. Czas to zmienić:) Wspaniale sobie poradziłaś z tym obrazem, jest pełen subtelności.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczne uściski.
Ewuniu, żartujesz sobie :). Jesteś mistrzynią w innej dziedzinie, tu nie ma co porównywać! Ja uwielbiam malować i rysować, Ty tworzysz inne arcydzieła :).
UsuńPrzez długie lata malowałam też tak tylko po swojemu, bazując jedynie na nauce wyniesionej z ogólniaka, domu kultury itp. Nawet szukałam jakichś zajęć malarskich dla dorosłych, ale w moim mieście do niedawna nic takiego nie było. Lekcje prowadzone przez pana Wełnę są naprawdę bardzo interesujące, można je sobie odtworzyć w dowolnym czasie i tematów jest tak dużo, że każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Obejrzałam kilkanaście odcinków - jestem nimi zachwycona i bardzo zmotywowana :). Serdecznie Ci dziękuję za wszystkie przemiłe słowa i gorąco pozdrawiam!
Ja też uwielbiam malować i rysować Małgosiu ale ze mnie to taki niespokojny duch co to każdej techniki musi spróbować i wciąż pędzę dalej:) Namalowałam już wiele obrazów, głównie na drewnie, lubię ołówek i pastele suche ale muszę się jeszcze wiele nauczyć. Jeśli zdążę:))) Uściski kochana!
UsuńOczywiście wiem, Ewuniu, że Ty także malujesz :). Ja z kolei, podobnie jak Ty, zajmowałam się kiedyś także innymi technikami, ale w pewnym momencie u mnie przeważyła potrzeba malowania i rysowania. Nadal mam czasem pokusy, żeby jeszcze czegoś nowego spróbować, ale najważniejsze jednak jest malarstwo i rysunek. Po wielu latach rozmaitych eksperymentów twórczych wróciłam do tego, co zawsze lubiłam robić najbardziej. Staram się teraz pracować nad swoim malarskim warsztatem, poprawiać i pogłębiać swoje umiejętności w tej dziedzinie. Ale pewnie też czasem pociągnie mnie jeszcze na chwilę jakaś nowa technika :). Pozdrawiam i ściskam mocno!
UsuńJesteś bardzo utalentowana Małgosiu, ja jestem zauroczony i zachwycony, co tu więcej się rozpisywać, bajka! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńZaczynam się rumienić od tych komplementów, ale to bardzo miłe :). Bardzo się cieszę, że mój obrazek się spodobał. Ogromnie mnie motywują takie serdeczne komentarze :). Dziękuję najserdeczniej za miłe słowa! Pozdrawiam gorąco!
UsuńMnie Twoja wersja OGROMNIE się podoba! Dodatek w postaci tych cieplejszych akcentów, cieplejszych kolorów to naprawdę świetny pomysł :) Fakt, że jest to Twoje pierwsze spotkanie z akrylami tylko potęguje mega pozytywne wrażenie :D Czekam na kolejne obrazy w akrylu!
OdpowiedzUsuńCo do mieszania farb - ja także wiele razy zaczynam od podstawowych kolorów :) na przykład malowanie tkanin - moje pierwsze próby to właśnie czerń, biel, żółty, czerwony, niebieski. Dopiero gdy nabrałam wprawy w ich mieszaniu pozwoliłam sobie wzbogacić swoją kolekcję o kolejne ciekawe odcienie ;)
Jeśli uda mi się znaleźć chwilę czasu z przyjemnością zajrzę do lekcji, które polecasz :)
Polecam właściwie wszystkie lekcje u pana Wełny, są naprawdę prowadzone z wielką pasją, a tematyka jest tak różnorodna, że każdy może znaleźć coś interesującego :). Z akrylami być może się polubimy, mam już w planie kolejne tematy do malowania, na razie pod kierunkiem pana Tomasza, bo dużo się od niego uczę. Bardzo Ci dziękuję za przemiły komentarz, cieszę się, że obrazek Ci się podoba :))). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńNo nie wiem, który bym wybrała, bo Twoja wersja jest piękna.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba :))). Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńPiękna praca, jestem laikiem jeśli chodzi o malarstwo, ale zawsze podziwiam ludzi, którzy mają ten dar i talent, nieosiągalne dla mnie:P Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, bardzo się cieszę, że obrazek Ci się podoba :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńPodziwiam Twoją wiedzę na temat farb i posługiwaniem się nimi.
OdpowiedzUsuńObraz, który skopiowałaś, wcale nie był łatwy do namalowania.
Pozdrawiam.
Dziękuję :). To właściwie nie miała być dokładna kopia, obraz był tylko wzorem do nauki malowania w taki sposób, jak robił to Stanisławski. Ale miło mi, że moja wersja się podoba :))).
UsuńBardzo ciekawie mi się czytało, bo malowanie mnie interesuje, wręcz fascynuje. Ależ różnica w tym obrazie, ciekawie jak na żywo wygląda. Ja wiem, żeś Ty mega uzdolniona, do tego nie przestajesz się uczyć, mnie takie osoby bardzo motywują, mają na mnie cudowny wpływ, dziękuję. :) twoje wersja obrazu jest moim zdaniem przepiękna, pełna głębi. Ma w sobie dużo radości, jest też nieco tajemniczy, skryty, a zarazem tak wylewny i radosny. Przepięknie sobie poradziłaś, wspaniale!!!!!! :) <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Agnieszko :))). Ogromnie mnie cieszy, że obrazek Ci się podoba i że znajdujesz przyjemność w czytaniu tego wszystkiego co ja tu wypisuję :). Dla mnie to bardzo ważne, bo motywuje mnie i daje mnóstwo radości. Pozdrawiam Cie serdecznie!
UsuńPiękne 🙂 widzę talent !🙂 Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję :). Ja mam taką teorię, że każdy ma jakiś talent, tylko jeszcze trzeba nad nim pracować. Ja ostatnio postanowiłam popracować :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńOprócz talentu masz jeszcze samozaparcie. Taki duet dobrze wróży, a ja będę kibicować.
OdpowiedzUsuńTrochę żałuję, że to samozaparcie wykrzesałam z siebie dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńTwoja wersja chyba bardziej przypadła mi do gustu niż oryginał. Bardziej spodobały mi się kolory, poza tym jak na akwarelowy debiut, to jestem pod mega wrażeniem!
OdpowiedzUsuńTo nie akwarele, tylko akryle :). Bardzo dziękuję za pochwały, cieszę się, że obrazek Ci się podoba! Pozdrawiam gorąco!
UsuńPiękna praca , bardzo mi się podoba. Nawet bardziej niż oryginał. Jest ciepła, weselsza. Brawo Małgosiu, pięknie malujesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :). Takie pozytywne komentarze bardzo mnie motywują :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńMam podobnie z traktowaniem ostrych granic światła i cienia. Tak jakbym obawiała się ostrych kontrastów. Odruchowo je łagodzę. Może to kwestia temperamentu. Czuję, że muszę ćwiczyć odważne malowanie. Co do akryli, to czasem je lubię czasem nie. Najlepiej (w moim przypadku) sprawdzają się w malowaniu dekoracyjnym - na ścianach i przedmiotach. Zauważyłam, że kiedy przerzucam się z akwareli na akryle, to potrzebuję kilku dni, żeby się z nimi oswoić. Najtrudniejsze jest tworzenie "wiarygodnych" zieleni. Trzeba się sporo nakombinować.
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości w próbach i podejmowaniu nowych wyzwań. To dla mnie duża inspiracja, bo ostatnio niestety spoczęłam na laurach i z rzadka opuszczam sferę komfortu.
No właśnie mam te same problemy, takie wygłaskiwanie i zacieranie. Bardzo dużo dają mi właśnie te lekcje z panem Wełną i panią Rzepielą. Takie malowanie razem z nimi, krok po kroku, uczy pewnych technik, wyrabia pożądane nawyki. Kładę jasną plamę obok ciemnej, ciepłą obok zimnej, dokładnie tak jak oni, i w efekcie okazuje się, że to wspaniale wygląda. Potrzebni mi byli tacy nauczyciele :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńMusiałam sprawdzić, co to są bodiaki, człowiek się całe życie uczy! *^v^*
OdpowiedzUsuńUważam, że Twoja wersja wyszła bardzo nastrojowo, podoba mi się! Akryle znam, bo kiedyś nimi malowałam z dodatkiem najróżniejszych elementów w technice mixed media, podobało mi się w nich to, że schły dużo szybciej niż oleje i były na bazie wody, więc nie potrzebowałam specjalnych środków do mycia pędzli. I po wyschnięciu mogłam nakładać nowe warstwy kolorów, jeśli chciałam, nie mieszały się z tłem.
Mnie się to błyskawiczne schnięcie na początku nie bardzo podobało, bo przyzwyczajona jestem do olejnych i możliwości mieszania kolorów bezpośrednio na obrazie. Ale to kwestia przyzwyczajenia, opanowania nowej techniki. Zaczynam lubić akryle :).
UsuńPiękne! Bardzo podoba mi się Twoja wersja :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, internetowe reprodukcje a ogląd dzieła na żywo często robi wielką różnicę. Chyba największe zaskoczenie spotkało mnie przy "Odlocie żurawi" Chełmońskiego :D
Dziękuję :))). Na szczęście nie planuję malowania wiernych kopii, więc to nie problem, ale fakt, czasem zderzenie naszych wyobrażeń na podstawie znanych reprodukcji z oryginałem bywa szokujące. Pozdrawiam!
UsuńPięknie wyszło . Bardzo podoba mi się Twoja praca. Chociaż malarstwo nie jest moją pasją , to zawsze zaciekawisz mnie swoim postem. Moi dwaj bracia malują , a ja nie mam takich zdolności. Za to maluję nitkami. Pozdrawiam Małgosiu Serdecznie 💖💖💖
OdpowiedzUsuńDawniej sporo haftowałam i dziergałam, ale zawsze najbardziej lubiłam malować i rysować. Teraz wolny czas poświęcam głównie tej pasji. Dziękuję Ci Marysiu za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie :). PS. a może pokażesz kiedyś na blogu dzieła swoich braci?
Usuńpięknie malujesz, podziwiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło :))).
UsuńMalowanie to nie moja bajka, beztalencie jestem totalne, ale wiem co mi się podoba i uwielbiam oglądać obrazy w muzeach. Malowanie to magia, tak jak magicznie brzmią nazwy farb, magenta, żółć cytrynowa, tylko w malarstwie spotykamy takie okreslenia, a niosą w sobie tyle czaru i uroku.
OdpowiedzUsuńTwoja wersja podoba mi się bardziej od oryginału,( chociaż sama nie wiem, co to są bodiaki).
Cieszę się, że dzielisz się swoją wiedzą i talentem.
Pozdrawiam Cię cieplutko.:)
Bardzo Ci dziękuję za przemiły komentarz :))). Cieszę się, że moje obrazki Ci się podobają i że znajdujesz na moim blogu coś ciekawego dla siebie. To mi dodaje skrzydeł i motywuje do pracy. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJestem zachwycona Twoją analizą. Będę tu wpadać. Wiem, że Beata B poleca te lekcje, ale ja niestety, nadal nie mogę wykroić odpowiedniego czasu. Z tematem poradziłaś sobie świetnie. Od zawsze maluję olejami, ale w tym sezonie potrzebowałam dużo obrazów na już i kupiłam akryle. Dla mnie są one mało wyraziste. Tracą kolor po wyschnięciu, ale szybkie schnięcie i bezwonność jest ogromną zaletą.
OdpowiedzUsuńMasz rację Basiu, akryle mnie także jakoś nie porwały, mają sporo wad w porównaniu z olejami, do których też byłam przyzwyczajona. Ale szybkie schnięcie czasem się przydaje :). Lekcje u pana Wełny spodobały mi się, a ja chciałabym trochę jeszcze się nauczyć i poprawić swoje umiejętności, więc staram się konsekwentnie trochę czasu w tygodniu na to przeznaczyć.
UsuńDziękuję Ci serdecznie za miłe słowa i pozdrawiam gorąco!
W drodze na Bieszczady spotkałam tyle bodiaków.
UsuńMam wrażenie, że w Bieszczadach wszystkie dziko rosnące rośliny są ogromne, znacznie większe i piękniejsze niż te, które spotykamy w innych rejonach. Byłoby wspaniale pojechać tam i malować w plenerze :).
UsuńNigdy nie miałam do czynienia z akrylami i kompletnie się na nich nie znam. Ale obrazek bardzo mi się podoba , super kolorki wyczarowałaś :D
OdpowiedzUsuńIm dłużej na niego patrzę, tym więcej bym chciała poprawić :). Ale poprawianie może się skończyć zepsuciem obrazka i w efekcie wywaleniem go na śmietnik, jak to u mnie czasem bywa. Więc dam sobie spokój, ale pewnie za jakiś czas namaluję te bodiaki jeszcze raz, tylko nie wiem, czy będą to też akryle, czy jednak oleje. Akryle zachowują się zupełnie inaczej niż farby olejne czy akwarele, nawet po wyschnięciu zmieniają nieco kolor, obraz się "spłaszcza". Trzeba o tym pamiętać w trakcie malowania, ale tego można się nauczyć dopiero w praktyce, czyli trzeba malować, malować, malować... :))).
Usuńwspaniale że się tak rozwijasz! łączenie kolorów to sztuka, dlatego najlepiej malować jednego dnia cały obraz, ja często zaczynam jednego dnia i kończę po kilku innych więc powrót do konkretnego odcienia koloru jest utrudniony... Bardzo ładny ten obraz, taki naturalny i też uważam że ten typ "angielski" romantyczny łąki jest warty utrwalenia :)
OdpowiedzUsuńStanisławskiego uwielbiam, pewnie jeszcze coś popełnię na motywach jego obrazów :). Akrylami można malować w jeden dzień, ale z farbami olejnymi to nie zawsze się tak da, czasem trzeba poczekać na podeschnięcie. Ja zresztą lubię malować na raty, bo z odcieniem nie muszę trafić identycznie, a za to mam świeże spojrzenie i dostrzegam błędy czy niedociągnięcia. Teraz jak patrzę na te moje bodiaki, to też bym to i owo zmieniła, dołożyła trochę kolorów...
UsuńSuper ci wyszedł ten obraz, widać że lekcje ci służą i pokazujesz coraz to piękniejsze dzieła. Oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))). Lekcje są świetnie prowadzone, mam nadzieję dużo się nauczyć :).
UsuńCudowna praca:)Fantastyczne kolory:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))). Cieszę się, że Ci się podoba :).
UsuńZnowu dowiedziałam się mnóstwa interesujących rzeczy na temat malarstwa, a przede wszystkim poznałam Jana Stanisławskiego. Twoja wersja Bodiaków bardzo mi się podoba. Piszesz, żebyśmy przymknęli oczy na niedoskonałości, ale ja jako laik i tak ich nie widze :)
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że to jest bardzo znany obraz i od razu wszyscy wychwycą różnice :))). No ale, jak widać, nie wszyscy pasjonują się malarstwem, więc gromów nie było :). Jest jeszcze kilka obrazków Stanisławskiego, które uwielbiam i pewnie spróbuję coś do nich podobnego namalować. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Usuń