Oczywiście to kolejny temat lekcji z doktorem Tomaszem Wełną.
Lekcja odbyła się jakiś czas temu, ale dzisiaj sobie ją odtworzyłam, ponieważ akurat zbiegły się dwie okoliczności - właśnie odgrzebałam ten film w archiwum strony Pracowni OKO, a równolegle znalazłam w naszym ogrodzie zimowym zasuszoną ważkę... nieco nawet "przeterminowaną", bo straciła swoje naturalne kolory. Jak się tam znalazła i co było przyczyną jej śmierci - tego się nie dowiemy... Zdarza się dość często, że do naszego ogrodu zimowego wpadają zabłąkane owady i niekiedy nie potrafią znaleźć drogi wyjścia, najczęściej zaplątują się w lamelki żaluzji, albo z jakiegoś innego powodu dokonują żywota pośród roślin doniczkowych. Jak przyuważymy stworzonko żywe, to wyłapujemy i wynosimy. Pszczółki, motylki, nawet pająki. Ważki odwiedzają nas często, bo mamy oczko wodne z wieloletnią biocenozą, stworzonek wszelkiej maści uwija się tam mnóstwo, zarówno w samej wodzie jak i wokół niej.
...no i ta znaleziona mumia ważki natchnęła mnie do rysowania przy filmie pana Tomasza.
Ostatnio pokazuję Wam takie różne obrazki, które może nie są moją dumą, ale stanowią zapis ćwiczeń w malarstwie i rysunku. Oczywiście najchętniej marzę sobie o dużych i bogatych w treść i formę obrazach wychodzących spod mojego pędzla, widzę je nawet całkiem dokładnie w moich fantazjach, ale bądźmy szczerzy - w praktyce nawet z małymi obrazeczkami często mi nie idzie... Więc zamiast marzyć, trzeba się wziąć do roboty i ćwiczyć, ćwiczyć...! Nie zawsze mam czas, ale staram się jak najczęściej siadać w moim twórczym kąciku i codziennie coś tam przynajmniej naszkicować, albo jakiś kawalątek czegoś namalować. Bardzo dużo daje mi też samo oglądanie i słuchanie lekcji pana Tomasza i pani Darii, oboje przekazują ogrom niezwykle ważnych informacji, przydatnych w nauce rysowania i malowania (i nie tylko!).
Bardzo się cieszę, że trafiłam na stronę Pracowni OKO, aż się dziwię, że takich miejsc w sieci jest jak na lekarstwo, przynajmniej jeśli chodzi o strony polskojęzyczne. Widocznie artystów z talentem dydaktycznym mamy w Polsce niewielu (albo im się nie opłaca...). W moim mieście do niedawna nie było w ogóle takich miejsc, gdzie dorośli ludzie mogliby rozwijać swoje malarskie pasje pod okiem dobrego nauczyciela. W ostatnich latach pojawiły się dwa takie ośrodki, ale z różnych powodów nie odpowiadały mi. Albo środowisko samych emerytów (-ek), co jakoś mnie nie pociąga, albo przygnębiające miejsce i osoba prowadząca pozostawiające sporo do życzenia... Może ja za bardzo grymaśna jestem? No ale w każdym razie Pracownia OKO jest dla mnie miejscem idealnym! Lekcje nieustająco mnie zachwycają! W dodatku nie ograniczają mnie godziny czy problemy komunikacyjne, bo wystarczy włączyć komputer, wybrać dowolny film, kliknąć enter i voila!
Wracając do ważki... Pan Tomasz pokazywał rysowanie owada stalówką i tuszem, ja sobie ułatwiłam korzystając z cienkopisów. W dawnych czasach rysowałam tzw. piórkiem, czyli właśnie stalówką na obsadce maczaną w tuszu kreślarskim, bo była to epoka we wczesnej fazie wynalezienia pisaków i takich ekstra cienkopisów jak są teraz - wówczas jeszcze nie było. A że rysować tuszem lubiłam, to szybko przyzwyczaiłam się do tego niełatwego narzędzia do tego stopnia, że potem ciężko mi było przestawić się na cienkopisy. Uważałam je za narzędzia nieprofesjonalne :). W pewnym momencie jednak zrobił się problem, bo z chwilą ekspansji pisaków porządne "piórka" zniknęły z rynku. Czasem nawet w sklepie plastycznym nie wiedziano za bardzo o czym ja mówię, pytając o piórko czy artystyczną stalówkę do tuszu. Tak więc z czasem przestawiłam się na cienkopisy i w końcu tak je polubiłam, że teraz ciężko mi nawet pomyśleć o powrocie do stalówek. Prawda jednak jest taka, że to zupełnie inny rodzaj rysowania, chociaż na pozór efekt identyczny. W trakcie tej lekcji napatrzyłam się na staranne pociągnięcia piórem w wykonaniu pana Tomasza i... chyba kolejne zamówienie w sklepie plastycznym powiększy się o obsadkę z angielską stalówką :). Jest coś magicznego i szlachetnego w takim tradycyjnym rysunku tuszem z kałamarza...
Tymczasem jednak ważka została narysowana cienkopisem. To miała być najprostsza sprawa w tym obrazku. Ale coś mi się pokiełbasiło z segmentami kadłuba. Więc rysowałam dwa razy. Drugi raz też nieidealny. Mogłam machnąć ręką po pierwszym razie, bo kto mi będzie liczył ile jest tych segmentów czy pasków na kadłubku, niby nie takie to istotne, ale właśnie te drobne elementy składają się na podobieństwo do modela czyli zdjęcia referencyjnego. Wszyscy malują według tego samego zdjęcia, a każdemu jakoś inaczej ta ważka wychodzi. Oczywiście panu Tomaszowi najbardziej realistycznie. Ale posłuchajcie tej lekcji, to zobaczycie jaki ogrom wiadomości o budowie (i zwyczajach) ważek przekazał nam pan Tomek. Jak się wie dokładnie jak zbudowany jest obiekt, to się go nie rysuje "po omacku", tylko ze świadomością jak poszczególne elementy powinny wyglądać i łączyć się ze sobą. Po to właśnie wielu artystów dogłębnie studiuje anatomię lub botanikę.
Jak się uporałam z rysunkiem, nastąpił równie interesujący etap malowania akwarelą. Niby nic takiego niezwykłego, z grubsza wiem, jak się akwarelami maluje, ale zobaczyć przy pracy prawdziwego artystę, to zupełnie inna bajka. Kiedy przyglądałam się, jak powoli, starannie i delikatnie pan Tomasz prowadzi pędzel z odrobiną farby, jak buduje trójwymiarowy korpus owada, nanosząc kolejne cieniusieńkie warstwy koloru - zrozumiałam, że moim częstym błędem jest pośpiech. Nie przykładam się wystarczająco uważnie do stopniowania natężenia barw i do malowania warstwami, co w akwareli jest niezwykle istotne. A druga sprawa to tło. Czasem maluję akwarelą tylko obiekt główny, natomiast nie przywiązuję wagi do tła, pomijam je zupełnie, albo ledwo zaznaczam jakąś monochromatyczną plamą. A tymczasem tło jest bardzo ważnym elementem, potrafi całkowicie odmienić nasz obraz!
Nie wiem jeszcze, co Wam zaprezentuję następnym razem, bo warsztat artystyczny zaczyna mi się rozrastać, co mnie zresztą cieszy i nakręca :). Trochę rysuję, trochę maluję z panem Tomkiem i panią Darią, zrobiłam też kilka szkiców do własnych obrazów (jeden olejny w zasadzie chyba mogę już pokazać światu) i jeszcze naszło mnie na zupełnie inne wytwory, takie tam niewielkie kolażo-instalacje... Równolegle mam w domu kolejny remont, a właściwie przemeblowanie, więc jest okazja do szaleństw dekoratorskich. Kasy na to nie chcę przeznaczać, bo są inne priorytety, wiec tym bardziej tworzę sobie różne własnoręczne dłubanki :).
*****
Chyba też sobie przysiadę do tych zalecanych filmów. Ważka mi się podoba, uważam, że naprawdę nieźle Ci wyszła, biorąc pod uwagę, jak trudne jest oddanie tego migotliwego helikoptera to naprawdę jest bardzo ok. Czyli też będziesz dłubać 😀. Bardzo lubię i bardzo żałuję że tak mało mam obecnie czasu na dłubanie i inne miłe zajęcia.
OdpowiedzUsuńCo tam ważka, większy wyczyn - to że udało się post na nowym bloggerze sklecić i puścić w świat mniej więcej tak jak go stworzyłam :))). Ja mam jeszcze dodatkowe atrakcje z nowym komputerem, który też jest mądrzejszy ode mnie. Masakra... A z tym czasem to wiesz, jak go nie ma, to trzeba go sobie zrobić. Też miałam wieczny deficyt, ale jak się w końcu uparłam, to na obrazki jednak się trochę znalazło :))).
UsuńOj tak. Gratulacje ogniste. U mnie ogólnie z czasem bardzo kiepsko. Nie da rady wiele pokombinować jak nie ma człowieka w domu minimum absolutne dwanaście godzin. ale okruchy, minutki-kwadranse rzeczywiście można.
UsuńOkruszek do okruszka... Ważne, żeby utrzymać ten kurs, to zbieranie okruszków z czasem wchodzi w nawyk i z minutek niekiedy robią się nawet godziny, a to już coś!
UsuńBardzo lubię ważki :) Kilka dni temu odwiedziła mnie piekna ważka zwana tutaj ważką niteczką, bo jest bardzo cieniutka.
OdpowiedzUsuńA Twoja ważka najbardziej podoba mi się ta tylko narysowana cienkopisem. Doskonale Ci wyszła.
I zgadzam sie, że jest coś magicznego i szlachetnego w rysunku tuszem.
Dziękuję :))). Potwierdzasz moje przekonanie, że rysunki wychodzą mi zazwyczaj całkiem dobrze, natomiast nad malarstwem muszę jeszcze dużo popracować :). No i właśnie po to są lekcje w Pracowni OKO. Widzę jak maluje prowadzący, staram się robić dokładnie to samo, a okazuje się, że kilka atomów dodanego innego koloru, albo muśnięcie pędzlem milimetr dalej, robi kolosalną różnicę. Porównuję potem moją pracę z tym co stworzył pan Tomek i widzę dokładnie te rozbieżności. To pomaga dopracować swój warsztat, wiem na co położyć nacisk, z czym mam problemy, a co wychodzi mi lepiej, jakie błędy popełniam. Uwielbiam te lekcje, szkoda że brakuje mi czasu na większe zaangażowanie w tę naukę :).
UsuńPiękna, śliczny obrazek wyszedł, chętnie zobaczyłabym go już oprawionego, to czarne passe-partouy wygląda pewnie super i podkreśla te delikatne kolory:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za miłe słowa :))). Hurtowe oprawianie obrazków nastąpi jak skończą się domowe remonty, ale na razie niestety końca nie widać :))). Pozdrawiam gorąco!
UsuńSkrzydła oddałaś cudownie, widać misterny rysunek.
OdpowiedzUsuńTaki kształt obrazka skojarzył mi się jako ozdobny element mozaiki, brosza lub wzór chusty...
Mam podobne skojarzenie, wygląda jak kafelek :))). Dziękuję za przemiły komentarz, cieszę się, że moja ważka Ci się podoba :))). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńWażka to niewielkie stworzenie ale jakże misternie zbudowane. Trzeba dużo cierpliwości żeby odtworzyć wszystkie detale. Skrzydełka wyszły pięknie, ich urok podkreśla też delikatna kolorystyka. To bardzo ładny obrazek Małgosiu, gratuluję! Cieplutko pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak, Ewo, masz rację, ta misterna konstrukcja komórek na skrzydłach ważki wymagała sporej cierpliwości i była najciekawszą częścią pracy nad tym obrazkiem. Pan Tomasz bardzo interesująco opowiada o budowie owada i w trakcie malowania pokazuje krok po kroku na co zwrócić uwagę, żeby uzyskać podobieństwo rysunku żyłek, przejrzystości skrzydełek i migotania refleksów światła na delikatnej błonce. Te refleksy zwłaszcza mi nie wyszły, za szybko użyłam białego gwaszu i trochę się to rozmyło. Ale było to bardzo ciekawe doświadczenie :). Mam nadzieję, że moje kolejne ważki będą wyglądać znakomicie :))). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńTrzymam kciuki i czekam na kolejne odsłony:)
UsuńDziękuję :))).
UsuńPięknie widać tę delikatność ważki, świetnie to uchwyciłaś Małgosiu. Na lekcje też czasem zaglądam, świetna sprawa, zwłaszcza, że można obejrzeć kiedy jest trochę czasu. A ja bardzo ciekawa jestem tego oleju! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrochę dziubania z tą ważką było, ale była też przy tej pracy wielka frajda, no i wspaniałe doświadczenie. W teorii malowania ważki jestem już dobra, muszę tylko jeszcze odrobinę dopracować technikę :))). Obraz olejny pewnie wkrótce się pojawi, ale mam jeszcze kilka innych tematów do pokazania i opowiedzenia - tylko muszę znaleźć czas na ich ogarnięcie i stworzenie wpisów na blog. Ściskam Cię mocno, Danusiu!
Usuńja bym się sprzeczała, że z małymi Ci nie idzie :)
OdpowiedzUsuńWażka piękna, ale tło też cudowne
Idzie, idzie, ale powoli :). Dziękuję serdecznie za miłe słowa :))). Pozdrawiam gorąco!
Usuńpięknie to zrobiłaś, , nie mam czasu na oglądanie tych lekcji z Panem Tomaszem, przyglądam się na innym kanale ikon pisarstwu Pozdawiam
OdpowiedzUsuńNie kuś tymi ikonami :))). Miałam kiedyś taką "fazę" na ikony, ale doba nie jest z gumy, musiałam coś wybrać z miliona przeróżnych tematów kreatywnych i artystycznych. Pozdrawiam!
UsuńWażki są zachwycające! Mega urodziwe i misternie skonstruowała je natura. I ta ich kolorystyka... Jakiś czas temu naoglądałam sie takiej z bliska, bo wpadła gdzieś do domu i pies skutecznie pozbawił ją życia... Niestety...
OdpowiedzUsuńA Twoje prace są bardzo ładne...
Pozdrawiam, Pola
O tak, ważki to piękne stworzonka! Pan Tomasz Wełna przy okazji malowania opowiedział nam mnóstwo interesujących ciekawostek o ważkach, ich budowie ale także o niektórych zwyczajach. Bardzo mi miło, że podobają Ci się moje prace, dziękuję za miłe słowa :))). Pozdrawiam!
UsuńObrazek wyszedł pięknie. Podziwiam , że ciągle doskonalisz swój warsztat. Pozdrawiam cieplutko 💖💖
OdpowiedzUsuńDziękuję, Marysiu :). Bardzo się cieszę, że obrazek Ci się podoba :). Pozdrawiam gorąco!
UsuńMałgosiu jestem pod dużym wrażeniem ważki. Jest piękna! Omijałam ją dalekim łukiem, bo akwareli ciągle się boję:))) Wybrałam już z lekcji p.Tomasza wszystko z pastelami olejnymi - jak już pisałam moimi ulubionymi:))) Piórko i tusz już dawno zastąpiłam cienkopisami, chociaż stalówki trzymam, bo może kiedyś się przydadzą. Twój warsztat podziwiam. Fajnie, że znajdujesz czas na ćwiczenia. Sama też chętnie korzystam z lekcji internetowych - to prawdziwa kopalnia wiedzy.
OdpowiedzUsuńbuziaki
No to ja czekam na Twoje prace w pastelach olejnych! Ja nie mogę się do tej techniki przekonać, chociaż po obejrzeniu lekcji z arbuzem i pejzażem widzę, że można do tych pasteli podejść inaczej niż było w pierwszym rysunku z papugami, gdzie zniechęciło mnie rozcieranie palcami grubej warstwy kredki. Natomiast jeśli chodzi o akwarele, to ważka jest akurat dobrym ćwiczeniem, bo najpierw jest rysunek tuszem, potem tylko trochę trzeba się przyłożyć akwarelą do kadłubka, a największa powierzchnia akwarelowa, czyli tło, to bajka, można dowolnie poszaleć :).
UsuńPodziwiam nie tylko tą piękną akwarelkę ale i za samozaparcie. Wspaniale oddałaś to co ulotne w tym stworzonku, te delikatne skrzydełka, dosłownie pajęczynka, super. Bardzo mi się podoba sam szkic.......Ja ostatnio tworzę małe rzeczy, maluję skrzyneczki, oklejam pudełka, przemalowuję świeczniki, plotę wisiorki i bransoletki........czytam i czekam na natchnienie, żeby się wziąć za coś większego. Ręka niby sprawna już, ale to jeszcze nie to. Małgosiu, pozdrawiam Cię bardzo gorąco i czekam na kolejną piękną pracę, obojęnie w jakiej technice, bo w każdej sobie świetnie radzisz:)
OdpowiedzUsuńWandeczko, jak Ty pięknie to wszystko napisałaś, że po prostu skrzydła mi urosły :))). Ważkę starałam się malować dokładnie według wskazówek pana Tomasza, to naprawdę jest szalenie pomocne, rady i doświadczenie z tej lekcji przydadzą się także w późniejszych pracach.
UsuńTobie życzę zdrowia i weny, na pewno wkrótce się pojawi :). Każdy miewa jakieś okresy zniechęcenia, braku pomysłów, lub zwyczajnie lenistwa, czasem trzeba coś zmienić, spróbować coś nowego. Pokaż nam swoje nowe prace, Wandziu, ciekawa jestem zwłaszcza biżuterii, kiedyś pokazałaś kilka prześlicznych rzeczy, ale pamiętam też Twoje piękne skrzyneczki :).
Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Zgadzam się z Tobą, że trening czyni mistrza:) Talent ważna rzecz ale bez pracy jest niczym. Warto zachowywać dawne prace choćby niedoskonałe,bowiem pozwala nam to na obserwację postępów. Obserwacja i praca czyni cuda. Przy haftach używam klucza mulin, ale zawsze coś zmieniam po swojemu. Nauczyłam się obserwować przyrodę, grę świateł i cieni.
OdpowiedzUsuńWażka jest bardzo realistyczna i przyznam się szczerze, że nie mogę się zdecydować, która wersja bardziej mi się podoba. Kolory dodają życia ale szkic pozwala się skupić na detalu.
Niedawno u siebie pokazywałam duży haft karpie koi a nad nimi ważki;)
Pozdrawiam serdecznie!
No właśnie: obserwacja i praca! Samo sedno! I masz rację, że nie wszystko musi być idealnie odwzorowane z natury, warto dodawać swoje pomysły, wtedy praca staje się naprawdę NASZA.
UsuńDziękuję za ciekawy i miły komentarz :) - i pozdrawiam serdecznie!
Wyszło wspaniale, wyjść z podziwu nie mogę, jak utalentowaną osobą jesteś. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za przemiłe słowa :))). Bardzo się cieszę, że podoba Ci się mój obrazek :).
UsuńPozdrawiam gorąco!
Niesamowity rysunek! Naprawdę chylę czoła. Fajnie, że znalazłaś pana Tomasza i panią Darię. Nie myślę, że jesteś wybredna, ale że wiesz czego chcesz. Nie ma co się zadowalać czymś, co nie do końca Ci odpowiada. Podoba mi się Twoje podejście do sprawy. Podkreślasz, że to trening jest kluczowy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za ten komentarz, upewniasz mnie, że idę w dobrą stronę :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńNad miejscową rzeką tańczą szmaragdowo- szafirowe ważki. Czasami tam zachodzę, stoję i podziwiam, ale nawet nie pomyślałam by je uwiecznić. A Twoja praca taka piękna...
OdpowiedzUsuńBasiu, a może w Twoich kolejnych obrazach pojawią się ważki?! Pięknie malujesz kwiaty, ważki doskonale by pasowały :). Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńJesienią dość często można znaleźć takie mumie ważek, one po prostu umierają na jesień po letnich wojażach. Co to obrazów w głowie to mam tego całe legiony ale żeby to przenieść na płótno to już gorzej, więć doskonale wiem co czujesz. Baw się, ucz się i czerp radość z tego co robisz.
OdpowiedzUsuńA no właśnie, w głowie kłębi się mnóstwo pomysłów, ale jak trzeba je zrealizować, to już tak nie idzie :).
UsuńWitaj Małgosiu.
OdpowiedzUsuńKiedyś, gdy często przebywałem nad wodą podziwiałem ważki.
Przypominały mi takie małe śmigłowce.
Ale twoje rysunki są śliczne i coś mi przypomniały.
Pozdrawiam i zapraszam.
Michał
Podobno nawet rzeczywiście pomysł konstrukcji śmigłowca miał źródło w obserwacji ważek. Tak czy inaczej to fascynujące i piękne owady :).
UsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Wspaniałe Ci wyszły te obrazki Małgosiu. Gratuluje Ci tak czy siak. Ćwiczenia czynią mistrza jednak.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za miły i wspierający komentarz :). Bardzo mnie cieszy, że moje obrazki znajdują uznanie w Twoich oczach :). Pozdrawiam!
UsuńWspaniałe wyszła Ci ta ważka. Nie ma znaczenia czy to jest ćwiczenie czy nie. Dla mnie rewelacja przez wielkie W!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alina
Bardzo mnie to cieszy, serdecznie Ci dziękuję :)))
UsuńPodziwiam Twoją ważkę, bo nawet zrobienie jej zdjęcia jest trudne, a co dopiero taką namalować. Pięknie. Tak sobie myślę, ze to wspaniałe mieć z kogo brać przykład, mieć mistrza, bo na ogół nasze pasje rozwijamy bez pomocy, do wielu prostych wniosków dochodzimy sami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.:))
Święta racja! Właśnie dlatego tak lubię te lekcje z panem Wełną. Motywują, mobilizują i naprawdę bardzo dużo uczą. Dziękuję za miłe słowa :). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńFenomenalna jest ta ważka. I szalenie ciekawy wpis, dający do myslenia.
OdpowiedzUsuńSzczerze podziwiam osoby, które maja pasję do uczenia się nowych rzeczy i są w tym tak rzetelne i systematyczne.
Pozdrawiam ;).
Nie uczę się z równą chęcią wszystkiego, ale malarstwo to moja wielka miłość, na której spełnienie brakowało mi dotąd czasu. Więc skoro teraz tego czasu mam już więcej, to chcę skorzystać jak najwięcej.
UsuńBardzo Ci dziękuję za tyle miłych słów, są bardzo motywujące, dodają skrzydeł :))).
Pozdrawiam serdecznie!
fantastycznie malujesz!
OdpowiedzUsuńWoow , ważka jak żywa ! Pięknie Ci wyszła i te kolorki nałożone jak dla mnie znakomicie :D
OdpowiedzUsuńBrawo Małgosiu , chylę czoła ;-)
Dziękuję :))). Bardzo się cieszę, że podoba Ci się moja ważka :). Uczę się od najlepszych!!! Przy okazji tej lekcji sporo się nauczyłam, zaczynam zwracać uwagę na rozmaite drobiazgi, nad którymi wcześniej nie chciało mi się porządnie popracować, a może po prostu - nie do końca wiedziałam jak. W wielu aspektach malarstwa i rysunku błądziłam po omacku. Teraz już widzę światełko w tunelu :))). Pozdrawiam serdecznie!
UsuńPrzepiękna Ważka. Przewijam stronę w dół i w górę i znowu w dół - bo nie mogę się napatrzeć :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! Bardzo mnie cieszą Twoje słowa, to ogromna przyjemność i wielka motywacja! Pozdrawiam gorąco!
UsuńAleż piękna ta ważka, cudo :) pozdrowienia serdeczne
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :))). Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
UsuńNależy być grymaśnym w kwestii wyboru nauczyciela, bo od tego, jak uczy, jak się czujemy na zajęciach, w grupie zależy nasza chęć do uczestnictwa i postępy, jakie zrobimy! Pamiętam, jak chodziłam na kurs jubilerski w domu kultury - zajęcia teoretyczne we wtorki miała z nami pani dyrektor ośrodka, a praktyczne w czwartki - jubiler z wieloletnim doświadczeniem, pasjonat. Pani dyrektor wpuszczała nas do sali i zostawiała na dwie godziny, bo szła zajmować się pracą dyrektora... A pan jubiler był genialnym inspirującym nauczycielem i tylko z jego powodu nie zrezygnowałam z kursu (płatnego oczywiście), bo postawa pani dyrektor doprowadzała mnie do szału....
OdpowiedzUsuńWażka bardzo ładna, podoba mi się minimalistyczna paleta kolorów i ich powtarzalność na tle i na ważce!
Ja nie miałam zbyt wielkiego wyboru na etapie szkoły podstawowej czy średniej w niezbyt dużym mieście, a dla dorosłych to do niedawna w ogóle nie było w mojej okolicy żadnych kursów z malarstwa. W internecie też nie trafiałam na nic wystarczająco porywającego. Z drugiej strony - miałam w życiu krótki epizod pracy jako instruktor plastyki "na nagłym zastępstwie" :))), miałam pod opieką dwie grupy - dzieci z podstawówki (klasy 5-6) i dorosłych. Dzieci chciały się uczyć, były ciekawe co mam im do przekazania, natomiast dorośli uważali, że sami wiedzą co i jak chcą malować i żaden instruktor do szczęścia nie był im potrzebny.
UsuńPodobają mi się te kropeczkowe detale. Ostatnio też spróbowałam swoich sił w akwarelkach (Czy coś w tym rodzaju- kupiłam tusz w kostkach którym maluje się jak akwarelą) ale na razie wychodzi mi to dość nieporadnie. O tej Pracowni nawet nie słyszałam, bo już od dawna przyzwyczaiłam się do anglojęzycznych poradników (wiadomo, znacznie większy wybór), ale z ciekawości zajrzę :)
OdpowiedzUsuńDawniej malowałam tuszem, wydaje mi się, że to jednak nie to samo, co akwarela, chociaż trochę podobne, ale akwarela moim zdaniem daje znacznie większe możliwości. Tusz jest na pewno dobry na początek przygody z akwarelami :). Życzę Ci wytrwałości i sukcesów artystycznych!
Usuń