piątek, 30 czerwca 2023

Książki. Božidar Jezernik o kawie, Agatha Christie... o tym co zwykle ;).

Konsekwentnie czytam kolejne książki o kawie. Tutaj (klik) opowiadałam o bardzo ciekawej pozycji dla kawoszy, a za jakiś czas będzie (mam nadzieję)  cały post "kawowy" - o metodach parzenia, o książkach, o sprzęcie i gadżetach, o kawie w ogóle. Ale to jeszcze chwilę potrwa. Tymczasem dzisiaj najnowsza pozycja z listy kawowej literatury.

  • BOžIDAR JEZERNIK - "Kawa". Wydawnictwo Czarne, 2021r, 248 stron



Niby esej. Tak przynajmniej zaznaczono na okładce, zabrałam się więc za czytanie z dużym entuzjazmem, tym bardziej, że w notce wydawniczej obiecano mi "barwną opowieść" o kawie. Ale entuzjazm opadł mi już w trakcie pierwszego rozdziału i później było już tylko gorzej. Bo jest to rzecz jest dość ciężka, napisana w dodatku bez literackiego polotu i osobistych refleksji autora, jak na esej przystało. Mnóstwo informacji, to prawda, ale sucho wyłożonych, trochę wymieszanych niestety i niezbyt dobrze zredagowanych. Sama długość (rozmiar solidnej powieści) i napakowanie informacjami skłania mnie bardziej do porównania tego dzieła z monografią, choć też nie do końca. Na pewno nie jest to krótka forma do przeczytania za jednym posiedzeniem, nawet dość długim. Ilustracje trochę bez związku z treścią, dużo fragmentów powtarza się, generalnie sporo chaosu. Zabrakło sprawnej redakcji i ciekawych anegdotek. Kompletnie mnie to nie porwało i nie wciągnęło. To wszystko sprawia, że czytanie tej książki nie jest przyjemne, żadna to "barwna opowieść", jak zapowiada wydawca. Jest jednak mnóstwo konkretnych informacji o historii czarnego napoju, o uprawach, zwyczajach itd. Spodziewałam się jednak czegoś innego - miłej i wciągającej lektury. Trójka z plusem - trójka za styl, a ten plus za ogrom wiedzy kulturowej i historycznej. Dla prawdziwych pasjonatów.


*****

No i kolejne tomy kryminałów pióra Agathy Christie, wszystkie wydane w ramach Kolekcji Jubileuszowej przez Wydawnictwo Dolnośląskie (seria ukazuje się od roku 2020). Tym razem wybrałam książki wcześniej zupełnie mi nieznane, ot tak, żeby sprawdzić, czy mistrzyni gatunku utrzymała w nich swój styl i poziom.

Jeśli chcecie poznać moje opinie o innych książkach królowej kryminału, to znajdziecie je tutaj:

http://sztukawpapilotach.blogspot.com/2019/10/ksiazki-dawna-medycyna-jej-tajemnice-i.html

i tutaj:

http://sztukawpapilotach.blogspot.com/2022/11/ksiazki-christie-ristujczina-empicka.html


  • AGATHA CHRISTIE - "Czarna kawa".   Wyd. Dolnośląskie, 2023r, 208 stron.


Jak by nie było - nie tylko moja ulubiona autorka kryminałów, ale i kawa w tytule ;).

No cóż... Z jakiegoś powodu jedne książki utrzymują się na szczycie list bestsellerów, wznawiają nakłady, rozchodzą się jak świeże bułeczki, a inne są ogółowi czytelników słabo znane. Albo nieznane zupełnie. O tej "Czarnej kawie" wcześniej jakoś nie słyszałam. 

Niestety jednak - od początku lektury miałam mieszane uczucia, źle mi się to czytało, nic mnie nie wciągało, coś było nie tak... Z jednej strony - intryga zapowiada się interesująco (otruty zostaje wynalazca niezwykle silnego materiału wybuchowego, w tle skomplikowane relacje rodzinne), z drugiej - wprowadzanie czytelnika w różne okoliczności i przedstawianie kolejnych postaci odbywa się w jakiś dziwnie toporny i sztuczny sposób, brakuje psychologicznej charakterystyki, pobocznych wątków i typowego dla Christie bogatego entourage'u. Poirot pokazany jako wyjątkowo irytujący bufon. Niektóre sytuacje opowiedziane niemal w punktach: X wszedł, Y wziął filiżankę, X stanął obok, sięgnął po filiżankę, Y postawił filiżankę na stoliku, Z podniosła filiżankę, Q się odwrócił trzymając filiżankę - i tak przez całą stronę. Jakaś masakra... Coś mnie w końcu tknęło i zrobiłam to, co zwykle czynię na początku, a tu jakoś pominęłam rytuał: obejrzałam zatem okładki, wklejki, stronę tytułową i tak dalej...

No i dopiero wtedy na stronie tytułowej tomiku przeczytałam, że jest to adaptacja Charlesa Osborne'a sztuki A. Christie "Black coffee". Szczerze mówiąc nie doczytałam też szczegółów na stronie księgarni internetowej... Ale (poniewczasie) zajrzałam, żeby sprawdzić, czy coś o tym było, czy nie... No i otóż na stronie Gandalfa ani słówka na temat adaptacji. Wzmianka takowa jest za to na stronie Empiku, czyli można. Generalnie wolę zamawiać w Gandalfie, ale wkurzają mnie te ich opisy, sklecone przez nieudolnego copywreitera, takie irytujące i nic nie mówiące blablabla. Na ogół czytam wcześniej recenzje na różnych portalach, zanim coś zamówię, ale tym razem niemal w ciemno wzięłam z rozmysłem mało znane tytuły, no i tym sposobem zaliczyłam dwa rozczarowania i wyrzuciłam kasę w błoto...

Jako autorka książki wymieniona jest Christie, więc do głowy mi nie przyszło, że tu może być taka niespodzianka. A już kilka razy nacięłam się na takie przeróbki i podróbki znanych pisarzy, po ostatnim razie obiecałam sobie, że nigdy więcej czegoś takiego nie wezmę do ręki. No i przegapiłam ten szczegół, stało się, kolejna nauczka.

W zasadzie autor adaptacji chyba niewiele wniósł do scenariusza, książka składa się głównie z dialogów i scenopisów, a to, co pan Osborne dopisał, jest marnym lepiszczem i niestety bardzo słabo oddaje styl pani Christie. A zatem: intryga - na tak, styl - nie bardzo. Powiedzmy trójka z plusem. Trója dla Osborne'a, plus dla Christie. A w sumie szkoda, że ona sama nie przerobiła tej sztuki na powieść. No i uważam za nieporozumienie, że ta pozycja została włączona do Jubileuszowej Kolekcji powieści Agathy Christie. Nie polecam.


  • AGATHA CHRISTIE - "Śmierć lorda Edgware'a" - Wyd. Dolnośląskie, 2023r, 270 str.



Och, jaka ulga po tej "Czarnej kawie"! - znowu Agatha Christie w swojej autentycznej, niezrównanej formie! Kolejny tomik zaczęłam czytać od razu po tamtej przeróbce Osborne'a i od razu zrobiło mi się lepiej. Jakaż to jednak ogromna przyjemność - zanurzyć się w świecie wykreowanym i opowiedzianym genialnie przez królową kryminału :). Zupełnie inna jakość! A więc: wspaniale odmalowane wizerunki postaci - zarówno te zewnętrzne, jak i psychologiczne, kolejne elementy skomplikowanej kryminalnej układanki wprowadzane do akcji nienachalnie, z elegancką finezją, do tego piękny literacki język... Tak, to jest prawdziwa Agatha Christie :). 

Z notki wydawniczej: "Jedna z najbardziej kontrowersyjnych powieści Agathy Christie z lat 30. dyskretnie dotyka ówczesnych tematów tabu: antysemityzmu i homoseksualizmu.". No, powiedziałabym, że baaardzo dyskretnie ;). Ale za to mamy wciągającą opowieść, w której napięcie rośnie bardzo powoli, wręcz niezauważalnie, aż gdzieś w 3/4 książki, kiedy w głowie wirują nam już szaleńczo splątane elementy układanki, przestajemy ogarniać cokolwiek i uświadamiamy sobie nagle, że intryga jest tak wielopiętrowa i wielowątkowa, że musimy przestać snuć domysły, bo oto jesteśmy w samym oku cyklonu, w najgłębszej czarnej dziurze i matni bez wyjścia. I pozostaje nam tylko podążać za Poirotem i czekać, aż genialny detektyw połączy wszystkie nitki i poda nam najmniej oczekiwane rozwiązanie zagadki na tacy. Fantastyczna powieść, szóstka z plusem!


  • AGATHA CHRISTIE - "Zerwane zaręczyny" - Wyd. Dolnośląskie, 2022r, 240 str.



Książka zaczyna się co prawda od krótkiej sceny w sądzie, gdzie młoda kobieta zostaje oskarżona o morderstwo, ale zaraz potem mamy długą retrospekcję w stylu sielsko-romantycznej historyjki. Akcja rozwija się powoli, spokojnie... Wraz z upływem czasu atmosfera zaczyna gęstnieć, pojawiają się mroczne sprawy, tajemnice, zranione serca, potem jedna nagła śmierć, zaraz po niej kolejna... Trzeba przyznać, że Christie potrafi niepostrzeżenie, ale konsekwentnie, budować napięcie i w miłą opowiastkę wplatać pełne grozy wydarzenia, w ślad za którymi ciągną się niewyjaśnione, ciemne historie... Oczywiście na końcu Poirot częstuje nas nieoczekiwanie zupełnie zaskakującym rozwiązaniem zagadki. Książka ciekawa, intryga odpowiednio zamotana, ale w sumie nieco słabsza niż wspomniana wyżej "Śmierć lorda Edgware'a". Mimo wszystko daję 5+. Pięknie opowiedziana historia, jest tajemnicze morderstwo, jest romans, wyraziste postaci. Miło się czyta.


  • "ŚMIERĆ NADCHODZI JESIENIĄ" - Wydawnictwo Dolnośląskie, 2022r, 400 stron.




To właściwie zbiór opowiadań, nieco mniej klasycznych niż inne kryminały Agathy Christie, za to zawierających sporą dawkę grozy i zjawisk nadprzyrodzonych. Jak pisze wydawca - tomik zawiera najbardziej przerażające i enigmatyczne sprawy Herkulesa Poirot i panny Marple. No cóż, tak jak w przypadku "Czarnej kawy" - nie doczytałam przed zamówieniem informacji, że to zbiór krótkich opowiadań, a nie pełnowymiarowa powieść. Zaciekawił mnie raczej nieznany mi tytuł i wrzuciłam książkę w ciemno do koszyka. Wspominałam w innym wpisie o książkach Christie, że nie przepadam za opowiadaniami i na przykład "Dwanaście prac Herkulesa" zupełnie nie przypadło mi do gustu, głównie za sprawą krótkiej formy. Ale, jak sama Christie mówiła, tamte opowiadania były "zapchajdziurą", która w kryzysowym momencie miała jej po prostu przynieść jakiś szybki dochód. Był to logiczny ciąg kolejnych spraw kryminalnych, rozwiązywanych przez nieocenionego Poirota według pewnego schematu, można więc uznać to za jednolitą powieść. Tutaj natomiast mamy zupełnie nie powiązane ze sobą króciutkie historyjki, z których czasem niewiele wynika. Czasem miałam wrażenie, że zabrakło jakiegoś sensownego zakończenia. Takie zapiski pomysłów, które byłyby dobrą bazą do napisania powieści, ale zamknięte w mocno okrojonej formie... Jestem na nie, ale znam osoby, którym podobała się właśnie ta krótka forma. No ale ja jednak nie tego szukam u Christie. Lubię te drobiazgowo opisane historie, szczegółowe przedstawienie bohaterów i innych okoliczności. W opowiadaniach po prostu brakuje na to miejsca.

*****
Podsumowując wrażenia z lektury tych czterech książek Agathy Christie... To miał być taki eksperyment, czytanie przypadkowych, nie znanych mi dotąd książek tej autorki. Na przyszłość jednak będę pamiętać, żeby kolejnych nie brać w ciemno, tylko starannie wybrać porządne kryminalne powieści, żadne tam opowiadania czy adaptacje!

A na Pintereście znalazłam taką ciekawostkę:


Taka księga to chyba tylko ciekawy gadżet dla fana Christie, bo czytać takiego kolosa to raczej ciężko by było :))).
*****

26 komentarzy:

  1. Dobrze, że w finale udało Ci się jednak mieć choć odrobinę radości z tych pozycji, które lubisz i doceniasz, Małgosiu. Nauczka, żeby jednak czytać wcześniej takie recenzje. A ciekawostka o najgrubszej książce bardzo intrygująca. Jak to w ogóle można trzymać w rękach??? :) Pozdrowienia serdeczne Ci przesyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj czytam recenzje i opinie na różnych portalach, tym razem całkiem świadomie poszłam na żywioł, ale okazało się, że nie był to najlepszy pomysł. Mimo wszystko nie żałuję jakoś bardzo, miałam okazję poznać Agathę Christie w różnych odsłonach, zawsze to jakieś doświadczenie :). A książka o kawie dała mi też sporą dawkę wiedzy, zawiodłam się tylko co do gatunku tej książki, miał być esej, a to było jakieś ciężkie nudziarstwo. W tym wypadku nawet czytałam opinie na portalu "Lubimy czytać", tam najbardziej entuzjastycznie wypowiedziała się koleżanka po fachu autora, czyli etnografka :).

      Usuń
  2. Koledzy po fachu, taaa. Recenzje, hmmm. Jakim cudem trafiłaś na takie co nie są spojlerem, a raczej brykiem do lektury? Już recenzjom wydawniczym nie wierzę, nie mam pojęcia czemu jest aż tyle zachwytów, polecanek. Chcą zarobić, polecają chałę. Żaden wydawca szczerze nie napisze "wydajemy, bo chcemy wydać wszystko tego autora", już częściej jeśli twórczość jest obfita, mają miejsce kanty, polegające np. na kilkukrotnym umieszczaniu tych samych opowiadań w rozmaitych zbiorach. Wydawnictwo Dolnośląskie ma na sumieniu ten grzeszek, ale też uczciwie opisało i wydało adaptacje sztuk teatralnych Agaty Christie. Pułapka na myszy, Niespodziewany gość, Pajęczyna, to te pozostałe sztuki - i bardzo fajnie że je wydano w formie książeczek, przynajmniej jest szansa na cieszenie się samą intrygą. Uknutą przez Agatę🤣. Ale zachwyty recenzyjne obfite przy wydawaniu książki nie są już zupełnie brane przeze mnie pod uwagę.

    Wszyscy różnimy się odrobinę w odbieraniu smaków świata, w tym lektur i kawy. Z jednej strony to jest wspaniałe, z drugiej zaś nie da rady w pełni dzielić gustu, trzeba samemu sprawdzać. Recenzja to uczciwe postawienie sprawy, tak, podobało mi się, nie, nie podobało mi się, wyliczenie składników dających smak i psujących go, ale bez spojlerów!!!! Te uważam za świństwo. Chwała Ci za to, że w swoich recenzjach nie spojlerujesz i nie brykujesz książek!!!!! Ale to tak częste, że sierść mi się jeży, w oku krwawo błyska i jak bym dorwała takiego brykowego recenzenta to bym go przynajmniej sprała, za psucie niespodzianek fabuły. Nagminne recenzyjne i niezasłużone zachwyty tez mnie nie zachwycają. Rzadkie jest uczciwe postawienie sprawy, to mi się podoba lub nie podoba bo.... I tak kupuję "po autorach" biorąc na klatę fakt, że nie ma autorów z zawsze równie wysokiej jakosci produktami. A autorów do czytania/zbierania, tych "moich" dała mi biblioteka.

    Ciekawa jestem co byś powiedziała na temat "Godziny zero" Agaty.😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo Christie czytałam w latach szkolnych, tej "Godziny zero" nie kojarzę, możliwe, że nie czytałam, wszystko przede mną :).
      Jeśli chodzi o recenzje, to z notek wydawniczych staram się wyłuskać tylko fakty, nie marketing, ale cóż, bywa, że potrafią nakłamać nawet co do faktów. Czytuję zwykle opinie czytelników na portalu "Lubimy czytać" i na kilku blogach wyłącznie literackich. No i jak pod konkretną pozycją jest dajmy na to 20 opinii, to już coś z tego wynika. Wiadomo - jedni się zachwycają, inni krytykują, niektórzy nie zrozumieli ;). Czasem książka, która oczaruje wyrobionego czytelnika, przez innego uznana zostaje za nudziarstwo. Staram się wyciągnąć z tego jakąś średnią i konkretne zarzuty lub wypunktowane pozytywy. Spojlery mi osobiście nie przeszkadzają, sama często zaczynam czytanie od końca, albo przeglądam całość, żeby się zorientować co mnie czeka, ale pisząc o książkach na moim blogu - w przypadku powieści staram się unikać spojlerowania, tylko jakoś oględnie oceniam zawartość, styl itd, piszę co mi się podobało, a co nie. Oczywiście nie dotyczy to książek typu literatura faktu, biografie, albumy itd, bo tutaj czytelnik chce dokładnie wiedzieć, co tam w środku konkretnie jest.
      W przypadku Christie trochę celowo sięgnęłam po te mniej znane tytuły, właśnie żeby się zorientować, na ile równy był styl wielkiej autorki. Tak więc co prawda trochę mnie znudziły niektóre pozycje, ale nie żałuję, że je poznałam.

      Usuń
  3. Ja przeczytałam hiszpańską serię dwa tomy Rejna Roja i Loba Negra i taka pełna akcji aż nie wiem co począć ze sobą ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie kojarzę, ale z tego, co zdążyłam się już zorientować, to mamy nieco odmienne upodobania literackie, więc chyba i tak na te książki nie trafię :))). Poza tym okres książek pełnych akcji mam - być może przejściowo - za sobą, teraz szukam spokojniejszej lektury :). Ale czasem każdy człowiek potrzebuje silnych wrażeń, wtedy sięga po takie właśnie pozycje. I potem przeżywa :). Więc miłej lektury i przeżywania!

      Usuń
  4. też mam ostatnio fazę na Poirota, tylko że po prostu oglądam filmy z D. Suchetem bo swego czasu wszystkie książki już przeczytałam, a nie mam ich niestety w Emiratach... przeczytaj jak możesz 5 małych świnek (Poirot) albo I nie było już nikogo (to nie Poirot) - moje ulubione chyba, no dobrze, jeszcze Po pogrzebie i Karty na stół i jeszcze... :D dobra, na razie tyle niech będzie :) Za to wieczorami czytam Mankella o Kurcie Wallanderze, całkiem przyzwoite szwedzkie kryminały z lat 90
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba jednak wolę książki, ale przyznaję, że ekranizacje Christie też są świetne :). O "Pięciu małych świnkach" napomknęłam w jednej z wcześniejszych recenzji (średnio mi się podobało), a o "I nie było już nikogo" nawet się szerzej rozpisałam, ta pozycja to także jedna z moich najulubieńszych w dorobku Christie. "Karty na stół" są w planie. Ściskam Cię mocno!

      Usuń
    2. a tak, teraz pamiętam! ale ekranizacja 5 małych świnek jest świetna, kamera w sepii pokazuje sielskie lato gdy dokonano morderstwa i zimne szarości czasu gdy Poirot prowadzi śledztwo, majstersztyk :)

      Usuń
    3. Chyba muszę zacząć oglądać filmy :). Od dłuższego czasu nie oglądam tv ani netflixa i jakoś za tym nie tęsknię, w kinie też wieki nie byłam. Ale pamiętam jakieś ekranizacje Christie, chyba Morderstwo w Orient Ekspressie i coś tam jeszcze, dawno temu to oglądałam, może warto jeszcze raz.

      Usuń
  5. Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem Małgosiu Twoje recenzje książek. Z Agatą Christie się nie zaprzyjaźniłam. Podeszłam do dwóch jej pozycji i porzuciłam. Tak mam, że jak książka nie porwie mnie w pierwszych 30-40 stronach, odkładam. Miałam nawet niezłą kolekcję jej książek, oddałam do biblioteki. Teraz myślę, że może trafiłam na takie, o których piszesz:) Pamiętam, że nie mogłam połapać się kto z kim, o kim, dla kogo. Filmy z Poirot natomiast bardzo lubię:) Uwielbiam D. Sucheta w tej roli i ten klimacik filmowy:)
    O kawie nie czytam, ale pije namiętnie:))) Kawiarenki w miastach, które zwiedzam są moje:) znowu ten klimat, zapach i chwila nad kawusią - dla mnie wytchnienie i uczta:)
    Serdeczności kochana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu zaczytywałam się Chmielewską, głównie z powodu jej absurdalnego humoru. Miałam (mam nadal) sporą kolekcję jej książek. I pewnego razu mój tato, bez konsultacji ze mną ;) wziął sobie do czytania jedną z tych pozycji. No i niestety wziął najsłabszą, która wcześniej mnie też znudziła, no i tato przeżył rozczarowanie i oczywiście nie rozumiał co ja w tej Chmielewskiej widzę :). Co do zaplątanych wątków, to przyznaję, że Christie jest w tym mistrzynią, więc czasem też mi się trochę mieszają :))) - ale w jej książkach nie podążanie po tropach zbrodni jest dla mnie najważniejsze. Nie jestem fanką kryminału jako gatunku, jestem fanką Christie jako pisarki!

      Usuń
    2. Uśmiechnęłam się czytając o Chmielewskiej i Twoim Tacie, bo mój mąż miał tak samo:) Ja mam dużo jej książek, które czytałam wielokrotnie (to te starsze). Mężuś wyciągnął z półki taką, która i mnie nie porwała. Późniejsze pozycje Chmielewskiej nie podobają mi się tak, jak te wcześniejsze.
      Wygrzebałam jeszcze jedną pozycję Christie z mojej biblioteczki "I nie było już nikogo" - mam zamiar dać sobie i Agacie jeszcze jedna szansę:)))
      :)

      Usuń
    3. "I nie było już nikogo" (dawniej "10 murzynków") to jedna z najlepszych książek Christie, chociaż kilka innych postawiłabym jeszcze wyżej na podium. Z Chmielewską natomiast to było tak, że będąc u szczytu sławy wpadła na głupi pomysł i podpisała umowę z pewnym wydawnictwem, w ramach której miała oddać do druku dwie nowe książki rocznie. I niestety od tego momentu poszła w ilość kosztem jakości. Dlatego te późniejsze powieści są takie wymuszone, bez polotu.
      PS. Twój komentarz trafił najpierw do spamu, nie mam pojęcia z jakiego powodu.

      Usuń
  6. Christie tak niewiele czytałam... może dwie powieści, nie więcej... pamiętam jak wielkie wrażenie wywarło na mnie Morderstwo w Orient Expressie :) a po Twojej entuzjastycznej recenzji Śmierci Lorda Edwagera i Zerwanych Zaręczyn mam ochotę wrócić do twórczości tej Pisarki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jeszcze "Morderstwo w Mezopotamii" oraz "I nie było już nikogo" (w starszych wydaniach tytuł brzmiał "10 murzynków"). Klasyka gatunku i literacka uczta zarazem :).

      Usuń
  7. Ciekawy ten temat przewodni -kawowy , żeby poszukać różnych książek :) Ciekawe czy są tytuły z herbatą albo Kakao ;)
    Bardzo lubię książki A .Christie najbardziej te z H. Poirotem. Jednak bardzo ciekawa jest też - " 4.50 z Paddington " z panną Marple w roli głównej.
    Pisarka wydała również kilka książek obyczajowych ,pod pseudonimem Mary Westmacott .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z herbatą - jak najbardziej, widziałam kilka tytułów, jest też coś o czekoladzie, widziałam także tytuł "Kumin, kakao i karawana" - taka trochę podróżnicza, trochę kulinarna pozycja.
      "4.50 z Paddington" czytałam jeszcze w czasach szkolnych, nie bardzo pamiętam jakie wrażenie na mnie zrobiła, na pewno jeszcze po nią sięgnę. Kojarzę też coś z jej obyczajówek, ale to zamierzchłe dzieje, teraz wracam do tych dawnych lektur :).

      Usuń
  8. Do autobusu takiej książki nie zabierzesz... *^V^* Ale jakby w domu mieć specjalny pulpit do jej przechowywania?... Tylko do tego to chyba trzeba by mieć też osobny pokój-bibliotekę, nie na nasze metraże!
    Szkoda, że opisy książek są czasami tak mylące, jakby wydawca chciał nam coś sprzedać ukradkiem, licząc na zysk i obawiając się, że jak napisze prawdę to czytelnik tej pozycji nie kupi... Wstyd przyznać, ale ja chyba nigdy nie przeczytałam żadnej książki Agaty... Za to wielokrotnie oglądałam wszystkie filmy z Poirotem i panną Marple (lubię wszystkie aktorki, które ją grały!), mogę do nich wracać na okrągło, to pewnie po części mistrzostwo intryg Christie, a po części aktorstwo Sucheta. *^v^* I rzeczywiście nawet w filmach czasami czuć, że baza czyli dana książka nie była aż tak świetna jak inne, każdy autor ma swoje lepsze i gorsze momenty w twórczości.
    Czekam na wpis kawowy, bo ostatnio temat mnie mocno zainteresował. Zawsze byłam bardziej herbaciana, a teraz kawa idzie z nią w parze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ani do tramwaju, ani na nudnych wykładach pod pulpitem nie da się tego schować i czytać po kryjomu :))). Tak mi się skojarzyło: kiedyś próbowałam czytać Biblię, miała takie gabaryty, że nie dało się inaczej jak po rozłożeniu jej na stole i to najlepiej na stojąco (może podpórka załatwiłaby sprawę, ale wtedy na to nie wpadłam). A najciekawsze, że się złapałam na tym, że czytając tak na stojąco, zaczynałam się kiwać tak trochę w przód i w tył, i wtedy dotarło do mnie, dlaczego ci Żydzi tak się kiwają nad Talmudem :))). Może wpływała na to także konieczność lepszej koncentracji, bo tego się nie czyta jak powieść. I może bym tę Biblię do końca przeczytała, ale brakowało mi pulpitu nieco wyższego od stołu. Jak człowiek sam spróbuje, to potem rozumie te dziwne obyczaje z innych kultur :).

      Usuń
  9. Rzeczywiście udało ci się doczytać sporo Agaty Christie. Ja również ją
    bardzo lubiłam, do tej pory pamiętam jak przeżywałam "10 murzynków." Z autorek kryminalnych powieści polecam ci Charlottę Link -niemiecką pisarkę, która świetnie łączy psychologię postaci z ciekawymi intrygami kryminalnymi. Drugą pisarką jest Camilla Lakberg, która tworzy sagę również z kryminalnym wątkiem, bardzo rozbudowanym zresztą.
    Pozdrawiam serdecznie.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Celu za te polecenia :). Kojarzę Charlottę Link, coś kiedyś czytałam, może powinnam ją sobie przypomnieć. A pani Lakberg zupełnie nie kojarzę, poszukam.
      Tyle jest książek do przeczytania, że życia nie wystarczy na wszystkie, ale jak to dobrze, że są :).

      Usuń
  10. Uwielbiam Agathę Christie. Większość jej książek już przeczytałam, więc sięgam teraz po wydawane komiksy z adaptacjami jej powieści i powiem szczerze, że są całkiem niezłe.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komiksów nie spotkałam, nawet nie wiedziałam, że takie są! Rozejrzę się za nimi, ciekawa jestem jak to wygląda :). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. Kawę wolę pić, niźli o niej czytać... choć oczywiście każda wiedza jest wartością dodaną:))) Jako licealistka zaczytywałam się kryminałami, wśród nich były też te autorstwa Agathy Christie... może warto do niej wrócić po latach, wszak to pierwsza dama zbrodni... królowa kryminału:) Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też po wielu latach odświeżam sobie znajomość z Agathą Christie :). A książki o kawie zaczęłam czytać dopiero od momentu, kiedy sam czarny napój zaczął mi smakować, bo zaparzyłam go w inny niż wcześniej sposób. To było zaskakujące doświadczenie, które zainspirowało mnie do odkrywania tajników wiedzy baristycznej :).

      Usuń

Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).