środa, 31 lipca 2019

Książkowe rytuały.

No i proszę, lipiec zleciał, a u mnie ostatni wpis jeszcze z czerwca... 
No to rzutem na taśmę, żeby się na lipiec załapać ;))) - post, który przygotowałam chyba z pół roku temu i miałam go rozwinąć, ale w tych upałach weny brak... 
Przyznam się Wam szczerze, że takich zaczętych wersji roboczych mam już... 35! Serio. Niektóre nawet z obrazkami i dość rozbudowane, ale w większości to tylko jako zapis pomysłu, inspiracji. Przychodzi mi coś do głowy, wrzucam więc takie luźne myśli do kolejnego roboczego posta, potem czasem coś dorzucam... 
Ale w tym upiornym klimacie po prostu nie mam siły tego ogarnąć. Po pracy jestem w domu około 16-17tej, a chatę i ogród też trzeba ogarnąć, zwierzaki też domagają się uwagi...

Dzisiaj wpis bez obrazków, natomiast ponieważ planuję wrócić do rozpoczętego jakiś czas temu mojego malutkiego cyklu książkowego, pomyślałam, że wrzucę tu kilka... hmm... ciekawostek(?) w tym temacie.


Jakiś czas temu była taka międzyblogowa zabawa, w której trzeba było odpowiedzieć na 11 pytań dotyczących naszych zwyczajów związanych z czytaniem książek. Odpowiadałam wówczas na te pytania na moim starym, nie istniejącym już obecnie blogu, pytania mi zostały w archiwum, odpowiedzi nieco zaktualizowałam :).


1. Czy masz ulubione miejsce do czytania w domu?


W zasadzie może być dowolne miejsce, byle w miarę ustronne, czyli żeby mi nikt nie przeszkadzał, nie ryczał telewizor, no i z dobrym światłem. Zazwyczaj czas na czytanie mam wieczorem, więc najchętniej czytam w sypialni albo na sofie w tzw. salonie, gdzie rozkładam się w pozycji półleżącej, z lampą za głową, nogi ugięte w kolanach i książka oparta na udach. W marzeniach wyobrażam sobie nieco bardziej wyrafinowane umeblowanie kącika do czytania, ale warunków na takie specjalne miejsce nie mam, a poza tym jak zatapiam się w lekturze, to już takie drobiazgi jak sofa czy szezlong, kocyk czy kominek itp., nie są istotne.


2.  Zakładka czy świstek papieru?


Coś pomiędzy :). Ale raczej świstek niż gruba ozdobna zakładka. Na ogół są to jakieś małe karteczki, takie z bloczków do notowania, z braku laku zdarza się czasem jakiś uszarpany kawalątek gazety czy paragon. Może być wizytówka albo ulotka. Przy ciekawej lekturze te wszystkie dodatki są nieistotne.

W każdym razie nie znoszę, jak w książce tkwi cokolwiek grubszego niż kartka papieru. Żadnych długopisów czy ołówków! Już raczej zamknę książkę bez zakładania czymkolwiek. W końcu nie jest tak trudno znaleźć miejsce, gdzie się skończyło czytać.

Nie rozumiem w ogóle idei ozdobnych, sztywnych i grubych zakładek - np. drewnianych (!) - w życiu bym nie wpadła na to, żeby wsadzać do książki deseczkę!, albo haftowanych, uszytych z dwóch warstw tkaniny i jeszcze jakiegoś usztywniającego wkładu. I żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie neguję ich urody, lecz nie widzę użyteczności. Widuję takie zakładki, często się nawet zachwycam ich wyglądem, ciekawym projektem i starannym wykonaniem, naprawdę bywają piękne, ale zupełnie nie wyobrażam sobie, żebym miała coś tak grubego wkładać do książki. Tak że tego typu zakładki dla mnie to są tylko śliczne, ale niestety bezużyteczne gadżety. 

Swoją drogą - czasem tak sobie myślę, że mogłabym zaprojektować i zrobić kilka zakładek, podobnie zresztą jak ekslibris, fajnie by było :). Nie tyle do używania, co dla samej frajdy ich tworzenia, jak kółeczka Zentangle z poprzedniego wpisu. 

Bardzo lubię książki z wklejoną tasiemką do zakładania, ale taki gadżet mają tylko niektóre, porządnie wydane książki w twardych okładkach.


3. Umiesz przerwać lekturę w dowolnym miejscu, czy musisz doczytać do końca strony/rozdziału itd?


No cóż, bywają sytuacje, kiedy muszę przerwać czytanie w najciekawszym miejscu i wcale nie zionę żądzą mordu z tego powodu, ale na ogół raczej staram się doczytać przynajmniej do końca jakiegoś wątku. Były jednak takie czasy w moim życiu, kiedy oderwanie mnie od książki groziło (odrywającemu) utratą zdrowia lub życia.


4. Czy jesz lub pijesz przy czytaniu?


Jak jem, to nie zajmuję się innymi rzeczami, nie jadam ani przy telewizji, ani przy czytaniu - to są zasady dotyczące zdrowego odżywiania.

Ale... w czasach licealno-studenckich bywało inaczej, ponieważ wtedy czytałam w zasadzie bez przerwy, więc owszem jadłam w czasie czytania. Oprócz łączenia czytania z jedzeniem podstawowych posiłków, uwielbiałam brać sobie "do książki" ulubione przekąski: jabłka, albo mleko z lodówki plus słoik z miodem - do słoika z miodem wlewałam zimne mleko i jadłam to łyżką do zupy. Na jedno posiedzenie czytelnicze na ogół szło około 1/4 słoika (litrowego!) miodu i litr zimnego mleka. Pycha! Do dzisiaj lubię to połączenie, może to taka namiastka lodów, które też uwielbiam? W tamtych czasach jabłka kupowało się u nas skrzynkami, a u znajomego pszczelarza mieliśmy rabat za zakupy hurtowe :). Dużo się zresztą do dzisiaj nie zmieniło w tej kwestii.


5. Wielozadaniowość. Muzyka, telewizja w trakcie lektury?


Jak książka jest ciekawa, to nie lubię, jak mnie coś rozprasza. 
Natomiast jak książka nie jest ciekawa... to po co ją w ogóle czytać? 
Oczywiście muzyka może gdzieś tam w tle sobie lecieć, ale taka nieabsorbująca i niegłośna, najlepiej instrumentalna, albo w niezrozumiałym dla mnie języku :).


6. Jedna książka naraz czy kilka?


To zależy, ale na ogół jedna. 
Nie łączę czytania dwóch książek beletrystycznych, ale zdarza mi się, choć rzadko,  mieć w czytaniu jednocześnie beletrystykę i coś z literatury fachowej (biznes, ekonomia, zarządzanie itp), albo dokumentalno-historycznej, popularnonaukowej, esejów itp. Czasem biorę do ręki kolejną książkę, kiedy jestem przy końcu czytania innej, ale zwykle tylko przeglądam i kładę na podręcznym stoliku, żeby była w pogotowiu, jak skończę bieżącą lekturę. 

Nie lubię mieć rzeczy pozaczynanych, nieukończonych, rozgrzebanych. Moje posty robocze to doprawdy wyjątek i służą raczej jako szufladki do gromadzenia pomysłów :).
Kiedy zdarzy mi się mieć jednocześnie kilka zaczętych pozycji, to czuję się nieco sfrustrowana, że nie ogarnęłam jednego zadania i mam teraz do ogarnięcia kilka, czyli bałagan. To chyba wiele o mnie mówi :).


7. Czytasz w domu, czy wszędzie?


W domu, a na urlopie w hotelu, czyli raczej w miejscach zacisznych i z dobrym oświetleniem. Nie lubię czytać w samochodzie albo w plenerze. Dawniej dużo jeździłam pociągami, to tam owszem czytałam książki, żeby się czymś zająć w podróży, ale nie czułam się z tym komfortowo.


8. Czytasz głośno, czy po cichu?


Głośno? W sensie, że sobie samej z użyciem strun głosowych? 

Tak czytają chyba tylko dzieci, które się uczą czytać, albo osoby, które w ogóle mają jakiś problem z czytaniem i muszą sobie "przepowiadać" widziany tekst, żeby trafił do mózgu? 
Nie wiem, o co w tym chodzi, nie czytałam nigdy w życiu na głos sama do siebie. Głośno czytałam tylko moim dzieciom, jak były małe. 

Czytam bardzo szybko i jakieś mruczenie jest dla mnie tylko stratą czasu. Nie czytam sylabami, ani wyrazami, na ogół nawet nie zdaniami. Nie będę się w to zagłębiać, ale czytam naprawdę SZYBKO.

Nie lubię też jak ktoś mi czyta, bo sama przeczytałabym znacznie szybciej. Z tego też powodu nie lubię audiobooków. Męczy mnie czekanie na koniec zdania, w tym czasie przeleciałabym już wzrokiem pół strony.


9. Zerkasz w nieprzeczytane części książki? Przeskakujesz strony?


Jasne! 
Zdarza się, że jakaś książka nie przekonuje mnie do siebie, ale np. słyszałam o niej dobre opinie, więc czytam kawałki z różnych miejsc, gdzieś daję się wciągnąć akcji, i tak zdarza mi się fragmentami - czasem w odwrotnej kolejności, czyli od końca do początku - przeczytać całą książkę :). W kryminałach lubię wiedzieć kto zabił, w romansach - czy on się z nią ożenił itd :). Bardziej mnie pasjonuje droga bohaterów do finału, niż sam konkretny efekt finalny.


10. Łamiesz grzbiet książki, czy wolisz, żeby pozostał jak nowy?


Do książek mam stosunek dość nabożny, więc staram się ich nie niszczyć, nie kładę ich byle gdzie, nie odkładam rozłożonych w czytanym miejscu grzbietem do góry, nie zaginam rogów. Ale jeśli książka jest źle sklejona, tzn. nie rozkłada się samoczynnie, bo ma zbyt sztywny grzbiet, czyli jest bublem, to owszem łamię, bo ważniejszy jest komfort przy czytaniu. Ale w myślach przeklinam producenta takiego egzemplarza. 


11. Piszesz w książkach?


Nigdy w życiu! Nawet w czasie studiów używałam do zakreślania w podręcznikach jedynie ołówka i po sesji wymazywałam wszystkie notatki gumką. Wiem, wiem, ewenement na skalę światową, ale tak już mam :).


*****

I to by było na tyle, coś tam o mnie można się z tego dowiedzieć :). A może ktoś z Was, Kochani, miałby ochotę napisać o sobie coś podobnego? Chętnie przeczytałabym Wasze odpowiedzi na te pytania.


Obiecuję, że w kolejnym poście będą obrazki!


*****

48 komentarzy:

  1. Bardzo dobre zasady książkowe. :) A zakładki na pewno fajnie zrobić, nawet tylko po to, aby... zrobić. Piękna książkowa biżuteria! Podziwiam Cię, że masz tak dużą liczbę roboczych wpisów. :) To czekam na wysyp kolejnych, do miłego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to sama nie wiem, czy z tych roboczych się cieszyć, bo dopóki nie zaistnieją w internecie jako dopracowana całość, to jednak są tylko takimi nieuporządkowanymi składzikami różności, a tego nie lubię :). Danusiu, wiesz, że zakładkami trochę mnie zainspirowałaś, podobnie jak Zentangle, i masz rację - przyjemnością jest samo ich tworzenie :).

      Usuń
  2. Moje ulubione miejsce do czytania - oczywiście jest to sypialnia. Jednak gdy jest to "cegła" to w świetlicy wtulam się w fotel. Najczęściej widokówki służą mi jako zakładki, ale mam też kilka papierowych zakładek. Nigdy nie jem ani nie piję gdy czytam książkę. W bibliotece zawsze przeglądam książki i nie wypożyczam (bierze mnie obrzydzenie)poplamionych zupą pomidorową lub jakimś gulaszem. Zawsze czytam jedną książkę. Nigdy głośno ani w samochodzie. gdy książka jest nudna to przeskakuje strony ale nigdy nie zaglądam jak zakończy się książka. Muszę Ci się przyznać, że przeżywam akcję wraz z głównym bohaterem a gdy książka jest wzruszająca to ryczę aż oczy mam zapuchnięte. Nie czytam thrillerów ponieważ się okropnie denerwuję. Nigdy nie piszę w książkach i nie łamię grzbietu ponieważ najczęściej jest klejony i może się rozlecieć.
    Małgosiu! mój podziw jest ogromny gdyż Twoje posty zawsze są doskonale opracowane.Są bardzo piękne!!! Ja jestem zbyt roztrzepana i z pewnością nie jeden raz opublikowałabym roboczy post.
    Ślę Ci moc serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Lusiu, dopracowania postów to ja powinnam uczyć się od Ciebie!
      A w temacie książek - widzę, że generalnie jesteśmy bardzo podobne (thrillery też omijam szerokim łukiem!), no, tylko zakończenie to ja jednak lubię przeczytać na początku :))).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Fajny post napisałaś Małgosiu :) Lubię czytać coś, co mnie zastanowi, a Ty to sprawiłaś. I od razu przypomniał mi się mój stary post, który jest nieco a' propos. https://wokolciebie.blogspot.com/2018/03/ulubieni-autorzy.html

    Jego teść odpowiada na kilka Twoich pytań, ale nie na wszystkie. Serdeczności zostawiam Pola :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo ciekawe, dzięki za ten link, zaraz tam do Ciebie zajrzę :). Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  4. Nie rozumiem o co chodzi z tym czytaniem na głos. Może nie posiadłam sztuki super szybkiego czytania, jestem raczej z tych średnio szybkich. Ale mimowolnie powtarzam tekst w głowie. Może to o to chodzi?
    Zakładki - wszystko co jest pod ręką, nawet paragon czy chusteczka higieniczna, oczywiście czysta, zakładki zawsze gubię:) Czytam najchętniej w łóżku chociaż to podobno niezdrowo... Czasem jem jak się nie mogę doczekać czytania a jestem głodna, ale uważam by nie ubrudzić, nie piszę i nie zaginam. ale kiedy książka jest moja to potrafię zezłoszczona złamać grzbiet bo czasem się inaczej nie da czytać środka.
    Fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki wpis dla przełamania rysunkowej monotonii :). Czyli w sprawie książek generalnie mamy podobnie :). Pozdrówka!

      Usuń
  5. Bardzo ciekawe odpowiedzi, dużo by się pokrywały z moimi ;) Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo mi miło, fajnie jest znaleźć bratnią duszę :). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Też tak mam "W kryminałach lubię wiedzieć kto zabił, w romansach - czy on się z nią ożenił itd :). Bardziej mnie pasjonuje droga bohaterów do finału, niż sam konkretny efekt finalny."
    Dla mnie nie ważne o czym jest książka byle była ciekawie napisana, lubię perełki słowne, paradoks, złote myśli, prawdy o życiu ;) Lubię sentencje i fraszki, a mistrzem fraszki jest dla mnie Sztaudynger, szczególnie jego Ucinki, minimum słów maksimum treści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dokładnie tak! Po opublikowaniu posta pomyślałam sobie, że powinnam uzupełnić go właśnie o takie stwierdzenia - o tych perełkach słownych, o kunszcie literackim, o inteligentnych niedomówieniach i aluzjach, takie oczko puszczone ukradkiem do czytelnika pomiędzy fabułą :). Uwielbiam takie rzeczy :).
      Serdeczności przesyłam!

      Usuń
  7. Hahaha U mnie tak samo, upały wenę mi blokują. ;D Ja całkowicie rozumiem i bardzo doceniam, że jednak napisałaś, bardzo mnie to cieszy. :)

    Miło mi się czytało Twoje odpowiedzi. Chętnie zobaczę zakładki Twojego autorstwa, to fajny pomysł. Kocham czytać i to coraz bardziej. W tym roku to już jakaś mania. Nie, żebym przeczytała dużo książek, na razie to dwanaście, ale dla mnie to już piękny wynik. O dziwo udało mi się natrafić na fajne. Moja zakładka to pocztówka. Czytam, kiedy tylko przyjdzie ochota i mam wolny czas. Kocham czytać na balkonie wśród kwiatów, zazwyczaj sąsiedzi akurat nie gadają. hehe Czasami ścigam się z bratem, kto szybciej przeczyta. hihi Uwielbiam chodzić do biblioteki, no uwielbiam. :D

    Pozdrawiam super serdecznie, cieszę się, że napisałaś. :*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki po prostu trzeba czytać, a jak, gdzie i kiedy - to już mniej istotne. Jedni lubią to celebrować, inni pochłaniają każde słowo pisane niemal "w biegu". Inna rzecz, to jakość tej literatury. Teraz są czasy pieniądza, ludzie piszą dla zarobku, istnieją kursy pisania książek - stąd zalew dość tandetnej literatury, niestety... Czasem rzeczywiście trzeba się naszukać, żeby znaleźć jakąś nową perełkę, no bo ileż można czytać klasyków :).
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  8. O jaciękręce... tak na wydechu :) Jak bym czytała o sobie prawie... prawie, bo mam nieco odmienne upodobania, co do wkładania grubszych rzeczy do książki na przykład -ale to na chwilę, dopóki nie znajdę czegoś cieńszego. Ołówków, długopisów również nie wkładam, też mam nabożny stosunek do książek. Lubię zakładki :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię zakładki, ale nie w książkach :))). W książkach mi przeszkadzają :).
      Ściskam mocno!

      Usuń
  9. Zgadzam się z wieloma punktami. Osobiście nie zasnę bez przeczytania chociaż paru stron książki. Jak okulary spadają z nosa to wiem , że koniec czytania . Jak mam książkę którą dosłownie pożeram to czytam wszędzie nawet podczas pracy w kuchni zaglądam do niej nie wspomnę już o toalecie . Pozdrawiam Małgosiu cieplutko 🍎🍒☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Ci książkę "Przyślę panu list i klucz" - zabawna historia o rodzince uzależnionej od czytania książek :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. Ja też tak miałam z zakładkami - że nie byłam w stanie użyć czegoś grubszego od tektury :) ale z czasem mi przeszło, teraz używam tylko takich samodzielnie wykonanych w decoupage, ze sklejki, i to już od wielu lat ;) i teraz mam na odwrót - nie wyobrażam sobie mieć w książce coś cieńszego :D :D
    I czytam w trakcie jedzenia... :) w ten sposób łączę dwie przyjemności... ;) ale też jest to sposób, żeby w ogóle coś przeczytać... teraz przy małej córeczce bywa ciężko z chwilą "tylko ja i książka" ;)
    I ogólnie do książek też mam nabożny stosunek... nie wyobrażam sobie bazgrać po nich czy pozaginać stron... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, życie czasem zmusza nas do zmiany zwyczajów, a pojawienie się dzieci to w ogóle mała rewolucja :).
      A zakładki - no pewnie jakbym sama takie cuda dekupażowe robiła, to też chętniej bym ich używała :).
      Pozdrawiam najserdeczniej!

      Usuń
  11. Zwyczaje związane z czytaniem.....fajna zabawa i cieszę się, że tu zajrzałam, bo książka książką, ale jeszcze ważne co "wokół"......No i tak, od początku: ulubione miejsce do czytania- fotel, tapczan(rzadziej)latem fotelik na balkonie . Zakładka jak najbardziej potrzebna, najpierw były papierowe, ale dostałam kiedyś ładną zakładkę z wyhaftowaną literką W i z niej korzystam. Czasem muszę przerwać w najmniej odpowiednim momencie.....ale jak coś się przypala, albo dzwonek do drzwi to TRZA....... Jedzenie przy czytaniu- bardzo rzadko i raczej pogryzanie-owoc, orzechy. Muzyka- owszem ale niezbyt głośno, telewizja- w przerwach na reklamy krzyżówka, książka rzadziej. Zawsze tylko jedna książka. Najlepiej czyta mi się w domu, gdzie indziej nie potrafię się skupić. Głośno czy cicho?- głośno czytałam dzieciom.......tylko!. Bywa, że zerkam na nieprzeczytane strony i przy thrillerach na koniec, czy główny bohater wyszedł cało z opresji. Dość dużo książek biorę z biblioteki, więc staram się, żeby oddać w takim samym stanie w jakim ją wypożyczyłam, najczęściej ratuję rozlatujące się strony. Z tego samego powodu nigdy nie piszę w książkach, ani własnych ani tym bardziej pożyczonych. Małgosiu, 35 wersji roboczych? WOW, podziwiam, ja najczęściej idę na żywioł, a jeśli już to ew. jeden post roboczy......
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wandziu, dziękuję za tyle ciekawych informacji! Wiele nas łączy, jak widać :).
      Ale te moje wersje robocze - hmmm, ja to uważam raczej za wyrzut sumienia. Owszem, pomysły są, nawet trochę konkretnych materiałów, ale do każdego tematu jednak coś brakuje i nie mam weny, żeby to dopracować do końca. Zorientowałam się, ile tego mam, jak chcąc przejrzeć jeden z tych roboczych wyświetliłam sobie filtrem tylko te wersje. No i się okazało, że o niektórych najstarszych zdążyłam już zapomnieć :). Odświeżyłam więc sobie stare pomysły i od razu zaczęły się klarować rozwinięcia tematów. Więc może jednak te "szufladki z pomysłami" nie są takie złe :)))
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  12. Ciekawie trochę lepiej Cię poznać :-) Większość zasad jest również moimi, z podstawowym wyjątkiem - niestety czasem jem przy czytaniu. Zabieram również książkę do wanny, starannie wycierając ręce, aby jej nie zamoczyć. Pozdrawiam bardzo serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój syn oprócz książki także talerz z kanapkami bierze do wanny :)))). Trzy w jednym, można powiedzieć :). Ja tego jednak nie pojmuję, pomijając już fakt, że sama zdecydowanie wolę prysznic niż wannę :).
      Serdeczności przesyłam!

      Usuń
  13. Kiedyś czytałam wszędzie i o każdej porze. Przy jedzeniu, przy gotowaniu, przy stole, w łóżku ,na kiblu i gdzie tylko się dało ;-))) Nigdy głośno !
    Odkąd mam coraz większe problemy ze wzrokiem, wolę filmy. Teraz w wakacje robię maratony filmowe i namiętnie oglądam seriale na NC+go tv ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tak jak ja :). Dawniej byłam molem książkowym, czytałam w każdej możliwej okoliczności. A teraz wzrok już nie taki, w pracy ciągle papiery albo komputer, więc - żeby trochę te oczy oszczędzić - w domu czytam już mniej, za to więcej oglądam tv. Chociaż mam wrażenie, że to nie jest dobra zamiana...

      Usuń
  14. mam bardzo zbieżne poglądy do Twoich, może prócz czytania jednoczesnego, aktualnie czytam 5 książek :) co do zakreślania, to w czasach studenckich nie miałam problemu z używaniem markerów żeby łatwiej się w tym potem odnaleźć. Ale jeśli chodzi o czytanie dla przyjemności to nigdy nie niszczę książki i często wracam do ulubionych pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Markerami?! o zgrozo! Ja nie bazgrzę po książkach nie tylko z szacunku do nich, ale też z tego powodu, że mnie samą okropnie rozpraszają przy czytaniu pozostawione czyjeś notatki czy podkreślenia. Więc na zasadzie "nie czyń drugiemu, co tobie niemiło" :). Ale fajnie, że inne punkty mamy zbieżne :)))). Ulubione książki czytam po tyle razy, że już prawie znam je na pamięć :).

      Usuń
  15. Ja też nie rozumiem idei grubych zakładek, to deformuje kartki i nie jest wygodne, cienką papierową zakładkę wsunę w dalszą część książki a grubą trzeba by trzymać w ręce albo gdzieś odłożyć, kot by zaraz ukradł... *^w^*
    Fajny ten tag książkowy, jak znajdę chwilę to też go wrzucę na bloga! Zaintrygowałaś mnie tym swoim bardzo szybkim czytaniem, jak to się robi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są co prawda szkoły szybkiego czytania, ale mi to jakoś samo przyszło :). Bardzo wcześnie zaczęłam czytać, a jak już zaczęłam, to nie mogłam przestać :)))). Byłam od dziecka molem książkowym, dosłownie pochłaniałam książki i nie mogłam się doczekać dalszego ciągu, kolejnego zdania i kolejnej strony, więc przypuszczam, że umysł musiał mi się przystosować do tego ekspresowego ogarniania wydrukowanych słów i przetwarzania ich na jakąś konkretną wiedzę :). Tak to sobie tłumaczę, bo żadnych treningów szybkiego czytania nie miałam, a daję radę tym, co specjalnie ćwiczyli. Jak chcemy razem z mężem przeczytać ciekawy artykuł w gazecie (kto dzisiaj czyta gazety!), to ja kończę stronę i mogę dyskutować o treści, a on jest dopiero w jednej trzeciej, chociaż inteligentny i oczytany człowiek :). W ekstremalnych przypadkach lecę wzrokiem w linii prostej z góry strony na dół i w kilka sekund wiem o czym mowa tak powiedzmy na 70%. Ludzki umysł ma niewiarygodne możliwości, a my je wykorzystujemy podobno tylko w 10%.
      Od razu wyjaśniam, że w szkole prymuską byłam tylko w podstawówce, potem to mnie bardziej od fizyki interesowali chłopcy i malarstwo :))))). Szybkie czytanie nie ma tu nic do rzeczy :).

      Usuń
    2. W sumie... ja też zauważyłam, że czytam szybciej od męża. Też wcześnie nauczyłam się czytać, bo denerwowało mnie, że rodzice nie mają dla mnie czasu PRZEZ CAŁY CZAS kiedy chcę posłuchać książki, więc sama się wzięłam za składanie liter w słowa a słów w zdania! *^V^* Ale jakoś bardzo szybko nie czytam, muszę poćwiczyć, bo tyle jest ciekawych książek do pochłonięcia!

      Usuń
    3. Poćwiczyć zawsze warto! Znam osoby, które uczyły się pod okiem fachowców w szkole szybkiego czytania i technik uczenia się - poza szybszym czytaniem nauczyły się lepszego przyswajania wiedzy, lepszej koncentracji, nabrały umiejętności koncentrowania się na najważniejszych kwestiach w czytanym tekście, mapowania myśli, zapamiętywania itd. Ciekawostka - tam była też na przykład nauka żonglowania piłeczkami :). Tak więc na ćwiczenie mózgu jest wiele sposobów i to na pewno zaprocentuje! Ja sobie obiecuję, że nauczę się grać w szachy, tak dla rozruszania szarych komórek w rejonach nieco przykurzonych :).

      Usuń
  16. Wpadłam z rewizytą :)
    Przypomniałaś mi, że ostatnio opuściłam się z czytaniem :(
    Lubię zakładki, ale takie cienkie, grubości kartonu najwyżej, zwłaszcza, że w Japonii dołączają takie właśnie przy zakupie, a poza tym można wykorzystać zużyte bilety wstępu, które naogół są bardzo ładne. Zdarzało mi się czytać kilka książek na raz. Nie jadam przy czytaniu, ale czasami piję herbatę lub kawę. Nie toleruję jakiegokolwiek podkreślania w książkach. Lubiłam w Polsce czytać na fotelu, czytałam też przed snem. Teraz nie mam fotela, więc czytam na krześle albo leżąc na matach tatami. Przed snem przestałąm czytać, bo mam tak, że jak mnie książka wciągnie, to nie potrafię się oderwać i po prostu boję sie zaspać. Z reguły nie zaglądam na koniec książki i nie przeskakuję stron, choć czasami jak się trochę opowieść dłuży zaglądam trochę na dalsze kartki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czytaniem po nocach mam podobnie - chętnie bym się zagłębiła w lekturę już leżąc w łóżku, no ale wiem, że rano trzeba wstać i być przytomną w pracy :). Dlatego najczęściej czytam po południu albo w weekend.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  17. Twoje punkty są bardzo ciekawe i dużo mówią o Tobie jako czytelniczce. Nigdy nie zastanawiałam się nad "łamaniem grzbietu", więc nie wiem czy to robię czy nie. Staram się nie jadać przy czytaniu, ale popijam często, bo zasychanie w ustach nie jest miłym uczuciem. Jako zakładek używam tego, co mi w danym momencie przerwania lektury, wpadnie w ręce. Nie umiem czytać na leżąco, a lektura w pozycji siedzącej jest krótka, bo mój kręgosłup nie wytrzymuje nawet, gdy się opieram. Nie mam podzielności uwagi, w związku z tym nie umiem czytać(pisać) przy włączonym tv, grającym radiu czy hałasie innego typu. Z tego samego powodu nie czytuję kilku książek jednocześnie. Najchętniej czytam w domowym zaciszu, ale w młodości byłam zmuszona czytać w bibliotekach lub w przerwach między zajęciami na studiach. Mam jednak kłopoty z koncentracją, więc często takie czytanie nie było wystarczająco wartościowe(mało z niego pozostawało w pamięci). Bez względu na to jakie kto ma rytuały, uważam, że najważniejsze jest to, by po prostu czytać. Moi młodzi nie mają takiej potrzeby i bardzo mnie to smuci i denerwuje jednocześnie, bo ograniczają się intelektualnie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem skąd się to bierze, że jedni są molami książkowymi, a inni prawie w ogóle książek nie biorą do ręki. U nas w domu zawsze było dużo książek, one są wszędzie, bo zawsze oboje z mężem coś czytamy, przeglądamy, dokupujemy itd. Dzieciom bardzo dużo czytałam, nawet jak już same umiały doskonale czytać, bo po prostu lubiły słuchać, a mi też sprawiało to przyjemność. A jednak jeden syn jest tak jak my molem książkowym, a drugi jak nie musi to w ogóle nie czyta książek, woli internet. Też nad tym ubolewam, no ale co zrobić...
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  18. Podobają mi się te pytania i już mam w głowie szczegółowe odpowiedzi na wszystkie, chyba sobie zapożyczę :P Niektóre odpowiedzi miałabym podobne ale całkiem sporo zupełnie innych :) ale najpierw muszę się ogarnąć z innymi do połowy przygotowanymi postami :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to widzę, że u Ciebie w postach też spory zapasik roboczych wersji :))). Chętnie poczytam o Twoich zwyczajach książkowych!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  19. Miło było Cię odkryć, zauważyłam pewne cechy wspólne, jak choćby to rozpoczynanie postów, robienie szkiców, które niedokończone czekają na lepszy czas. U mnie czeka ich kilkanaście na lepszy okres ich twórczyni. Widzę też podobnie nabożną pasję do czytania i to czytanie w spokoju i przy ewentualnym towarzystwie cichej muzyki instrumentalnej lub w języku obcym. Podobne mam upodobanie do zakładek w postaci skrawków papieru, jaki mam akurat pod ręką; paragon, bilet, nieduża ulotka. Zakładek - przepięknych zakładek z malarstwem- zakupionych w muzeach europejskich- mam sporo, ale nie lubię ich używać podczas lektury, a jedynie aby nasycić nimi wzrok, obejrzeć od czasu do czasu swoją kolekcję. Jedyna różnica to ołówkowe zaznaczanie cytatów czy ciekawych fragmentów, które chciałabym wykorzystać. Niestety system karteczkowych znaczników samoprzylepnych u mnie się nie sprawdził. W wypożyczonych książkach wygumkowuję te znaczniki, we własnych zostawiam, abym sprawdzić przy ponownej lekturze, czy zwrócę uwagę na te same fragmenty. W podróży czytam w hotelach i w Pendolino w strefie ciszy (mój ulubiony wagon). Kiedyś potrafiłam czytać wszędzie - w autobusie, tramwaju, na ławce w parku- teraz zdarza mi się to coraz rzadziej. Lektura ma być nie tylko poznawaniem treści, ale także okazją do relaksu. Pozdrawiam Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Imienniczko :) - bardzo mi miło, że tyle podobieństw nas łączy :).
      U mnie jednak lepiej wypadają karteczkowe znaczniki niż ołówek, o ile już w ogóle ich używam. Wolę rzucić okiem na całą stronę i wyłowić ważny fragment, bo kontekst też jest ważny i często za drugim razem przemawia on do mnie zupełnie inaczej. Natomiast zaznaczenie ołówkiem konkretnego fragmentu daje mi poczucie niedosytu, kiedy ponownie do niego wracam, wrażenie ograniczenia i umykania tych pobocznych treści, które mogą przecież zmienić znaczenie cytatu.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  20. Czytam półgłosem tylko wtedy gdy przed oczami mam książkę w języku obcym który właśnie szlifuję. Krok po kroku jak dziecko, ale...ja nie widzę w tym nic złego - ot, pierwszy krok do płynnego czytania w innym niż ojczysty języku. Nie czytam nawet na półleżąco, od razu zasnę- zdecydowanie na siedząco. I muzyka towarzyszy mi prawie zawsze. Ot, lubię jak coś dobrego gra w tle.
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie, jak można zasnąć przy interesującej książce :). Natomiast jak nie jest interesująca - to napisałam już wcześniej - po co ją czytać? Dotyczy to oczywiście beletrystyki, czy innej tzw. literatury pięknej. Jednak bywają sytuacje, kiedy trzeba przeczytać na przykład jakiś okropnie nudny podręcznik, ale wtedy to u mnie idzie w ruch długopis i notatnik - po prostu robię notatki, konspekty. Wtedy najgorsza cegła mi niestraszna :).

      Usuń
  21. Przeczytałam pytania i odpowiedzi i powiem szczerze na wiekszość z pytań odpowiedziałaym podobnie !
    Miło było dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej...!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. 1. Ja jak czytam w domu, to najczęściej jest to kącik na sofie. Jakoś najbardziej go lubię. To ten sam kącik, w którym robię na drutach albo szydełkuję ;)

    2. Mnie wszystko jedno - szmatka, ścinek, zakładka, chusteczka - mogę zaznaczać wszystkim.

    3. Nie lubię tego robić, ale czasami nie ma wyjścia. Ale wtedy książka chodzi za mną dopóki do niej nie wrócę.

    4. Piję wodę, generalnie staram się dużo pić. Nie jem przy czytaniu.

    5. Raczej nie. Mruczenie kota wystarcza ;)

    6. Jedna.

    7. Wszędzie.

    8. Dla siebie po cichu, czasami przecztam coś na głos dziecku albo kotom, ale raczej nie książki które w danej chwili czytam sama.

    9. Czasami tak, ale staram się tego unikać.

    10. Tak, bo inaczej nie da się wygodnie czytać.

    11. Nie. W książkach naukowych piszę i podkreślam ołówkiem jeśli już na prawdę muszę to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komplet odpowiedzi! To tylko taka zabawa, ale sporo można się z niej dowiedzieć o osobie, która szczerze odpowie :). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  23. W kilku punktach się zgadzamy 🤗
    Książki szanuję, czy moje, czy wypożyczone!
    Pozdrowionka zostawiam 🌺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zgadzamy się w najważniejszym punkcie :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).