niedziela, 23 listopada 2025

Listopadowe świętowanie.

Nie, nie, nie będzie ani o Wszystkich Świętych ani o Święcie Niepodległości, ale... po kolei. Najpierw moje najnowsze i w dodatku niedokończone... ekhm... dzieło, ze znanego Wam już cyklu "tego obrazu nie będzie":




Kolory, jak to u mnie, oczywiście od czapy, w realu mniej niebieskie (raczej ciemny grafit), żółtego nie ma tam wcale, tylko metaliczny złoto-mosiężny. Miało być więcej szczególików na mandalach, ale straciłam wenę i chyba już nic więcej z tym nie zrobię.




Takie tam, wiecie, wyklejanki. Coś w rodzaju kolażu, w którym główne role grają: mój ulubiony motyw mandali (niedokończony), krwisty kryształek, który chyba z dziesięć lat leżał sobie w szufladzie, a ja wciąż nie miałam na niego pomysłu, oraz żmija ulepiona z papier-mache. Całość powstała na podłożu malarskim 50x70 cm, które zostało mi po kilku nieudanych obrazach malowanych jeden na drugim. Wkurzyłam się po kolejnej porażce i uznałam, że skoro z malowaniem mi tutaj nie wyszło, to zrobię na tej płycie coś w całkiem innej technice. 




Jak zwykle zdjęcia przekłamują kolory, to wszystko jest bardziej stonowane, nie tak krzykliwe, no ale mój aparat nie radzi sobie z kontrastami (czerwień, złoto, grafitowe tło). Użyte zostały: farby akrylowe, klej wikol, ręczniki papierowe i inne papiery, folia aluminiowa, papier nacinany (z jakichś opakowań) jako żmijowa skóra, trochę tektury i drewniane rozpórki do blejtramów w roli elementów mandali, no i ten kryształek, od którego w zasadzie wszystko się zaczęło i dwie ozdobne szpilki z główkami jak ten kryształek, a z których powstały oczy żmii. Oraz moja wyobraźnia :). Tutaj szał tworzenia, czyli bałagan twórczy, z boku po prawej widać ten nacinany papier, który natchnął mnie do użycia w roli gadziej skóry:




Na początku miałam tylko ogólną koncepcję, szczegóły wymyślałam i dopracowywałam w trakcie pracy. Najwięcej kłopotu było ze skórą żmii - podobała mi się struktura tego papieru, ale problem był z pomalowaniem tego wodną farbą przy pomocy pędzla tak, żeby te fale-łuski nie oklapły. Musiałam to robić na raty, suszyć co chwila, znowu trochę podmalować itd. Mąż zapytał co to za mroczne klimaty wzięłam na tapet, trochę mnie zdziwił, bo co tu niby mrocznego, a on mówi - no ta żmija taka przepołowiona... Ekhm... no więc to miało stwarzać wrażenie, że żmija oplata ten obrazek i z jednej strony wychodzi na wierzch głowa, z drugiej koniec ogona, a reszta jest zawinięta za obrazem. No naprawdę... myślałam, że to jest oczywiste, a widocznie niezupełnie mi to wyszło zgodnie z planem :)))).

No w każdym razie pomysł był może ciekawy, w głowie miałam dość konkretną wizję, ale potem wszystko szło jak po grudzie. W związku z czym zabrakło mi już siły na dokończenie. Pokazuję jako ciekawostkę w temacie czym się bawię po pracy w długie jesienne wieczory ;).



*****

Na wielu blogach czytam narzekania, że pora roku do kitu, pogoda do kitu, nastrój do bani...  No bo listopad, późna jesień z chłodem, deszczem i długimi ciemnymi wieczorami i brak fajnych tradycji i popularnych świąt rozjaśniających mroki listopadowe. U mnie co prawda całkiem spoko, niewiele padało, całkiem ciepło do połowy miesiąca (do 15 stopni!), sporo słońca nawet. Tyle, że doba krótsza.

Jakiś czas temu pojawił się termin "jesieniara". Jesieniara to osoba, która uwielbia jesień, lub przynajmniej stara się ją oswoić - za pomocą relaksujących spacerów wśród kolorowych liści spadających z drzew, wieczorów spędzanych przy kominku, w zawoju z miękkiego kocyka, z kubkiem aromatycznej herbatki z przyprawami, w ciepłym przytulnym swetrze. Jak podaje AI - z czasem określenie nabrało głębszego znaczenia i oznacza kogoś, kto docenia zwolnienie tempa, komfort, domowe rytuały i jesienną, lekko melancholijną estetykę. 

Może nie określiłabym siebie jako jesieniarę, bo nie mam jakichś szczególnych rytuałów, nie celebruję przesadnie parzenia herbaty, zawijania się w kocyki i zapalania świec, ale tak zwyczajnie - lubię jesień, zarówno tę złotą polską jesień ze słońcem i szaleństwem kolorów opadających z drzew liści, jak i długie, ciemne wieczory listopada, mgły i pierwszy szron, deszcz i krakanie wron. Ale na jednym z zaprzyjaźnionych blogów była niedawno mowa o tradycjach i świętach w okresie pomiędzy Halloween a Bożym Narodzeniem - no fakt, jak tylko znikną z wystaw sklepowych dynie i sztuczne kościotrupy, to mamy już dekoracje bożonarodzeniowe, czasem nawet leci to równolegle, mikołajki i bombki, a obok szkieletory. Ale listopad ciemny, zimny - i brak powszechnych imprez doskwiera. Są rozmaite lokalne wydarzenia, branżowe święta, ale na ulicach i w domach nie widać pomysłu na ubarwienie i rozweselenie tego miesiąca, żadnych komercyjnych zalewów dekoracji. Posprawdzałam więc w kalendarzu co my tam mamy i czy przynajmniej znajdą się jakieś okazje do kameralnego świętowania, choćby z rodziną czy przyjaciółmi. Listopad już się zaraz skończy, ale parę dni jeszcze zostało, no i może się to przyda na przyszły rok. Tak więc - od początku:

Halloween w zasadzie przypada na 31 października, wchodzimy jednak w listopad z przytupem, bo dekoracje są dość powszechne, dynie, świece, bukiety wrzosów i chryzantem, ale też zjawy, kościotrupy i pająki (o ile ktoś lubi takie klimaty), w wielu domach odbywają się domówki zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci, z odpowiednio straszliwym entouragem oczywiście, przeciągające się aż do 1 listopada. Czyli całkiem niezły imprezowo początek. Pomijam już fakt, że w moim odczuciu same Zaduszki powinno się świętować w stylu meksykańskim, no ale chyba jestem jednak wciąż w mniejszości. Poszperałam w internetach - co też my tam dalej mamy...? 

Listopadowe nietypowe święta:

  • 1 listopada: Światowy Dzień Wegan
  • 3 listopada: Hubertus, czyli Święto Myśliwych
  • 3 listopada: Dzień Gospodyni Domowej
  • 3 listopada: Dzień Kanapki
  • 4 listopada: Dzień Taniego Wina
  • 5 listopada: Międzynarodowy Dzień Postaci z Bajek
  • 6 listopada: Dzień Saksofonu
  • 7 listopada: Dzień Kotleta Schabowego
  • 7 listopada: Światowy Dzień Feministek
  • 8 listopada: Europejski Dzień Zdrowego Jedzenia i Gotowania
  • 8 listopada: Dzień Cappuccino
  • 8 listopada: Dzień Zdrowego Śniadania
  • 9 listopada: Światowy Dzień Gry Wstępnej
  • 9 listopada: Międzynarodowy Dzień Łamańców Językowych
  • 10 listopada: Dzień Jeża
  • 11 listopada: Dzień Świętego Marcina (rogale!)
  • 11 listopada: Dzień Singli 
  • 12 listopada: Światowy Dzień Drwala 
  • 13 listopada: Dzień Placków Ziemniaczanych
  • 13 listopada: Światowy Dzień Dobroci
  • 13 listopada: Dzień Biznesmena
  • 14 listopada: Dzień Seniora
  • 15 listopada: Dzień Slipek
  • 16 listopada: Międzynarodowy Dzień Tolerancji
  • 16 listopada: Dzień Wiedźm
  • 17 listopada: Dzień Czarnego Kota
  • 17 listopada: Światowy Dzień Studenta
  • 17 listopada: Dzień Baklawy
  • 18 listopada: Dzień Myszki Miki
  • 18 listopada: Światowy Dzień Bicia Rekordów
  • 20 listopada: Światowy Dzień Rzucania Palenia Tytoniu (trzeci czwartek listopada)
  • 20 listopada: Dzień Absurdu
  • 20 listopada: Święto Wina Beaujolais Nouveau (trzeci czwartek listopada)
  • 21 listopada: Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień
  • 22 listopada: Dzień Kredki
  • 23 listopada: Dzień Espresso
  • 24 listopada: Dzień Buraka
  • 24 listopada: Dzień Morsa (zarówno morskiego ssaka jak i miłośników zimnych kąpieli)
  • 24 listopada: Dzień Sardynek
  • 24 listopada: Katarzynki
  • 25 listopada: Dzień Pluszowego Misia
  • 26 listopada: Dzień Ciasta
  • 26 listopada: Światowy Dzień Drzewa Oliwnego
  • 28 listopada: Dzień Bez Zakupów
  • 28 listopada: Dzień Pocałunków
  • 29 listopada: Andrzejki
  • 30 listopada: Dzień Białych Skarpetek
  • 30 listopada: Dzień Niebieskiej Czapki

Jest tego więcej, ale pominęłam większość świąt religijnych, branżowych, politycznych i temu podobnych. W każdym razie - świąt ci u nas dostatek, tyle tylko, że nie są powszechnie obchodzone. Dla mnie najfajniejsze to oczywiście te różne kulinarne, a zauważcie, że jest ich w listopadzie całkiem sporo. Dalej - Dzień Czarnego Kota, Dzień Kredki, Dzień Pluszowego Misia, Dzień Saksofonu (bo lubię) i tak dalej, świętować można niemal co dnia. 

W mojej okolicy od wielu lat całkiem hucznie obchodzony jest Hubertus. Na pobliskim zamku odbywają się rozmaite imprezy - kiermasze, rekonstrukcje walk rycerskich, zawody w strzelaniu z łuku, koncerty, jazdy i zawody konne, kulinarne szaleństwa z dziczyzną w roli głównej itp, ale jakoś tak ideologicznie mi z myśliwymi nie po drodze. Bywałam tam, jak synek w czasach szkolnych bawił się w rycerstwo, bo jak już uszyłam te siermiężne koszule i uplotłam z miliona metalowych kółek kolczugę, to trzeba było to zobaczyć w "boju" :).

Dzień Placków Ziemniaczanych uczciłam należycie, na Dzień Seniora upiekłam tartę tatin i z zaprzyjaźnionymi seniorami zostało odkorkowane do niej pyszne włoskie Fragolino,  potem było świętowanie z baklawą u znajomych Chorwatów (za samą baklawą w wersji bałkańskiej nie przepadam, ale nasi znajomi robią ją w wersji pod Polaków, mniej słodką, no i było też dużo innego chorwackiego jedzonka), beaujolais nouveau - no cóż, też nie jestem fanką, ale pół kieliszka pro forma można wypić na początek imprezy, a potem przejść do nieco ciekawszych win oraz innych trunków, z odpowiednią zakąską, ma się rozumieć. Co nam jeszcze zostało w kalendarzu? -  Dzień Buraka może nie brzmi interesująco, ale jakieś przyjątko z barszczykiem, sałatką buraczkową, sokiem z buraków i ćwikłą do dań mięsnych da się zorganizować, no i dzisiaj Dzień Espresso a potem Dzień Ciasta - to hohoho! ale będzie rozpusta! Że nie wspomnę o Andrzejkach czy Katarzynkach :). Nawet Dzień Sardynki czy Drzewa Oliwnego można przeobrazić w kulinarną imprezę i całkiem dobrze się bawić.

W grudniu postaram się wpaść tutaj na początku miesiąca i podrzucę Wam grudniowe propozycje z nietypowego kalendarium. No to - miłego świętowania! 

*****


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).