czwartek, 6 sierpnia 2020

Prawo serii.

Jakoś tak mam, że jak mi wpadnie do głowy jeden pomysł na obrazek, to jeszcze zanim go skończę - już lęgnie się kolejny projekt w podobnym stylu i temacie. Przy trzecim czasem wena się kończy, ale bywa i tak, że ciągnie się to znacznie dłużej - vide moje złote mandale i zresztą - mandale w ogóle :).
No i takim to sposobem - po kocie z sardynką - powstał portrecik sympatycznego psiaka. Skorzystałam ze zdjęcia pieska znalezionego na Pintereście, a motylka dorysowałam "z głowy". W kolejce czekają jeszcze myszka i zając... i kto wie, co będzie dalej :).



W rysunku poeksperymentowałam z dwoma rodzajami, a właściwie markami kredek, no i szczerze mówiąc nie był to udany eksperyment. Ale czegoś się nauczyłam, dowiedziałam. Biała i żółta kredka pochodzą z innego zestawu niż reszta, no i to niestety widać w mocnym białym oświetleniu, a na zdjęciach szczególnie bije po oczach. Jak obrazek wisi na ścianie, w normalnym oświetleniu, to jakoś tego dziwnego efektu wybijającej na pierwszy plan żółci nie widać, na szczęście :). 
Poza tym okazało się, że te dwie kredki i całą reszta z tego zestawu są bardziej nawoskowane i źle się na nie nakłada kolejne warstwy innego koloru. 
Ale o moich kredkach i ich właściwościach opowiem innym razem, w jakimś "technicznym" poście :).

Tak było w trakcie pracy:

Na tym etapie dopiero zauważyłam zabawną, ale zupełnie przypadkową zbieżność - zarówno motylek, jak i piesek, mają podobne "umaszczenie" - czarne, białe i rudo-pomarańczowe plamy :))). Użyłam w zasadzie tych samych kolorów do obu stworzonek, pieskowi dodałam tylko więcej brązu.

*****

Dawno nie pisałam o moim domowym zwierzyńcu, a że jedna z blogowych koleżanek dopytywała niedawno co tam u futrzaków słychać, to proszę bardzo, garść najświeższych wiadomości w tym temacie. Zdjęć nie będzie, bo z tym moim kiepskim aparatem to nie będę się wygłupiać, a koty do pozowania cierpliwości nie mają za grosz... ;).

Zwierzolubni pewnie pamiętają, że jesienią zeszłego roku przygarnęliśmy dwie koteczki z sąsiedztwa. Cała historia jest opisana tutaj: "Basia i Balbinka, czyli demolka po kociemu". 

Od czasu urodzenia tych maluchów ich mama jest przez nas dokarmiana, a jak się wykryło, że kicia nie jest w kolejnej ciąży, jak podejrzewaliśmy, tylko się trochę utuczyła, to czym prędzej zawieźliśmy Szkrabcię do weterynarza na zabieg sterylizacji (za zgodą właściciela oczywiście, ale na nasz koszt). No i potem na tydzień wzięliśmy kotkę do nas, żeby ją obserwować do czasu zagojenia, bo z tym jej pańciem to różnie bywa, dopilnuje albo nie... 
Pańcio Szkrabci co prawda tęsknił za nią i dopytywał kiedy mu oddamy kota, tak więc widać, że jednak ma dobre serce, tyle że taki trochę nieogarnięty, wypić lubi czasem, zapomina o obowiązkach...

No w każdym razie - ciążom Szkrabci położyliśmy kres, natomiast do naszego domku wprowadziła się niedawno ostatnia z rodzeństwa, trzecia siostrzyczka Basi i Balbinki - Kocia (był jeszcze czwarty kotek, ale jakiś idiota go przejechał, jak małe kocięta chodziły jeszcze po okolicy z mamą...). Pisałam w tym wcześniejszym poście, że trzeciego kotka od Szkrabci przygarnął mój syn... no ale właśnie niedawno syn razem z dziewczyną i Kocią sprowadził nam się chwilowo do domu :). Nie będę Wam streszczać skomplikowanych historii mieszkaniowych, ale rezultat jest taki, że mamy teraz w domu pięć kotów - 15-letnią Czarnuszkę, 4-letnią Sabinkę i trzy siostrzyczki, które 1 sierpnia obchodziły swoje PIERWSZE URODZINKI :))) - Basię, Balbinkę i Kocię! Najważniejsza wiadomość jest taka, że maluchy się fajnie dogadują, Sabinka towarzystwo toleruje (z wzajemnością), niestety tylko Czarnuszka jest trochę przez całą bandę prześladowana i trzeba ją trochę izolować. Ale to już emerytka i najchętniej całe dni przesypia w jakimś zacisznym kąciku.

Basia to urocza, pręgowana rozrabiara i największa pieszczocha, Kocia bardziej nieśmiała, nieco jeszcze spłoszona nowym miejscem, ma najbardziej jedwabiste futerko z całej trójki, ciemnobrunatne w jaśniejsze plamki. No i introwertyczna, wręcz autystyczna Balbinka, przepiękna szylkretka w czarne i rude łaty, w białych pończoszkach i z zawsze zdziwionym wyrazem pyszczka, wielbicielka paróweczek z szynki, które trzeba jej skubać po kawałeczku i ekstra podawać na zawołanie :).

Nasze koty są wychodzące, Basia i Balbinka już od wiosny są wypuszczane i w zasadzie mają tyle atrakcji w ogrodzie, że wracają do domu tylko na jedzonko. Po dwóch tygodniach aklimatyzacji w nowym miejscu dołączyła do nich także Kocia. Z reguły nawet na noc zostają na dworze. Zamknięte w domu domagają się wypuszczenia tak natarczywie, że zawsze w końcu ktoś nawet w środku nocy otwiera im drzwi. W ogrodzie jest altanka i coś w rodzaju gospodarczego pawilonu, gdzie w razie deszczu mogą się schować, mają tam różne schowki i specjalne, ocieplone miejsca do spania. Wydaje się nam, że są szczęśliwe :).




50 komentarzy:

  1. No to macie w domu prawdziwie koci świat bardzo lubię koty bo to wspaniałe zwierzaki. Śliczny psi portret. Miłego wieczoru😊🐈🐕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, całą rodziną jesteśmy kociarzami! Miło mi, że obrazek Ci się spodobał :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Psiaczek z motylkiem uroczy :)
    Kiedyś już bardzo dawno, jak pracowałam z dziećmi w przedszkolu, to wykonywałam dla nich różne rysunki poglądowe. Używałam do tego bardzo tłustych kredek świecowych. Kładło się je grubą warstwą i wtedy można było fajnie cieniować. To była moja jedyna przygoda z kredkami, albowiem do malowania, ani rysowania jakoś nie mam cierpliwości. Kiedyś próbowałam trochę rysować, ale to już też czasy zamierzchłe. Najlepiej czuje się w pracach przestrzennych :)

    Wydaje mi się, że najszczęśliwsze są te wychodzące koty. Niestety mieszkając w środku dużego miasta, w sąsiedztwie ruchliwych ulic, wypuszczanie kota jest bardzo niebezpieczne, dlatego nasz Myk siedzi w domu. Ma za to do dyspozycji duże, wysokie mieszkanie. Próbuje się wymknąć i kilka razy mu się to udało, na korytarzu jednak wpada w panikę, nie rozpoznaje nas i ucieka. Dlatego bardzo pilnujemy, aby nie udało mu się wymknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, w mieście czyha na koty więcej niebezpieczeństw... Znaczy się ja też niby w mieście, ale w takiej wsiopodobnej dzielnicy :). Moje powsinogi też się czasem zawieruszą i nie jeden raz były intensywne poszukiwania, ale mając taką okolicę nie wyobrażam sobie, żeby je tłamsić w chacie.
      Co do kredek to te świecowe to zupełnie inna historia, szczerze mówiąc nigdy ich nie lubiłam. Ale nawet tradycyjne "ołówkowe" bywają robione według różnych receptur, co nadaje im całkiem inne właściwości, no i nie zawsze ze sobą współpracują.
      Do kredek wróciłam teraz właściwie po całych wiekach przerwy i uczę się posługiwać nimi od nowa :). Ostatni raz rysowałam kredkami chyba w podstawówce! - a to doprawdy prehistoria :).

      Usuń
  3. Bardzo subtelny, a nawet "uczuciowy" jest ten psi portret. Przy okazji na zdjęciu zauważyłam kredki Schwann Stabilo softcolor. Czy można gdzieś je dostać?! Ze wszystkich rodzajów kredek, jakie miałam, te pasowały mi najbardziej, ale kiedy szukałam w internecie, widziałam tylko informację, że nie są już produkowane. Zużywam ostatnie "ogryzki" z nadzieją, że firma wznowi produkcję (pytanie tylko, czy będą takiej jakości, jak poprzednie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, niemożliwe, nie mam takich kredek! Mam zestaw firmy Polychromos (w kolorowych "drewienkach") i drugi Mont Marte (w czarnych oprawach). Na zdjęciu jest jeszcze cienkopis Pigma Micron Sakura i biały żelopis Sakura. Widocznie któreś z moich kredek wyglądają podobnie do tych, których poszukujesz. Niestety nie pomogę...

      Usuń
    2. ...oczywiście Polychromosy są firmy Faber Castell :).

      Usuń
    3. No właśnie, te w czarnych oprawach i z kolorową końcówką wyglądają identycznie, jak moje stare kredki. Sprawdzę producenta, bo może zmieniła się nazwa, albo wykupił licencję od Schwan Stabilo.

      Usuń
    4. Jak coś wyszperasz, to daj znać! Ja nic właściwie nie wiem firmie Mont Marte, no i podejrzewam właśnie, że tam mogły być jakieś połączenia albo przejęcia firm, bo mają jakieś oddziały na całym świecie, więc firma nie jest mała, a ja pierwszy raz o niej słyszę.

      Usuń
  4. Cudny ten psiak z motylkiem:) Uwielbiam bassety - pamiętam jednego z serialu o poruczniku Columbo :))) Fajne kocie historie. Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też chciałam mieć basseta, bo tak pociesznie wyglądają, ale naczytałam się o ich chorobach związanych z tą specyficzną sylwetką i trochę mi się odechciało. Wszystkie psy, które mieliśmy, to mniej lub bardziej nierasowe kundelki :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. na to samo umaszczenie zwróciłam uwagę dopiero jak o tym przeczytałam. Takie cudo, że całość zupełnie odwraca od tego uwagę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to taki tam szczególik :). Dziękuję za komplement!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Pies jest cudny, kapitalnie go narysowałaś! A ciepła i pewnej subtelności dodaje całości oczywiście motyl. No ale nie ma jak to koty. :) Oczywiście mam na myśli te realne, na rysunku, zwłaszcza w Twoim wykonaniu, pies też kochany sierściuszek. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My, kociarze, wiemy co dobre :))). Jestem zdecydowanie kociarą, ale przez 30 lat mieliśmy także zawsze jakieś psy - i z czasem pokochałam też psią społeczność :).
      Dziękuję Ci Danusiu za miłe słowa! Bardzo mnie cieszy, że moje obrazki znajdują u Ciebie uznanie :). Pozdrawiam najserdeczniej!

      Usuń
  7. Jak miło poczytać o waszej kociej rodzince :)))) 5 kotów, ale zazdroszczę! ja już ponad 9 miesięcy niestety tylko z 1 kocurkiem... ostatnio dostał miskę którą nastawia się na konkretne godziny żeby karma się otwierała z zapadki bo pobudki w nocy na jedzenie mnie już wymęczyły :D
    Cudnie że masz natchnienie do zwierzakowej serii, psiak z motylem świetnie się prezentują! Ciekawa jestem kolejnych prac :)))) pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w zasadzie bez przerwy sucha karma jest w miseczkach, bo też nie dałoby się spać. Jak nie śpią na dworze, to w domu robią pobudkę o 4.30.
      Jakoś mnie tak niespodziewanie naszło z rysowaniem tych zwierzaków, do tej pory tylko konie zdarzało mi się malować. Stały trend to raczej nie będzie, ale mysz i zając na pewno się wkrótce pojawią :).
      Ściskam mocno!

      Usuń
  8. Piękny piechu z motylkiem ! Super kolorki i ten lekko zamglony efekt :D

    Bardzo jesteś zdolna Małgosiu , "zazdraszczam" talentu ! ;-)
    Co do kociastych to wyobrażam sobie że masz takie trzy Lale rozrabiaki , tylko że wychodzą na dwór i nie grandzą w domu jak moja ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zamglony efekt to po części wina kiepskiego aparatu i braku obróbki komputerowej :))). Ale faktem jest, że jak mało wyraziście rysuję, nawet jak bym chciała mocniej zaakcentować, to jakoś mi to nie wychodzi. Czasem to zresztą zaleta :).
      E tam, z tym talentem! Z tymi kredkowymi zwierzakami to tak na mnie spadło nagłe natchnienie, że sama się dziwię, bo nigdy wcześniej tego typu obrazków nie rysowałam i nawet nie podejrzewałam, że potrafię i że sprawi mi to przyjemność :). Trzeba spróbować, żeby się przekonać!
      Jak widzę na zdjęciach Twoją Lalę, to wypisz-wymaluj moja Basiunia! A charakterki rozrabiackie to mają wszystkie trzy! Nie mam pojęcia, jak byśmy to potrójne grandzenie przeżyli, gdyby nie ogród :). Tam się wyhasają, mają jeszcze kumpla z sąsiedztwa, czarnego kocurka, i tak we czwórkę szaleją. W sumie dobrze, że zajmą się same sobą, bo mniej interesują się ptaszkami na przykład!

      Usuń
  9. Pięć kotów, ileż to szczęścia w domu!
    Przy szczegółach dotyczących kredek aż poczułam ich zapach i idę sobie teraz temperować ołówki dla relaksu, tak mocno to zadziałało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, temperowanie ołówków ma sprawdzone i udowodnione działanie terapeutyczno-relaksujące :).
      Pięć kotów razy dziewięć żyć, to prawie nieśmiertelność. A jak mruczą i się przytulają, to po prostu nieśmiertelność w raju! Trochę to poczucie wiecznej szczęśliwości zostaje zaburzone jak któryś z kociambrów nasika człowiekowi do butów...

      Usuń
    2. O niee, tylko nie buty, ostatnio to przerabiałam. Zawsze wybierają tą ulubioną parę :( Może kotki po prostu chcą by człowiek o nich pamiętał wszędzie, dokądkolwiek by nie poszedł...

      Usuń
    3. Tak, tak, na pewno, to są takie kocie pamiątki... z miłości ;)

      Usuń
  10. Piękny obrazek narysowałaś i byłam w szoku, że kredkami :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Mistrzowie kredki potrafią tym "szkolnym" narzędziem narysować obraz z fotograficzną dokładnością. Ja nawet nie mam takiego planu, ale muszę przyznać, że powrót do kredek, z którymi miałam do czynienia pół życia temu, sprawił mi dużo frajdy :). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. Jak żywy 🙂 Patrzę i podziwiam z zazdrością. Bo takie rysowanie było kiedyś, dawno dawno temu, wielką moją pasją. Może jakbym sobie sprawiła profesjonalne kredki, to by mnie zmotywowało po 30latach do niej wrócić... Weźno, rób ten post o kredkach 😉😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę trochę więcej nimi popracować, żeby mieć jakieś szersze spojrzenie, bo na razie to są dopiero pierwsze doświadczenia :). Ale coś tam wkrótce napiszę. Co do rysowania nimi, to sama się dziwię, że tak dobrze mi idzie, jak na pierwsze rysunki, oczywiście :). Jakieś cudowne natchnienie na mnie spłynęło :).

      Usuń
  12. Jejku, jaki cudny obrazek! Przepięknie narysowałaś. Ciekawie wygląda, moim zdaniem, połączenie pastelowego, delikatnego psiaka z wyraźnym, mocnym motylkiem.
    A pokażesz Basię i Balbinkę? Pewnie bardzo się zmieniły....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Basię i Balbinkę muszę zapolować z lepszym aparatem, bo na moim pojawiają się tylko jako rozmazane plamy :) - ciągle w biegu!
      Dziękuję za pochwały dla mojego obrazka :))). Motylek jako mocniejszy akcent jest zamierzonym efektem, więc cieszę się, że to doceniasz!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  13. Wpadłam z rewizytą. Właściwie to zaglądałam do Ciebie od czasu do czasu, ale tak po cichutku. Poprzedni rysunek kociaka-złodziejaszka.... najprawdopodobniej, kapitalny. Rysunek psiaka równie świetny, szczególnie ta "wisienka na torcie" w postaci motylka. Jeśli chodzi o mandale, przecudne zresztą, to chyba Masz tak jak ja z plątaniem sznurków.......ale to chyba dobrze, bo grunt to robić coś i przy tym świetnie się bawić.
    Musisz mieć cudowny dom, tyle zwierzaczków przygarniasz i wspaniale dajesz sobie z tym radę. Miałam różne zwierzaki..........teraz nie mam żadnego, chyba się trochę wygodna zrobiłam, choć nie mówię, że tak będzie zawsze.....Pozdrawiam bardzo gorąco:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwierzaki są w naszym domu członkami rodziny, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Czasem jestem zmęczona związanymi z tym obowiązkami i kłopotami, ale ileż te futrzaki dają nam radości! Po odejściu ostatniego pieska wstrzymujemy się na razie z przygarnięciem kolejnego, ale to tylko kwestia czasu, na pewno jakiś się pojawi :).
      Moje rysunki to tak jak piszesz - zabawa, przyjemność, hobby. Odrywam się przy nich od różnych spraw, nabieram pozytywnej energii do mierzenia się z życiem, odpoczywam :). Lubię sam proces tworzenia, nie przywiązuję się emocjonalnie do tego co "wyprodukuję", wrzucam obrazki do szuflady i zapominam.

      Usuń
  14. Zwierzaków zawsze było u mnie dużo psiaki, kociaki, chomiki,świnka morska,rybki, papużka, żółw czerwonolicy, Z biegem czasu rodzinka mi sie wykruszyła i został tylko żółw. Dobrze,że żółwie żyją długo, bo nie chce już opłakiwać kolejnych zwierzaków. Podziwiam talent plastyczny. Rysunek cudowny.Z przyjemnością bede podziwiała kolejne prace. Pozdrawim cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za przemiłe słowa pod adresem moich bazgrołków :). Co do zwierzaków, to przez nasz dom przewinęło się ich sporo, ale głównie koty i psy. Przygarniamy najczęściej jakieś znajdy porzucone albo zagubione... Opłakalismy ich wiele, no bo takie jest życie, zwierzęta niestety żyją krócej od nas. Ale zawsze myślimy, że warto je zabierać pod swój dach, bo dajemy im lepsze życie, niż by miały na ulicy. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  15. Fntastycznie namalowane :) podziwiam, bo sama nie umiem :) kot z sardynką jest bajeczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że podobają Ci się moje obrazki :))). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  16. Wow, ale pięknie!!! Na początku myślałam, że to fotografia. Kota z sardynką podziwiałam już i jestem pod wielkim wrażeniem! Masz ogromny talent :). Serdeczności posyłam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, z tą fotografią to dobry żarcik :)))) - ale bardzo Ci dziękuję za entuzjastyczny komentarz, to mnie zawsze ogromnie motywuje :). Pozdrawiam najserdeczniej!

      Usuń
  17. Pozdrawiam artystyczną duszę..piękne dzieło:) Miło mi sie tu u Ciebie posiedziało:): Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapraszam, zapraszam :))). I dziękuję serdecznie za miłe słowa! Pozdrawiam wzajemnie!

      Usuń
  18. Witaj Małgosiu.
    Fajny ten rysunek.
    Lubię psy, a i na motylku wzrok zawieszam.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Zwierzolubny :))). Dziękuję za wizytę i miły komentarz :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  19. Obrazek psa z motylkiem przeuroczy.
    Widzę, że dobrze znasz adoptowane kocięta. Naszych kotów na działce nie znam tak dobrze, bo one pojawiają się i znikają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) - bardzo sie cieszę, że podoba Ci się obrazek :).
      Aniu, u nas też czasem pojawiają się jakieś wędrowne koty, pomieszkają jakiś czas, a potem idą sobie gdzieś dalej. Nasze też czasem znikają na dwa-trzy dni, taka to kocia natura, ciągnie je przygoda i przyroda :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  20. Rewelacyjny rysunek :) pełen ciepła i dobrej energii :) Bardzo mi się podoba! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękny rysunek, podziwiam talent i wykonanie..

    OdpowiedzUsuń
  22. Faktycznie, żółć się trochę wybija, ale i tak mi się bardzo podoba, te stonowane barwy wydają mi się w pewien sposób przytulne i eleganckie - takie do powieszenia w salonie.

    Jakich kredek użyłaś? Polychromos i Derwent Procolour?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawie to określiłaś - przytulne i eleganckie? Hmmm... może więc wykorzystam ten efekt przy jakiejś okazji, jak będzie mi zależało na takim "salonowym" wyglądzie :). Porażki trzeba przekuwać na zwycięstwa :).
      Kredki głównie Polychromos, a te "wybijające" to firma Mont Marte, kiedyś napiszę więcej o tych moich kredkach.

      Usuń

Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).