środa, 24 kwietnia 2024

Angelo Longoni "Książę Modigliani".

Po raz kolejny wracam do blogowego świata z mocnym postanowieniem systematycznej aktywności. A byłam już bliska decyzji o likwidacji mojego zakątka internetu... Waham się też ciągle nad kwestią tematyki i profilu bloga. Jak wiecie - lubię pisać o książkach, maluję obrazki, mam koty. I o tym pisałam najczęściej. Mam jednak skłonność do systematyzacji i porządkowania rzeczywistości, więc od czasu do czasu nachodzi mnie myśl, że blog też trzeba jakoś poukładać, bo nie chcę, żeby był tutaj misz-masz, pamiętnik o wszystkim czy inny bałagan. Na ten moment koncepcja rysuje się zatem następująca: 

  • Posty o książkach będą nieco bardziej hmmm... recenzenckie (przynajmniej mam taką nadzieję) i na zasadzie: jeden post - jedna książka - jedna recenzja. Od dawna kusiło mnie pójście w tym kierunku, bo czytam sporo i zawsze o literaturze lubiłam pisać i rozmawiać. Zmobilizowałam się też w końcu i założyłam sobie konto na portalu "Na kanapie" i planuję przystąpienie do Klubu Recenzenta, co będzie się wiązało z większą aktywnością w tej dziedzinie, zarówno na portalu, jak na blogu i w innych literacko-recenzenckich miejscach. Na bocznym pasku bloga widać wklejkę z linkiem do mojego konta w serwisie "kanapowym" i moje książki, które dopiero zaczynam tam dopisywać, więc pewnie trochę potrwa, zanim będzie komplet ;).
  • Posty malarskie - tutaj w planie mam założenie konta na Instagramie (co też jeszcze chwilę potrwa, bo na razie jestem zaabsorbowana Kanapą), z nadzieją, że będę tam częściej, niż bywało to na blogu, zamieszczać moje obrazki. Na blogu więcej napiszę, tam więcej i częściej pokażę :). 
Tak więc plany są cudne, życie pokaże, co z tego wyjdzie. W każdym razie blog pozostaje, tutaj czasem dorzucę coś z życia, o kotach i innych takich historiach.

A dzisiaj opowiem Wam o takiej oto książce:



  • ANGELO LONGONI - "Książę Modigliani".
  • Wydawnictwo ARKADY, Warszawa 2023r, 520 str., okładka twarda lakierowana.


O Modiglianim, a właściwie o jego biografii pióra Pierre'a Sichela, pisałam już jakiś czas temu - kto ciekawy niech zajrzy pod ten link: "Książki o sztuce. Modigliani". Jest to biografia kompletna, szczegółowa, a ja czytałam (i mocno przeżywałam) ją wielokrotnie, mam więc utrwalony obraz artysty, jak i jego otoczenia. I dodać trzeba, że malarstwo Modiglianiego uwielbiam. Do każdej kolejnej książki o Modim podchodzę więc - mimowolnie - naładowana wiedzą zaczerpniętą z tej sichelowskiej biblii. I potem czepiam się szczegółów. Tak było z powieścią Sylwii Ziętek "Lunia i Modigliani", o której pisałam tutaj: "Książki. O Freudzie, o Garbo, o Modiglianim". Podobnie potraktowałam historię Modiego opisaną przez Longoniego - z pewną rezerwą i nieufnością ;). 

Książka jest dość potężnym, liczącym ponad 500 stron, tomiszczem. Kiedy więc po 60 stronach lektury moje rozczarowanie zaczęło rosnąć, obawiałam się, że nie dojadę do końca i prawie żałowałam zakupu. Ale po kawałku jednak brnęłam dalej i w końcu jakoś się do tej opowieści przekonałam. Co mnie tak rozczarowało i zniechęciło? Otóż książka, w moim mniemaniu, jest straszliwie przegadana. Jeśli przekartkuje się ją pobieżnie, to widać mnóstwo dialogów, często złożonych z krótkich zdań, bez słowa komentarza. Z kontekstu trzeba się domyślać kto i z kim rozmawia, o emocjach, mimice i innych okolicznościach nic nie wiemy, W zasadzie brak rozbudowanych wypowiedzi w trakcie rozmów i dyskusji, kilka słów rzucanych to przez jedną osobę, to przez drugą, niekiedy raptem kilka zdań w jednej wypowiedzi. Może niektórzy ludzie tak rozmawiają, ale raczej nie wszyscy. 




No i ja lubię opisy. Gdzieś w redakcyjnej notce wspomniano o wspaniałej scenografii. Ależ tam nie ma żadnej scenografii! Dobrze, że ja znam z innej literatury tę epokę, to wiele mogłam sobie dopowiedzieć, ale autor w tej kwestii raczej się nie popisał. Nie ma odautorskich komentarzy, rozbudowanych wprowadzeń do poszczególnych scen i wydarzeń. Niemal wszystkiego dowiadujemy się z dialogów lub monologów i listów różnych osób.

Ale przejdźmy do konkretów, bo jednak nie wszystko w tej książce jest złe.

Angelo Longoni zastosował ciekawy zabieg dla urozmaicenia swojej opowieści, a mianowicie podzielił książkę na dużą ilość króciutkich rozdziałów, z których każdy kolejny ma nieco inną formę. Mamy zatem - oprócz licznych wspomnianych już dialogów - wplecione, jako odrębne rozdziały, monologi pojawiających się postaci, czasem jakiś list Amadea do matki. Nie ma więc jednego narratora, całość nie jest opowieścią autora czy jednego bohatera, każdy rozdzialik ma inną formę literacką, inny styl, innego narratora... lub jego brak. Trochę to wprowadziło urozmaicenia, ale mnie ta kombinacja nie przekonała. W pewnym momencie wciągnęłam się w tę historię, przedstawioną z różnych punktów widzenia, ale do zachwytu było mi daleko. Przeszkadzało mi też odmienne od moich wyobrażeń przedstawienie głównych postaci i nadmiar fantazji w niektórych kwestiach. Oczywiście - to jednak nie jest biografia, a powieść i fikcja literacka, ale na przykład kontakty Modiego z Picassem w rzeczywistości nie miały aż tak intensywnego charakteru, miałam więc poczucie naciąganego nadmiaru. Oczywiście czystą fantazją są też szczegóły relacji z ważnymi dla Modiglianiego kobietami, tak naprawdę wiemy o nich niewiele, no ale takie jest prawo powieści, żeby to co nieznane - wymyślić i ubarwić.




No i cóż... może ja nie powinnam czytać powieści o autentycznych postaciach, zwłaszcza tych, których życiorysy dobrze przestudiowałam...? Trudno mi być obiektywną, denerwują mnie trochę różne historyczne nieścisłości. Ale - starając się jednak o obiektywizm - przyznaję, że Longoni wykonał kawał dobrej roboty, wyciągnął z biografii Modiego wszystkie istotne szczegóły, spróbował wejść w role - samego artysty, jego bliskich, przyjaciół, kochanek. Interesująca pozycja, na pewno może zafascynować kogoś zainteresowanego życiem niezwykłego artysty, księcia paryskiej bohemy, Amadeo Modiglianiego.

Wielka szkoda, że nie ma w książce ilustracji, bo wiele obrazów jest opisanych i miło by było móc je od razu obejrzeć, zamiast szukać po internetach. Plus za piękną okładkę z obrazem Modiglianiego w tle (portret Jeanne Hebuterne, muzy i partnerki życiowej Modiego, matki jego córki), oraz Anouk Aimee, francuską aktorką, odgrywającą rolę Jeanne w filmie "Montparnasse 1919".




Jeśli zaciekawiła Was ta pozycja, to zapraszam do przeczytania nieco poszerzonej wersji tej recenzji w serwisie "Na kanapie" (tutaj).

*****


27 komentarzy:

  1. To zdecydowanie coś dla mnie. Chętnie sięgnę po tę pozycję.
    Pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zajrzałam, piękne obrazy! Cieszę się, że zainteresowała Cię książka o Modiglianim, a jeśli chciałabyś przeczytać jego pasjonująco napisaną biografię, to polecam tę wspomnianą w poście, pióra Pierre'a Sichela.

      Usuń
  2. To ja po tę książkę nie sięgnę. Chociaż, a może właśnie dlatego, bardzo lubię obrazy tego malarza. I lubię fakty. No i taka książka powinna koniecznie mieć zdjęcia obrazów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie, też nie przepadam za takim pomieszaniem fikcji z faktami, ale nie mogłam się oprzeć, no bo przecież to o Modiglianim :). Jeśli biografia Modiego - to tylko ta napisana przez Sichela. Niestety w moim prehistorycznym wydaniu ilustracje są dość kiepskiej jakości, w dużej części czarno-białe. Chętnie bym kupiła porządny album z obrazami Modiglianiego.

      Usuń
  3. NIe znam dobrze życiorysu Modiglianiego, więc możliwe, ze przeczytałabym z entuzjazmem. Zainteresowała mnie forma powieści - jeszcze się z taką nie spotkałam.
    Zupełnie nie wiedziałam o istnieniu serwisu "na kanapie", a to bardzo ciekawe i przydatne miejsce. Zapisałam do ulubionych i będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie poznałabym opinię o książce osoby, która nie zna biografii Modiego i może w ogóle słabo orientuje się w realiach tego czasu i miejsca. Bo moim zdaniem dla kogoś takiego wiele rzeczy byłoby nie do końca zrozumiałych i przez to mniej ciekawych. Wydaje mi się, że przystępując do lektury tej książki trzeba mieć trochę wiedzy o ówczesnych artystach i ich twórczości, kierunkach w malarstwie, jakie się wtedy tworzyły i tak dalej, bo wtedy łatwiej wejść w klimat epoki. Autor niewiele w tej materii przedstawił, trochę trzeba się domyślać, trochę - wiedzieć z innych źródeł. Wtedy zupełnie inaczej się to odbiera. Modigliani to mój najulubieńszy artysta, życiem paryskiej bohemy byłam zafascynowana od liceum, więc na pewno moja ocena książki jest bardzo subiektywna.
      Co do serwisu "Na kanapie" to na razie nie jestem do końca przekonana, że tutaj zostanę. Jako czytelnik zdecydowanie preferuję "Lubimy czytać", bo tam jest większy porządek, łatwiej znaleźć recenzje do interesujących nas książek, a same recenzje są pisane z reguły nieco bardziej profesjonalnie, bo nie są w żaden sposób premiowane, jak to jest "Na kanapie". Przed zakupem książki często czytam najpierw opinie na "Lubimy czytać". Kanapa zaś jest miejscem, które skupia osoby piszące recenzje i opinie o książkach, na zasadzie że każdy pisać może, czasem lepiej lub gorzej i nikt w to specjalnie nie ingeruje, a piszą czasem osoby, które chcą należeć do Klubu Recenzenta i po spełnieniu pewnych warunków (głównie chodzi o liczbę napisanych recenzji) mogą dostawać od wydawnictw darmowe egzemplarze recenzenckie nowych książek. Są tam więc zarówno recenzje profesjonalne, jak i całkiem kiepskie, amatorskie (w pejoratywnym znaczeniu) opinie. Ja na razie zapisałam się do "Kanapy", żeby się bardziej mobilizować, punktacja trochę jednak dopinguje do aktywności, także na forum uczestników i w innych formach, gdzie są na przykład dyskusje o zamieszczonych recenzjach, więc można trochę swój warsztat recenzencki doskonalić, korzystając z uwag profesjonalistów. No, zobaczymy za jakiś czas, na ile mi to będzie odpowiadać.
      Ściskam Cię mocno i pozdrawiam bardzo serdecznie :).

      Usuń
    2. O, dzięki za wyjaśnienie. Nie wiedziałam, że tak to działa. W takim razie zapisuję sobie także "Lubimy czytać".
      Pozdrawiam słonecznie :)

      Usuń
    3. Moim zdaniem jeśli nie planujesz pisania recenzji, to "Lubimy czytać" jest lepszym wyborem :). Serdeczności!

      Usuń
    4. Absolutnie nie zamierzam pisać recenzji, tylko i wyłącznie czytać :)

      Usuń
  4. To chyba nie dla mnie pozycja. Jakoś nie garnę się ostatnio do pozycji przez które muszę "przebrnąć".
    Teraz na stare lata szukam zdecydowanie bardziej lekkości, rozrywki, uciechy z życia. Może to dla niektórych być płytkie, ale taką chyba właśnie mam aktualnie potrzebę.
    Pozdrawiam Cię Małgosiu bardzo cieplutko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko, jak napisałam - to moja bardzo subiektywna opinia o książce. wielu osobom się podoba, więc trudno przewidzieć, jak Tobie by się ją czytało. Ale doskonale Cię rozumiem, że czasem ma się ochotę na totalny relaks i lekturę, która po prostu rozbawi, pozwoli nam wyluzować się, oderwać od problemów itd. Ja też przez jakiś czas miałam fazę na książki, które określam jako odmóżdżające :). Żadne tam ambitne lektury, po prostu czytadła lekkie, łatwe i przyjemne :). Czasem to jest potrzebne i wcale nie jest płytkie. Pamiętam czasy, kiedy zaczytywałam się literaturą wojenną i nawet obozową, a dzisiaj nie biorę takich książek do ręki, bo za bardzo mnie obciążają psychicznie, emocjonalnie. Z kolei nudziły mnie na przykład biografie, a dzisiaj bardzo chętnie je wybieram do czytania.
      Ściskam Cię mocno, Iwonko i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dzięki, Małgosiu, że zrozumiałaś co miałam na myśli :)
      Całusy...

      Usuń
  5. I ja o Modiglianim wiem niewiele, a właściwie poza tym, że malował i w jakiej epoce żył nic ponadto. I myślę sobie, że może też kolejność czytania ma wpływ na nasze sympatie i oceny. Jak przeczytałam Udrękę i ekstazę Stone`a - czyli powieść biograficzną o życiu i twórczości Michała Anioła to potem zamiast oceniać kolejne pod kątem ich zgodności z dokumentacją źródłową oceniałam je poprzez porównanie z opowieścią Stone`a, który trzeba przyznać opisał Michała Anioła w sposób mistrzowski, a fikcyjne postaci czy dialogi były wiele uprawdopodobnione. Ale myślę, że jakbym miała sięgnąć po biografię Modiglianiego to raczej zacznę od Sichela, którą tak wysoko cenisz.
    Co do profilu bloga to moim zdaniem fajnie jest przeplatać wpisy o różnej tematyce. Lubię takie interdyscyplinarne blogi, ale oczywiście każdy prowadzi je tak jak mu odpowiada. Rozumiem pasję porządkowania, ja natomiast jestem ogromnie przywiązana do wyglądu bloga i od początku nie zmieniłam jego szaty graficznej ani mojej ikonki z aniołem Berniniego na Ponte Saint Angelo. Pisz, jak ci wygodnie, ale nie znikaj. Blogów o książkach z ukierunkowaniem na sztukę nie znam tak wiele i chętnie czytam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tej kolejności, to masz rację. Podobnie jest z porównywaniem książki i filmowej adaptacji. Pamiętam jak obejrzałam "Pożegnanie z Afryką" - film, którym zostałam oczarowana totalnie, a potem przeczytałam książkę Karen Blixen i przeżyłam mocne rozczarowanie. Dopiero jakiś czas później, kiedy zaczęłam zagłębiać się w twórczość Blixen i jeszcze raz przeczytałam "Pożegnanie z Afryką" - doceniłam tę książkę. Pisarka i reżyser przyjęli inny punkt widzenia, no i w filmie dodatkowo "grały" niesamowite plenery, więc trochę to niby to samo, a zupełnie inaczej opowiedziane.
      Mój blog za bardzo się nie zmieni, jeśli chodzi o tematykę, ale chyba będzie mniej mojego "gadulstwa" i łączenia w jednym wpisie wielu spraw, kilku książek i tak dalej. Taką w każdym razie mam wizję, a jak to wyjdzie, to czas pokaże :).
      Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  6. Witaj ponownie. Nawet się ostatnio zastanawiałam, czy wszystko u Ciebie w porządku. Książka wydaje się interesująca. Zwłaszcza, że nie znam Modiglaniego i nie mam wyrobionego o nim zdania. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pamięć :). Wszystko ok, tylko po prostu doba jest za krótka :). Pozdrawiam Cię serdecznie, Karolinko!

      Usuń
  7. O, nie wiedziałam że jest taki serwis. U nas zamieszanie szpitalne, więc na razie na czytaniu się nie skupiałam tylko kończyłam Piekielne Niebo - lekkie, młodzieżowe, akurat na taki cięzki czas dobre było. Zastanawiam się nad niedawno wspominanym Dibbenem u Ciebie, tylko czekam aż dostanę "Mam na imię jutro" za grosze, eh...
    Zaraz zobacze sobie to nakanapie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam też serwis "Lubimy czytać", jeśli nie znasz - według mnie tam jest więcej wiarygodnych opinii, mniej takich sponsorowanych, czyli pisanych w ramach współpracy z wydawnictwami.
      Pozdrawiam serdecznie i zdrówka wszystkim życzę!

      Usuń
    2. tez tam jestem :D musze gdzies wstawic linki,
      na goodreads tez jestem, oszalec idzie xD

      Usuń
    3. O, widzisz, a ja tego goodreads nie znałam, zaraz obczaję. Ostatnio w zasadzie siedzę głównie w książkach, trochę mnie ta "kanapa" wciągnęła, uzupełniam tam moje recenzje i książki, które przeczytałam, czytam recenzje innych "kanapowiczów" i mam już całą długą listę książek do przeczytania :). Życia mi na to zabraknie!

      Usuń
    4. tez wlasnie tam dodaje XD juz od kilku godzin, aaaaa a dokladnie od 10

      Usuń
    5. Ok, obserwuje cię ;D i na razie daje spokój bo mi mózg się spalił chyba

      Usuń
    6. Haha :))) no tak, to trochę wciąga :))). Właśnie też zrobiłam przerwę, potem zajrzę tam do Ciebie. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Piękna okładka to trochę mało, bym sięgnęła po tę książkę:))) Ale biografię Modiglianiego, którą polecasz chętnie przeczytam. Małgosiu, piszesz wspaniałe recenzje, przystąpienie do Klubu recenzenta to świetny pomysł. Pozdrawiam cieplutko i życzę powodzenia w realizacji planów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mam teraz gdzie się wyżyć, jeśli chodzi o recenzje i dyskusje o książkach - bez zanudzania czytelników bloga :))). Jeśli chodzi o Modiglianiego, to - jeśli chcesz się dowiedzieć jak najwięcej o malarzu - polecam wspomnianą biografię pióra Sichela, natomiast "Książę Modigliani" to raczej beletrystyka oparta na faktach.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Jeśli Twój komentarz nie pojawił się od razu, to niestety wina nowej (gorszej) wersji bloggera, który z nieznanych mi powodów wrzuca niektóre komentarze do spamu - ale nie martw się, na pewno go znajdę i opublikuję :).